Seks, psychologia, życie: zapisz się na newslettery "Wysokich Obcasów"
Magdalena Keler: Dyscyplina jako sposób wychowania? Brzmi jak powrót do czasów rózgi i klęczenia na grochu.
Anna Kario-Skoczylas: Faktycznie, powiązanie tych słów budzi raczej negatywne skojarzenia, bo dyscyplina kojarzy się nam z musztrą, manipulacją, a przede wszystkim przewagą rodzica nad dzieckiem.
A tu mówimy przecież o partnerstwie.
Tak. Chodzi o ideę rodzicielstwa bliskości z uwzględnieniem podmiotowości dziecka, a nie jego przedmiotowości. O towarzyszenie dziecku w jego drodze życiowej, wspólne uczenie się siebie nawzajem, a nie zmienianie drugiej osoby według jakiejś wizji.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Gdy moja nastoletnia córka wraca do domu, rozrzuci buty i trzaśnie drzwiami wiem, że to jest jej sposób wołania pomóż!
gdy moje nastoletnie dziecko wracalo do domui trzaskalo drzwiami, to oznaczalo, ze jest wku...one. Grzecznie sie zatem pytalam, chcesz obiadu, herbaty czy spokoju? Nigdy nie slyszalam odpowiedzi:pomocy. I jako nastolatka tez nie oczekiwalam pomocy, tylko ewentualnie minimum uwagi.
Rodzice przypisuja sobie ? bog wie jakie wlasciwosci wspierajace i maja manie wlasnej wielkosci
A zwykle wku...enie nastolatka przeinaczaja w wolanie o pomoc aby na bialym koniu przybyl rodzic i uratowal niekumate dziecko, co z zyciem sobie nie radzi .
I jak rodzic nie uratuje, to najpewiej zaraz wpadnie w narkomanie.
Nie, nie jestesmy AZ tak wazni
Dzieci sa zajebiscie madre, najlepszy dowod, ze sobie spoko radza w opresyjnych rodzinach, ktorych jest w PL 80%.
1. Owszem, należy uczyć dziecko, że na nikogo nie wolno podnieść ręki. Dziecko wówczas powoli, ale uczy się rozwiązywać trudne sytuacje, konflikty oraz rozładowywać emocje bez użycia siły wobec drugiej osoby. To nieprawda, że nie poradzi sobie w sytuacji ataku, to dwie różne sprawy. Często osoba podnosząca rękę na bliskie osoby wcale nie sprawdza się w sytuacji prawdziwego zagrożenia i odwrotnie. Podobnie rozmawiając z nastolatką o seksie, nie rozpatrujemy tej kwestii od strony sytuacji gwałtu. To absurdalne wychowując dziecko, myśleć o sytuacji ataku.
2. Elastyczność i gotowość do rozmów i negocjacji, to co innego niż brak konsekwencji. Dziecko wie, że może z nami porozmawiać, wysłuchamy je i być może zmienimy zdanie, a nie raz mówimy jedno, a innym razem co innego, bo tak naprawdę mamy je w nosie i dla świętego spokoju wolimy odpuścić.
Nowe metody wychowawcze generują nowe problemy, na których rozwiązanie nie mamy sprawdzonych od lat metod czy wyuczonych modeli zachowań.
Proszę pomóc rodzicom, którzy nadal mają problemy wychowawcze, choć nie są rodzicami-dyktatorami, albo e-rodzicami.
W dzisiejszych czasach naprawdę mało kto tresuje dzieci, tak jak większość artykułów sugeruje.
Brawo. Wychwycony największy problem: róbmy coś po nowemu, a co z tego wyniknie, to się zobaczy. I o tym trzeba mówić: co będzie, kiedy wszyscy dorośli będą nienawykli do oceniania, wsobni, czuli dla wszystkich innych , ufni, negocjujący wszystko, roszczeniowi?
mnie się wydaje, że należy zacząć od siebie. Juul pisze to bardzo wyraźnie- nie tylko granice dziecka, ale również MOJE granice powinny być uznane. A zatem, jeżeli coś mi nie pasuje w zachowaniu dziecka, to mówisz o tym głośno, wyraźnie i prostym osobistym językiem. I druga sprawa- nastolatków już nie wychowujemy. Wychowanie kończy się na 12-13 roku życia, potem nasz wpływ na dzieci jest znikomy, możemy, a nawet musimy towarzyszyć w przeżywaniu wchodzeniu w dorosłość, ale na tym nasza się rola kończy.
Wydaje mi się, że te rozterki dotyczą pokolenia, które było nieco rozdarte między wychowaniem stosowanym przez naszych rodziców (do lamusa) a totalnie bezstresowym podejściem, kiedy dzieci mogły robić wszystko co tylko chciały.