Poza zmianami w moderacji zaktualizowano też politykę dotyczącą mowy nienawiści - dodano treści, które można publikować na platformach. Tym firma nie pochwaliła się głośno, a zmiany są duże, dla wielu grup brutalne. Firma zrezygnowała też z tzw. zewnętrznych fact checkerów w Stanach Zjednoczonych, czyli osób odpowiedzialnych za sprawdzanie, czy dana informacja jest zgodna z prawdą. Nowo mianowany szef ds. globalnych Meta, Joel Kaplan, wyjaśniał, że w ich pracy było "za dużo politycznej stronniczości", a same portale spotykały się ze "zbyt dużą cenzurą".
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Co to to nie
Można, i już to się dzieje. Niestety ktoś (czyli farmy trolli) musi jeszcze nadać takim treściom zasięg, więc na ubawieniu kilku znajomych się kończy.
O Zuckerbergu pewnie tak, bo on ma to gdzieś. Ale spróbuj to napisać na Twitterze o Musku i magicznie twój post przestanie być widoczny.
Bez trudu na X można znaleźć zdjęcie Muska bez koszulki - z obwisłym brzuchem i cycami.
x.com/auto_glam/status/1876750886451524079
Zastanawia mnie to, czy jak biseks chce wzmocnić u terapeuty swoją stronę hetero to czy może o to poprosić?
Pisz za siebie. Likwiduj i zamykaj - swoje. Droga wolna.