Zaledwie 10 minut spacerem od pałacu królewskiego w Amsterdamie, z którego obecny monarcha nadal okazjonalnie korzysta, znajduje się Dzielnica Czerwonych Latarni. Za dnia niewiele różni się od innych ulic w sercu Amsterdamu. Po obu stronach kanału ciągną się urocze kamieniczki. Jest spokojnie. Dopiero w nocy zaczyna się prawdziwe szaleństwo. Wąską ulicę po brzegi wypełniają turyści. W oknach podświetlonych na czerwono stoją kobiety w koronkowej bieliźnie i mocnym makijażu. Czerwone światło ma maskować niedoskonałości.

Pozostało 97% tekstu
Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.