Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Jest wczesne lato, koniec czerwca, piękna pogoda. Tysiące dziewczyn niedługo wskoczą w kostiumy kąpielowe i skąpe ciuchy, prezentując swoje bikini body, nad którym pracowały ciężko przez ostatnie kilka miesięcy. I jak zwykle o tej porze roku ożywa dyskusja o tym, co wolno, a czego powinny się wstydzić osoby, którym nie udało się tego bikini body osiągnąć.

Moje ciało od ostatnich wakacji nie zmieniło się za bardzo. Nie pomogłam mu być fit, płaskim i wysportowanym. Właściwie nie zmienia się za bardzo od ładnych kilku lat - zawsze rozmiar 40, czasem 42 lub 38 (rzadko), zawsze trochę za duże uda, parę rozstępów pozostałych po okresie dojrzewania, fałdka na brzuchu, której nie lubię, ale chyba już zostanie, bo nie wygląda na to, żeby chciała zniknąć. Nie jestem z tych najmniejszych, ale nie jestem też z tych bardzo dużych. I rani mnie, rani potwornie dyskusja o tym, co "przystoi" w ramach lubienia swojego ciała, a co jest fuj, patologiczne, niezdrowe. No właśnie - kiedy mowa o ruchu "body positive", nagle pojawia się cała masa ludzi, w większości kobiet, które dają sobie prawo do decydowania o tym, co jeszcze uchodzi pokazać publicznie, a co jest chorobą, otyłością, patologią, którą powinno się leczyć. Obserwuję dyskusje o tym, co jest w porządku, a co już zdecydowanie nie nawet w grupach, które powinny być na cielesność otwarte i akceptujące, nawet wśród Dziewuch i niektórych moich koleżanek.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Pomaluj się choć trochę", "Nie kupię ci większego rozmiaru, musisz schudnąć". Co jeszcze mówią nam bliscy, że źle czujemy się we własnym ciele?

Drogie osoby fit, trenerki celebrytki, kobiety uważające swój płaski brzuch za osiągnięcie czyniące je lepszymi: tak, otyłość jest chorobą, czasami śmiertelną, kiedy dochodzi do naprawdę wielkich rozmiarów. Ale niech sobie nawet te osoby plus size, które nazywacie chorobliwie otyłymi, umierają z racji swoich dodatkowych kilogramów. Co z tego, że często mają te kilogramy od zawsze i są zdrowe, odżywiają się dobrze, uprawiają sport. Niech sobie umierają w waszej wyobraźni, niech sobie w waszej wyobraźni cierpią, bo nie mają płaskich brzuchów. Ale ich ciała to naprawdę nie wasza sprawa. Moje ciało, niemałe i nie za duże też.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.