Zaledwie 10 minut spacerem od pałacu królewskiego w Amsterdamie, z którego obecny monarcha nadal okazjonalnie korzysta, znajduje się Dzielnica Czerwonych Latarni. Za dnia niewiele różni się od innych ulic w sercu Amsterdamu. Po obu stronach kanału ciągną się urocze kamieniczki. Jest spokojnie. Dopiero w nocy zaczyna się prawdziwe szaleństwo. Wąską ulicę po brzegi wypełniają turyści. W oknach podświetlonych na czerwono stoją kobiety w koronkowej bieliźnie i mocnym makijażu. Czerwone światło ma maskować niedoskonałości.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
A może tak w ramach swojego dziennikarstwa zamieszka Pani na 3 miesiące obok mieszkania wynajmowanego przez prostytutki, pardon ? pracownice seksualne. Tylko jednego, niekoniecznie całej dzielnicy, żeby mieć drobną próbkę uciążliwości takiego sąsiedztwa i przetestować swoje progresywne podejście. Jeżeli hałas podpitych gości w nocy, przeróżne teksty, pomyłki, bo niektórzy zadzwonią do Pani drzwi, nie będą Pani przeszkadzać, to udowodni Pani sobie, że nie jest konserwatystką. Według Pani dziwnej definicji. Sąsiedzi dzielnicy w Amsterdamie mają to razy tysiące.
I jest jeszcze coś, czego naprawdę nie rozumiem. Wysokie Obcasy deklarują, że są pismem feministycznym. Pamiętam, jak się oburzały, że hostessy to dziewczyny upokarzane, zmuszane do sprzedawania się. Bo pracują np. przy promocji samochodu. Rozdadzą materiały marketingowe itd. Po prostu pracują. Wysokie Obcasy dostrzegły w tym upokorzenie. Natomiast prostytutki to dowód postępu i zasługują na godną nazwę sexworkerek. Czy Wy macie coś z rozumem?
w punkt
Dokładnie tak. I ta nowomowa - to po prostu prostytutka. No i szybkie przejście w tekście: dziś nie chcą prostututek, jutro nie będą chcieli kościołów.
A ja podejrzewam, że panie w WO nieźle się bawią. Bo nie wierzę, że serio piszą, to co piszą. Każdy ma jakieś poglądy i prawo do nich. Ale to na pewno intelegentne kobiety i nieśmiało czuję, że od piątku wieczorem zaśmiewają się nad własnymi tekstami i tym, że ludzie mogą brać je na poważnie.
bardzo trafne. Tylko jeden komentarz-przecież ta dzielnica była,,zawsze,,nie że ktoś tam mieszkał a taka uciążliwość powstała niedawno. To chyba mieszkańcy wiedzą co mają obok.Zreszta wydaje mi się że tam obok to mieszkają pewnie,,pracownicy,,żeby mieć blisko i pewnie wynajem w większości a nie,,zwykłe rodziny,
Tu jest ważny szerszy kontekst amsterdamskiej kultury, która jest skrajnie liberalna od dziesięcioleci, jeżeli chodzi choćby o seks i narkotyki. Na tym tle - tak, to jest konserwatyzm. Nawet jeżeli w Polsce (skrajnie konserwatywnym kraju na rubieżach cywilizowanej, mieszczańskiej Europy) uchodzi za normę.
Jestem gotów założyć się, że w liście z 1816 roku nie wspomniani ani słowem o żadnych "pracownicach seksualnych :-)
Jezyk swiadczy o uzywajacym go :)
Nie mów.
Tyle, że nie ma tam pracownic seksualnych, a jedynie same ku....
Praca seksualna nie jest problemem samym w sobie, jest nieźle uregulowana. Problem stanowią pijani/ upaleni i pozbawieni resztek przyzwoitości turysci. Problemem są hałas, śmieci i smród moczu oraz wymiocin na ulicach.
"Praca seksualna nie jest problemem samym w sobie"
Jest, bardzo wiele tych 'pracownic seksualnych' z Holandii to ofiary handlu ludźmi.
Jak zwykle jesteś prosta. Co za bzdury.
"Problemem są hałas, śmieci i smród moczu oraz wymiocin na ulicach"
To coś jak w okolicach Rynku w dużych polskich miastach.
zgadzam się. Amsterdam jest paskudny. pełen ujaranych chloptasiow.
DOBRE! :)
Brzmi może niezgrabnie, ale tu akurat konstrukcja jest prawidłowa. Imiesłów "stojąc" odnosi się do pozyskiwania, a nie do orzeczenia "zabroniła". Szyk wskazuje na to jednoznacznie.