Seks, psychologia, życie: zapisz się na newslettery "Wysokich Obcasów"
„Przepraszam, nie słyszałam, że dzwoniłaś" – taka wymówka może wydać się żartem. Oczywiście, można przegapić czyjś telefon podczas zajęć jogi lub chwilowo utracić zasięg. Możemy nawet uwierzyć komuś, kto tłumaczy, że właśnie był w tunelu. Jednak wraz z pojawieniem się sieci 5G, możliwością połączenia z innych urządzeń przez bluetooth, w dobie powerbanków, spersonalizowanych dzwonków, ale także syndromu FOMO, nie ulega wątpliwości, że powinniśmy móc odebrać telefon. Dlaczego więc odpowiada za nas automatyczna sekretarka?
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Wyjątkowo uciążliwy dla mnie jest obowiązek słuchania cudzych rozmów w komunikacji miejskiej. Jeżeli krótka, to pal licho. Ale długa i głośna jest nie do zniesienia.
To nie jest obowiązek, tylko wymuszona konieczność. Ja również nie chcę być zmuszana do uczestniczenia - choćby biernego - w cudzym życiu i rozmowach. Takie postępowanie uważam za napastliwe
To niedorzeczne. To ja decyduję czy i kiedy odbieram telefon. Najwyższa pora skończyć z tym przymusem interakcji, którego przykładem jest nie tylko "obowiązek" odebrania telefonu, ale także wtargnięcie w naszą przestrzeń przez nagabujących nas na ulicach i w centrach handlowych. Tak po prostu panienka nagabująca do klubu z roznegliżowanymi paniami potrafi wtrącić się i przerwać rozmowę, którą prowadzę z inną osobą, by opowiadać o swoim lokalu.
Podobnie w centrum handlowym inna panienka nagabuje na uruchomienie konta zadając pytanie: Cześć, jesteście może z Krakowa? Podczas gdy po prawdzie ani nie jesteśmy w tak poufałych relacjach, by mówiła mi per "ty", ani nawet nie czuję się w obowiązku tłumaczyć z mojego pochodzenia.
Wynurzenia w przedmiocie tego, że ktoś nie odbiera telefonu naruszają granice drugiego człowieka w analogiczny sposób jak przytoczone wyżej przykłady. Nie mam obowiązku odbierania telefonu, jak również nie mam obowiązku wchodzenia w interakcje, których sobie nie życzę.
Po prostu nie o tym jest ten artykuł... Jednak, mógłby być zdecydowanie lepszy, o tytule nie wspominając.
Możemy też należeć do osób jak piszący którzy nie muszą 24/7 korzystać z telefonu i ląduje on gdzieś wyciszony. Ja wprost informuje pracowników, że po pracy nie trzymam telefonu w kieszeni i może sobie on leżeć w kurtce na wieszaku, lub w torbie rowerowej.
Powinniśmy móc odebrać telefon? Nie ma takiego obowiązku, ani powinności. Nie widzę powodu, dlaczego miałbym się komukolwiek tłumaczyć, że nie chciałem odebrać.
Chyba że redakcja arbitralnie wyłączy możliwość komentowania, gdy odzew czytelników jest nie po linii?
..., jak np. pod artykułem o Weronice Rosati? ;)
Na przykład :-).
Jak to słynna spacerowiczka z panem W. narzeka, że w Polsce nie ma MeToo. Zaczątki polemiki czytelników z tak postawioną tezą zostały przez redakcję scancellowane, że się tak wyrażę.
Jak również o tym, że mamy niemowlaków i trochę starszych dzieci mają wyciszony telefon, bo dziecko może spać, a nawet jak nie śpi, to często nie ma jak odebrać.