Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Jak to się stało, że Pani droga skrzyżowała się z McDonald’s?

Tatiana Manko: Kilka lat temu mój mąż przyjechał do pracy, do Polski. Zamieszkał w Chełmie. W 2017 roku dołączyłam do niego z synami. Często chodziliśmy do McDonald’s jadać posiłki i wiele razy zastanawiałam się, jak to jest pracować w takiej restauracji. Niestety w lokalu w Chełmie nie było wtedy wakatów. W 2018 roku przeprowadziliśmy się do Warszawy. Obok mieszkania, które wynajmowaliśmy, znajdował się McDonald’s. Okazało się, że są tam wolne miejsca pracy i chętnie zatrudnią osobę z Ukrainy.

Udało się wtedy dostać pracę?

Tak, udało się, choć obawy miałam bardzo duże. Nie znałam w ogóle języka polskiego. Bałam się, że nic nie będę rozumieć.

Jak sobie Pani poradziła?

Dostałam bardzo dużo wsparcia od współpracowników. Pomagali mi na każdym etapie, ale też starali się, bym miała jak największy kontakt z gośćmi, bym szybciej nauczyła się nie tylko rozumieć, ale i mówić po polsku. Starano się od początku mnie angażować w różne czynności. Zachęcano, bym pracowała na McDrive®, wspierano mnie i dodawano pewności siebie. Miałam problem z obsługą komputera, ale nie stanowiło to żadnej przeszkody. Powoli, krok po kroku, nauczyłam się jak go obsługiwać, a instruktorzy i managerowie na spokojnie wszystko mi wytłumaczyli, poświęcili mi czas. Tu liczy się człowiek.

Od jakiego stanowiska zaczęła Pani pracę w McDonald’s?

Najpierw pracowałam w kuchni, ale szybko zostałam przeniesiona na serwis, a stamtąd na stanowisko lidera gościnności. Po 6 miesiącach zostałam młodszą managerką, a obecnie jestem kierowniczką zmiany, świeżo po zdanym egzaminie. Gdy zdałam egzamin, wszyscy współpracownicy cieszyli się razem ze mną. Polały się łzy wzruszenia. To naprawdę piękne momenty. Dzisiaj wiem, że warto pukać do drzwi, nawet takich, które wydają się być nieosiągalne.

Powiedziała Pani o wsparciu, które otrzymywała od współpracowników. Jak ocenia Pani atmosferę pracy w McDonald’s?

Pracuję obecnie w trzeciej już restauracji McDonald’s i w każdej atmosferę można określić jako rodzinną. Wszyscy służymy sobie wsparciem. Sama często patrzę, czy ktoś ma gorszy humor, pytam, czy mogę jakoś pomóc. Czasem wystarczy tylko krótka rozmowa, by zrobiło się komuś lepiej i wszystkim nam milej się pracowało. W Maku doświadczyłam bardzo dużo wsparcia. Zaczęłam pracę w restauracji tej, którą miałam najbliżej miejsca zamieszkania, ale później dostałam propozycję pracy w McDonald’s przy Starym Mieście w Warszawie, przy ul. Senatorskiej. Pracowałam tam przez rok. Mój syn był wtedy na etapie wybierania liceum. Marzył, by być ratownikiem bądź strażakiem. Znalazł liceum w Szczecinie i stanęliśmy przed decyzją: albo jedzie sam, albo przeprowadzamy się wszyscy. Zdecydowaliśmy, że przeprowadzimy się wszyscy.

W Szczecinie także znalazła Pani pracę w McDonald’s?

Tak, to był naturalny wybór. Powiedziałam kierownikowi restauracji przy Senatorskiej w Warszawie, że muszę wyjechać do Szczecina. Był rozczarowany, że odchodzę, ale powiedział, że „chce oddać mnie w dobre ręce" i zadzwonił do tych restauracji, które miałam najbliżej nowego miejsca zamieszkania i przekazał rekomendacje. Dostałam pracę. Gdy tylko weszłam do restauracji w Szczecinie, jako pracownik, poczułam się, jak u siebie.

McDonald’s bywa postrzegany, jako praca na chwilę, zwłaszcza dla studentów. Pani pracuje już piąty rok. Co dalej?

Nadal chciałabym rozwijać się w strukturach McDonald’s. Bardzo podoba mi się Dział Rozwoju Ludzi. Lubię szkolić innych, dawać im wsparcie, motywować, patrzeć, jak ludzie „rosną" w strukturach firmy.

Co docenia Pani najbardziej w pracy w McDonald’s?

Możliwości rozwoju i życzliwość. Tu naprawdę panuje rodzinna atmosfera. Przychodzi do nas dużo młodzieży, ciekawie jest ich obserwować. Mój 15-letni syn mówi, że jak tylko skończy 16 lat, będzie chciał latem trochę u nas popracować. Lubię kontakt z ludźmi. Widzę, jak wiele może zmienić uśmiech czy dobre słowo. Gdy pracowałam na McDrive, to ludzie mnie kojarzyli: „o to nasza pani Tatiana, dzień dobry". Nawet głos potrafił zmienić ludziom nastrój.

Zawodowo odnalazła się Pani w Polsce. A prywatnie? Zadomowiła się Pani, odkryła nowe pasje?

Tak, Polska jest jak moja druga ojczyzna. Odkryłam tutaj grzybobranie. W każdej wolnej chwili jeździmy z mężem do lasu. Najlepiej tu odpoczywamy. Las daje niesamowitą energię. Cisza, wiatr, ptaki – to jest niesamowite.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.