Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

– Mam superpomysł na zdjęcie. Artur, leżysz z tyłu w kamperze, ja z przodu, wezmę jeszcze jakąś koleżankę, żeby nas było więcej, i taki podpis: "Leżę i Pracuję – to nie biznes, to styl życia" – mówi Majka. – Ja naprawdę wierzę, że to nie jest tylko praca. Będziemy mieć kamper, oddziały we wszystkich dużych miastach w Polsce i w każdym po dziesięciu pracowników.

Artur jest za. To u niego się spotykamy. Mieszka w Katowicach, w bloku na osiedlu z wielkiej płyty. Jego pokój od niedawna jest też biurem. W centralnym miejscu stoi łóżko. Biurka nie ma, bo Artur pracuje, leżąc. Jest tetraplegikiem, czyli osobą z paraliżem czterokończynowym. To dla niego Majka stworzyła Leżę i Pracuję, pierwszą w Polsce i w Europie agencję marketingową dającą pracę ludziom sparaliżowanym.

Majka Lipiak: rocznik 1989, ma kilkuletnie doświadczenie w marketingu, w Leżę i Pracuję jako szefowa zarządza trzyosobowym zespołem.

Artur Szaflik: 37 lat. 22 lata temu skoczył na główkę do basenu, od tego czasu leży. W Leżę i Pracuję jest specjalistą ds. marketingu.

W zespole są również Sylwester Smigielski i od niedawna Mateusz Rajewski.

Sylwester: człowiek orkiestra, w Leżę i Pracuję korzystają z jego umiejętności graficznych, fotograficznych i montowania filmów.

Mateusz: rocznik 1993, na wózku od 2013 r. – złamał kręgosłup w czasie sparingu BJJ (brazylijskie dżiu-dżitsu); w Leżę i Pracuję jest drugim specjalistą ds. marketingu.

Razem udowadniają, że ograniczenia fizyczne można przeskoczyć, nie wychodząc z łóżka.

Majka: – Wybraliśmy marketing, bo żeby pracować w tej dziedzinie, potrzebujesz komputera, telefonu, ewentualnie kamery, mikrofonu. Artur mimo niepełnosprawności obsługuje wszystkie te urządzenia.

Zniekształconymi dłońmi sprawnie posługuje się myszką, iPadem i klawiaturą. Grafiki robi w Canvie, smartfonu nie używa, ale tabletu już tak. – W komórce czucie nie jest odpowiednie. Ale tablet ma na tyle duży ekran i przyciski, że spokojnie mogę z niego korzystać – mówi.

Bez litości

Wśród swoich klientów wymieniają: restaurację Biała Gruba w Mysłowicach, biuro podróży Laurazja, Ristorio, rybnickiego producenta garniturów Lazar, fizjoterapeutkę Monikę Krawczyk i Diversity Hub, fundację działającą na rzecz różnorodności w miejscu pracy.

Majka: – Dla Białej Gruby świadczymy telefoniczną obsługę klienta. Pozostałym klientom prowadzimy przede wszystkim fanpage’e, choć dla Ristorio będziemy też świadczyć usługi copywritingu, prowadzenia bloga i kręcenia filmów.

Leżę i Pracuję jest fundacją, a większość klientów to albo znajomi, którzy prowadzą biznesy, albo organizacje pokrewne ideowo. Jednak mimo swego statusu chcą być firmą konkurencyjną, działającą na wolnym rynku. Już dziś cenami nie odstają od innych agencji.

Artur: – My nie zbieramy pieniędzy, bo ktoś jest chory. Nie chcemy, żeby klient się nad nami litował. Chcemy, żeby wracał, bo dobrze wykonaliśmy robotę, a nie dlatego, że jest mu nas szkoda

Majka: – Klienci, pieniądze i fajne posty są ważne, bo pozwalają nam realizować misję, ale nie są celem samym w sobie, celem jest poprawa jakości życia osób niepełnosprawnych. Istniejemy po to, żeby pomóc ludziom, którzy mają mniejsze możliwości, ograniczoną mobilność, trudną sytuację życiową, brak im wykształcenia i przez to nie potrafią się odnaleźć na rynku pracy. Chcemy dostosować warunki pracy do ich możliwości i dzięki temu poprawić jakość ich życia, to jest najważniejsze.

Facebook nietrudny

Majka i Artur poznali się przez wspólną znajomą. Artur: – Przyjaciele robili remont w pokoju mamy, Majka przyszła pomóc. Potrzeba było dodatkowych rąk do pracy, żeby szybko skończyć, bo mama jest na wózku. Zaczęliśmy rozmawiać i Majka mówiła, że zajmuje się m.in. prowadzeniem fanpage’ów na Facebooku. Pomyślałem, że to nie może być trudne i też tak chcę. Potem wspominałem o tym za każdym razem, gdy się widzieliśmy.

Majka: – Zdałam sobie sprawę, że skoro o tym nie zapomniał, to musi być dla niego ważne.

Myśl o Arturze w roli specjalisty od mediów społecznościowych dojrzewała w jej głowie długo – aż zrodził się pomysł na całą działalność.

Majka: – Nie chciałam, aby zlecenia raz były, a raz nie. Chciałam, żeby Artur miał stałą pracę. A inna praca niż z łóżka nie byłaby możliwa. Wyniesienie Artura to cała logistyka, chodzenie do pracy byłoby nawet nieuzasadnione ekonomicznie. Poza tym Artur nie może siedzieć w wózku dłużej niż dwie godziny, więc tylko praca w łóżku wchodzi w grę.

Z potrzeby znalezienia zajęcia dla jednej osoby powstaje w listopadzie 2016 r. działalność. Trzeba ją jeszcze nazwać. Majka: – Moglibyśmy być fundacją na rzecz pomocy osobom niepełnosprawnym, ale nikt z nas by się wtedy do tego nie przyznał. To wywołałoby co najwyżej smutek. A my chcemy być wesołą marką i pokazywać, że niepełnosprawność nie musi być tragedią, że można z nią prowadzić godne, ciekawe życie. Leżę i Pracuję wzbudza ciekawość. Czyli co, leżysz i się obijasz? Testujesz materace? Co właściwie robisz?

Odpicowane biuro

Po zarejestrowaniu firmy przyszedł czas na biuro. Artur: – Majka sobie wymarzyła, żebym mógł pracować w przyjemnych warunkach. Zebrała anonimowych darczyńców, którzy zapłacili za projekt i meble.

30 osób w ciągu czterech dni przemalowało ściany w pokoju Artura z żółto-czerwonych na kolory z flagi USA – Stany to jego pasja – i przystosowało go do pracy w pełni zdalnej. Majka: – To nawet nie chodziło o jakąś specjalną ergonomię, ale raczej o estetykę. Skoro Artur spędza w swoim pokoju 24 godziny na dobę i dodatkowo teraz ma to być jego biuro, to fajnie by było, żeby ten pokój był ładny. Jeżeli Artur ma czerpać jakąkolwiek przyjemność z tej pracy, to musi przebywać w miłym otoczeniu.

Jeśli chodzi o samo przystosowanie mebli, to projektantka wymierzyła stolik, który stoi obok łóżka, tak żeby Artur nie musiał już używać grubej książki jako podstawki, by dosięgnąć do klawiatury. Na ścianach zamontowała też haki, na których wiszą składane krzesła. Majka: – Dzięki temu w pokoju jest więcej miejsca i więcej osób naraz może Artura odwiedzać. Wcześniej były tylko dwa miejsca do siedzenia – stara leżanka w rogu i fotel samochodowy – teraz jest sześć. Zamontowano także telewizor na specjalnym uchwycie na ścianie. Teraz jest na optymalnej wysokości i pod dobrym kątem.

Majka chciałaby tak rozpoczynać pracę z każdym nowo zatrudnionym leżącym i pracującym. – Nawet jeśli nie znajdą się darczyńcy, to przecież można uzbierać pieniądze na Polakpotrafi.pl albo zaangażować przyjaciół i rodzinę – mówi.

Test na pracownika

Pytam, jak wygląda podział obowiązków w firmie. – Na razie usługi, które świadczymy, są podobne – tworzenie treści, grafik, obsługa telefoniczna, statystyki, analiza konkurencji – więc podział nie ma wielkiego znaczenia, ale docelowo chciałabym, żeby każdy zajmował się tym, w czym jest najlepszy. Wierzę, że wyjście ponad przeciętność jest możliwe tylko wtedy, gdy skupiamy się na naszych mocnych stronach – mówi Majka. Po to, by swoje atuty odkryć, każdy nowy pracownik rozwiązuje test na Style Myślenia FRIS i StrengthsFinder Instytutu Gallupa.

Majka: – Zawsze byłam sceptyczna wobec testów, bo czułam się przez nie szufladkowana, ale mama, psycholożka, półtora roku temu zaproponowała mi test Kompas Kariery Crown. Zobaczyłam wówczas, że raport rzeczywiście bardzo trafnie określił to, kim jestem. Było w nim napisane, że mam bardzo ogólny sposób myślenia, że nie jestem precyzyjna i że drobiazgowe podejście może mnie wręcz męczyć. Od tego momentu zaczęłam wierzyć testom i zrozumiałam, że jeśli mądrze używa się ich wyników, to może to wpłynąć na kulturę i organizację pracy.

Jak więc wygląda praca w firmie, w której pracownicy robią tylko to, w czym są najlepsi? Majka jako wizjonerka zajmuje się rozwojem. Efekty?

Sześć miesięcy po rozpoczęciu działalności z Arturem opowiada o Leżę i Pracuję w "Dzień dobry TVN". Później, pod koniec maja 2016 r., jedzie do Londynu z ramienia British Council Polska, by mówić o firmie w ramach Social Action Projects Showcase. Zakwalifikowują się też jako półfinaliści w konkursie na europejskie innowacje społeczne organizowanym przez Komisję Europejską, a w Madrycie Majka przedstawia projekt w Akademii Innowacji Społecznych i jesienią 2017 r. odbierają nagrodę dla Bohaterów Województwa Śląskiego

Z kolei u Artura przebija umiejętność rozwiązywania problemów, dlatego prowadzi Tabu, blog, na którym odpowiada na wszystkie pytania, jakie ludzie kiedykolwiek chcieli zadać osobom niepełnosprawnym. Jak się czułeś po wypadku? Czy chciałeś się zabić? Co ci się stało? Czy myślałeś sobie „dlaczego ja?”? Kolejne wpisy mają być o seksie i fizjologii, bo jak mówi, to zawsze ludzi ciekawi.

Mateusz, jako ten najbardziej komunikatywny, wkrótce będzie się zajmował prowadzeniem kanału Leżę i Pracuję na YouTubie, a dokładnie – będzie kręcił wywiady ze sportowcami po wypadkach.

Najmniejsze szanse

Pytam, jak Mateusz dostał u nich pracę. Majka: – Polecił go nam dawny znajomy Artura.

My nie patrzymy na CV. Właściwie jak masz super CV, to pracy u nas raczej nie dostaniesz. Dlatego gdy zgłosiła się do nas para z porażeniem, ludzie wykształceni w marketingu, zajmujący się pozycjonowaniem stron, bardzo mobilni, odmówiliśmy im. Bo my chcemy zatrudniać tych, którzy mają najmniejsze szanse

Ale ostatnio odezwał się Krzysiek, który ma 32 lata, mieszka z rodzicami na trzecim piętrze w budynku bez windy. Wypadek miał 12 lat temu, od tamtego czasu gra w gry. Majka: – I to jest nasz target!

Krzysiek, tak jak Mateusz, mieszka we Włocławku. Majka: – Wygląda na to, że tam będzie nasza druga siedziba. I dlatego właśnie potrzebujemy służbowego kampera, żeby do nich pojechać, bo na razie widzieliśmy się tylko na Skypie.

Wyzwania, nie problemy

Gdy pytam Majkę o problemy w firmie, mówi: – U siebie problemów nie mamy, najwyżej wyzwania. My jesteśmy od tego, żeby rozwiązywać problemy innych, bo problem jest sednem tego, co robimy – problem braku ofert pracy dostosowanych do potrzeb osób sparaliżowanych, problem niskiej jakości życia.

Artur: – Zanim poznałem Majkę, miałem 20 lat urlopu. Grałem w gry, oglądałem telewizję, słuchałem muzyki, czasami znajomi do mnie wpadali, pogadałem z kimś przez telefon. A teraz wstaję rano, nie mówię, że zawsze mi się chce, bo jestem leniem, ale mam robotę do zrobienia. Wiem, że muszę się wyrobić z terminem.

Majka: – I to jest dla mnie poprawa jakości życia, bo kiedy dostaję od Artura maila: "Od dzisiaj ja robię grafikę, bo to jest coś, co kocham", to wiem, że to, co robimy, ma sens.

A wyzwania, o których wspominała Majka? Grafik. – U nas to wymaga sporej kreatywności. Teraz zaczynamy obsługę klienta przez telefon, a Mateusz od 9 do 10.30 i od 13 do 14.30 ma rehabilitację, z kolei między 8 a 9 i od 14.30 do Artura przychodzi opiekunka, a ja muszę to wszystko uwzględnić w grafiku – tłumaczy.

Poza tym wcześniej Artur mógł pracować tylko do 14. Artur: – Co kilka godzin muszę zmienić pozycję, po 14 opiekunka przekłada mnie na plecy i wtedy już nie popracuję. Choć teraz jest trochę inaczej, bo mam tablet. Ale jeśli po południu przychodzą mi do głowy pomysły na nowe teksty do Tabu, to nie mam ich już jak zapisać.

Majka: – Tu sprawdziłaby się fajna aplikacja do nagrywania dźwięku. Takich rzeczy, które jeszcze można by poprawić, jest sporo. Jestem pewna, że łóżko Artura można by ustawić tak, żeby mu było wygodniej. Teraz daje sobie radę, ale super byłoby mieć mobilny monitor i móc go przesuwać. To poprawiłoby jakość naszej pracy. Ale skupiamy się na pozytywach.

Zero hejtu

– Czyli? – pytam. Majka: – Dochodzą do nas same dobre sygnały, które potwierdzają, że nasze istnienie na rynku jest zasadne i że mamy wpływ na otoczenie.

Nie spotykamy się z absolutnie żadnym hejtem w internecie

Do Artura odzywają się osoby niepełnosprawne, piszą: "Super, że się nie poddałeś". Dzięki temu, co robimy, odzyskują nadzieję.

Piszą też ludzie zdrowi. Artur: – Niedawno na Facebooku napisała do mnie pani Aldona z podziękowaniem za to, że jesteśmy i że skoro ja, będąc niepełnosprawny, mogę robić tyle rzeczy, to tym bardziej ona – zdrowa. Kilka dni temu przysłała kolejną wiadomość, że zaangażowała się w wolontariat.

Majka: – No i my sami naprawdę dobrze się bawimy. Np. nasza sesja zdjęciowa na stronę internetową to był autentycznie jeden z najlepszych dni w moim życiu. Wpakowaliśmy się we czwórkę do samochodu. Artur z tyłu, na nim deska do prasowania niczym deska surfingowa, obok Basia, wizażystka, ze swoimi walizami pełnymi kosmetyków. To, co normalnie wchodzi do kampera, musieliśmy wepchnąć do małego kombi. Artur pierwszy raz nosił makijaż. Po sesji był tak zmęczony, że odpłynął w samochodzie.

Przydatna dla świata

Na koniec pytam o plany na przyszłość – oprócz kampera i franczyz. Artur zamierza napisać książkę, która będzie zbiorem tekstów publikowanych na blogu. Namawiało go już do tego wiele osób, ale na razie nie ma czasu, bo nie może na pół roku zawiesić zleceń w firmie. Jako Leżę i Pracuję chcą się też zająć pomocą osobom niepełnosprawnym, informować sparaliżowanych o ich prawach.

Majka mówi, że Leżę i Pracuję zmieniło jej życie i nigdy go nie zostawi. – Teraz czuję, że jadę we właściwym kierunku. Wielu ludzi pracuje po 12 godzin dziennie, robią, robią, robią – i nagle budzą się pod koniec życia i, o kurde, okazuje się, że dojechali nie tam, gdzie chcieli. A ja tak nie mam. I choć niektórzy w moim wieku mają już mieszkania, samochody, dzieci, a ja wynajmuję pokój i śpię na najtańszym łóżku z Ikei, to w odróżnieniu od innych naprawdę wiem, co chcę robić.

Co? Tworzyć kolejne przedsiębiorstwa społeczne. – Zawsze będę współzałożycielką Leżę i Pracuję, ale nie jestem dobrą menedżerką, organizowanie pracy ludzi i zarządzanie to nie są moje mocne strony. Zdecydowanie lepiej czuję się w nawiązywaniu partnerstw, zakładaniu nowych firm. I na tym chcę się skupić, bo wtedy będę najbardziej przydatna dla świata. W Leżę i Pracuję menedżerem powinien zostać ktoś inny, może Artur zajmie moje miejsce i będzie kierownikiem oddziału w Katowicach.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.