Na "najmniejsze, ale najbardziej innowacyjne lotnisko w kraju" przyjeżdża rodzina. Rodzina tak zwana nuklearna, czyli czteroosobowa: rodzice plus nastoletni syn i młodsza córka. Z walizkami w dłoniach wkraczają na terminal C i w napięciu – przynajmniej matka z ojcem – wyglądają lotu do Australii. Ale to nie żadne wakacje, to próba ucieczki przed nadciągającą katastrofą. 

Terminal strachów 

Tak zaczyna się akcja "Australii", wystawianego na scenie Dom Machin Teatru im. Słowackiego w Krakowie dyplomowego spektaklu Tadeusza Pyrczaka, studenta reżyserii na krakowskiej AST. To owoc nagrody, którą twórca otrzymał od teatru podczas Forum Młodej Reżyserii.  

Pozostało 89% tekstu
Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.