Deborah James jest popularną brytyjską dziennikarką i nauczycielką. Od kilku lat jej działalność zawodowa związana jest z kwestiami edukacji na temat chorób nowotworowych - sama James swoją diagnozę usłyszała w 2016 roku. Wtedy dowiedziała się, że choruje na raka jelita grubego. Od tego czasu dzieliła się z internautami szczegółami swojego leczenia i życia domowego. Dwa lata później zaczęła współprowadzić podcast "You, Me and The Big C", który bardzo szybko zyskał dużą popularność. Wraz z Lauren Mahon oraz Rachael Bland rozmawiała o raku, a zakres tematów był bardzo szeroki - od utraty włosów po chemioterapii po wysokie koszty związane z leczeniem.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Przeczytaj uważnie ostatnie akapity.
Jej warunki to naturalna śmierć, nic mi nie wiadomo żeby jakieś państwo wysyłało do konających na raka komando reanimacyjne z defibrylatorem i respiratorem by przedłużać umieranie.
Przeczytałem, wiem, że będzie bezsilnie czekać na śmierć. Moje pytanie jest tak naprawdę retoryczne.
"Naturalna śmierć" to nie są jej warunki, moim zdaniem to przymus społeczny i prawny. Oczywiście, że żadne ratujące komando nie będzie jej napadać, chyba nawet można złożyć oświadczenie zabraniające reanimacji, ale legalnej możliwości zakończenia życia "na swoich warunkach" nie ma. A od pewnego momentu dalsze egzystowanie nie ma żadnego sensu.
Najwidoczniej dla niej ma, ma dwoje małych dzieci, a dla nich każdy dzień jej życia jest cenny. Może popełnić samobjstwo, ale nie wydaje się tego chcieć. Przejmujący artykuł o dzielnej kobiecie.
... i tak często? ...
Widocznie pan bog tak chcial.
Bo tu nie pasują.
Bo, niestety, wszystkim rządzi przypadek?