Rozmowa z Tomaszem Łukaszem Nowakiem, autorem książki „Język ukrycia”
Porozmawiamy po ludzku?
Mam taką nadzieję.
To się cieszę, bo obawiałem się licznych leksemów, hipokorystyków i deminutywów.
Trochę tej językoznawczej terminologii w książce jest, ale chyba z nią nie przesadziłem. Jak ci się czytało?
Bardzo dobrze, ale jestem zwolennikiem mówienia do szerszej grupy odbiorców językiem niespecjalistycznym.
Mam podobnie, więc się nie bój.
Jeden termin musimy na początku wyjaśnić, bo jest w podtytule twojej książki „Język ukrycia. Zapisany socjolekt gejów”. Co to jest socjolekt?
Pozostało 94% tekstu
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Poczytaj o performatywach - Austin: How to Do Things with Words. Pisze Ryszard Koziołek, że "potrafią zmienić rzeczywistość równie nieodwracalnie, jak rozbicie szklanki czy naprawa zepsutego zegarka".
Wreszcie jakiś głos rozsądku. Zaminusowany, nie wiadomo czemu. Chyba z powodu braku zrozumienia.
Rozumiem, że inni tak piszą, ale się z tym nie zgadzam. Przytoczyłem argumenty - w Twoim komentarzu nie widzę odniesienia. Rozumiem, że są autorytety, które powtarzają tezę artykułu - chciałbym zobaczyć jednak kontrargumenty - wiele osób nie zauważa jak ktoś powie homoseksualizm albo homoseksualność, bo nie widzi różnicy i nie używa słów jako narzędzia opresji, tak samo odmiana nazw zawodów podlegająca żeńskiemu wzorowi nie jest wyrazem feminizmu - większość nie będzie zdawała sobie z tego sprawy. Słowa takie jak jak dziwka czy kobieta mogły zmienić znaczenie, bo język jest tylko zbiorem znaków konwencjonalnych, przez co można równie dobrze zmienić konwencję, albo słowo.
A ja przeciw - bo słowo brzmi obrzydliwie i ma w sobie tak skoncentrowany potencjał nienawiści, że nie da się już odczarować.
Propaganda? Lubisz Putina?
Język to dla ciebie "nic"?
Język jest bardzo ważny, niezwykle istotny. Wysokie Obcasy kaleczą go i profanują wręcz niemiłosiernie.
Proszę mówić w swoim imieniu.
Zgodnie z Konstytucją - nie. I w powszechnym odczuciu społecznym (a to przecież język jest dla społeczeństwa, a nie odwrotnie) - też nie.
> Dlaczego w polszczyźnie nie wykształciło się rodzime, nacechowane neutralnie określenie homoseksualnego mężczyzny, jak niemiecki Schwul czy węgierski meleg, i zostaliśmy ze spolszczonym w zapisie, wziętym z angielskiego gejem?
Ani słowa o Korwinie i jego całkiem eleganckiej propozycji "homosiów".
... a pedał albo pedzio ???
Bzdura. Jest polski "pedał" - słowo ciągle obraźliwe, tak jak kiedyś obraźliwy był "schwul". Polscy geje często mówią o sobie "pedał", oczywiście nie po to, żeby kogoś obrazić, tylko żeby pozbawić siły rażenia i odebrać je homofobom.