W numerze z 6 sierpnia

red
Najnowszy numer 'Wysokich Obcasów' w kioskach już 6 sierpnia, a w nim...
1 z 5

Koniec studenckich małżeństw

Po roku ?89 pojawiły się nowe kategorie myślenia u studentów ? ustawić się. Ci nowi są bardziej rozważni, tamte małżeństwa studenckie nazywałam szalonymi ? 'Mamy stypendia, miejsce w akademiku, a, jakoś to będzie'. A tu razem z kapitalizmem pojawia się nowe podejście: na małżeństwo potrzebne są pieniądze. Z prof. Hanną Świdą-Ziembą rozmawia Joanna Sokolińska

2 z 5

Ona jest jak ferrari

Została zatrudniona 5 lipca tego roku, jednak na nieco innych warunkach niż jej poprzednik Dominique Strauss-Kahn. Jej pensja roczna wzrosła do 551 700 dol., natomiast kontrakt uzupełniono o zapis, że 'będzie musiała unikać zachowań niekonwencjonalnych i dotyczy
to także wyglądu' oraz zaliczyć szkolenie z zakresu etyki. O Christine Lagarde pisze Anna Napiórkowska

3 z 5

Nie żrę kotów, do cholery

Bo ja mogę w wałkach, podartych gaciach, koszuli nocnej siedzieć w blasku słońca i pisać najbardziej gotycki tekst na świecie. O Anji Orthodox pisze Magdalena Grzebałkowska

4 z 5

Dlaczego reklamy są głupie

Z markami jest jak z ludźmi ? będzie cię odrzucać od kogoś, kto przy pierwszym spotkaniu zaleje cię potokiem słów, jaki jest piękny, mądry i bogaty. Z Jackiem Pawlakiem rozmawia Agata Michalak

5 z 5

Harmonijka

Pan Rubik mi pogratulował i radził zgłosić pomysł do Urzędu Patentowego, żeby chronić wzory. I tak zrobiłam. Z Bronisławą Fitak-Chodyną rozmawia Małgorzata Czyńska

Komentarze
Właśnie przeczytałam wywiad z panią profesor Hanną Świdą-Ziembą. Odniosłam wrażenie, iż jest to nie tylko obiektywny opis zaistniałego trendu - opóźniania wieku zawierania małżeństw, ale zarazem pochwała dzisiejszych młodych, którzy czekają z zawarciem małżeństwa aż "się ustawią". Zupełnie się z takim poglądem nie zgadzam. Pani profesor twierdzi, iż za odkładaniem w czasie zawarcia małżeństwa przemawia dobro dzieci oraz dojrzałość młodych do odpowiedzialności za rodzinę. Uważam, że jeżeli komuś dziecko ma w życiu przeszkadzać, to będzie przeszkadzało zarówno na studiach jak i w późniejszym życiu zawodowym. Mam dobrą koleżankę, która wyszła za mąż będąc na studiach, pod koniec czwartego roku studiów urodziła córeczkę. Nie zauważyłam, żeby dziecko miało złe warunki do rozwoju a ona poświęcała mu za mało czasu, bo musi się uczyć. Wręcz przeciwnie - mało która mama zna tak dobrze własne dziecko. A studia z powodzeniem skończyła już trzy lata temu, bez brania egzaminatorów na litość "mam dziecko, nie mogłam się nauczyć". Znam również wiele osób, moich rówieśników, którzy z decyzją o dziecku czekali aż skończą studia, znajdą pracę, kupią mieszkanie, awansują...Owszem, wszystko idealnie zaplanowane, ułożone, ustawione, więc dziecko powinno mieć dobre warunki do rozwoju. I co? Kredyt mieszkaniowy jest, więc trzeba wracać do pracy zaraz po macierzyńskim. Zresztą - w pracy już czekają, a z tak ciężko wypracowanego stanowiska kierowniczego nie warto rezugnować. Pięciomiesięczne dziecko zostaje na 10 godzin dziennie z nianią. Tata - manager w międzynarodowej korporacji - co drugi tydzień wyjeżdża na delegację. Mama próbuje pogodzić pracę z dzieckiem i sprzątaniem, a do tego często zostaje z tym sama - co rodzi frustrację wyładowywaną potem na dziecku...Otóż - w życiu nie jest tak prosto, że można zrobić karierę i zarobić pieniądze w wieku 25-30 lat, a potem odpuścić i zajmować się dzieckiem. Zresztą - mało kto chciałby "odpuścić", kiedy przez ostatnich kilka lat żył na najwyższych obrotach a teraz miałby się zamknąć w domu, przebierać pieluszki i czytać bajeczki... Druga sprawa - dojrzałość do związku. Jak ma być dojrzały do małżeństwa trzydziestoparolatek, który do tej pory mieszkał z mamusią - wyprane skarpetki, wyprasowana koszula, obiadek na stole, o nic nie musi się troszczyć - wraca z pracy i imprezka albo komputer? Albo z kolei wyprowadził się od rodziców na studia, i przez ostatnich 10 lat mieszkał sam - własne przyzwyczajenia, wracam z pracy i mam spokój, chcę z kimś pogadać to się umawiam na mieścię, nie mam ochoty - nikt mi nie przeszkadza; chce mi się posprzątać to sprzątnę, ale mój małagan nikogo innego nie obchodzi...Jak tu potem wejść w dojrzały związek jak jest się przyzwyczajonym, że po powrocie z pracy żadnych obowiązków?! I jeszcze wracając do dzieci - takie późne dziecko, któremu rodzice mogą poświęcić swój czas i mają pieniądze, żeby zapewnić mu niemal wszystko często wyrasta jako jedynak (bo nie było czasu na drugie czy trzecie dziecko) i jest przyzwyczajony, że należy mu się wszystko. Wątpię czy wyrośnie na lepszego i bardziej szczęśliwego człowieka niż dziecko, które raz na jakiś czas pobyło z ciociami - koleżankami mamy lub babcią, bo mama akurat miała egzamin. Niedojrzali rodzice, dla których impreza jest najważniejsza, a dziecko tylko niepotrzebnym obowiązkiem, zdarzają się zarówno wśród studentów jak i ustawionych trzydziestolatków. Pani profesor pisze, że nie zna dzisiejszych małżeństw. Ja trochę znam.
już oceniałe(a)ś
0
0
Dwukrotnie zarechotałam przy lekturze: raz przy tym, jak pan zaczął się chełpić oklaskami licealistów na wieść, ze jest autorem kampanii "Chipsy przyszły" i drugi, jak narzekał, ze na prowincji ludzie nie meblują mieszkań Ikeą. Bo tam nie ma sklepów Ikea, szanowny panie. Reklama jednak odmóżdża, z którejkolwiek strony by się nie stało.
już oceniałe(a)ś
0
0
Przewiń i czytaj dalej Wysokie Obcasy