W grudniu 2015 r. Komisja Praw Człowieka w Nowym Jorku opublikowała wytyczne dotyczące dyskryminacji ze względu na płeć w miejscu pracy. Wśród karygodnych praktyk takich jak celowe stosowanie błędnych tytułów wobec pracownika transpłciowego wymieniono również wymuszanie dress code’u, mundurków i standardów urodowych odnoszących się tylko do przedstawicieli jednej płci w danej firmie. Co za tym idzie, pracodawca nie powinien oczekiwać od mężczyzn noszenia krawata, jeżeli kobiety nie muszą tego robić, lub zmuszać kobiet do noszenia spódnic, podczas gdy ich koledzy z pracy mogą chodzić w spodniach. W praktyce okazuje się jednak, że jeszcze daleko nam do wolności zapisanej w prawie.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Ta, a stały się tak naprawdę następnym niewygodnym elementem kobiecego życia. Mężczyznom w życiu by to nie przyszło do głowy. Czy mężczyźni wyrywają sobie brwi? Czy mężczyźni kupią za ciasne buty tylko dlatego, że pięknie w nich wyglądają?
“Kiedy idziesz do pracy, zakładaj ubrania do pracy. Jeśli jest weekend i chcesz odpocząć, zakładaj swoje ulubione wygodne ciuchy. Nosząc to samo całymi dniami, robimy sobie mętlik w głowie, bo ubraniami nie tylko wysyłamy sygnały do świata, ale również do siebie samych. Trudno, żebyśmy byli produktywni, jeśli zakładamy do pracy ubrania, w których odpoczywamy - mówi ekspertka.”
What a fucking bullshit.
Jeśli do pracy założę bermudy i laczki (zdarzało się) zamiast chinosów i oxfordów (wiem, dramata stylizacyjna), to będę głupszy?
A może chodzi o kwestie miękkie? Po minucie spotkania pierwsze wrażenie jest błyskawicznie korygowane i już nie ubiór definiuje, kto ma cojones, a kto conchitę. Rządzi charakter, a nie garnitur.
Zdarzało mi się pracować w rowerowym stroju (choć bez kasku) na hali produkcyjnej. Krawat czy koszula nie wzmagają moich kompetencji.
'Krawat czy koszula nie wzmagają moich kompetencji' - nie, ale świadczą o twoim szacunku do współpracowników czy klientów;
nie życzę sobie, żeby urzędnik/czka przyjmował mnie w stroju rowerowym, czy bermudach; nie życzę sobie, żeby tak wyglądał/a nauczyciel/ka mojego dziecka; i nie, nie muszą być w garniturze, czy garsonce, wystarczy tzw. 'smart casual';
to natomiast, co się nosi na hali produkcyjnej, zupełnie mnie nie obchodzi;
Szacunek się okazuje zachowaniem i podejściem do drugiego człowieka a nie krawatem czy garniturem. Akurat co się nosi na hali produkcyjnej obchodzi mnie dużo bardziej niż to co nosi urzędniczka - nie chciałabym jeść produktów przygotowanych w hali produkcyjnej gdzie dopuszcza się przyjście w stroju dowolnym.
Serio? Obrażasz się na krótkie spodenki? I co, walisz focha i trzaskasz drzwiami?
ale tylko gdy pod spodenkami będą musieli nosić rajstopy
dlaczego spodenek? faceci też mogą nosić spódnice.
I coś by się stało jakby chodzili w krótkich spodenkach?
www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,127763,22915690,dekolty-mini-nigdy-w-zyciu-na-swiatowe-wybiegi-wkracza-skromna.html
Właśnie o to chodzi, że daliśmy sobie wmówić, że ubrania z definicji niewygodne - to oznaka elegancji. Że chodzenie w dresie jest niedopuszczalne, bo przecież trzeba się umartwiać - bo to oznaka szacunku dla pracy, pracodawcy, klienta - co tam kto woli. Oceniamy ludzi nie tyle po wyglądzie co po ubraniach. Dla mnie rzecz kompletnie bez znaczenia - nie mam uprzedzeń do nikogo, nie przeszkadza mi żaden strój - byle delikwent był czysty, zadbany a strój nie był wulgarny.