Diabeł umiera w Hawanie [FRAGMENTY KSIĄŻKI]

Maciej Stasiński
Hawana

Hawana (East News)

Kuba jest mniejsza od Związku Sowieckiego, skala nie ta, ale dyktatura kubańska to nie jest realny socjalizm, epoka Gomułki, Gierka czy Jaruzelskiego. To tropikalny stalinizm. To Rosja lat 30., 40., Polska lat 1948-55
1 z 7
East News
East News

Nasza sprawa

Kuba rewolucyjna rozbudzała najszlachetniejsze marzenia o wolności i demokracji. Nie tylko na uwięzionej w dyktaturze wyspie, ale też w całej Ameryce Łacińskiej, a nawet w Trzecim Świecie, jak długi i szeroki. Kuba dzisiejsza jest grobem tych nadziei.

 

Kto na Kubie był i ma oczy do patrzenia, uszy do słuchania i nieco historycznej pamięci o komunizmie, wie, że urzeczywistniła się tam obezwładniająca wizja George'a Orwella. Koszmar, w którym tyranię zwie się rządami ludu, niewolę - wolnością, nędzę - dobrobytem, strach -świadomością rewolucyjną, ruinę - budowlą, a kłamstwo - prawdą.

 

Wolnościowy zryw tysięcy Kubańczyków w 1959 roku, poparty z zapałem przez demokratów na całym świecie, poszedł na marne. Wywrócił go na nice wódz wizjoner o żelaznej woli, wielkim darze przekonywania i usposobieniu bezlitosnego księcia doskonałego. Tyran, który zawłaszczył rewolucję, a naród poddał swojej wszechwładzy.

 

Były wojskowy dyktator chilijski Augusto Pinochet chełpił się, że liść nie drgnie w jego kraju bez jego wiedzy. Chile Pinocheta było państwem okrutnych mordów i prześladowań. Ale nie było tak doskonale policyjnym i totalitarnym państwem, jakim Fidel Castro uczynił Kubę.

 

Dzisiaj dyktator chyli się nad grobem, ale jego tyrania jeszcze trwa. Mamy nadzieję, że go nie przetrwa, i uważamy, że im krócej się utrzyma, tym lepiej. Podziwiamy Kubańczyków, którzy wbrew rozsądkowi i instynktowi samozachowawczemu sprzeciwiają się jej. Gnębi nas los tysięcy desperatów, którzy co roku rzucają się przez morze, byle uciec z więzienia. (...)

 

Ze wstępu Adama Michnika i Macieja Stasińskiego


Czytaj dalej...

2 z 7
JACQUES LANGEVIN / ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK
JACQUES LANGEVIN / ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK

Fidel Castro umarł z nudów

Fidel Castro nie żyje. Umarł już dawno, z nudów. Najpierw pogrzebał mit rewolucji, którą uosabiał i którą sam zniszczył. Potem pogrzebał samego siebie - Fidela Castro, jeden z największych mitów światowej lewicy XX wieku. Po obu mitach pozostał zabobon i jego samotny, zdziwaczały, ale spełniony szaman.

 

- Towarzyszu Radek - pytano wybitnego bolszewika w początku lat 30., gdy stalinowska kosa sięgała już kolejno po wszystkich wybitnych towarzyszy Lenina z lat rewolucji i pierwszych lat budowy państwa sowieckiego - czy możliwa jest budowa socjalizmu w jednym kraju?

 

Znany z poczucia humoru Karol Radek odpowiadał: - Owszem, możliwa, ale szkoda kraju. Niedługo potem szkoda było także Karola Radka, zamordowanego w kolejnej stalinowskiej czystce.

 

Dzieje życia i dokonań Fidela Castro są przejmującym urzeczywistnieniem proroctwa Radka. W ciągu 48 lat Fidel Castro zrealizował największe marzenie swojego życia. Obalił dyktaturę, zdobył niczym nieograniczoną władzę i zachował ją przez całe swoje życie, został dożywotnim nieomylnym wodzem Kuby. Przy okazji zaś z narodu kubańskiego uczynił niewolników, a kwitnący pod koniec lat 50. gospodarczo kraj, bogatszy wówczas od Hiszpanii, zburzył do gruntu.

 

Długa wielomiesięczna agonia ostatniego na półkuli zachodniej dyktatora, którego niemal półwieczne panowanie zdominowało ideologię, geopolitykę i polityczną wyobraźnię drugiej połowy XX wieku, była groteskowym spektaklem paraliżu 11-milionowego kraju zatrzaśniętego na cztery spusty i zastygłego w bezruchu w oczekiwaniu na zgon lub powrót na tron jedynowładcy. Dowiodła, że w zmartwiałym kraju, gdzie historia stanęła w miejscu, nie ma innych wieści wartych rozgłaszania niż te o stanie zdrowia dyktatora, mimo że to właśnie była największa tajemnica państwowa, najpilniej strzeżona przed zewnętrznym wrogiem oraz narodem rzekomo miłującym wodza nad życie.

 

Przez wiele miesięcy po dramatycznej operacji przewodu pokarmowego sędziwego 80-letniego dyktatora, którą przeszedł w lipcu 2007 roku, wieści z Hawany kręciły się wyłącznie wokół tego, czy Fidel Castro już umiera, czy jeszcze pożyje. naród kubański według jego rzekomego credo: "socjalizm i ojczyzna albo śmierć". (...)

 

Miliony Kubańczyków nie stały w tym czasie "niczym słup soli" w oczekiwaniu na wiadomość, jak sprawuje się zoperowany przewód pokarmowy dyktatora; żyły swoim prywatnym życiem, codziennym znojem, by zdobyć ryż, fasolę albo mydło. Za to życie publiczne Kuby zamarło nawet w swoich rytualnych przejawach, nie-zmiennie od 1959 roku zdominowanych przez postawną figurę i nie-kończący się monolog brodatego, odzianego w oliwkowy mundur i wymachującego palcem wskazującym komendanta. (...)

 

Najbardziej zdesperowani, przedsiębiorczy, najłapczywiej czepiający się życia i wolności Kubańczycy wyrywali się przez morze na emigrację. W ciągu dziesięcioleci wyjechało kilkaset tysięcy. Jest ich dziś na świecie, głównie w USA, ale także w Hiszpanii i demokratycznych krajach latynoskich, blisko 2 miliony. To oni wywieźli ze sobą i ocalili Kubę, którą zniszczyła rewolucja, jej literaturę, kino, sztukę, architekturę, kulturę w ogólności, swobodną myśl, ducha przedsiębiorczości oraz wolę życia i tworzenia. Dziś, kiedy Fidel Castro nie żyje, za nim została wyspa spustoszona, ziemia spalona, krajobraz po wojnie. Ale zadaniem Kubańczyków w kraju i na emigracji będzie od dzisiaj złożenie na powrót w jedno kraju i narodu. Zajmie to pokolenia, ale się uda.

3 z 7
Universal History Archive/Universal Images Group
Universal History Archive/Universal Images Group

Siedem twarzy Fidela: panicz, nieudolny prawnik, utrzymanek, komunista

Twarz I: Wypieszczony panicz, atleta, awanturnik


Syn ziemianina pochodzącego z hiszpańskiej Galicii rodzi się w bogatym majątku Manacas, w pobliżu miasteczka Biran, w dzisiejszej prowincji Holguin, na wschodzie kraju, i rośnie w dobrobycie jak pączek w maśle. Kończy szkoły zakonne, najpierw w Santiago de Cuba, a potem w liceum jezuickim w Hawanie, gdzie błyszczy głównie jako sprawny atleta. Na studiach prawniczych na uniwersytecie w Hawanie w latach 40. uczestniczy żywo i z pistoletem w garści w burzliwym życiu politycznym środowiska podzielonego na wściekle i krwawo zwalczające się frakcje liberalnych radykałów. (...)

 

Polityka od początku jest jego powołaniem, bo fascynują go władza i panowanie nad ludźmi. Jeszcze jako student bierze w 1947 roku udział w zorganizowanej przez dominikańskich uchodźców i kubańskich polityków awanturniczej wyprawie na Dominikanę w celu obalenia dyktatora Leónidasa Trujillo. Po kilkumiesięcznych przygotowaniach wyprawa się załamuje, zanim wyruszy, a Fidel Castro umyka obławie straży wybrzeża, skacząc do wody ze statku niedoszłych zdobywców i płynąc wpław do brzegu.

 

Twarz II: Nieudolny prawnik, utrzymanek utracjusz


W 1950 roku Fidel Castro kończy prawo, ale do zawodu prawnika nie ma serca. Podejmuje próby prowadzenia praktyki adwokackiej, ale są one tak nieudolne, że wytrwa w tym zawodzie ledwie dwa lata. Przez cały ten czas utrzymuje go ojciec. Hojnie. Castro nigdy nie zazna smaku pracy zarobkowej ani nie doświadczy wartości pieniędzy. Po ślubie z pierwszą żoną Mirtą Diaz-Balart, gdy dostaje od ojca 10 tysięcy dola-równa założenie rodziny i rozpoczęcie niezależnego życia zawodowego, jedzie w trzymiesięczną podróż poślubną do USA, od Nowego Jorku do Miami. Trwoni tam całe pieniądze i wraca z ogromnym lincolnem continental, za którego cła nie ma już czym opłacić. Pomagają koledzy.

 

Twarz III: Zuchwalec, cudem ocalony, komunista


Po puczu wojskowym generała Fulgencio Batisty, który zburzył rewolucyjną republikę 1933 roku i obalił demokratyczną konstytucję 1940 roku, Castro przystępuje do snucia rewolucyjnych planów na całego. Rok później organizuje atak na największe koszary wojskowe kraju Moncada w Santiago de Cuba. Amatorszczyzna ataku 155 cywilów przejętych ideą zbrojnego zrywu dorównuje tylko zuch-wałości ich samozwańczego wodza. Napastnicy zostają od razu pokonani, 6 ginie w walce, a 55 zostaje pojmanych i bestialsko zamordowanych przez wojskowych. 90 przeżyje, w tym Fidel Castro cudem ocalony przed samosądem wojskowych przez pewnego porucznika oraz wskutek interwencji biskupa Santiago.

 

Skazany za napad na 15 lat więzienia Castro wychodzi na wolność po zaledwie dwóch latach i zaraz wyjeżdża do Meksyku, skąd zapowiada, że znowu wróci, by obalić Batistę. Ruch oporu przeciw dyktaturze jest wówczas na Kubie powszechny i niemal w całości przesiąknięty ideałami liberalnej demokracji. O dyktaturze proletariatu nikt nie marzy, komuniści są nieliczni i nic nie znaczą, a zresztą po śmierci Stalina i w latach chruszczowowskiej odwilży Związek Sowiecki nie ma głowy do komunistycznych przewrotów na świecie.

 

Kiedy jednak w 1956 roku Castro wraca z desantem na Kubę z osiemdziesiątką oddanych bojowców na pokładzie jachtu ?Granma?, ma już przy sobie przekonanych komunistów ? Ernesto Che Guevarę i swego brata Raúla Castro. Być może sam jest już przekonany, że rewolucja, którą chce wzniecić, powinna być komunistyczna. Ale jego manifest polityczny świeżo założonego Ruchu 26 Lipca mówi wyłącznie o przywróceniu konstytucji 1940 roku oraz reformach liberalnych.

 

Twarz IV: Partyzant, triumfator, ikona


Lądowanie na południowym wybrzeżu Kuby jest klęską. Wykryci przez patrole wybrzeża zdobywcy zostają zdziesiątkowani i zaledwie garstka (20) dociera po kilku tygodniach w masyw górski Sierra Maestra. Ale przez następne trzy lata to ta rosnąca systematycznie garstka okopanych w wysokich górach i lasach bojowników staje się symbolem ruchu oporu przeciw dyktaturze i nadzieją kubańskiej demokracji. Ich mit kreują i roznoszą po świecie media, dziennikarze, jak Herbert Matthews z ?New York Timesa?, którzy docierają w góry i publikują reportaże o bohaterskich patriotach kubańskich. (...)

 

W lipcu 1958 roku partyzanci Castro staczają dużą prawdziwą bitwę z armią Batisty. 300 bojowników odpiera w wysokich górach pod Jigue oblężenie 10 tysięcy żołnierzy. I dopiero rozprzężenie i demoralizacja wojska oraz reżimu, którego przywódca uciekł samolotem do USA w noc sylwestrową 1959 roku, oddają władzę na wyspie Fidelowi Castro.

 

Obrazy święta wolności i euforii zwycięskiej demokracji, które witają wkraczającego 8 stycznia do Hawany Fidela Castro i jego brodatych towarzyszy komendantów w deszczu kwiatów i pocałunków od rozradowanych kobiet, stają się klasyką ikonografii XX wieku.

4 z 7
Associated Press
Associated Press

Siedem twarzy Fidela - tyran, jednowładca, niszczyciel

Twarz V: Mściwy tyran, poplecznik Moskwy


(...) Tylko nielicznym nie podobają się zrazu masowe i publiczne egzekucje bez sądu oficerów i dygnitarzy Batisty w 1959 roku na rozkaz Fidela, Raúla Castro czy Che Guevary. Większość uważa, że surowa sprawiedliwość rewolucyjna jest wybaczalna po latach dyktatury. Tylko nieliczni widzą w masowych nacjonalizacjach - najpierw majątków amerykańskich w latach 60., potem kubańskich, potem zaś całej ziemi - zapowiedź powtórki z kolektywizacyjnego koszmaru Związku Sowieckiego.

 

Wciąż nieliczni alarmują, że coś z rewolucją jest nie tak, jeśli Fidel Castro jako premier kraju i przywódca sił zbrojnych osobiście dyryguje, przemawiając godzinami, procesem swojego najlepszego komendanta Hubera Matosa, którego w 1960 roku oskarża o zdradę i skazuje na 20 lat więzienia tylko dlatego, że ten podał się do dymisji, gdy nie podobały mu się rosnące wpływy komunistyczne w elitach rewolucji. Więcej nieco zwątpi w sprawiedliwość rewolucji, gdy po rozbiciu rodzimej partyzantki antykomunistycznej w górach Escambray w 1965 roku reżim zaczyna setkami tysięcy zsyłać do łagrów bumelantów, katolików i homoseksualistów.

 

Ale wciąż zbyt wielu ludzi na świecie zaciska zęby, by nie utracić wiary, że Kuba to przystań sprawiedliwości społecznej i dziejowej, mimo swych wypaczeń wciąż lepsza od sowieckiego czy chińskiego komunizmu. Zbyt wielu ludzi nie rozczaruje jeszcze Fidel Castro, gdy poprze inwazję zbrojną Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Ale bardzo wielu traci wiarę w Fidela i rewolucję, gdy w 1971 roku reżim więzi i zmusza do poniżającej samokrytyki najwybitniejszego poetę rewolucyjnej Kuby Heberto Padillę. Następnych zniechęci ostateczna i całkowita sowietyzacja Kuby pod dyktando breżniewowskiego Związku Sowieckiego w latach 70.

 

Gwiazda popularności rozbłyska jeszcze, gdy Fidel Castro objawi się jako bastion ideowego oporu przeciw fali brutalnych wojskowych dyktatur w Ameryce Łacińskiej w latach 70. Podoba się lewicy, że komunistyczna Kuba wspiera lewicowe partyzantki w Nikaragui czy Wenezueli czy interweniuje zbrojnie w Etiopii i Angoli. Wstrząsa za to zwolennikami Fidela Castro stalinowska jak z podręcznika rozprawa z najwybitniejszym generałem kubańskim, bohaterem z Angoli Arnoldo Ochoą i pułkownikiem Tony de la Guardią. Castro osądza ich i każe rozstrzelać, by ukryć masowy szmugiel kolumbijskiej kokainy do USA przez Kubę, którym trudnili się na jego własne polecenie.

 

Twarz VI: Ostatni obrońca socjalizmu


Nędza kubańskiego komunizmu objawia się w całej nagości wraz z rozpadem Związku Sowieckiego. Z dnia na dzień pozbawiona ponad 7 mld dol. rocznych dotacji sowieckich gospodarka Kuby staje, przestaje działać, Kubańczykom zagląda w oczy nędza. Raz jeszcze wszechwładny dyktator żelazną ręką przywołuje kraj do porządku i ogłasza się ostatnim obrońcą socjalizmu po zdradzie towarzyszy sowieckich i kontrrewolucji w Europie Wschodniej.

 

Ostatnie dekady rządów Castro to wegetacja zrujnowanej wyspy, z której tysiącami co roku najodważniejsi poddani uciekają desperacko przez morze, na czym tylko się da. Dogorywającej gospodarce kraju z wielogodzinnymi wyłączeniami prądu, powszechnym brakiem wszystkiego, czego ludziom trzeba do życia, nie pozwalają zatonąć ostatecznie tylko miliardy dolarów zostawianych na wyspie przez zachodnich turystów oraz przysyłane rodzinom datki od uchodźców z USA czy Hiszpanii. A także miliardy dotacji od wenezuelskiego pupila Castro, naftowego krezusa Hugo Chaveza, który zastępuje Związek Sowiecki w maskowaniu krachu kubańskiego komunizmu.

 

Ostatni zwolennicy Fidela Castro na świecie opuszczają go w 2003 roku, gdy wsadza na dziesiątki lat do więzienia jako zdrajców ojczyzny i agentów imperializmu 75 Bogu ducha winnych dysydentów niezależnego ruchu demokratycznego oraz rozstrzeliwuje trzech poddanych, którzy chcieli porwać łódź patrolową i uciec do USA.

 

Twarz VII: Jednowładca, komunista z wyrachowaniem, niszczyciel


Przez wszystkie te lata Kubą rządzi ten sam Fidel Castro. Ten sam Castro obiecuje wolność oraz demokrację i uzasadnia jej zastąpienie przez socjalizm. Ten sam Castro ogłasza, że Kubę wydźwignie do dobrobytu 10 mld ton cukru, oraz obwieszcza, że cukrowa monokultura to przekleństwo Kuby i każe zaorać ponad 60 proc. plantacji trzciny oraz zamknąć dwie trzecie wszystkich cukrowni. Ten sam Castro ogłasza w 1994 roku kubański NEP, czyli przywrócenie małej rodzinnej własności prywatnej oraz legalizację dolara, by zaledwie kilka lat potem likwidować wszystkie prywatne przedsięwzięcia jako burżuazyjne przeżytki oraz wyjąć spod prawa obrót obcymi walutami.

 

Nie przez przypadek nie pisze nigdy ani słowa teoretycznej rozprawy o wyższości socjalizmu nad kapitalizmem, choć przez całe życie mówi o tym, żądając, by rodacy skandowali za nim "socjalizm i ojczyzna albo śmierć". Bo też Fidel Castro nigdy nie studiuje Marksa, Engelsa czy Lenina. Po komunizm sięga, bo jego totalitarny szkielet daje mu do ręki najlepsze narzędzie ustanowienia własnej absolutnej władzy nad życiem Kubańczyków. Za jego pomocą udowadnia sobie wszystko, co chce sobie udowodnić. A mianowicie, że nikt i nic nie jest go w stanie odsunąć od władzy, wszystko przewidział i wszystkim trudnościom, klęskom i spiskom sprostał. (...)

 

Przy okazji Fidel Castro niszczy na Kubie wszystko, co jest do zniszczenia. I kiedy już z rewolucji nie pozostaje kamień na kamieniu i niczego nikomu nie musi udowadniać, jego misja dobiega końca. Dokonuje żywota. Z nudów i w poczuciu spełnienia.

5 z 7
Hubert Matos stoi po prawej od Castro. YAVORSKY/SIPA
Hubert Matos stoi po prawej od Castro. YAVORSKY/SIPA

Twarze wolnej Kuby: Hubert Matos, bohater wymazany

Kanoniczna historia rewolucji kubańskiej, jakiej komunistyczna dyktatura naucza od ponad pół wieku kolejne pokolenia Kubańczyków, głosi, że Fidel Castro z pomocą pomniejszych pomagierów obalili tyrana Fulgencio Batistę i zaprowadzili ustrój ludowej szczęśliwości. W podręcznikach abecadła uczy się według ideologicznych ikon:"F" jak Fidel, "R" jak rewolucja.

 

Kiedy dyktatura upadnie, Kubańczycy przekręcą kartki historii i na odwrocie zaczną czytać inne dzieje. Poczesne w nich miejsce zajmie Huber Matos, bohater rewolucji, który zmarł 27 lutego 2014 roku na emigracji na Florydzie. Dotąd był z nich wymazany niczym bolszewicy wymordowani przez Józefa Stalina w latach 30. XX wieku - albo spotwarzany jako zdrajca i agent CIA. (...)

 

- Słuchaj, Matos, jutro wychodzisz - powiedział mu strażnik więzienny Blanco Fernandez 20 października 1979 roku. - Nie zabijemy cię. Ale i tak niewiele ci życia zostało.

 

Więzień miał niewiele wątpliwości, że tak się stanie. Zaledwie kilka dni wcześniej został po raz kolejny zmasakrowany przez strażników.

 

Matos wychodził na wolność po 20 latach odsiadki w najcięższych więzieniach Kuby, po sześciu maratońskich głodówkach, wielokrotnych pobiciach oraz 5 latach męczarni w izolatce, gdzie truto go sadzą z piecyka na ropę. Po obejrzeniu jego płuc na zdjęciach rentgenowskich lekarz więzienny dawał mu pół roku życia. - Z tego już nie wyjdziesz - mówił. - Długo nie pociągniesz.

 

Wyszedł, choć długo jeszcze pluł sadzą. Do końca życia miał niesprawne ramię, wyrwane z barku przez strażników. (...)

 

W więzieniu Matos nie dał się złamać. Nie pozwalał się upokarzać, żądał statusu więźnia politycznego, protestował. Kilka razy był krok od śmierci. Może kiedyś archiwa dyktatury pokażą, czy ocalał wskutek niezwykłej odporności, czy dlatego, że Fidel Castro wolał nie mieć sławnego męczennika. Dyktator dbał o wizerunek w świecie i dozował prześladowania przeciwników. Także w późniejszych latach zwalniał skatowanych i dogorywających więźniów, zanim zmarli w celi.

 

Już w 1959 roku wszystko wskazywało na to, że Huber Matos skończy rozstrzelany pod murem.

 

Jego pokazowy proces odbył się w grudniu 1959 roku, rok po zwycięstwie rewolucji, według wzoru stalinowskich procesów z lat 30. Fidel Castro wzbogacił ponure inscenizacje sądowe odgrywane przez Andrieja Wyszyńskiego o wiecowe elementy publicznego linczu i osobistej zemsty.

 

Fidela Castro nie zadowalała rola kata zza kotary, jak Stalina. Potrzebował sceny i publiczności, siebie w roli głównej. Nie wystarczało mu też ślepe posłuszeństwo i strach usłużnych sędziów. Chciał pokazać, że potrafi sprawić, iż ludzie mu uwierzą, że ma rację, którą uznają.

 

Przed rozprawą zwołał wiec, na którym domagał się kary śmierci. Tłum otumanionych jego tyradą ludzi wprawionych w pogromowy amok głosował przez podniesienie rąk, że zdrajca zasługuje na rozstrzelanie. Gdy na wiecu w Hawanie motłoch wrzeszczał: - Pod ścianę! - Castro kazał pod celą Matosa ustawić telewizor, by więzień miękł, widząc, jak naród się go wypiera. (...)

 

Huber Matos, jeden z pięciu najważniejszych komendantów wojny partyzanckiej, najbliższy towarzysz broni Fidela Castro, Ernesto Che Guevary, Camilo Cienfuegosa oraz Raúla Castro, miał rację i szczęście zarazem. Fidel Castro nie chciał męczeństwa człowieka, którego sława była jeszcze bardzo świeża. Kuba miała w pamięci niezapomniane sceny z 8 stycznia 1959 roku, gdy karawana rewolucjonistów wjeżdżała do Hawany pośród rozradowanych tłumów. W dżipie na czele jechała trójca bohaterów: Fidel Castro, Camilo Cienfuegos i Huber Matos. Na retuszowanie zdjęć było za wcześnie.

6 z 7
Andrzej Hulimka/REPORTER / REPORTER
Andrzej Hulimka/REPORTER / REPORTER

Yoani Sánchez. Pokolenie Y, a raczej: Why?

Jest jak rewers dzisiejszej Kuby. Jej skromność przeciwko bucie braci Castro. Swoboda i młodość przeciwko starczemu uwiądowi komunistycznej satrapii. (...)

 

Yoani należy to najmłodszego pokolenia Kubańczyków, którzy mają odwagę sprzeciwiać się reżimowi. Najstarsi przeciwnicy dyktatury zbiegli na wygnanie, poszli do więzienia lub odeszli. Kiedy Yoani zaczynała się buntować, kilkudziesięciu starszych dysydentów gniło w więzieniach po obławie i hurtowych procesach czarnej wiosny 2003 roku. Garstka ocalała nawolności, próbując przypominać światu, że po upadku Związku Sowieckiego Kuba jest ostatnią totalitarną skamieliną na zachodniej półkuli.

 

Sánchez nie pamięta dyktatury Fulgencio Batisty ani słynnej demokratycznej rewolucji przeciw niemu w 1959 roku, która dwa lata później zmieniła się w totalitarną tyranię Fidela. Jej imię na literę Y to znak dekady lat 70., kiedy u szczytu utopii utrzymywanej sowieckimi dotacjami Kubańczycy nadawali dzieciom imiona brzmiące podobnie do radzieckich komsomolców Yuniesky, Yadinnis, Yilka, Yusleibis, Yuri czy Yoani.

 

Yoani nazywa to pokolenie "Why" (ang.wymowa litery Y), bo jego naiwni przedstawiciele pytają często o rzeczy, zdawałoby się, oczywiste.(...)

 

Urodzona w 1975 roku adeptka filologii hiszpańskiej na uniwersytecie w Hawanie już na studiach w drugiej połowie lat 90. okazuje nieposłuszeństwo. I to w czasie, gdy nadzieje pierestrojki, polskiej "Solidarności", a potem wschodnioeuropejskiej wiosny ludów z przełomu lat 80. i 90. rozbiły się o mur kubańskiego komunistycznego bunkra. Potem emigruje, ale zaraz wraca i rzuca rękawicę reżimowi.

 

Zakrawa to na cud, ale cudem nie jest. Raczej dowodem, że nie ma takiej opresji, która wytrzebi w ludziach wolę niezależności. Że niema takiego strachu, którego człowiek nie potrafi pokonać, ani marazmu, z którego nie umie się otrząsnąć. (...)

 

Krótko pracowała jako redaktor pomniejszego pisma, po czym stanęła na własnych nogach; to zuchwalstwo w warunkach komunistycznego monopolu na pracę. Zaczęła uczyć zagranicznych turystów hiszpańskiego, co dawało godziwsze utrzymanie niż państwowa posada. Miała już wtedy kilkuletnie dziecko z mężem dysydentem, kilka lat wcześniej wyrzuconym za krnąbrność z rządowej gazety "Juventud Rebelde".

 

- To były czasy, kiedy inżynier wolał być taksówkarzem, nauczyciel - portierem w hotelu, a za ladą sklepową stawał neurochirurg albo fizyk - pisała potem Yoani Sánchez.(...)

 

Wkrótce po powrocie Yoani Sánchez wraz z mężem Reinaldo Escobarem założyli pismo "Consenso", portal DesdeCuba, a w 2007 roku własny blog "Generación Y".

 

Pisała potem, że zrobiła to "z tchórzostwa", by "móc mówić to, czego mi zabraniano w sferze obywatelskiej". Internet był Kubańczykom wzbroniony, dostępny wyłącznie ścisłej nomenklaturze, pomysł wydawał się więc skazany na klęskę. Ale Yoani się udało. Już rok później miała milion wejść na swoją stronę, "Generacja Y" stała się znana w świecie, a władze zachodziły w głowę, jak ona to robi, nie mając internetu w domu ani wstępu do hoteli, gdzie z sieci korzystali cudzoziemcy.

 

Od 2008 do 2011 roku dostęp do jej bloga na wyspie za pośrednictwem lokalnych serwerów był zablokowany. Kubańczykom, którzy zdołali wejść do sieci, wyświetlał się biały ekran. Uprzywilejowanym z nomenklatury, którzy omijali lokalne łącza, groziła kara za wchłanianie wrogich treści.

 

Tymczasem sypały się nagrody: w Hiszpanii, USA, Niemczech, Szwajcarii, Argentynie,Meksyku. O jej blogu donosiły: "New York Times", "Time", "Newsweek", "Washington Post", "El Pais", "Die Zeit", CNN,Al-Dżazira, Reporterzy bezGranic. Żadnej nagrody nie mogła odebrać, bo władze nie pozwalały jej wyjechać. Komentowała kolejne odmowy, których dostała kilkanaście:

 

- Ta zaborcza logika państwa-tatusia uważa, że nie zasługuję na wyjazd za karę za blog i trzeba wytarmosić mnie za uszy za to, że uważam się za człowieka wolnego - pisała kilka lat temu. - Ale i tak pójdę tam, usiądę w zapchanej poczekalni, by domagać się moich praw. Pewnego dnia ta maszyneria służąca zarabianiu pieniędzy i egzekwowaniu ideologicznej prawomyślności przestanie istnieć. (...)

 

Dziś Kubańczyk na ulicy inaczej się nosi, inaczej idzie i inaczej patrzy, zwłaszcza w Hawanie. Dziś ma w uchu kolczyk. A kiedyś zrywała go bezpieka. - Yoani Sánchez

7 z 7
Materiały prasowe
Materiały prasowe

Już w księgarniach

Maciej Stasiński - dziennikarz "Gazety Wyborczej", od lat 80. korespondent barcelońskiego dziennika "La Vanguardia"

 

Książkę "Diabeł umiera w Hawanie" można kupić na www.kulturalnysklep.pl, a także w formie e-booka na www.publio.pl.

Więcej na ten temat: dyktatura, fidel castro, kuba, yoani sánchez
Komentarze
Fakt że Kuba to nie raj, ale porównywanie braci Castro ze Stalinem to gruba przesada. Czy są tam gułagi? Czy egzekucje z powodów politycznych są tam codziennością? Jak dotąd nie było dowodów. To reżim, ale porównując doniesienia medialne o Kubie czy takim dajmy na to Iranie czasów szacha (pupila USA) albo Iranie obecnym, lub innym pupilu USA - Arabii Saudyjskiej, można by podać parę przykładów jeszcze - to Kuba nie przedstawia się tak krwawo. Mam wrażenie, że stała się "chłopcem do bicia" w propagandzie amerykańskiej, a my w Polsce po 89 r. przyjęliśmy ten punkt widzenia. Nie porównując już Kuby do największych pupili USA z czasów zimnej wojny - Salwadoru, Gwatemali, Argentyny, które można porównać ze stalinowskim ZSRR bez wahania. Warto dodać, że przed Castro na Kubie rządził także dyktator, tyle że miły USA, Fulgencio Batista, i że Kubę nazywano wtedy "burdelem USA".
@apollo1966 widzę że apollo nie bardzo się orientuje i idealizuje Kubę....tam ludzie żyją w nędzy i znany jest ruch kobiet w bieli....to są wdowy po tych którzy zniknęli w nieznanych okolicznościach i nie dają znaku życia przez lata.....są ich tysiące
już oceniałe(a)ś
1
5
@blumkwist Tak Castro jak Raul są starzy i słabi, gdyby USA chciało zrobić przewrót na Kubie to starczyło by kilka milionów dolarów, mniej niż pentagon wydaje na spinacze. Tylko że do zwycięstwa potrzebne jest poparcie narodu, a ten popiera Fidela a nie USA które upodliło cały naród. Niemcy maja kilkukrotnie wyższy poziom życia niż Polacy, może więc powinni nas wyzwolić z biedy i włączyć do "Rzeszy" jak to miało miejsce w latach 1939-45, raj mieliśmy wtedy normalnie, dokładnie tak jak Kubańczycy za Batisty.
już oceniałe(a)ś
9
0
@misiaszm Raul to też Castro miało być tak Fidel jak Raul :)
już oceniałe(a)ś
0
0
@blumkwist Nie byłem na Kubie, ale wiem o kobietach w bieli, nie idealizuję Kuby pod rządami Castro, przecież używam słowa reżim. Proszę czytać uważnie. Wyraźnie napisałem, o co mi chodzi: o zachowanie proporcji. Uważam porównywanie za bezsensowne, bo w końcu zaciemnia opis - w tym wypadku opis dyktatury Castro. I dzieje się to ze szkodą nie tylko dla prawdy historycznej, a w przypadku Kuby również prawdy współczesności, ale też krzywdzi ofiary tego reżimu. Czytelnicy np. takiej książki od razu ustawiają sobie tę rzeczywistość w pewnej perspektywie, perspektywie tego porównania, a ono jest mocno przerysowane. To bardziej efekt fabularny, a nie reporterski, a przecież mamy do czynienia z reportażem.
już oceniałe(a)ś
4
0
Jeśli panuje tam stalinizm, to ile osób dziś rozstrzelano? Ile jest łagrów?
Zsyłają na wyspy.Bez żarcia, tylko pomarańcze. Śniadanie- pomarańcze, obiad -pomarańcze.Kolacji nie dostajesz.Po kilku dniach masz pomarańczową biegunkę.A pomarańcze kubańskie są niedobre: kwaśne i małe. A lądujesz tam, bo np. opowiedziałeś cieciowi dowcip o Fidelu. Pasuje???? O mordach politycznych Fidela, Che i innych compañeros sam sobie poszukaj, leniu.
już oceniałe(a)ś
1
5
I z tym stalinizmem USA nawiazaly stosunki dyplomatyczne. Tlumy Amerykanow ciagna do tego stalinizmu. Puknijcie sie w glowe chlopcy walterowcy.
już oceniałe(a)ś
12
1
Pie.....licie jak potłuczeni, Kuba przed Fidelem była jak Polska za okupacji hitlerowskiej, może nawet gorzej, jak plantacja bawełny na południu USA przed wojna secesyjną, garstka rasy "panów" i stada niewolników bez prawa do edukacji, leczenia czy nawet życia. Dlatego rewolucja na Kubie się powiodła i dlatego przetrwała tak długo. Potępiacie Fidela, potępcie Kościuszkę, Piłsudskiego, potępcie całe AK i wszystkich którzy śmiali się walczyć z okupantami którzy przyszli do nas nieść miłość pokój i oświatę.
już oceniałe(a)ś
12
3
Kubańczycy trzymajcie się .Nie wierzcie w dobry kapitalizm.
już oceniałe(a)ś
11
2
Tu taki drobiazg-Przeliczeniowy dochod na glowe mieszkanca to 300 proc. dochodu w demokratycznych Indiach.Od 17 lat zawieszona jest kara smierci;chyba nie musze pisac ile rocznie wykonuje sie takich wyrokow w demokrat. USA;Kuba ma najlepszy na swiecie wynik jesli chodzi o rodzenie zdrowych dzieci przez chore na AIDS matki [ponizej 2-ch na tysiac zakazen.Jakos zaden Kubanczyk nie ucieka do Puerto Rico,trrytorium w zasadzie amerykanskie.Na Floryde to by sie pewnie przenioslo pol demokratycznej Polski [gdyby moglo]
już oceniałe(a)ś
6
1
Mali agenci Kima pozdrawiają resortowe dzieci!
już oceniałe(a)ś
1
0
czy ktoś pamięta jak JPII się ściskał z Fidelem? jeden wart drugiego...
już oceniałe(a)ś
6
5
Przewiń i czytaj dalej Wysokie Obcasy