Najlepsze teksty o wychowaniu dzieci: zapisz się na wtorkowy newsletter "Być rodzicem". Zapraszamy też do dyskusji o rodzicielstwie: bycrodzicem@wysokieobcasy.pl
Piszę ten list w kilka dni po spotkaniu naszej wspólnoty sąsiedzkiej. Mieszkam w Turynie we Włoszech – kraju, który przeciętnemu Polakowi kojarzy się nie tylko z pizzą i dobrym winem, ale i wesołą wielodzietną rodziną. Muszę poinformować, że ten ostatni mit należy już do przeszłości. My, z trójką dzieci, stanowimy dziś odstępstwo od włoskiej reguły: maksimum jedno dziecko.
Mieliśmy szczęście zamieszkać w świeżo odremontowanym „palazzo”; na 40 mieszkań jest tu około 20 dzieci w wieku od 0 do 18 lat. Znają się od urodzenia (lub prawie), przyjaźnią i grają w piłkę na podwórku. Nie są ani specjalnie głośne, ani źle wychowane. Kilka lat temu, w trosce o dobrą atmosferę sąsiedzką i o święty spokój, opracowaliśmy regulamin użytkowania podwórka przez dzieci. Przewiduje on godziny zakazu gry w piłkę - podczas popołudniowej sjesty i wieczorem po 20.00. Mówi również, że wolno im używać tylko piłek z gąbki, które nie hałasują i nie zostawiają śladów na ścianach. Wydawałoby się, że takie rozwiązanie zapewni spokój wszystkim. Do czasu…
Od dwóch miesięcy mamy nowych sąsiadów – starsi państwo, niezwykle kulturalni, bezdzietni, którzy postanowili wychować nas i nasze dzieci. Po trwającej 15 lat miłej sąsiedzkiej atmosferze pozostał proch i pył. Dowiedzieliśmy się, że jesteśmy barbarzyńcami, bo nasze dzieci używają „wejścia do domu” jako boiska do gry w piłkę. Pierwsze spotkanie wspólnoty sąsiedzkiej z udziałem nowych lokatorów przeszło do historii, bo porządek dnia upstrzony był ich skargami, propozycjami nakazów i zakazów. Po burzliwej dyskusji nowi sąsiedzi zaproponowali kompromis – zakaz przebywania przez dzieci na podwórku w weekendy i przez resztę tygodnia, z wyjątkiem godzin 8-12.00 oraz 16-18.00. Pomijam fakt, że w normalnych warunkach dzieci chodzą do szkoły i na zajęcia pozalekcyjne, więc w proponowanym czasie nie ma ich po prostu w domu, kwestia jest jednak znacznie poważniejsza.
Od ponad roku szkoły we Włoszech funkcjonują niemal wyłącznie online i dzieci - bardziej niż dorośli - żyją w warunkach przymusowego odosobnienia. Przez ogromną część pandemii nie wolno nam było (i wciąż nie jest) wyjeżdżać poza obręb gminy, a spacery dozwolone są wyłącznie w obrębie 400 m od miejsca zamieszkania. Odsetek dzieci cierpiących na depresję, ataki paniki czy „jedynie” bezsenność i uzależnienie od ekranu i elektroniki wzrósł w tym czasie zastraszająco.
Dziecięce poradnie psychiatryczne i psychologiczne przeżywają oblężenie. Zastraszająco wzrosła liczba samobójstw wśród dzieci i nastolatków. Pediatrzy biją na alarm i zalecają ruch, odcięcie od elektroniki i przebywanie na świeżym powietrzu.
Próbowałam tłumaczyć to wszystko naszym bardzo kulturalnym i wykształconym sąsiadom. Bez skutku. Ich samopoczucie, cisza i święty spokój są najważniejsze. Egoizm tej pary rozbroił mnie kompletnie. Apeluję więc do wszystkich takich „kulturalnych” miłośników świętego spokoju. Przypomnijcie sobie własne dzieciństwo. Porównajcie je z tym, jakie chcecie zafundować dzieciom mieszkającym w sąsiedztwie. Poczytajcie statystyki dotyczące zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, a dopiero potem zabierajcie głos w obronie waszych świętych praw.
Agnieszka Gąsiorowska,
pracująca intelektualnie (również z domu) mama Franka (16 lat), Ani (13) i Jaśka (11)
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
tyle że może niech autorka wyśle ten list do włoskiej gazety?
Dlaczego? Jestem prenumeratorka GW a opisany przeze mnie problem przedstawia sie podobnie w wielu krajach. Ostrzegam po prostu przed zamykaniem sie na problemy innych, w tym wypadku dzieci, ktorych sytuacja, od poczatku trwania pandemii, naprawde pozostawia wiele do zyczenia.
Przed przeprowadzką oni powinni sprawdzić sytuację.
Niech wycisza okna i dzwi.
I nie wychodza z domu jak.sa tak aspoleczni .
Czy twoi rodzice nie byli nigdy dziecmi, czy Ty jako dziecko od rana do wieczora siedziales cicho.
Zgadzam sie z Pania co do tego, ze wszyscy, z dziecmi wlacznie winni respektowaczasady wspolzycia spolecznego i dobrego wychowania. Z cala pewnoscia nie bronie prawa dzieci czy rodzicow do wrzasku... Chodzi mi jedynie o to by poszanowanie praw bylo wzajemne i by walczac o wlasne prawa sasiedzi zastanowili sie nad tym co od roku dzieje sie z dziecmi zamknietymi w czterech scianach. A dzieje sie naprawde fatalnie. Jesli w czasie wolnym od nauki dzieci nie beda mialy prawa wyjsc na swieze powietrze i pograc w pilke z dziemi z sasiedztwa, to... spedza ten czas przed ekranem telewizora, komputera lub telefonu. Dziecko, ktore kilkanascie godzin dziennie spedza przed monitorem, w krotkim czasie przestaje spac w nocy i normalnie funkcjonowac. Zmiany na poziomnie neurologicznym sa szybkie, drastyczne i trudnoodwracalne. Pandemia, miejmy nadzieje skonczy sie za pare miesiecy ale epidemia depresji, agresji, samobojstw wsrod najmlodszych bedzie trwala duzo dluzej. Uwazam, ze jest to problem gigantyczny, problem, o ktorym trzeba mowic i, jesli trzeba, krzyczec. Apeluje o to by przez tych kilka miesiecy miec dla potrzeb dzieci wiecej wyrozumialosci i cierpliwosci. Pozdrawiam serdecznie, AG
Dla starszych osób tez jest to ogromnie trudny czas...
niech hałasujący wyciszają sobie okna i drzwi i w ich ramach hałasują. Mnie uczono w dzieciństwie, że trzeba szanować spokój sąsiadów. Wrzeszczeć można było w lesie.
W lesie sa sa zwierzeta mnie uczono ze tam.nalerzy zachowac cisze. A smiek doping czy zwykle pytania to nie wrzask. Na prawde dzieci ktore nie bawia sie wyrastaja na socjopatow.
Byłam dzieckiem ale mnie uczono żyć w grupie.Dzieci to nie tylko 500+. Spłodzenie, urodzenie i wychowanie powinny się uzupełniać.
ale tu wyraźnie wspólnota wypracowała modus vivendi - nikt się nie darł, piłki były z gąbki, w czasie siesty i wieczorem dzieci nie grały. To wszystko opisano. W tej sytuacji raczej starsi sąsiedzi powinni mieszkać nie w palazzo przerobionym na mieszkania a w środku lasu zamiast traktować cały dom z 40 mieszkaniami jak prywatny folwark.
Kto Panią uczył ortografii?
Jestem tu gdzieś pomiędzy, bo moje dzieci są malutkie, więc na razie również hałas przeszkadza.
Ale z drugiej strony za 8-10 lat to one będą biegać po alejkach i się bawić w podchody...
Jednej strony narzekamy, że kiedyś to dzieci cały dzień na podwórku siedziały, a teraz to tylko komputer.
Z drugiej strony, stare drzewa (na które się kiedyś wdrapywałam) są wycięte. Trzepaków nie ma. Przy budynkach zakaz gry w piłkę. A sąsiedzi skarżą się na dzieci hałasujące na placu zabaw.
Nie rozumiem, jak twoja nadwrażliwość słuchowa ma się do omawianego problemu? Wszystkie dzieci (również te we Włoszech i te zamknięte z racji pandemii w domach) powinny siedzieć cicho w czterech ścianach, bo masz nadwrażliwość słuchową? (Nie wspominając o niewrażliwości na całą masę błędów, które robisz, pisząc ;)
Nadwrażliwość jest na halas generowany przez dzieci. I ci sasiedzi maja podobnie. Mozna w pilke pograc poza terenem osiedla w miejscu do tego przeznaczonym.
W dzień słuchawki wygłuszające a w nocy stopery. Nadwrażliwość cudownie znika a ja mogę żyć jak chcę w całkowitym spokoju.
Starsi państwo wprowadzili się w miejsce z już ustalonymi zasadami . Jezeli im nie odpowiadały nikt ich nie zmuszał do pozostania w tym miejscu , bez problemu mogą znalezc mieszkanie z odpowiadajacym im sąsiedztwem a nie wymagać by wszyscy dostosowywali sie do ich wymagań