Seks, psychologia, życie: zapisz się na newslettery "Wysokich Obcasów"
Agnieszka Urazińska: Coraz więcej mówimy o własnych potrzebach.
Ewa Woydyłło*: – Na świątyni w Delfach jest napis: „poznaj siebie". Po co? Żebyś wiedział, czego potrzebujesz i jakie masz marzenia. To wszystko składa się na twój obraz. To się dzieje już od pierwszych dni życia. Bywa, że jestem dzieckiem i moje potrzeby nie są zauważane. Płaczę, bo chce mi się pić, a moi dorośli tego płaczu nie słyszą. Albo słyszą, ale ignorują. Stwierdzam, że skoro płacz nie sprawia, że się mną interesują, będę się uśmiechać. Mówią wtedy: uśmiecha się, niczego jej nie trzeba. A ja się orientuję, że czy płaczę, czy się uśmiecham, nic ich nie obchodzę.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
A może ja właśnie nie chcę być przymuszana do robienia "czegoś wspaniałego", tyle że w oczach innych czy imponującego innym? A może się już się narobiłam tych rzeczy i nie mam już ochoty ani wspinać się na skałkach, ani malować, ani biegać maratonów czy rzeźbić, lepić garnków, chodzić na jogę czy pilates?
Mam tak samo, najbardziej lubię nie widzieć, jaki jest dzień tygodnia. Przymierzam się do zatrzymania zegarów. Zamieszkałam na odludziu i kontaktuję się tylko z tymi, których lubię. W młodości bywałam szczęśliwa, ale dopiero teraz na starość jestem naprawdę zadowolona z życia. Serdeczne pozdrowienia:)
Jak ja Pani zazdroszczę :)
Pozdrowienia :)
Jeszcze nie, jeszcze tylko marzę, ale będę! Jak słońce na niebie - będę!
Może to małe rzeczy, ale jakże luksusowe :) Nie musieć się ścigać na nic, nawet na marzenia i spędzanie czasu wolnego, po prostu tylko spokojnie i radośnie żyć z dnia na dzień. Będę :)
Wszystko zależy od tego, czy robisz to świadomie, czy bezmyślnie :) Czy robisz to, bo lubisz, czy też robisz to, bo nic innego nie ma, bo tak trzeba, bo tak wypada itd.
Naprawdę nie ma czego zazdrościć, każdy wiek ma swoje jasne i ciemne strony. Młodzi ludzie mają bardzo dużo zadań do wykonania, ale stać ich na szaleństwa i wielkie uniesienia - pozazdrościć siły emocji! Średni wiek to czas wynikającej z doświadczenia pewności siebie i poczucia własnej wartości również tej społecznej, tu można pozazdrościć poczucia stabilizacji i cudownego przekonania, że tyle jeszcze przed nami. A na starość trzeba celebrować dobre chwile, bo czas galopuje do znanego końca i nie da się o tym nie myśleć. Tak więc nie warto zazdrościć. Proszę cieszyć się każdą chwilą, bo życie na każdym etapie może być cudowne!
Doskonale Cię rozumiem, ja też jestem doskonale szczęśliwa bez wyzwań i wielkich celów. Lubię spokój i poczucie bezpieczeństwa, miałam tego tak mało w życiu że te małe bezpieczne szczęścia to jest właśnie dla mnie luksus a nie żadne nurkowanie w morzu Czerwonym czy inne wygibasy. Nawet nie lubię już podróżować, lubię to miejsce które dla siebie stworzyłam i jest mi z tym dobrze.
Chyba chodzi o to, żeby to jak żyjesz, było Twoim wyborem ,a nie-żeby życie Cię niosło jak chce. Czyli-ŻYJESZ
No może i tak, tylko że życie opisane przeze mnie zostało bezwarunkowo zakwalifikowane jako produkcja ekskrementów. Bez jednego zdania, że takie życie też może być źródłem spełnienia i szczęścia.
Moim zdaniem nie trzeba tu nawet wielkiej świadomości, raczej odrobiny życzliwości do samego siebie. Ale fakt, warto sobie nieco uświadomić, czego się chce, a czego na pewno nie.
Staram się jak mogę, ale i tak zazdroszczę. Przy czym mi się takie coś marzy niezależnie od wieku ;) Podejrzewam też, że dopiero z takiej pozycji można mieć jakieś nadwyżki emocjonalne czy czasowe i dawać coś innym od siebie…
Ale czasem dobrze jest też umieć czasem serfować na fali, bo życie czasem nie daje wyboru, ewentualnie daje wybór między dżumą i cholerą. Życie po prostu jest czasami bardzo przykre i to też warto zaakceptować.
Artykuł ma swoją objętość i pojemność. Ponieważ tezą główną jest nasza kulturowo uwarunkowana skłonność do narzekania i szukania litości, ten skrót o producentach ekskrementów dotyczy nie osób szukających w kolejce do lekarza okazji do pozytywnego kontaktu towarzyskiego, a tych którzy idą tam ponarzekać. Tak to interpretuję :)
no to chyba odpowiedź zawarta jest w tej wypowiedzi? artykuł nie był aż tak trudny żeby tego rodzaju podejście do życia prezentować jako dylemat?
Jeżeli taki jest twój wybór - super! Ale moja mama, lat 82, też żyje właśnie tak i wiecznie narzeka, jak to "pora umierać", a na sugestie, że można postarać się coś zmienić, ma zawsze argumenty przeciw i w rezultacie kisi się, czekając na śmierć. Wiecznie pełna deklaracji, co to by nie zrobiła, gdyby jej na to pozwalały różne dolegliwości. Okropne!
Może warto by było (choćby tak dla samej siebie) troszkę spróbować innego, dość popularnego w społeczeństwie zajęcia, czyli... pracy! Bo na podstawie listy zajęć, które wymieniasz z kategorii relaksu jak i z kategorii "przedsięwzięć", ewidentnie wynika, że ktoś Cię cały czas utrzymuje, a roboty się nie tykasz. Myślę, że ten marazm i marudzenie nt. opinii E. Wojdyłło, może być właśnie efektem jałowości życia bez żadnych obowiązków, a tym samym i bez satysfakcji (!). Tak, jesteś klasycznym przykładem producentki ekskrementów. Ale bez obaw! Nikt nie mówił, że to jakaś zbrodnia i nikt za to nie karze. Choć oczywiście innym wolno patrzyć na taki styl życia ze smutkiem, zażenowaniem i krytycyzmem. Ale znów na pocieszenie: najpewniej nikt z Twojego otoczenia wprost tego nie skrytykuje i nadal będziesz mogła z czystym sumieniem spacerować w południe po bułki do ulubionej piekarni i rozwiązywać rozterki w rodzaju: joga vs. ceramika. Mój pogląd, jako kompletnie obcej osoby, możesz łatwo odrzucić. :-) Bon voyage!
Jeśli nie masz ochoty to nie rób, nie chodź na jogę, ani nigdzie się nie wspinaj. Masz swoje ulubione zajęcia i to jest fajne. Przecież ten artykuł jest właśnie o tym, żeby żyć po swojemu. Jednak z tego komentarza troszkę przebija się chęć wbicia szpileczki tym, którzy lubią różne eksperymenty i ciągle ich gdzieś nosi. Tak jakby cię irytowało to, że ktoś coś robi i się tym chwali, robi fotki itd. Są tacy ludzie i dobrze. Oni robią to co lubią, a jeśli się im to znudzi, to szukają czegoś nowego. Każdy jest inny.
Otóż to. No niestety, ekonomia jest bezlitosna, zdecydowanie większości ludzi nie stać na taki "wolny wybór". Jak ktoś może to brać pod rozwagę to i tak ma ten psychiczny luksus że jak już nie da rady no to trudno, ale na ogół to jest tak że bez względu na to jak się czujesz w takiej sytuacji i czy twoje zdrowie ci na to pozwala to nie masz innego wyjścia jak podejmować codziennie ten trud do końca.
I oto najbardziej trafne spostrzeżenia Pani Ewy Woydyłło dotyczące naszej psychiki, nic nie robić z problemami,
lub je oddawać innym osobom do rozwiązania i tylko narzekać i marudzić ,,jacy to my jesteśmy nieszczęśliwi"
lub ,,biedni" bo wszyscy inni mają tak dobrze tylko nam nikt nie daje i nie pomaga !!! Obrzydliwa mizerota jest
naszym drugim ,,Ja" wskazując że prawie niczego nie potrafimy załatwić samodzielnie lub czemuś zaradzić !!!
Moja teściowa leży w takim ośrodku przyszpitalnym, ale jednak 5tyś miesięcznie to kosztuje. Na szczęście jakoś ją stać, bo przez lata "umierała" w domu mało jedząc, niczego nie kupując, prawie się nie myjąc, itd. Nazbierała na ten ośrodek przez 20 lat w czasie których słyszęliśmy, że już się wybiera na tamten świat. Też można powiedzieć, że żyła jak chciała.
Dzisiaj na Wyborczej jest bardzo smutny artykuł o warunkach w DPS w Zielonej Gorze gdzie płaciło się 9 tysi za miesiąc, czyli powinno być lepiej niż w innych ośrodkach a są pluskwy, świerzb, kąpiel raz w tygodniu przeprowadzana tak że pensjonariusze się jej boją, do tego z rarytasów w menu salceson. Czy to właśnie jest ten wybór.
Nie w Najjaśniejszej Pomrocznej gdzie to Kościół wymyśla życie dla swojej trzódki. Zresztą, ślepa wiara religijna prowadzi do zaniku tychże płatów.
Jeśli ktoś daje sobie wymyślać cokolwiek kościółkowi, to widać tego przywileju nie otrzymał.
Kościół nie ma płatów, więc nie wymyśla ;-)
Ty masz więc z nich korzystaj a nie oczekuj przeszkód ani winy w innych.
miau
W czasach studenckich miałam kolegę, który strasznie mi zazdrościł szczęścia przy egzaminach. Bo - jego zdaniem - to właśnie dzięki szczęściu zawsze trafiałam na pytania, do których byłam przygotowana, a on kompletnie nie miał szczęścia i zawsze dostawał zagadnienia, na które nie potrafił odpowiedzieć.
Tyle tylko, że ja podchodziłam do egzaminów po opanowaniu jakichś 90-95% materiału, a on - 10 czy 15.
szczęśliwe przypadki zdarzają się dobrze przygotowanym
Ale już np urodzenie się w rodzinie która wspiera Twoje wysiłki i pomaga dorosnąć w zdrowym środowisku, wykształcić zdrową psychikę, a co za tym idzie uzyskać możliwość zdobycia dobrego wykształcenia coo może skutkować lepszą pracą, lepszymi zarobkami i w związku z tym większym wyborem i możliwością wykonania np ryzykowanego manewru żeby osiągnąć kolejny cel to jest jednak szczęście, bo tego to sobie nie wypracujesz. Inna sprawa żeby takiego szczęścia nie zmarnować, to też ważne.
Interesujące - w jaki sposób można się przygotować na szczęśliwy wypadek urodzenia zdrowego dziecka?
Moja koleżanka właśnie urodziła chore - wady metaboliczne - wszystkie badania w ciąży wzorowe.
No więc w czym moja koleżanka zawiodła i "nie przygotowała się wystarczająco dobrze", że teraz biega po lekarzach zamiast się cieszyć zdrowym dzieckiem?
Właśnie. Większość domów jest przyjazna dzieciom, które pracują na swoje szczęście. Jednak często te dzieci widząc, że mają dobry dom natychmiast przestawiają się na tryb " korzystać ile się da jak najmniejszym wysiłkiem". Niestety tak to już jest.
Coś w tym jest, bo człowiek to jednak z natury leniwa małpa.
Właśnie coś takiego chciałam napisać, ale skoro już to napisałaś to ja nie muszę, bo szanuję swój czas, teraz pouczę się hiszpańskiego,( bo angielski to już nudy) i napiszę wstęp do swojej pierwszej książki, bo zawsze marzyłam, żeby kiedyś napisać książkę. Kiedy jak nie teraz? No to do roboty!!!
Otworzył ci oczy na posiadanie płatów czołowych?
Czy zrozumiałaś że "Wolność smakuje bezgranicznie. Pod warunkiem że uznasz jej granice."?
Czy postanowiłaś iść w ślady jedenastoletniej dziewczynki, która w dwa lata pandemii osiągnęła poziom C2 w angielskim, czyli w zasadzie stała się nativem?
Smutno się czyta takie zgorzkniałe komentarze. Ale nigdy nie jest za późno - może jeszcze dostrzeżesz dobro w drugim człowieku.
A cóż to Polska niewiele się niby różni od Rosji?
@T obudź się ;-)