Seks, psychologia, życie: zapisz się na newslettery "Wysokich Obcasów"
Stoi na tarasie z widokiem na turkusową zatokę, uśmiech promienny, wiatr tarmosi sukienkę. No, śliczny ten obrazek. Już mam skrolować dalej, ale zerkam na zdjęcie jeszcze raz, tym razem metodą wcieleniową à la Robert De Niro. A tam szaleństwo myśli. Upierdliwy wiatr za wysoko unosi kieckę, będzie widać cellulit. Słońce świeci zbyt mocno, wylezą zmarszczki. Krem z filtrem obecny, ale starł się z czoła, przebarwienia murowane. Uśmiech się odkleja, bo kiedy jest się kobietą, użądlić potrafi własne ubranie.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
A więc określenie "patriarchat" jest nieadekwarne i stygmatujące mężczyn, chodzi o opresję, która nie ma płci.
Mi ta logika nieco przypomina wskazywanie Żydowskiej Służby Porządkowej jako dowodu na współuczestnictwo Żydów w Szoa.
Przecież same WO pełne są artykułów i reklam odzienia, biżuterii, kosmetyków; nieraz całe numery.
A jednocześnie piszą, że powinno się kobiety cenić za kompetencje i rozum. To przestańcie kobiety, do cholery, ciągle się skarżyć,
przestańcie się zajmować swoim wyglądem i zabierzcie się do umysłowego doskonalenia, studiujcie fizykę kwantową i czarne dziury. Tylko, że to nie wypali, bo w wyniku ewolucji kobieta jest zaprojektowana na matkę, więc musi szukać ojca, a ten patrzy na wygląd kobiety,
gdyż on świadczy o zdrowiu i potencjale genetycznym, a nie jej poglądy na LGBT.
Ujęłabym to inaczej: kobiety są świetnymi strażniczkami patriarchatu. Mają go głęboko wdrukowanego w podświadomość.
Raczej w instynkt- nie uzurpujmy sobie tak wiele świadomości.
Gody, strojenie piórek i gniazdek -u ptaków samce, u ssaków -samice.
Zdrowy zwinny/silny partner -daje szansę na przetrwanie/bezpieczeństwo(niezależnie od płci).
Piękny partner(i zdrowy, i silny) daje większe szanse na powodzenie potomstwa i przekazanie genów dalej.
Takie proste.
W tym wszystkim siedzi masa nonsensu, bo męska miłość do kobiecych krągłości bierze się z tysięcy lat głodowania i wielbienia obfitego ciała. Tymczasem na zachodzie silikony popularne, a zagrożenie śmiercią głodową żadne.
Pierwotna niechęć do związków partnerów starych z młodymi, też ma najwięcej konotacji w wyglądzie zewnętrznym. To obwisająca, pomarszczona skóra, jest dominantą i pierwszą reakcją tej niechęci -a nie to, czy partner będzie mógł pójść na rolki, czy potańczyć.
Kult ciała też powraca u obu płci... i nie ma się czemu dziwić, nie sposób dyskutować z greckim: w zdrowym ciele, zdrowy duch.
Kult powrócił i jest dużo ważniejszy, niż makijaż. Wszyscy się stroją, kobiety malują, a faceci spędzają godziny u fryzjerów/barberów.
Na szczęście dodaliśmy też: "w zdrowym ciele mniej chemii" i zaczęliśmy się martwić o to co jemy i czym się smarujemy. Gorzej, że w co się ubieramy często pozostaje niezbadane, co raz tańsze i co raz częściej "sztuczne".
opresja bezpłciowa, ale i zakazana w samej konstytucji, ale kto zwraca na to uwagę ???
"[mężczyzna]patrzy na wygląd kobiety, gdyż on świadczy o zdrowiu i potencjale genetycznym, a nie jej poglądy na LGBT"
Jakoś nie widzę związku między farbowanymi włosami, makijażem, przedłużanymi paznokciami, wstrzykiwanym botoksem a zdrowiem i potencjałem genetycznym.
W dodatku dziala to troche na zasadzie "fali"...
Jestem tuz przed 60, nie przypominam sobie chodzenia do pracy w makijazu przez ostatnie 30 lat, a pracuje rowniez z klientami, kooperantami zajmujac ostatnio dosc wysokie stanowiska.
Poza praca tez sie nie maluje.
In nie mam potrzeby sie malowac, bo jestem zadowolona z tego co widze w lustrze.
Latam samolotami i widok pan bez makijazu w zalodze jest moze nie codzienny, ale nie dziwny.
Ten swiat tez istnieje, uprzejmie prosze temu nie zaprzeczac.
Ale nadal istnieje też świat opisany przez autorkę. I to o ten świat jej chodzi, a nie ten, który nie ma problemów z opisanym zjawiskiem.
Jak napisze o wojnie na Ukrainie to też będziesz rezonować: Jaka wojna, przecież do mnie nikt nie strzela?
W Wizzair może tak, ale np. w emirackich jest wymóg stosowania makijażu dla stewardesy.
Zakładając, że wygrałbyś w konkursie bilet lotniczy, wołałbyś standard Emirates czy WizzAir? Na standard składają się detale i estetyka.
Firma zapowiada, że ma określone oczekiwania, które wynikają z jej polityki i np. osoba uwielbiająca tatuaże na twarzy i szyi nie musi do niej aplikować, bo nie będzie się dobrze czuła w stroju służbowym, a nie może oczekiwać, że firma zmieni dla niej cały swój wizerunek. Ale są miejsca, w którym będzie się czuła świetnie, a dress code w niewielu miejscach jest teraz wymagany. Mężczyzna zresztą też podlega zasadom, nie każdy lubi krawat i kołnierzyk.
"Uwewnętrzniony patriarchat wlecze się za nami do łóżka, do łazienki, na plażę. Nie pozwala cieszyć się sobą, życiem. "
No wlasnie chodzi mi o to, zeby jasno napisac, ze rowniez sa kobiety, ktore spokojnie ciesza sie zyciem i swoim wygladem.
Ja sie z tym "nami" nie utozsamiam...
Niech autorka pisze za siebie.
Standard obsługi to bardziej kwestia, czy stewardesa zajmie się odpowiednio tobą i twoimi potrzebami, a nie, jak bardzo ma wymalowaną facjatę.
Wyrzucić z głowy krytyka i nie pozwolić żeby opinie innych nas tak stawiały do pionu.
Jestem dojrzałą babką i cały czas muszę się łapać na tym żeby sobie to przypominać.
Lata tresury robią swoje.
Pozdrawiam
ile to jest to dozwolone "trochę"?
Chyba w tym felietonie Autorka nie twierdzi, że każda kobieta może starci pracę z powodu braku makijażu, tylko że nadal są stanowiska, przy których od kobiet makijażu się wymaga (i nie chodzi koniecznie o branżę beauty).
I zawsze będą takie stanowiska, na których jest dress cod obejmujący również makijaż - ale o tym dowiaduje się już na etapie rekrutacji, więc skąd potem zdziwienie, że jest to wymagane? Znam jedna stewardesę, która ma to wpisane w kontrakt, dostaje specjalny dodatek na kosmetyki i fryzjera, więc jest oczywiste, że się to egzekwuje i oczekuje adekwatnego wyglądu.
Poprawka: nie chodzi o stanowiska, na których wymagany jest makijaż. Chodzi o stanowiska, na których ten sam wymóg można mieć w d... lub nie, zależnie od tego, czy się jest kobietą, czy mężczyzną.
Mężczyzny zresztą w wielu z tych zawodów mało kto zatrudni w ogóle i w takich miejscach. Są linie lotnicze, które mają politykę, że obsługa samolotu jest wyłącznie żeńska, a nawet w tych zachodnich jest to zawód mocno sfeminizowany.
Argumentacja, że mężczyźni mają lepiej bo przez to, że mało kto ich w danej branży zatrudnia to mało ich się zwalnia jest trochę zabawna.
Jest dużo stewardów i recepcjonistów.
Obowiązuje ich oczywiście dresscode podobnie jak kobiety ale nie są zobligowani do makijażu.
A w jakim to zawodzie kobieta "dostaje prace z powodu makijażu"? Bo nawet w tym jedynym który przychodzi do głowy to nie za posiadanie makijażu klienci jej płacą.
Z tym, że "białe kołnierzyki" to tylko kwestia ubioru, makijaż jednak mężczyzn nie dotyczy.
Ja straciłam w korpo telekomunikacyjnym pracę za brak makijażu, chociaż pracowałam tam na back office. Nigdy się nie malowałam. Rozmowy przeszłam, ale że mam chorobę skóry - jak się nasiliła to mnie wylali.