Czy siła woli jest wrodzona, czy też można się jej nauczyć?

mawro, materiały prasowe
Test Marshmallow

Test Marshmallow (CC)

Jak nauczyć nasze dzieci, aby w przyszłości umiały rzucać palenie, przezwyciężać rozpacz po zawodzie miłosnym, podejmować ważne decyzje życiowe czy oszczędzać na emeryturę? Znany psycholog Walter Mischel, autor książki "Test Marshmallow" i słynnego testu cukierkowego, wyjaśnia, czym jest samokontrola i jak można ją opanować (Fragmenty książki i książki do zdobycia)
1 z 6
materiały prasowe
materiały prasowe

Test Marshmallow, Walter Mischel

Badacz pokazuje dziecku słodką piankę marshmallow i daje mu wybór: możesz zjeść tę piankę od razu albo zaczekać i dostać dwie pianki za jakiś czas. Co zrobi badane dziecko? Jakie będą implikacje tego wyboru dla jego przyszłego życia?

Legendarny test Waltera Mischela, określany mianem testu marshmallow, dowiódł, że zdolność do odraczania gratyfikacji jest warunkiem udanego, satysfakcjonującego życia: samokontrola nie tylko wiąże się z wyższymi wynikami w testach wiedzy i kompetencji szkolnych, lepszym funkcjonowaniem społecznym i poznawczym oraz większym poczuciem własnej wartości, ale także pomaga nam w radzeniu sobie ze stresem, osiąganiu celów i przezwyciężaniu bolesnych emocji. Czy siła woli jest wrodzona, czy też można się jej nauczyć?

W swojej nowej, przełomowej książce Walter Mischel opiera się na prowadzonych od dziesięcioleci, rzetelnych badaniach naukowych oraz na przykładach zaczerpniętych z życia, aby zgłębić naturę siły woli. Autor wskazuje umiejętności poznawcze i mechanizmy psychiczne, które ją umożliwiają, i pokazuje, jak można je odnieść do wyzwań, z jakimi przychodzi nam się zmierzyć w życiu codziennym - od utrzymywania prawidłowej wagi po rzucenie palenia, przezwyciężenie rozpaczy po zawodzie miłosnym, podejmowanie ważnych decyzji życiowych czy oszczędzanie na emeryturę. Książka ta ma ważne implikacje dla wyborów, jakich dokonujemy w wychowaniu dzieci, kształceniu, polityce publicznej i samorozwoju. Test marshmallow zmieni nasz sposób myślenia o tym, kim jesteśmy i kim możemy się stać.

"Test Marshmallow" w formie e-booka jest dostępny na Publio.pl >>

Badacz pokazuje dziecku słodką piankę marshmallow i daje mu wybór: możesz zjeść tę piankę od razu albo zaczekać i dostać dwie pianki za jakiś czas. Co zrobi badane dziecko? Jakie będą implikacje tego wyboru dla jego przyszłego życia?

Legendarny test Waltera Mischela, określany mianem testu marshmallow, dowiódł, że zdolność do odraczania gratyfikacji jest warunkiem udanego, satysfakcjonującego życia: samokontrola nie tylko wiąże się z wyższymi wynikami w testach wiedzy i kompetencji szkolnych, lepszym funkcjonowaniem społecznym i poznawczym oraz większym poczuciem własnej wartości, ale także pomaga nam w radzeniu sobie ze stresem, osiąganiu celów i przezwyciężaniu bolesnych emocji. Czy siła woli jest wrodzona, czy też można się jej nauczyć?

W swojej nowej, przełomowej książce Walter Mischel opiera się na prowadzonych od dziesięcioleci, rzetelnych badaniach naukowych oraz na przykładach zaczerpniętych z życia, aby zgłębić naturę siły woli. Autor wskazuje umiejętności poznawcze i mechanizmy psychiczne, które ją umożliwiają, i pokazuje, jak można je odnieść do wyzwań, z jakimi przychodzi nam się zmierzyć w życiu codziennym ? od utrzymywania prawidłowej wagi po rzucenie palenia, przezwyciężenie rozpaczy po zawodzie miłosnym, podejmowanie ważnych decyzji życiowych czy oszczędzanie na emeryturę. Książka ta ma ważne implikacje dla wyborów, jakich dokonujemy w wychowaniu dzieci, kształceniu, polityce publicznej i samorozwoju. Test marshmallow zmieni nasz sposób myślenia o tym, kim jesteśmy i kim możemy się stać.

2 z 6

Test Marshmallow

Umiejętności poznawcze i emocjonalne, dzięki którym przedszkolaki potrafią czekać na większą nagrodę, torują im drogę do budowania zasobów psychicznych, sposobów myślenia i relacji społecznych, które mogą zwiększać ich szanse na satysfakcjonujące, udane życie, jakiego pragną

3 z 6
CC
CC

Test Marshmallow, Walter Mischel

Od ery starożytnej, poprzez Oświecenie i czasy Freuda, aż po dzień dzisiejszy małym dzieciom przypisywano impulsywność, bezradność, niezdolność do odraczania gratyfikacji i dążenie do natychmiastowego zaspokajania potrzeb. Podzielając te naiwne przekonania, ze zdumieniem obserwowałem, jak każda z moich trzech córek (które urodziły się w niewielkich odstępach czasu) - Judith, Rebecca i Linda - zmieniała się w ciągu kilku pierwszych lat życia. Dziewczynki, które początkowo przez większość czasu tylko gaworzyły albo krzyczały wniebogłosy, szybko nauczyły się dokuczać sobie nawzajem i wprawiać w zachwyt swoich rodziców, a później stały się osobami, z którymi można było prowadzić fascynujące, głębokie rozmowy. W ciągu zaledwie kilku lat nauczyły się siedzieć w miarę spokojnie i czekać na coś, czego pragnęły, a ja próbowałem zrozumieć to, co rozgrywało się na moich oczach przy kuchennym stole. Zdałem sobie sprawę, że nie mam pojęcia, co takiego dzieje się w ich głowach, co pozwala im panować nad sobą (przynajmniej czasami) i odraczać gratyfikację w obliczu pokus, nawet wtedy, gdy nikt ich nie pilnował.
Pragnąłem zrozumieć zjawisko siły woli, a w szczególności odraczania gratyfikacji dla osiągnięcia przyszłych korzyści - w jaki sposób ludzie doświadczają tego zjawiska i jak udaje im się panować nad sobą (lub nie) w życiu codziennym. Aby wyjść poza czyste spekulacje, potrzebowaliśmy metody badania tej zdolności u dzieci w czasie, gdy zaczyna się ona kształtować. Widziałem, jak umiejętność ta rozwija się u moich trzech córek, kiedy chodziły one do przedszkola Bing Nursery School na Uniwersytecie Stanforda. Było to doskonałe laboratorium - nowo wybudowane na terenie kampusu uniwersyteckiego jako placówka badawczo-edukacyjna, wyposażone w duże lustra weneckie pozwalające obserwować dzieci w atrakcyjnych salach zabaw oraz w niewielkie pomieszczenia badawcze, w których można było dyskretnie przyglądać się zachowaniu dzieci, siedząc w specjalnych kabinach. Jedno z takich pomieszczeń wykorzystaliśmy w naszych badaniach. Powiedzieliśmy dzieciom, że jest to "Pokój Niespodzianek". Właśnie tam zapraszaliśmy je do uczestnictwa w zabawach, które stały się istotą naszych eksperymentów.
Wraz z moimi doktorantami, Ebbe Ebbesenem, Bertem Moore'em i Antonette Zeiss, a także z wieloma innymi studentami spędziłem w tym pokoju długie miesiące wypełnione dobrą zabawą, ale i frustracją, projektując, testując i dopracowując procedurę badawczą. Na przykład, czy powiedzenie przedszkolakom, jak długie będzie odroczenie gratyfikacji - czy potrwa pięć czy piętnaście minut - będzie wpływać na to, jak długo będą w stanie czekać? Odkryliśmy, że nie ma to znaczenia, ponieważ dzieci były za małe, aby zrozumieć takie różnice czasowe. Czy ważna będzie względna wielkość nagrody? Okazało się, że tak. Jakich nagród powinniśmy użyć? Musieliśmy wytworzyć silny konflikt pomiędzy emocjonalnie "gorącą" pokusą - czymś, co dziecko pragnęło dostać natychmiast - a pokusą dwukrotnie większą, która wymagała odroczenia gratyfikacji co najmniej o kilka minut. Pokusa musiała być wystarczająco atrakcyjna i silna dla małych chłopców i dziewczynek - odpowiednio dobrana, a przy tym łatwa do zmierzenia.
Pięćdziesiąt lat temu większość dzieci zapewne uwielbiała pianki marshmallow tak samo jak dzisiaj, ale - przynajmniej w wypadku przedszkolaków ze Stanford Bing Nursery School - rodzice często zabraniali im ulubionego przysmaku, jeśli pod ręką nie było akurat szczoteczki do zębów. Ponieważ nie wszystkie dzieci lubią to samo, pokazywaliśmy im różne łakocie, spośród których mogły wybrać swoje ulubione. Niezależnie od tego, który smakołyk wskazały, dawaliśmy im wybór: mogły dostać jedną sztukę od razu albo dwie, jeśli zaczekały na powrót badacza. Nasza frustracja związana ze żmudnym dopracowywaniem szczegółów badania gwałtownie wzrosła, kiedy komisja federalna odrzuciła nasz pierwszy wniosek grantowy, sugerując, że powinniśmy się zwrócić do firmy produkującej słodycze. Obawialiśmy się, że może to być dobra rada.
Wcześniejsze badania, które prowadziłem na Karaibach, wykazały istotne znaczenie zaufania jako czynnika wpływającego na gotowość do odroczenia gratyfikacji. Aby mieć pewność, że dzieci ufają osobie, która składa im obietnicę, przed rozpoczęciem eksperymentu badacz bawił się z każdym z nich tak długo, aż poczuło się swobodnie. Następnie prosił dziecko, żeby usiadło przy stoliku, na którym znajdował się dzwonek (taki, jaki widuje się w barach czy recepcjach hotelowych). Aby zwiększyć zaufanie dziecka, badacz kilka razy wychodził z pokoju, a kiedy dziecko zadzwoniło dzwonkiem ? natychmiast wracał, wołając: ?Widzisz? Zadzwoniłeś i jestem!? Kiedy dziecko już wiedziało, że-badacz niezwłocznie wróci na każde jego wezwanie, rozpoczynał się test samokontroli, zapowiedziany jako kolejna zabawa.
Chociaż zadbaliśmy o to, aby metoda badawcza była bardzo prosta, nadaliśmy jej niezwykle skomplikowaną nazwę naukową: "Paradygmat dobrowolnego odroczenia natychmiastowej gratyfikacji na rzecz odroczonych w czasie, lecz cenionych nagród w wieku przedszkolnym". Na szczęście kilkadziesiąt lat później, kiedy dziennikarz David Brooks odkrył nasze badania i opisał je w dzienniku "New York Times" w artykule zatytułowanym Marshmallows and Public Policy (Pianki marshmallow a polityka publiczna), media określiły naszą metodę mianem testu marshmallow. Nazwa ta szybko się przyjęła, mimo że w swoich badaniach często używaliśmy innych łakoci niż pianki marshmallow.

4 z 6
Screen youtube.com
Screen youtube.com

Test Marshmallow, Walter Mischel

Pierwsza pojawiła się "Inez" - śliczna pierwszoklasistka o poważnym wyrazie twarzy i figlarnym błysku w oku. Monika usadziła dziewczynkę przy stoliku w ascetycznie urządzonym szkolnym laboratorium badawczym. Inez wybrała ciasteczka oreo jako swoje ulubione łakocie. Na stole znajdowały się dzwonek i plastikowa taca wielkości talerza obiadowego. W jednym rogu tacy leżały dwa ciasteczka, a w drugim - jedno. Zarówno natychmiastową, jak i odroczoną nagrodę pozostawiono w zasięgu wzroku dzieci, aby wzmocnić ich wiarę w to, że naprawdę dostaną przysmak, jeśli nań zaczekają, a także po to, by wzmóc ich wewnętrzny konflikt. Na stole nie znajdowało nic poza tym, a w pokoju nie było żadnych zabawek ani innych interesujących przedmiotów, które mogłyby odwrócić uwagę dzieci podczas oczekiwania na nagrodę.
Kiedy dano jej wybór, Inez bardzo chciała dostać dwa ciasteczka, a nie tylko jedno. Wiedziała, że Monica musi wyjść z pokoju, żeby trochę popracować. Rozumiała też, że w każdej chwili może przywołać Monikę przy użyciu dzwonka. Monica pozwoliła dziewczynce kilka razy wypróbować dzwonek, żeby jej pokazać, iż na jego dźwięk za każdym razem wróci do pokoju. Następnie badaczka wyjaśniła Inez warunki otrzymania mniejszej lub większej nagrody. Jeśli dziewczynka zaczeka, aż Monica sama wróci do pokoju, to dostanie dwa ciasteczka. Gdyby nie chciała czekać, może w każdej chwili zadzwonić. Jeśli jednak użyje dzwonka, zacznie jeść ciasteczko albo zejdzie z krzesła, to dostanie tylko jeden smakołyk. Aby się upewnić, że Inez w pełni zrozumiała instrukcję, Monica poprosiła dziewczynkę o jej powtórzenie.
Po wyjściu badaczki dziewczynka przez kilka bolesnych chwil przeżywa prawdziwe katusze. Na jej twarzy malował się coraz większy smutek, a cała postać wyrażała narastający dyskomfort, aż w końcu wydawało się, że dziewczynka lada moment wybuchnie płaczem. Zerknęła na smakołyki, a potem wpatrywała się w nie przez kilkanaście sekund w głębokim zamyśleniu. W pewnej chwili gwałtownie wyciągnęła rękę w stronę dzwonka, ale kiedy jej dłoń znalazła się tuż obok niego, raptownie się zatrzymała. Jej palec wskazujący ostrożnie, z wahaniem krążył nad przyciskiem dzwonka, kilkakrotnie zbliżając się doń i niemal go dotykając, jak gdyby dziewczynka droczyła się sama ze sobą. Później jednak Inez odwróciła się od tacy i dzwonka i zaczęła się śmiać, tak jakby zrobiła coś bardzo zabawnego. Wepchnęła piąstkę do buzi, żeby nie roześmiać się na cały głos, a na jej twarzy pojawił się promienny, pełen samozadowolenia uśmiech. Wśród osób oglądających ten film nie było nikogo, kto nie wydawałby okrzyków zdumienia i nie śmiałby się razem z Inez w pełnym empatii zachwycie. Kiedy Inez przestała chichotać, powtórzyła zabawę z dzwonkiem, tym razem jednak na przemian uciszała samą siebie, przykładając do ust palec wskazujący, i wyciągała przed siebie otwartą dłoń na wysokości swoich zaciśniętych warg, od czasu do czasu szepcząc: "Nie, nie", jak gdyby próbowała się powstrzymać przed tym, na co miała wielką ochotę. Po dwudziestu minutach Monica wróciła do pokoju. Zamiast jednak od razu zjeść swoją nagrodę, Inez wymaszerowała triumfalnie z dwoma ciasteczkami w torebce. Chciała zabrać je do domu i pokazać swojej mamie, jaka była dzielna.


"Enrico" - duży jak na swój wiek, ubrany w kolorowy podkoszulek, z ładną twarzą i równo przyciętą blond fryzurą - czekał cierpliwie. Odchylił się z krzesłem pod ścianę i uderzał w nią raz za razem, wpatrując się w sufit ze znudzonym, zrezygnowanym wyrazem twarzy. Oddychał głęboko, najwyraźniej czerpiąc przyjemność z donośnych, głuchych dźwięków rozlegających się przy każdym uderzeniu krzesłem w ścianę. Hałasował tak do czasu, gdy wróciła Monica, a on dostał swoje dwa ciasteczka.


"Blanca" znalazła sobie inne zajęcie - bezgłośnie odgrywała rozmowę przypominającą monolog z filmu Charliego Chaplina, podczas której wydawała się udzielać sobie wskazówek na temat tego, co robić, a czego unikać w oczekiwaniu na łakocie. Odegrała nawet wąchanie wyimaginowanych słodyczy, przyciskając do nosa pustą dłoń.


"Javier" - chłopiec o inteligentnej twarzy oraz intensywnym, przenikliwym spojrzeniu - spędził cały czas oczekiwania bez reszty pochłonięty czymś, co przypominało starannie zaplanowany eksperyment naukowy. Z wyrazem skupienia na twarzy wydawał się sprawdzać, jak wolno zdoła unieść i przestawić dzwonek tak, aby nie wydał żadnego dźwięku. Unosił go wysoko nad głowę, a następnie przenosił jak najdalej od siebie, przyglądając mu się uważnie spod przymrużonych powiek. Przeciągał tę czynność w nieskończoność, dokładając starań, aby była jak najdłuższa i najbardziej powolna. Był to wspaniały pokaz wyobraźni i kontroli psychoruchowej zaprezentowany przez dobrze się zapowiadającego naukowca.


Monica powtórzyła tę samą instrukcję chłopcu o imieniu Roberto - eleganckiemu sześciolatkowi ze starannie przyczesanymi włosami, ubranemu w beżową szkolną marynarkę, białą koszulę i czarny krawat, Zaraz po jej wyjściu chłopiec zerknął na drzwi, żeby się upewnić, że są dobrze zamknięte. Następnie omiótł spojrzeniem tacę z ciasteczkami, oblizał wargi i chwycił najbliżej leżący smakołyk. Ostrożnie rozchylił dwie warstwy ciastka, odsłaniając białe, kremowe nadzienie, a później z pochyloną głową zaczął skrupulatnie wylizywać słodką masę, przerywając tylko na sekundę, żeby z pełnym aprobaty uśmiechem ocenić wynik swojej pracy. Kiedy już wylizał środek ciastka do czysta, zręcznie złożył jego zewnętrzne warstwy w całość (z jeszcze wyraźniej widocznym zachwytem) i ostrożnie odłożył pozbawiony nadzienia smakołyk na tacy. Następnie z najwyższym pośpiechem uczynił to samo z dwoma pozostałymi ciasteczkami. Pożarłszy nadzienie, Roberto starannie ułożył ciastka na tacy, dbając o zachowanie ich pierwotnego układu, a później bacznie się rozejrzał, zerkając na drzwi, aby się upewnić, że wszystko jest w porządku. Niczym aktor teatralny powoli przechylił głowę, opierając brodę i policzek na otwartej dłoni, podczas gdy jego łokieć spoczywał na blacie stołu. Nadał swojej twarzy wyraz czystej niewinności, a jego duże, ufne oczy wpatrywały się wyczekująco w drzwi z niewinnym, dziecięcym zaciekawieniem.

"Występ" Roberta niezmiennie wzbudza wśród odbiorców największy aplauz, wywołując najgłośniejsze śmiechy i wiwaty. Jeden z widzów, szanowany rektor jednego z najlepszych amerykańskich prywatnych uniwersytetów, wykrzyknął z uznaniem: "Dam mu stypendium, kiedy będzie gotowy rozpocząć studia!".

5 z 6
Screen youtube.com
Screen youtube.com

Test Marshmallow, Walter Mischel

OKRES DORASTANIA: RADZENIE SOBIE I OSIĄGNIĘCIA
(...)
Przedszkolaki, które w teście marshmallow potrafiły dłużej czekać na nagrodę, dwanaście lat później, jako nastolatki, były oceniane jako przejawiające wyższy poziom samokontroli we frustrujących sytuacjach; w mniejszym stopniu ulegające pokusom; mniej skłonne do rozpraszania się, gdy próbowały się skoncentrować; bardziej inteligentne, samodzielne i pewne siebie; oraz w większym stopniu ufające własnej ocenie sytuacji. Pod wpływem stresu nie traciły głowy równie łatwo, jak ich rówieśnicy, którzy w przedszkolu nie potrafili odraczać gratyfikacji. Co za tym idzie - rzadziej wpadały w złość, przejawiały dezorganizację zachowania albo powracały do niedojrzałych zachowań. Ponadto, dzieci te częściej myślały o przyszłości i planowały swoje działania, a kiedy były zmotywowane, bardziej wytrwale dążyły do swoich celów. Były także bardziej uważne i łatwiej było do nich dotrzeć przy użyciu racjonalnych argumentów. Wreszcie, w mniejszym stopniu zrażały się niepowodzeniami. Krótko mówiąc, podważały trafność popularnego stereotypu trudnego, sprawiającego problemy nastolatka - przynajmniej w oczach i relacjach swoich rodziców i nauczycieli.

Aby zmierzyć rzeczywiste osiągnięcia badanych dzieci w nauce, poprosiliśmy ich rodziców, aby podali nam wyniki uzyskane przez ich pociechy w językowej i matematycznej części egzamin SAT (jeśli dane te były dostępne). SAT jest egzaminem, do którego przystępuje większość uczniów szkół średnich w Stanach Zjednoczonych, a jego wynik stanowi podstawę rekrutacji do amerykańskich college?ów. Aby zweryfikować wyniki podane przez rodziców, skontaktowaliśmy się z Krajową Komisją Egzaminacyjną, która była odpowiedzialna za przeprowadzenie egzaminu. Okazało się, że młodzi ludzie, którzy w przedszkolu potrafili dłużej czekać na nagrodę, osiągnęli dużo lepsze wyniki w teście SAT . Kiedy porównano wyniki dzieci z najkrótszym czasem odroczenia gratyfikacji (dolna trzecia część rozkładu) z osiągnięciami ich rówieśników z dłuższym czasem odroczenia (górna trzecia część rozkładu), całkowita różnica w wynikach egzaminu SAT wyniosła aż 210 punktów .

DOROSŁOŚĆ

Między dwudziestym piątym a trzydziestym rokiem życia osoby, które w przedszkolu dłużej czekały na nagrodę, były bardziej zdolne do wytrwałego dążenia do odległych celów (i do ich osiągania), rzadziej sięgały po niebezpieczne używki, mogły się pochwalić lepszym wykształceniem i odznaczały się istotnie niższym wskaźnikiem masy ciała (BMI). Były także bardziej odporne i elastyczne w radzeniu sobie z problemami interpersonalnymi i z większym powodzeniem utrzymywały swoje związki intymne (o czym będzie mowa w rozdziale dwunastym). W miarę, jak przyglądaliśmy się dalszym losom tej grupy, wyniki badania przedszkolaków z Bing wydawały się coraz bardziej zdumiewające, zważywszy na ich zasięg, stałość i wagę: skoro zachowanie przedszkolaków w prostym teście marshmallow okazało się trafnym predyktorem (na poziomie istotnym statystycznie) tego, jak potoczyło się ich dalsze życie - w wielu sferach i w długiej perspektywie czasowej - to należało rozważyć implikacje tego odkrycia dla polityki publicznej i edukacji. Jakie umiejętności umożliwiały dzieciom samokontrolę? Czy można się ich nauczyć?

6 z 6
Screen youtube.com
Screen youtube.com

Test Marshmallow, Walter Mischel. Akcja redakcyjna

Wszystkie książki już rozdane!

Książkę można kupić w publio.pl.

Przewiń i czytaj dalej Wysokie Obcasy