"Wysokie Obcasy Extra"
Wysokie Obcasy Extra
Okładka
Czas nie tyka wszędzie tak samo
- Nie wiem, dlaczego dobry Bóg dopuszcza zło. Tego nikt nie wie. To jest najtrudniejsze pytanie.
Ale nie znam przecież odpowiedzi na o wiele łatwiejsze pytania.
Przez tysiąclecie nie umieliśmy wyjaśnić, dlaczego Słońce świeci, i nic się od tego nie stało - Słońce świeciło.
Może podobnie jest z zagadkami moralnymi? - przyznaje jeden z najbardziej znanych polskich astrofizyków prof. Marek A. Abramowicz, z którym rozmawia Marek Górlikowski.
Jak Pani/Panu płynie czas?
Pianistka: - Ma groźną twarz generała. Ale w muzyce jest niezbędny.
Himalaista: - Blisko szczytu wręcz przestaje istnieć. Jeśli ktoś ma marzenia, które za chwilę mogą się spełnić, przestaje mieć znaczenie.
Fizyk: Nawet mnie trudno mówić o jego naturze...
Filozof na trawniku - prof. Zbigniew Mikołejko
Żywa materia języka w naturalny sposób próbuje odnaleźć mowę wolną od grzechu dyskryminacji płciowej czy seksualnej, a to, czego jesteśmy świadkami, to ideologiczna gra pewnych elit. A ideologiczna grypsera potrafi wyłonić z siebie dziwolągi niebywałej szpetoty, takie jak sowiecki "zamkompomordie" (czyli zamiestitiel komisaria po morskim diełam - wiceminister spraw morskich).
Ośmiesza i stygmatyzuje. Tak jak wszystkie te "profesory" i "ministry".
Ośmieszają one swoją sztucznością, utwierdzają podziały między płciami. A nie tego przecież chciała w "Drugiej płci" Simone de Beauvoir, gdy - budując obiegowe dziś rozróżnienie między płcią biologiczną a płcią społeczną - domagała się zrzucenia "biologicznego przeznaczenia", "naturalnego fatum" ciążącego, także w przestrzeni języka, nad kobietami (i mężczyznami!) i narzucającego im kulturowe role.
Rzekoma współczesna feminizacja języka idzie jednak w kierunku przeciwnym i fatum to umacnia. Inaczej zresztą niż w języku angielskim, gdzie nie zmierza się do podobnej segregacji płciowej i mówi np. nie policeman czy policewoman, lecz police officer.
Rozkulbaczyć zagajnik, czyli proszę nie bluźnić!
To był najgorętszy temat tego roku - media komentowały nie to, że najważniejszych polityków i urzędników naszego kraju przyłapano na handlowaniu urzędami i obietnicami, ale to, że...bluźnili.
Tzw. afera podsłuchowa sprawiła, że głosy oburzenia części telewizyjnych "publicystów" osiągnęły rejestry dostępne tylko dla delfinów, a gazety drukowały tłumaczenia niektórych zwrotów - jeden z dzienników wyjaśniał, że "chuj, dupa i kamieni kupa" to "pewien rodzaj przekleństwa".
Słowa na "k", "ch" i "p" okazały się dla wielu ważniejsze niż to, że ze ściągniętymi spodniami dali się przyłapać ci, którzy nawet nie powinni być widziani w toalecie.
Czemu?
Czy przeklinanie jeszcze nas gorszy, skoro podobno "przeklinają wszyscy"?
Kiedy śnię, wrze całe moje wnętrze
Czytał swoje utwory na głos, wszystkim: od ministra po praczkę.
Robił to świetnie - słuchacze byli urzeczeni, a on w ten sposób sprawdzał, jak reagują na zawarty w jego bajkach humor.
Humor u Andersena? No właśnie.
Okazuje się, że ten najbardziej znany bajkopisarz jest w Polsce zupełnie nieznany.
Lekcja historii - Albert Camus
Gdy dowiedział się, że dostał Nobla, oświadczył dziennikarzom: Uważam, że jestem trochę za młody. Osobiście oddałbym głos na Malraux.
Podróże - Świąteczna ucieczka
A może tym razem zostawić cały ten przedświąteczny zgiełk i wyjechać?
Sydney, Nowy Jork, Betlejem czy Rzym?
Piknik na plaży, spacer po Central Parku, a może wizyta w bazylice Matki Bożej Ołtarza Niebiańskiego przy blasku świec?
Jak wychowano ks. Jana Kaczkowskiego
Nasze mieszkanie było nieco inne od pozostałych w bloku. Nie mieliśmy meblościanki, tylko metalowe półki z książkami.
Gdy w samych rajtach wpadała do nas Bożenka - koleżanka Filipa z klasy, która mieszkała na naszym piętrze - mówiła, że u nas jest jakoś inaczej i pachnie odmiennie niż w pozostałych domach.
Może dlatego, że mama zamiast schabowego serwowała dania kuchni francuskiej.
Mimo pracy i trójki dzieci codziennie gotowała. Obiad w naszej rodzinie zawsze był ważny, do stołu siadaliśmy wszyscy. Trzeba było dobrze siedzieć i "ładnie" jeść.
Tata uwielbiał Mrożka i zabawy językowe, stale nam serwował oryginalne powiedzonka. Gdy w trakcie obiadu moje ręce błądziły pod stołem, pytał: "A co ty jesteś Wenus z Milo"?.