Muszę przyznać, że miałyśmy w redakcji moment zawahania, zanim umieściłyśmy na okładce tego numeru słowa powstanki Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej o lęku przed wojną. „Czy wypada tak straszyć?" – pomyślałam. Sianie paniki w społeczeństwie nie jest wskazane. Wbrew przekonaniu niektórych dziennikarze ważą słowa, pisząc o tak delikatnych sprawach. Zaczęłam się jednak zastanawiać, czy ta ostrożność przynosi dobre skutki.
W ubiegłym roku duże wrażenie zrobił na mnie seans filmu „Strefa interesów", ale nie tylko ze względu na kolejne kinowe zetknięcie z tragedią Holocaustu. Bukoliczne sceny z życia komendanta obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau i jego rodziny mogą szokować. Cieszą się oni pięknem lata, prowadzą dom, pielęgnują urokliwy ogród, a zza wysokiego muru, który go otacza, słychać rozdzierające krzyki mordowanych ludzi. Państwo Hoss zdają się ich nie słyszeć. Groza wojny wdziera się do ich sielankowego życia tylko w formie pewnych niedogodności, jak choćby zmywanie z ciała ludzkich prochów po kąpieli w rzece.
Wszystkie komentarze
Wiem, że czytając Środę, która dopiero ostatnio wycofała się ze stanowiska, że zbrojenia "są zbędne i absurdalne", można popaść w przesadę w druga stronę.
To jest po prostu koszt na który, na szczęście, obecnie nas stać.
Jeśli chcemy być wolni od okrucieństw wojennych, to jedyną skuteczną metodą jest odstraszanie. Do tego trzeba silnych armii i sojuszy. Takie rzeczy utrzymuje się/opłaca w trakcie pokoju, bo można się obudzić z ręką w nocniku, jak Europa Zachodnia obecnie.
Sytuacja nie jest tragiczna, Europa ma czas, nawet bez USA jeśli teraz się weźmie solidnie do pracy. Tylko szkoda, że póki co nie możemy silniej wspierać Ukraińców, którzy ten ciężar za Europę, a na pewno obecnie na barkach noszą.
"Chcesz pokoju -szykuj się do wojny."
Pozostaje jedyną słuszną logiką.
P.S. W drugą stronę, też nie popadajmy w ekstrema. Przygotowania mają odstraszać potencjalnego wroga, z pewną zakładką na okoliczności. Zakusy militarno-przemysłowe też trzeba na wodzy trzymać.
P.S. P.S. Póki co, Stasiuk zbiera na koparkę dla Ukraińców do kopania okopów -jest w GW link. Można pomóc. :D
P.S. P.S. P.S. Wbrew Antoniemu, Pisowcom, Konfederatom -nie mamy obecnie żadnych możliwości, żeby samodzielnie stworzyć siły zbrojne mogące dać odpust Rosji.
Bez sojuszy nie ma szans, więc dbajmy o te, które mamy. One też bywają kosztowne: nie tylko materialnie, ale i politycznie.
Po prostu nie ulegajmy mrzonkom. ;]
Nie można i nie powinno się nawet w obliczu zagrożenia żyć nieustannie traumą i lękiem. Choćby nie wiem co się działo na świecie póki żyjemy to trzeba ten obiad ugotować i pranie zrobić, przeżyć swój dzień najlepiej jak się da. Przygotowanie się do trudnych czasów nie polega na zamartwianiu się. Tak naprawdę na bardzo czarną godzinę przygotować się nie da, można budować w sobie odwagę, sprawczość, zaradność, poczynić pewne przygotowania (np jako kraj wzmacniać obronność, armię i inne służby) ale jak przyjdzie i jak wtedy sobie poradzimy nikt nie jest w stanie wiedzieć tego zawczasu. Sami dla siebie jesteśmy zagadką dopóki życie nie powie "sprawdzam".
Próba relatywizowania postawy żony jest karkołomna moralnie, choć najwyraźniej pani Seiler chciała nam coś powiedzieć o samej sobie.
Jeżeli z różnych powodów ktoś nie może / nie umie / nie wie jak / nie ma siły lub zasobów by włączyć się w walkę z kryzysem (wojennym, klimatycznym, dowolnym innym, który go BEZPOŚREDNIO NIE DOTYCZY) - to czy sam lęk coś pomoże? Nie pomoże nic. Jedynie pogorszy stan zdrowia - a taki człowiek zwykle ma bliskich, którym jest potrzebny.
A nawet, gdy mówimy o państwie, w którym naprawdę panuje władza autorytarna / faszystowska - to otwarcie wyrażając sprzeciw, możesz najwyżej zostać martwym bohaterem. Władza od tego nie upadnie.
zadam krótkie pytanie: Co Ukraińcy robili, gdy Polacy walczyli z Niemcami? Pomagali im?
Masz mocno nierealistyczną wizję świata.
Minusy do Twojego komentarza mówią mi wszystko :)