Zanim zakochałam się we Francuzie, zaszłam z nim w ciążę i przeprowadziłam się do Francji, byłam tu kilka razy, po raz pierwszy w liceum. To było Lazurowe Wybrzeże, wydawało mi się, że piękniej być nie może. Po latach okazało się jednak, że Francuz, którego wybrałam, uważa Riwierę za mekkę nuworyszy i że „przeprowadzimy się tam po jego trupie”. Nie pozostało mi nic innego, jak rozwijać miłość do jego rodzinnej, wietrznej Normandii, gdzie, jak gorzko żartują tubylcy, słońce świeci kilka razy dziennie, w przerwach, kiedy nie pada.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
"Francja pod wieloma względami jest niejednoznaczna. Za każdym razem, gdy myślę, że coś o niej wiem, okazuje się, że jest dokładnie na odwrót."
No, to normalnie, bo metoda ktora jest zastosowana w artykule jest metoda - mozna powiedziec "patriotyczna". Ta (polska) metoda polega na tym ze trzeba i mozna przyporządkowywać ludzi wedlug kryterii narodowosci. W artykule mowia na temat francuzi albo polki jak gdyby to byli koty albo psi. Pies jest zywy, kot nie spi w nocy, pies jest wierny czlowiekowi, kot samodzielny, kot jest falszywy. Ale tak nie mozna z ludzmi roznych narodow. Tak jest bo wazne roznice nie ma miedzy narodami tylko miedzy jednostkami.
Kobieta która wraca z Francji i jest w stanie (tak jak w artykule) opisac francuzow, ona wyglada jak znawca, bo wie cos. Wiec sluchamy ja, czytamy artykul. Druga Polka wraca z Francji i mowi nam: "no, nie wiem, poznalem w Francji dobrze ludzi i zli ludzi, trudno powiedziec". Ona wyglada jak gdyby byla nudna, nic nam nie mowi. Z tego powodu pierwsza sluchamy chetnie, druga nie sluchamy, no nam sie wydaje ze druga moze nie poznala nawet ludzi, nie zastanowila sie na ich temat. Ale moim znaniem, ta druga ma racje i poznala ludzi lepiej glebszej niz pierwsza. Druga wrocila uwage na to co wazne a nie na to co jest powierzchowne.
Jesli na przyklad mowimy ze francuzka klada dzieci do lozka mimo to ze rozplaca sie i Polka ma w tej sytucaji wyrzuty sumienie, zostawic dzieci same, to jest to faktycznie roznica - wydaje nam sie. Ale tylko na pierwszy rzut oka, bo po pierwsze, nie kazda francuzka robi tak, i Polska inaczej. Po drugie: Roznica - te wazne prawdziwe - sa miedzy ludzmi ktorzy kochaja swoje dzieci i ludzmi ktorzy ich nie mocno kochaja, bo sa leniwi. Reszta to kultura w sumie duzo mniej wazna niz to co jednostki odroznia.
W sumie autorka dobrze doświadczyla, to co napisalem, ona zrozumiala ze ludzie sa po prostu jednostki i nie mozna ich klasyfykowac jak kwiaty. Ale nie rozumie ze powinna tu mowic: "dobra, nie jest mozliwe przyporządkowywać kraje", ale dalej chce przyporządkowywać kraj wiec wynioskuje ze "FRANCJA JEST NIEJEDNOZNACZNA". To zeby unikac przyznac ze cala ta powiedzmy "patriotyczna" metoda jest do niczego.
Autorka pisze: "Za każdym razem, gdy myślę, że coś o niej wiem, okazuje się, że jest dokładnie na odwrót."
No nie dziwnie sie. Tylko ze w kazdym kraju obcokrajowiec tak samo widzi. To normalnie, bo autorka probuje dostosowac bledna metode, ktora polega na tym znalecz cechy ludzi w Francji co jest niemozliwe, bo w Francji sa zli rodzice i dobrze jak w kazdym kraju. Wiec lepiej niz sprobowac mowic ze Francja jest taka czy inna, lepiej mowic: "Monsieur Dupont et Pani Kowalska sont pas sympathiques mais Madame Delors est Pan Nowak ne sont pas sympathiques."
Calkowicie się z Tobą zgadzam.
Czyli i Monsieur Dupont i Mme Kowalska są nie są sympatyczni, ale Mme Delors et M Nowak nie są sympatyczni? Je ne comprends rien.
Brawo!
sont pas sympathiques
ne sont pas sympathiques
Tak jest dzieki
Apel do autora komentarza i pozostałych: to jest miejsce na komentarz a nie na osobny felieton!
Ten nick to sam/a wymyśliłeś/aś?
Nick, który miałam wcześniej został zablokowany i miałam problem z zapisaniem nowego. Ten powstał w wyniku błędu.
Moi aussi
W potocznej mowie to znaczy to samo ( przynajmniej u nas we francuskiej CH) , moze w pierwszym przypadku lepiej byloby uzyc " antipathiques" ? chyba ze tu chodzi o jakas gre slow...? :)
Moi non plus :D
dziękuję bardzo
Dlaczego w takim razie to glownie kobiety naciskaja na slub, skoro Polacy rzekomo tacy beznadziejni? Np. moja obecna partnerka najchetniej juz by wskoczyla w suknie slubna. A jestem przeciez z defaultu chodzacym problemem.
Widac, ze nie jedynie ze zrozumieniem dowcipu masz problem.
Ja też się jej dziwię.
I wlasnie dlatego chce slubu. Bo wie, ze w przypadku konfliktu, z takim jak ty, liczyc moze tylko na sad, a nie na twoja przyzwoitosc.
Wybieraj mądre kobiety. Problem w tym, czy one wybierają ciebie.
Szybko oceniasz...
tak sobie polskie kobiety wybraly...
To złożona kwestia, ale pokrótce można ująć to tak: wciąż, mimo wszystko, pokutuje głęboko wdrukowane przeświadczenie, że trzeba mieć ten ślub, że trzeba przyklepać ten związek, że ze ślubem w kieszeni jestem ważniejsza i lepiej postrzegana przez ogół niż bez tego ślubu, że ze ślubem można czuć się pewniej itd.... No, mniej więcej tak to wygląda. Jeżeli sądzicie, że jesteśmy bardzo postępowym społeczeństwem i że motywacje, o których tu napisałam, to pieśń przeszłości, to się bardzo mylicie. Społeczeństwo polskie nie kończy się na wciąż niewielkiej grupie ludzi o szerokich horyzontach i feministycznym spojrzeniu, żyjących w dużych miastach lub w ogóle kręcących się po świecie. Polska się na nich nie kończy, ani nawet nie zaczyna. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo głęboko i jak silnie są te zaściankowe w sumie zapatrywania wżarte w nasz system wartości. Przykład pierwszy z brzegu: twoja partnerka (a nie chce mi się wierzyć, że to jakaś ciemnogrodzianka z przygranicznego sioła, która życie przeżyła przyspawana do pługa, obory i 5 mórg ziemi po dziadach i pradziadach).
Dokładnie. Kiedyś rodzice nie mieli takiej sraczki odnośnie dzieci. Same się wychowywały, były zaradne, pracowite. A teraz? Wszystko podane na tacy, dogadzanie, wymyślanie, milion korepetycji. Nic dobrego.
Prawda. I to niestety my, nasze pokolenie 30-40 latkow, wychowujemy roszczeniowe kaleki zyciowe.
A w pokoleniu nszych rodzicow I dziadkow, powszechny alkoholizm. Skad? Z braku milosci w dziecinstwie, z braku poczucia wlasnej wartosci I poczucia, ze jestem wazny, ze zbyt szybkiego wejscia w role doroslych. Swiat idzie do przodu, I kierunek ewolucji jest jeden, "ku lepszemu". I tak tez widze fakt, ze dzieci dzisiaj mamy bo chcemy, a nie nam sie przytrafiaja, dlatego traktujemy je jajk cenny skarb a nie dopust bozy.
Mów za siebie.
Naprawdę kierujesz się tak uproszczonym widzeniem świata? LOL
Dochodzi do tego sprawa finansowych możliwości,a właściwie ich brak.
Polka naprawdę nic nie musi.!! Ale czy zechce pozwolić sobie na to by nie musieć aby dziecko nie było ochrzczone (co mama, teściowa powie?) Czy odważy się na to, by jej dziecko nie chodziło na przymuszoną religię albo czy nie będzie krytykować innej kobiety, która tak zrobiła? Czy pozwoli sobie pokazać ukochanemu, że podział obowiązków w domu istnieje? Czy będzie kochanemu mówić o co chodzi, czy kapryśnie strzelać focha? Wszystko zależy tylko od każdej z Was.
Ojoj, ale jak to? Jesteście w końcu silne i niezależne, czy skaczecie jak wam mąż każe? Zdecydujcie się.
Nie, nie musi. Pytanie jakie tego ?niemuszenia? poniesie konsekwencje. Spoleczny ostarcyzm? Konflikty z rodzina? Problemy w zwiazku?
Mimo wszystko myślę, że warto, jeśli koszta poniesione uda się skompensować w przyszłości.
nie przesadzaj
Słowo-klucz: "jeśli". W Polsce wielkomiejskiej jest wielka szansa na to, że uda się przykre konsekwencje niezależności skompensować w przyszłości, natomiast raczej nie uda się w Polsce małomiasteczkowej i wiejskiej, przywiązanej do wizji świata, jaką głosi ksiądz z ambony i jaka "od zawsze" jest akceptowana przez tamtejsze środowisko.
To rodzinne wspomnienie ten pijany tatuś?
Nie wszystko zależy od nas, to po pierwsze. Wybij to sobie z głowy, bo w przeciwnym razie czeka cię seria bolesnych rozczarowań. Po drugie, buńczuczne machanie szabelką, jakie uprawiasz, nie ma znaczenia. Pisałam o tym w odpowiedzi na inny wpis pod tym wywiadem. Jeżeli cię to interesuje, poszukaj.
W pełni podzielam pogląd, dodając jedynie, że określenie ?Polska wielkomiejska? nie oznacza, że w dużym mieście wszyscy tacy świadomi i postępowi. Nie łudźmy się. Tam co najwyżej mieszka grupa takich ludzi, którzy mają trochę szersze horyzonty, otwarte umysły i tak dalej, ale - na litość boską - to wciąż mniejszość. Margines. Naprawdę.
Nigdy mnie nie poprawili i tolerowali mój nieskładny francuski.obecnie mówię bardzo dobrze, dzięki pobytowi we Francji. Nie wiem skąd wrażenie Zet wszystko poprawiają,ja uważa m wręcz przeciwnie, cieszą się gdy ktoś próbuje mówić w ich języku
To zabawne, bo większość artykułów w WO wypowiada się o całym kraju. Hurr durr Polska zacofana, hurr durr polki gnębione hurr durr. :D
To, co piszesz, to oczywista oczywistość. Banał wręcz. ?Od wielu lat mieszkam w UK i zgadzam się z komentarzem poniżej, że należy patrzeć na jednostki a nie wypowiadać się o całym narodzie/kraju!? Co ma do tego życie w UK?
Nie zrozumiała Pani.
A szmatki do ust nie zaproponowała? Dziwne.
A jak ma gorączkę - polewamy ze szlaucha?
Dziwi mnie tyle plusow pod tym komentarzem.
A mnie nie. Przynajmniej nie leciała do dzieciaka na każde pierdnięcie, tak jak się to tutaj robi.
A może nie powinnaś mieć dzieci? Brawo! Jak dorośnie będzie miało zaburzenia osobowości.
Domorosła teoretyczka rzekła.
Zaburzenia mogą się przytrafić i od natrętnego, duszącego niańczenia, jak i od zimnego chowu.
Nie napinaj się tak. To nie jest podsumowanie wyników badań socjologicznych ani psychologicznych, ani politologicznych. Na poruszone w tym wywiadzie tematy pisze się całe publikacje naukowe, ale my tu mamy garść komentarzy jakiejś tam kobiety. A ty się irytujesz, bo czytasz o wąskiej perspektywie pani, która spośród milionów ludzi zamieszkujących Francję kręci się wokół garstki z nich, żyjąc w swojej mikro-francuskiej prywatnej banieczce. Daj spokój, przecież to tylko czytadełko niewiele (jeśli w ogóle cokolwiek) wnoszące do jakiejkolwiek dyskusji o Francji, feminizmie, Polkach, francuszczyźnie czy traktowaniu płaczących bobasów.