Już przed pandemią Michael Trotter, pracownik korporacji, z którym rozmawiał dziennik "Wall Street Journal", nie przepadał za wychodzeniem na piwo po pracy. - Nie chcę siedzieć w pracy osiem, dziewięć czy 10 godzin, a potem iść na piwo i gadać o pracy przez kolejne cztery - mówi. Jak dodaje, lepiej jest, "jeśli praca się kończy wtedy, kiedy się kończy".
Wielu pracowników uważa, że podtrzymywanie znajomości z pracy stało się trudniejsze i jednocześnie nie jest już tak ważne. Wpłynęła na to pandemia i praca z domu, a także duża rotacja w firmach. Znajomi zmienili pracę, a z nowymi trudniej było nawiązać relacje przez pracę zdalną czy hybrydową.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Gratulacje, awans i podwyżka 300 zł w zamian za dodatkowe 2 godziny dziennie wyjęte z życia. No cóż, co kto lubi i jakie ma priorytety.