Seks, psychologia, życie: zapisz się na newslettery "Wysokich Obcasów"
Olga Woźniak: Niedawno zmarł mąż mojej przyjaciółki. Chciałam z nią porozmawiać, ale to było paraliżujące. Moim pierwszym odruchem był unik, przyczajenie się. Bo co powiedzieć poza zdawkowym „bardzo mi przykro"? I jak to zrobić?
Anna Charko*: - To skrajna sytuacja, ale ja myślę, że my w ogóle mamy kłopot, żeby ze sobą rozmawiać. Nie tylko w okolicznościach śmierci czy żałoby. Nawet na co dzień ślizgamy się po powierzchni, rozmawiamy o błahych sprawach, używamy small talku. Bardzo trudno jest spotkać się ze sobą, otworzyć się na drugą osobę i prawdziwie z nią być.
Pozostało 93% tekstu
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Są ludzie, z którymi jestem, kiedy jest im trudno, kiedy przechodzą przez najtrudniejsze momenty w życiu. Ale to są ludzie refleksyjni, którzy potrafią stanąć z boku i spojrzeć na siebie. Trudne rzeczy przychodzą, przeżywają je, cierpią, godzą się, żyją dalej, śmieją się. Są też dostępni dla mnie, kiedy ich potrzebuje.
Są też ludzie, od których świadomie się odcinam. Bo z nimi to nie jest "zwykła" trudna rozmowa. Uczucie jest takie jakby dosłownie wyrzygiwali na Ciebie wszystkie swoje trudne emocje. I tam nie ma żadnego progresu. Ich życie jest ciężkie cały czas, a większość z tego nie wynika z obiektywnie trudnych wydarzeń, tylko z tego jak układają swoje relacje z innymi ludźmi. I tu nie ma szans na wzajemność w wysłuchaniu się.
Jedyne rozwiązanie żeby nie utonąć w ich żalach na życie to uciekać.
Zgadzam się z Tobą, mnie również większość wielkich problemów innych ludzi mocno irytuje, bo widzę jak owe osoby same sobie zapracowały na ten los. Istota artykułu jest jednak inna - nie narzekajmy, że większość naszych rozmów jest płytka; w artykule jasno było powiedziane, że w niektórych sytuacjach samo wysłuchanie problemów drugiego człowieka może mu pomóc - jak zatem chcemy wchodzić w głębokie relacje jeśli nie dajemy sobie szans na to, aby rozmawiać o rzeczach ważnych? Jak to mawiał mój dziadek - albo rybka, albo pipka. Nie da się zrobić na raz i tego, i tego.
ciekawe spostrzezenie. Z moich doswiadczen wynika, ze zycie innych interesuje nas tylko jesli mozemy umiescic w nim siebie i monologowac o SOBIE.