Często słyszę od kobiet, z którymi się spotykam, że my, matki, powinnyśmy lepiej edukować swoich synów. Edukujemy i wzmacniamy córki, ale tak naprawdę bez odpowiedniego wychowania chłopców w naszej kulturze nic się nie zmieni. Bo dopóki chłopcy wciąż nie będą wpuszczać dziewczynek na boisko, samo wychowanie córek nie wystarczy.
I co pani myśli?
Że owszem, racja, ale dlaczego zawsze obarczamy tym wyłącznie matki? Według mnie bardzo dużo zależy od ojców i nie wolno pomijać ani umniejszać ich roli w wychowaniu synów.
Pozostało 97% tekstu
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.