Tekst ukazał się 16 maja 2019 r.
Rośnie również liczba dzieci, które nie przystępują do komunii. Rodzice coraz częściej uważają, że dziecko samo powinno podjąć decyzję, czy chce być członkiem Kościoła i przystępować do kolejnych sakramentów. Część z nich obawia się jednak, że dziecko może mieć poczucie wykluczenia związane z nieuczestniczeniem w tej ceremonii. Co można w takiej sytuacji zrobić, zapytaliśmy kilkoro zaprzyjaźnionych rodziców.
Córka sama zdecyduje, czy chce przystąpić do komunii
Jestem agnostyczką, ale pierwszą córkę (teraz ma 6 lat) ochrzciłam za namową teściowej. Ksiądz wiedział o całej sytuacji, ale mu to nie przeszkadzało. To działo się wbrew mnie, sporo mnie kosztowało psychicznie i postanowiłam, że drugiej córeczki (teraz kilkumiesięcznej) już nie ochrzczę. Ale i tak, o ile w przypadku chrzcin jest mniej problemu, bo kiedy dziecko jest małe, nie ma takiej presji rówieśników, tak z komunią bywa trudniej i tu często musimy mocno lawirować. A skaczemy często między presją rodziny (tak jest w moim wypadku), znajomych, szkoły, no i przede wszystkim rówieśników dziecka.
Ja postanowiłam, że wyboru z pełnymi jego konsekwencjami dokona moja córka. Teraz idzie do pierwszej klasy, więc jeszcze nie rozumie, co ją czeka, ale już się spodziewa, że to będzie jakaś ważna uroczystość.
Jeśli wybierze komunię, to oczywiście pomogę jej się do tego przygotować, ale mam dla niej alternatywę, a nawet dwie propozycje, gdyby do komunii jednak iść nie chciała. Pierwsza to wspólny babski wyjazd w wybrane przez nią miejsce (mam nadzieję, że wybierze Paryż). Drugi pomysł podsunęła mi moja kumpela Agata, która swojej córce zamiast komunii zrobiła ognisko dla koleżanek i kolegów. Jeśli córka będzie chciała, może założyć białą sukienkę (bo to chyba jest najbardziej pożądana rzecz związana z komunią dla dziewczynek). Myślę, że te rozwiązania zrekompensują jej fakt komunijnego szaleństwa i zrozumie, że akurat ten rodzaj obrządku nie ma dla niej większego znaczenia.
Emilia Koblass, przedsiębiorczyni w branży design i wyposażenia wnętrz
***
Rolę chrztu pełniły u nas pierwsze urodziny córki
Jestem deistką, wierzę w istnienie Boga, ale nie przyjmuję katolickiego obrazu Boga. Wywodzę się z katolickiego domu i z bardzo wierzącej rodziny, i miałam duże naciski, żeby ochrzcić córkę. Moja mama na początku wręcz groziła, że sama ją ochrzci, próbowała wywrzeć na mnie nacisk na różne sposoby. Ale ja byłam nieugięta, wiedziałam, że podczas chrztu będę musiała powiedzieć, że chcę wychować moje dziecko w wierze, bo pada takie pytanie od księdza, a nie chciałam kłamać. To, że nie chcę skłamać przed Bogiem, w którego wierzy moja mama, ukróciło nieco tę dyskusję, ale i tak jeszcze wraca do tego tematu. Tak jak obserwuję środowisko znajomych, to mam wrażenie, że to, czy ludzie chrzczą, to jest kwestia siły nacisku rodziny, jeżeli te naciski są tak silne, że ktoś wziął ślub kościelny, to jest duża szansa, że też wywrą nacisk na chrzest. A jeżeli ślub kościelny został odrzucony, to szansa na chrzest spada.
Aspektem związanym z chrztem, który mi się podoba, jest samo przedstawienie dziecka rodzinie. U mnie taką rolę pełniły pierwsze urodziny córki, na które była zaproszona też dalsza rodzina, z którą się nie widujemy na co dzień.
Był obiad, prezenty, celebracja i takie to trochę były chrzciny. Teraz moi znajomi z Irlandii robią pierwsze urodziny synka i nazwali tę imprezę „naming day" – chcą żeby to było takie nadanie imienia, wprowadzenie dziecka do świata rodziny, chcą też zebrać wszystkich razem. Do komunii też się nie szykujemy, mam nadzieję, że trafimy do takiej szkoły, w której rodziców z podobnymi poglądami jak my będzie więcej i że te proporcje będą bardziej wyrównane, a dzieci, które nie będą szły do komunii, nie będą czuły, że są w jakiś sposób wykluczone.
Pola Stypułkowska, doradca ds. marketingu i PR
***
Posłanie dzieci do komunii byłoby z mojej strony hipokryzją
Mam dwie córki w wieku 6 i 11 lat, obu nie chrzciliśmy, starszej nie posłaliśmy do komunii i młodsza też pewnie do niej nie przystąpi. Ja i moja była partnerka, matka moich córek, zakończyliśmy swoją edukację chrześcijańską na etapie bierzmowania, a ponieważ od wielu lat nie chodzimy do kościoła i nie praktykujemy, stwierdziliśmy, że chrzczenie dziecka byłoby z naszej strony hipokryzją. Oczywiście to się spotkało z trudnym przyjęciem ze strony rodziny, szczególnie po stronie mojej byłej partnerki. Wiązało się to z wieloma trudnymi rozmowami, moja rodzina łatwiej przyjęła i zrozumiała nasze argumenty. W naszym przypadku brak komunii jest konsekwencją tamtej decyzji odnośnie chrztu. W szkole nie było z tym problemu. W klasie mojej córki mniej więcej połowa dzieci chodziła na etykę, a połowa na religię, więc odsetek dzieci, które nie szły do komunii, był dosyć spory i nie było w ogóle pomysłu, żeby zastępować komunię czymś innym. Córka była świadoma, z czego to wynika i tyle.
W szkole w ogóle nie ma dyskusji na ten temat, kto chodzi na religię, kto nie chodzi, nie ma żadnego wytykania palcami. Co więcej jest kilka osób w klasie, które chodzą i na religię, i na etykę, po to żeby podnieść sobie średnią.
Myślę, że na dzień dzisiejszy określiłbym siebie jako człowieka niewierzącego. Jestem zdania, że nie ma czegoś takiego jak Bóg, jak wiara, jak wolny wybór.
Aleksander, doradca w zakresie marketingu i sprzedaży
***
Zamiast przystąpić do komunii, mój syn pojedzie w podróż
Jesteśmy agnostykami, więc moje dzieci nie są ochrzczone. Dlatego też nie będziemy obchodzić komunii. Planuję wytłumaczyć dziecku co to za zwyczaj, skąd się on bierze i dlaczego niektórzy ludzie biorą w nim udział.
Ale też czas, w którym zapewne część z ich kolegów/koleżanek będzie spędzać na przygotowaniach komunijnych, chcę poświęcić na podróż, tak by dzieci nie miały poczucia, że są wykluczone, czy że coś je omija.
Prezenty są też elementem, które z perspektywy dziecka często są najważniejsze. Ale w tym temacie zawsze tłumaczę dziecku, że my prezenty dajemy sobie w rożnych sytuacjach, ale też często bez okazji.
Aleksandra Mijakoska-Siemion, dziennikarka Instytutu Dobrego Życia
***
Niczego dzieciom nie rekompensuję
Od wielu, wielu lat nie chodzę do kościoła, nie zgadzam się z nim prawie we wszystkim. Nie ochrzciłam trójki swoich dzieci. Nigdy nie mieliśmy z tego powodu problemów ani w przedszkolu, ani w szkole, gdzie odbywały się lekcje religii. Razem z moimi dziećmi na religię nie chodziły też inne dzieci, więc było im razem łatwiej zrozumieć, że nie wszyscy muszą uczęszczać na te zajęcia.
Kiedy odbywały się komunie, niektórzy z niewierzących rodziców wyjeżdżali ze swoimi dziećmi na długi weekend, by dzieciom nie było przykro, że inni mają swoje święto, a one nie. Ja postanowiłam ani nie wyjeżdżać, ani niczego nie rekompensować. Dlaczego miałabym to robić? Nie czuję się z tego powodu winna.
Są ludzie, którzy żyją w taki sposób, a my żyjemy w inny. Tak samo nie rekompensuję dzieciom, że nie obchodzimy Święta Dziękczynienia czy Chanuki.
Nie kupowaliśmy żadnych zastępczych prezentów. Kiedy dzieci pytały, czy też coś mogą dostać, odpowiadałam, że mogą – na urodziny, imieniny, na Dzień Dziecka, w innym fajnym dla nich czasie.
Monika Tutak-Goll, dziennikarka „Wysokich Obcasów"
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
To brzmi równie sensownie jak pytanie: jeśli nie kaszanka, to co?
Otóż mogę sobie wyobrazić świat, w którym ludzie nie jedzą kaszanki i nie muszą szukać dla niej ersatzu.
Dokładnie tak. Parę dni temu Wysokie Obciachy dały tytuł: "Jak wychować dziecko na dobrego człowieka jeżeli nie wierzy się w boga". NAPRAWDĘ.
Swietnie, tylko, że dzieci w wieku 9-ciu lat jeszcze tego nie rozumieją. Zeby oszczędzić im przykrości z powodu inności rodzice starają się wymyślić jakąś alternatywę. Z biegiem czasu takich dzieci będzie więcej i problem sam się rozwiąże.
w artykule chodzi o konkretne polskie realia i o odczucia 8 letniego dziecka, ktore moze czuc ze "cos traci"... bo wszystkie dzieci w kolo maja uroczystosc, dostaja prezenty itp...
To od rodzica zależy, jak dziecku taką sytuację wytłumaczy.
Z mężem od lat organizujemy dzieciom urodziny z przyjaciółmi ze szkoły, ale zamiast prezentów zawsze prosimy o zrzutkę/darowiznę na jakąś fundację (przed urodzinami zastanawiamy się z dziećmi, którą wesprzeć w danym roku). Też były rozmowy o tym, że inne dzieci dostają prezenty od znajomych, ale wytłumaczyliśy, że 30 prezentów, z których większość się powiela, nie jest nikomu potrzebna - i na urodziny wystarczy, jeden, góra dwa prezenty od rodziców.
Wydaje mi się, że z komunią jest podobnie. Podoba mi się ostatnia opinia w artykule - nie musimy niczego rekompensować. Jedni idą do komunii, inni nie. Ludzie są różni, różne mają zwyczaje. Nie musimy się do wszystkich dopasowywać.
Wydaje mi się, że można posłać dziecko do pierwszej komunii bez imprezy jak wesele i drogich prezentów. Ale ja uważam, że clou tego dnia byłoby samo przyjęcie komunii. :-o
Nie jestem za pompą z tej okazji, ani nawet za samą komunią, ale myslę, że katolicy nie rozpatrują kwestii nakazów religijnych w kategoriach "Czy nie lepiej za to pojechać na wakacje, zrobić remont lub odłożyć lokatę..." i nie możesz mieć pewności, że "sens religijny już dawno został zgubiony". Nie sądź po pozorach, bo są katolicy, dla których jest to wielkie i przeżywane święto,i mimo tej przymusowej pompy.
Wydawało mi się, że komunia to sakrament (cokolwiek to znaczy), nie impreza...
Dla ciebie to sakrament, a dla wielu impreza. Tym opisanym w artykule ludziom nie chodzi o sakrament, bo w niego nie wierzą, więc pozostaje impreza. A jaka? to już oni sami chcą zdecydować.
Oczywiście, że są tacy katolicy. Tylko że artykuł jest nie o nich, tylko o nie- katolikach poddanych presji rodziny, lub rówieśników ich dzieci. Są przykłady jak radzić sobie z presją i parę przykładów postępowania.
Bardzo słusznie. W polskim KK to po prostu?impreza.
KLĘSKA, KLĘSKA, KLĘSKA.
No właśnie mnie ta liczba też się wydaje raczej mała. Nie ma co ogłaszać jakiegoś obyczajowego przełomu.
Zwłaszcza, że zmniejszyła się po prostu liczba dzieci.
I dlaczego tylko za komunię? Jest jeszcze sporo innych religii z innymi zwyczajami, można sobie wybrać.
Można do Indii, można do lasu, z podglądaniem zwierząt i nocowaniem na dziko w namiocie jako rytuałem przejścia.
Mam cień podejrzenia, że to my, rodzice, wmawiamy dzieciom te straszliwe szkody wynikające z braku religijności. Obiektywnie - co to za atrakcja, ten cały kierat przed komunią? Koleżanki córki zazdrościły jej, że nie musi zdawać czegoś tam u księdza, uczyc się jakichś niezrozumiałych formułek na pamięć, robić rachunków sumienia etc.
Syn natomiast wymyślił model biznesowy: komunia - prezenty - dekomunizacja - znów komunia - znów prezenty - dekomunizacja - kolejna komunia i tak w kółko. :D Jak się dowiedział, że dekomunizacja to nie ofnięcie komunii, stracił zainteresowanie.
Dlatego zarząd zdecydował, żeby przyjmować obligatoryjnie, niemające żadnej wiedzy o tym co je w związku z tym czeka, dzieci.
Niepisane pierwsze przykazanie właściwie ma treść: Naucz tego swoje dzieci!
Żeby wytłumaczyć to trzeba najpierw samemu wiedzieć. A co rodzice wiedzą? Pojść do kościoła, stajenki, święconki. A jaki to ma związek w wiarą czy religią? Żaden.