Tęsknota za retro: seks za 50 groszy, kindersztuba i lump w kapeluszu

Redakcja
Ech, kiedyś to było - wzdychamy nieraz do starych dobrych czasów. Tylko co one naprawdę oznaczały? W najnowszym numerze Wysokich Obcasów Extra opowiada o tym Marcin Wroński, autor słynnych retrokryminałów i miłośnik dwudziestolecia międzywojennego.
1 z 9

BEZ GORSETU, LECZ Z ZASADAMI

Stare dobre czasy to epoka, w której kiedersztuba była religią, ale za to nie nakładano na siebie ciasnego gorsetu politycznej poprawności. - W retroświecie nie obowiązywała poprawność polityczna, za to ceniono dobre wychowanie i mnie się taki wariant bardziej podoba - mówi w wywiadzie Wroński. - Poprawność polityczna to program negatywny: nie wolno pisać ''kaleka'', nie wolno mówić ''pederasta''. Tymczasem dobre wychowanie to program pozytywny: nie udajemy, że niewidomy ''widzi inaczej'', nie zawijamy faktów w eufemizmy, ale staramy się, by w naszym towarzystwie czuł się dobrze. To właśnie było istotą kindersztuby na najwyższym poziomie

2 z 9

ROZWYDRZONE DZIECI? NIGDY!

Przedwojenny ojciec zabierał córkę do cukierni, żeby uczyła się być damą, nie do pomyślenia był jednak nierzadki dziś knajpiany obrazek: dorośli piją piwo, a ich dzieci durnieją z nudów i przeszkadzają innym gościom. Wszyscy są sterroryzowani. To nie ma nic wspólnego z budowaniem więzi rodzinnych, za to bardzo wiele z brakiem klasy. Gdybym był właścicielem restauracji, powiesiłbym tabliczkę: ''Dzieci nie obsługujemy'' - wyznaje pisarz i dodaje: - Przed wojną dzieci nie były wychowywane w duchu poczucia wyższości: ?Możesz brudzić, ile chcesz, bo mamy Marysię od sprzątania?, ale poczucia obowiązku: ''Masz szanować pracę Marysi''.

3 z 9

PROFESOR TARGA ZA USZY

Wszyscy dorośli czuli się w obowiązku wychowywania dzieci. Jeśli nauczyciel ukarał ucznia, który na to zasługiwał, to rodzic był mu wdzięczny. Była to przysługa, a nie atak na dziecko, jak dzisiaj. Nie widzę powodu, dlaczego obcy człowiek na ulicy nie miałby zwrócić uwagi dzieciakowi, który zachowuje się nieodpowiednio. Nie byłoby nastolatków przeklinających w autobusie, gdyby od małego byli przyzwyczajeni, że pierwszy lepszy pasażer zainterweniuje - uważa Marcin Wroński.



4 z 9

PATRIARCHAT NIE TAKI ZŁY DLA KOBIET

Na przedwojennego mężczyznę spadał trudny obowiązek, bo to on miał zarobić na całą rodzinę. Za to wracał do domu, gdzie większość problemów była już za niego rozwiązana. Jakie to wrednie patriarchalne, prawda? - pyta Wroński. - Ale ten model życia nie każdego uwierał. Zdarzały się też oczywiście kobiety pilotki, jak córka Marszałka Jadwiga Piłsudska, czy kobiety alpinistki, jak Irena Iłłakowiczówna, poliglotka, która przez bodaj dwa lata była żoną syna księcia Kurdystanu. W międzywojniu też były lekarki, urzędniczki, policjantki, telefonistki. Ten ostatni zawód był zresztą niesłychanie intratny. Panie zarabiały więcej niż niejeden urzędnik, w latach 30. nawet kilkaset złotych miesięcznie. Choć generalnie kobiety zarabiały od 30 do 50 proc. mniej, niż mężczyźni

5 z 9

PAN SINGIEL? PAN PŁACI

Przed wojną istniało tzw. ''bykowe'', czyli podatek od stanu kawalerskiego i bezdzietności: - Nieżonaci i niedzieciaci mężczyźni płacili umiarkowanie wyższy podatek, ci z dwójką osób na utrzymaniu mogli zaś zaoszczędzić - opowiada piasarz

6 z 9

LUMP W CZAPCE, PRACZKA W KAPELUSZU

Przed wojną nawet mężczyzna, któremu daleko było do elegancji, nie pokazałby się na ulicy bez marynarki i nakrycia głowy. Babcia jednego z moich przyjaciół przed wojną była prostą praczką. Mimo to na każdym zdjęciu wygląda jak dama. Kiedy szła do miasta, wkładała kapelusz, rękawiczki, mufkę w zimie. Dziś widuje się gwiazdy w dresach. Nawet przedwojenny lump nie chodziłby w dresie. Chłopak z przedmieścia, gdy był u siebie na dzielnicy, nosił czapkę. Gdy szedł do miasta - wkładał kapelusz

7 z 9

SEKS TYLKO PO ŚLUBIE? A GDZIE TAM!

Prostytucja była zjawiskiem powszechnym i bardziej przystępnym cenowo niż dziś. W Lublinie pracowała słynna Lola Pięćdziesiątka, znana uczniom prostytutka, która brała 50 gr. Była tańsza niż bilet do kina. Od czasu do czasu jednak pruderia dawała o sobie znać. Wroński opowiada: - Podczas manewrów na Polesiu wieczorem w hotelu adiutanta zaniepokoił wrzask z pokoju dowódcy. Adiutant bierze pistolet i biegnie na ratunek przełożonemu. Tymczasem z jego pokoju wypada oburzona prostytutka, odwraca się do oficera i krzyczy: ''Co'' Ja tymi ustami pana Jezusa przyjmuję!?.

8 z 9

SPRAWIEDLIWOŚĆ MUSI BYĆ

Dziś w telewizji jednego dnia mowa jest o Wojciechu Kowalskim. Następnego dnia ten pan jest już Wojciechem K., bo postawiono mu zarzuty - daje przykłąd Wroński. - W przedwojennej prasie w kronikach kryminalnych, gdy wiadomo już było, kto ukradł, i nie wchodziły w grę specjalne względy utajnienia, było napisane: Józef Kowalski z ulicy tej i tej ukradł Stanisławowi Nawrockiemu z ulicy tej i tej palto albo worek owsa.



9 z 9

Wysokie Obcasy Extra

Retronumer Wysokich Obcasów Extra już w kioskach, a w nim cała rozmowa z Marcinem Wrońskim oraz wywiad z Anitą i Arkiem Lipnickimi o ich retrofascynacjach i płycie ze szlagierami z międzywojnia

Więcej na ten temat: Wysokie Obcasy Extra
Komentarze
z podatkami i kobietami w domu sie nie zgadzam, ale z cala reszta jak najbardziej tak, ale takie maniery i wychowanie juz nie wroca.. niestety
już oceniałe(a)ś
11
4
Przewiń i czytaj dalej Wysokie Obcasy