Batory. Gwiazdy, skandale i mi³o¶æ na transatlantyku [FRAGMENTY KSI¡¯KI]

Bo¿ena Aksamit
Miesiêcznik Morze

Miesiêcznik Morze (www.megamar.com.pl)

Na dziewiczy rejs najpiêkniejszym i najnowocze¶niejszym transoceanikiem Ba³tyku wybra³o siê 620 bur¿ujów wy³adowanych grubsz± fors±, którzy ob¿erali siê, pili, werandowali i byczyli za wszelkie czasy - Melchior Wañkowicz o "Batorym"
1 z 10
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl

Duma polskiej ¿eglugi

By³ wielki: mia³ 160 metrów d³ugo¶ci i prawie 22 szeroko¶ci. Budowano go dwa i pó³ roku, p³ywa³ 36 lat. D³ugo - statki ¿yj± znacznie krócej, ale "Batory" by³ wyj±tkowy. W maju 1931 roku Polacy dowiedzieli siê, ¿e za kilka lat pod bander± RP bêd± p³ywaæ dwa specjalnie zaprojektowane i zbudowane we W³oszech transatlantyki. Nazwano je "Pi³sudski" i "Batory". Nie mo¿na by³o ju¿ d³u¿ej zwlekaæ - przez Dworzec Morski w Gdyni ka¿dego dnia przewija³y siê tysi±ce osób. Obecnie tak wygl±da ruch na wielkich lotniskach.

 

(...) Wnêtrza by³y wysmakowane i niezwykle nowoczesne. Ka¿dy zak±tek p³ywaj±cego hotelu wygl±da³ jak wizytówka polskiej sztuki u¿ytkowej. Statek mia³ siedem pok³adów z kabinami dla go¶ci i za³ogi. Trzy - spacerowy, s³oneczny i ³odziowy - mie¶ci³y siê w nadbudówkach, pozosta³e cztery w kad³ubie. W ka¿dej kabinie by³a umywalka z ciep³± wod±. Pasa¿erowie mieli do dyspozycji sale jadalne, dansingowe, wielk± salê balow±, czytelniê, trzy bary, basen i salê gimnastyczn± z elektrycznym koniem i wielb³±dem, rowerami, wios³ami oraz ciê¿arami.

 

(...) Dziewiczy rejs zacz±³ siê w ciep³y wtorkowy poranek 21 kwietnia. Po godzinie holowniki oddali³y siê od polskiego liniowca i "Batory" móg³ przyspieszyæ. Statek skierowa³ siê do pobliskiego Dubrownika, kolejnymi portami mia³y byæ Barcelona, Casablanca, Funchal na Maderze, Lizbona, Londyn i Gdynia. 21 dni i nocy gwarantowanej szampañskiej zabawy, zw³aszcza ¿e statkiem dowodzi³ Eustazy Borkowski - pierwszy "hotelarz" i propagandysta polskiej floty.

 

Wieczorem 19 kwietnia 1936 roku z Warszawy wyruszy³ specjalny poci±g. Do Wiednia dojecha³ rano, tam Mazurkiem D±browskiego przywita³a go¶ci austriacka orkiestra. Chwila przerwy i ci±g dalszy podró¿y a¿ do dworca morskiego w Trie¶cie, gdzie pasa¿erowie poci±gu przesiedli siê na ?Batorego?. Statek rusza³ do Gdyni w swoj± pierwsz± podró¿.
(...) Oprócz ¿on znanych mê¿ów, urzêdników, dyrektorów, nauczycieli, lekarzy, in¿ynierów i przemys³owców na ?Batorego? zaokrêtowa³o siê osiemna¶cioro arystokratów: Tarnowscy, Potoccy, Olizarowie. Statkiem podró¿owa³o tak¿e kilku ksiê¿y, literatów, dziennikarzy, malarze, rze¼biarze i aktorzy, a ponadto trzech profesorów, jedna biuralistka, mistrz murarski, w³a¶ciciel kinematografu i starosta z Lubliñca. (...)
Rejs zacz±³ siê w ciep³y wtorkowy poranek 21 kwietnia. Po godzinie holowniki oddali³y siê od polskiego liniowca i ?Batory? móg³ przyspieszyæ. Statek skierowa³ siê do pobliskiego Dubrownika, kolejnymi portami mia³y byæ Barcelona, Casablanca, Funchal na Maderze, Lizbona, Londyn i Gdynia. 21 dni i nocy gwarantowanej szampañskiej zabawy, zw³aszcza ¿e statkiem dowodzi³ Eustazy Borkowski ? pierwszy ?hotelarz? i propagandysta polskiej floty.Wieczorem 19 kwietnia 1936 roku z Warszawy wyruszy³ specjalny poci±g. Do Wiednia dojecha³ rano, tam Mazurkiem D±browskiego przywita³a go¶ci austriacka orkiestra. Chwila przerwy i ci±g dalszy podró¿y a¿ do dworca morskiego w Trie¶cie, gdzie pasa¿erowie poci±gu przesiedli siê na ?Batorego?. Statek rusza³ do Gdyni w swoj± pierwsz± podró¿.

(...) Oprócz ¿on znanych mê¿ów, urzêdników, dyrektorów, nauczycieli, lekarzy, in¿ynierów i przemys³owców na "Batorego" zaokrêtowa³o siê osiemna¶cioro arystokratów: Tarnowscy, Potoccy, Olizarowie. Statkiem podró¿owa³o tak¿e kilku ksiê¿y, literatów, dziennikarzy, malarze, rze¼biarze i aktorzy, a ponadto trzech profesorów, jedna biuralistka, mistrz murarski, w³a¶ciciel kinematografu i starosta z Lubliñca.

 

Czytaj dalej...

2 z 10
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl

Arkady Fiedler - podró¿nik na pok³adzie

32-letni Arkady Fiedler trafi³ do kabiny numer 930 w klasie turystycznej. Dzieli³ j± z Piotrem S³omskim, farmaceut± z Janowa Lubelskiego, i nauczycielem Gustawem Wuttkez Warszawy, autorem szkolnych podrêczników do geografii. Gdyby nie genera³ Gustaw Orlicz-Dreszer, pisarz nigdy by nie pop³yn±³ w taki rejs. Po ukazaniu siê jesieni± 1935 roku ksi±¿ki "Ryby ¶piewaj± w Ukajali o wyprawie do Amazonii" i publikacji w prasie felietonów o Kanadzie Fiedler sta³ siê gor±cym nazwiskiem polskiej literatury.

 

"Popularno¶æ zaskakuj±ca i osobliwa: osobliwa, bo jaki¶ le¶ny pó³dzikus, trzygroszowy w³óczêga amazoñski, do tego z Poznania rodem, wyskoczy³ nagle na arenê" pisa³ we wspomnieniach. "Nasza ówczesna gleba literacka lubowa³a siê w p³odzeniu dziwol±gów w rodzaju literatów zbrodniarzy, literatów przemytników, literatów kelnerów, literatów ¿igolaków. A oto zjawi³asiê nowa odmiana: literat dzikus. Prymitywny narwaniec, któremu nie odmawiano pewnych zdolno¶ci literackich. Tak chcia³y mnie widzieæ kawiarniane literackie koterie, zachêcone d±sem Brezy, Iwaszkiewicza".

 

Powodzenie Fiedlerowi nie zaszkodzi³o - pozosta³ sob±. Gustawa Orlicz-Dreszera pozna³ w Poznaniu. Genera³ jako inspektor armii odwiedza³ miasto i którego¶ dnia zaprosi³ "tego Fiedlera" do kawiarni. Tak zapamiêta³ tamto spotkanie pisarz: "By³ o piêæ lat starszy ode mnie i uderzaj±co przystojny, zwraca³ na siebie uwagê wszystkich. G³adkolice wszelkiego pokroju, m³odziutkie i starsze, lafiryndy i dewotki na jego widok niemal mdla³y z rozkoszy i lecia³y na niego jak ol¶nione æmy. Pe³en kultury, poloru i urzekaj±cego wprost wdziêku osobistego, bardzo siê polubili¶my". Odt±d za ka¿dym razem, gdy Dreszer by³ w Poznaniu, spotyka³ siê z Fiedlerema to na kolacji, a to na dansingu czy po prostu w kawiarni.

 

Którego¶ dnia genera³ zdziwi³ siê, ¿e podró¿nik dotychczas o nic go nie prosi³. "O có¿ mia³bym genera³a prosiæ" odpar³ Fiedler. "Przecie¿ jestem prezesem Ligi Morskiej i Kolonialnej. Liga wysy³a na w³asny koszt ekspertów i sprawozdawców do krajów podzwrotnikowych. Czy pan ju¿ nie chce wyjechaæ w te kraje?" "Ale¿ tak! Chcê tam wyje¿d¿aæ! Ale nie jako oficjalny ekspert, nie czujê siê na si³ach." Kilka godzin pó¼niej, przy kieliszku, Dreszer zwierzy³ siê, ¿e pisarz by³ pierwszym z jego znajomych, który nie czu³ siê ekspertem i nie prosi³ o ¿adn± przys³ugê. Postanowi³ mimo to, a mo¿e w³a¶nie dlatego, obdarowaæ Fiedlera jak±¶ przys³ug±. Wczesn± wiosn± 1936 roku wrêczy³ mu bezp³atny bilet na dziewiczy rejs "Batorego".

 

Czytaj dalej...

3 z 10
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl

Kajuta Melchiora Wañkowicza

Melchior Wañkowicz, którego na eskapadê z Monfalcone do Gdyni wys³a³o Polskie Radio,o go¶ciach wycieczki inauguracyjnej mia³ jednoznaczn± opiniê. "Na dziewiczy rejs najpiêkniejszym i najnowocze¶niejszym transoceanikiem Ba³tyku wybra³o siê 620 bur¿ujów wy³adowanych grubsz± fors±, którzy ob¿erali siê, pili, werandowali i byczyli za wszelkie czasy" - napisa³ zaraz po powrocie do Gdyni, a gdy zdawa³ relacjê z rejsu w miesiêczniku "Morze", ironizowa³: "Wody z takich statków nie widaæ za wiele i naj³atwiej by³oby mi pisaæ do rubryki "moda i salon".

 

Po kilku dniach sam uleg³ czarowi podró¿y, zw³aszcza ¿e "towarzystwo nagrzane s³oñcem, napompowane winem" rozkrêci³o siê na dobre, a rejsowi przy¶wieca³o motto: "Dzi¶ czas na wino i dziewczyny m³ode. Jutro - na kazanie i sodow± wodê".

 

S³oñce, wino i dansingi do pó¼nych gwiezdnych nocy robi³y swoje. Melchior Wañkowicz, który zosta³ uhonorowany jednoosobow± kabin±, by³ w zwi±zku z tym oblegany przez znajomych. Stale prosili go o klucz, aby poprawiæ w³osy.

 

- Tylko niech pan nie wraca przez godzinê - prosi³ rozczochrany.

- Tyle trzeba, aby w³osy poprawiæ?

- Ach, mam tak± niesforn± szewelurê.


Za chwilê pojawia³ siê kolejny. Okaza³o siê, ¿e z kluczem jest jak z po¿yczon± ksi±¿k± - idzie sznureczkiem. Wañkowicz dosyæ czêsto musia³ le¿akowaæ na pok³adzie do bia³ego rana w "wieñcu wtórnych produktów dansingów".


Czytaj dalej...

4 z 10
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl

Kochankowie i pistolet

"Batory" zacumowa³ w Barcelonie. Pasa¿erowie mieli jeden dzieñ na zwiedzanie. Kapitan Borkowski gdzie¶ znikn±³, wiêc panie rzuci³y siê na pierwszego oficera, kapitana Tadeusza Meissnera. Prosi³y, aby zaprowadzi³ je do knajpy marynarskiej z prawdziwymi bandytami. Meissnera uwielbiali wszyscy, Wañkowicz nazywa³ go anio³em cierpliwo¶ci i przystani± spokoju. By³ niezbêdny, bo gdy Eustazy Borkowski zapada³ siê w swojej kajucie, zapraszaj±c kolejnych go¶ci "na soczek", kto¶ musia³ pilnowaæ porz±dku.

 

Meissner mia³ urwanie g³owy, gdy¿ dzia³o siê naprawdê du¿o - a to m³oda mê¿atka, która by³a w podró¿y po¶lubnej, podciê³a sobie ¿y³y, a to jeden pan drugiemu przy barze rozwali³ na g³owie ekspres do kawy. Ostatniej nocy przed zawiniêciem do Barcelony, gdy "Batory" spokojnie sun±³ przez Morze ¦ródziemne, zdarzy³ siê kolejny incydent.

 

Monika i Anna ¯eromskie [córka i ¿ona pisarza - przyp.red.] le¿a³y ju¿ w ³ó¿kach przy otwartym dla przewiewu oknie kajuty, które wychodzi³o na pok³ad, gdy nagle kto¶ tu¿ obok zacz±³ w¶ciek³y m g³osem wyzywaæ Zosiê, zarzucaj±c jej zdradê. Ponadto zagrozi³, ¿e je¶li natychmiast nie wyjdzie, to zabije! Kobiety zamar³y i nas³uchiwa³y, co stanie siê w s±siedniej kabinie. Tylko ¿e wtedy zazdrosny m±¿ otworzy³ drzwi do ich kajuty i wypali³ w stronê ³ó¿ka Moniki. Nie trafi³, kula upad³a na pod³ogê.

 

Kapitan Borkowski przeprowadzi³ ¶ledztwo, w wyniku którego rewolwerowiec trafi³ do aresztu. Ca³a sprawa zosta³a zatuszowana, a Monika, która mia³a zaci±gniêt± zas³onkê nad ³ó¿kiem, nigdy nie dowiedzia³a siê, kim by³ zdradzany, kto kochanek, a kto Zosia.

 

Czytaj dalej...

5 z 10
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl

Wizyta w burdeliku

W Barcelonie do Beli [Gelbard], Arkadego i Melchiora do³±czy³y jeszcze dwie panie - warszawska dziennikarka Jadwiga Kiewnarska oraz z³akniona przygody Wilma Ró¿ycka. W portowej tawernie zjedli morskie specja³y, które zapili mocnym czerwonym winem. Panie poczu³y szum i da³y sobie przyzwolenie na figle. "Co zrobimy dalej?" - spyta³y, zerkaj±c na Wañkowicza. "Idziemy do lupanaru!" odpowiedzia³ bez namys³u. "Dok±d?" spyta³a Bela. "Do burdeliku!" potwierdzi³ pisarz. "Po co?" - Bela by³a coraz bardziej zniesmaczona. "Zobaczymy, jak tam dziewoje umiej± wzajemnie siê obca³owywaæ."


Dziennikarka i ¿ona przemys³owca by³y zachwycone pomys³em, wiêc towarzystwo ruszy³o na poszukiwanie lupanaru. Taksówkarz wysadzi³ ich w ciemnawej ulicy, za¶ puffmama, kiedy zobaczy³a w holu nowych go¶ci, wprost os³upia³a. Gdy powiedzieli, po co przyszli i wy³o¿yli pieni±dze, dwie panienki zgodzi³y siê rozebraæ, obca³owywaæ i lizaæ. Fiedler robi³ za t³umacza, bo po wyprawie ukajalskiej zna³ jako tako hiszpañski. Niespecjalnie podoba³a mu siê zabawa dziewcz±t, zamiast tego przygl±da³ siê Beli, która w korytarzu "pobekiwa³a w¶ród spazmatycznych protestów przeciw poni¿aniu godno¶ci kobiety". Dobrze bawi³y siê za to Jadwiga z Wilm±, obchodzi³y splecione dziewczyny doko³a i kontrolowa³y, czy dziewczêta nie oszukuj±. Wañkowicz sta³ nieruchomo z boku i udawa³, ¿e jest ponad wszystkim. Nie potrafi³ jednak opanowaæ b³yszczenia oczu.

 

Po pó³godzinie siedzieli znowu w jakiej¶ tawernie i pili wino. To jednak nie pomaga³o - nie uda³o siê wyp³ukaæ niesmaku, który zosta³ po wizycie w burdeliku.

 

Czytaj dalej...

6 z 10
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl

Bukiet i prezerwatywy

"Ubra³am siê, umy³am, zesz³am na dó³ do Ziemiañskiej. Jakie to okropne, ¿e nie ma nikogo, do licha ciê¿kiego, ¿eby siê mo¿na troszkê erotycznie wy³adowaæ. Nie jest to normalne, bêd±c zdrow±, tak ci±gle ¿yæ w cnocie i cnocie. Jeszcze mi siê co¶ przyczepi, psiakrew, z tej cnoty i kto doktorów bêdzie p³aci³?" - napisa³a w dzienniku Zofia Stryjeñska nied³ugo po tym, jak wczesn± wiosn± skoñczy³a dekorowanie liniowca.

 

(...) Z wszystkich malarzy pracuj±cych na "Batorym" by³a najbardziej znana i utytu³owana. Mimo ¿e najwiêksze sukcesy odnosi³a dekadê wcze¶niej, nadal nazywano j± ksiê¿niczk± sztuki polskiej.

 

(...) Jako nastolatka by³a ju¿ znana i podziwiana. Malowa³a dynamicznie i kolorowo - paradne stroje, pradawne rytua³y, taneczne pozy. Gdy mia³a dziewiêtna¶cie lat, ostrzyg³a siê, przebra³a za mê¿czyznê i z papierami brata Tadeusza rozpoczê³a studia w monachijskiej Akademii Sztuk Piêknych, do której nie przyjmowano wówczas dziewcz±t. Po roku zosta³a wyrzucona, bo koledzy malarze donie¶li, ¿e jest kobiet±.

 

(...) [Stryjeñska] na krótko zainteresowa³a siê Arkadym Fiedlerem. Pisarz wpad³ jej w oko, wiêc zaprosi³a go na obiad do baru. Popisywa³ siê i snu³ opowie¶ci o swoich mi³osnych przygodach, nie daj±c jej doj¶æ do g³osu. "O niczym innym nie opowiada³, tylko o ¶wiñstwach" - zanotowa³a w dzienniku. Po powrocie do domu wys³a³a kolegê do drogerii po paczkê prezerwatyw, któr± owinê³a w ró¿ow± bibu³ê i z³ot± wst±¿kê, po czym z bukiecikiem pos³a³a Fiedlerowi, ¿ycz±c dalszych sukcesów. Ten na drugi dzieñ przes³a³ jej kwiaty i podziêkowania, zapewniaj±c, ¿e prezent na d³ugo mu nie wystarczy.

 

Czytaj dalej...

7 z 10
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl

Za³oga, czyli aktor, filozof i ogrodnik papieski

Gdy polskie liniowce ruszy³y w morze na pocz±tku lat trzydziestych, lud¼mi przygotowanymi do pracy byli tylko oficerowie nawigacyjni i maszynowi - absolwenci szkó³ morskich. Za³oga wszystkich innych dzia³ów stanowi³a co¶ na kszta³t legii cudzoziemskiej, gromady ludzi, których ¿yciowe zakrêty zaprowadzi³y do mikro¶wiata,jakim by³ transatlantyk.

 

Po pok³adzie krz±ta³ siê uzdolniony aktor, który nie dosta³ wymarzonej roli i gra³, przebrany w bia³± kurtkê, rolê stewarda. Tak± sam± bia³± kurtkê nosi³ zdolny lotnik. Mia³ pecha i podczas pokazu zrzuci³ z samolotu bomby na publiczno¶æ zamiast w morze.W czelu¶ciach maszynowni transatlantyku krz±ta³ siê by³y ogrodnik papieski. Wêdrowa³ po statku z w³asn± szlojz±, czyli kilkumetrowym pogrzebaczem, a w chwilach wolnych od zajêæ czyta³ Bibliê. Ch³opcem okrêtowym zosta³ atleta cyrkowy, a prowiantowym podwójny absolwent lwowskiego uniwersytetu - matematyk i filozof.

 

Wszyscy ci ludzie wiedli ¿ycie trybików wielkiej okrêtowej machiny. L±dowe troski zamienia³y siê w mgliste rozmy¶lania, które powraca³y na chwilê, w krótkich momentach bezruchu. Na morzu absorbowa³o co innego - przygotowanie pasa¿erskich kajut do inspekcji, idealne pos³anie koi, uprzejme obs³u¿enie pasa¿erów podczas ¶niadania, obiadu i kolacji. Tych, co pracowali poni¿ej linii zanurzenia, ca³kowicie zaprz±ta³o utrzymanie odpowiednich obrotów w maszynowni, pilnowanie ci¶nienia pary albo sprawdzanie napiêcia w przewodach elektrycznych.

 

Czytaj dalej...

8 z 10
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl

Cud na morzu

"Batory" wp³yn±³ w obszar frontu, za którym czyha³ g³êboki uk³ad ni¿owy. Cyklon krêci³ wielkimi masami powietrza, które przypomina³y rozpêdzony do granic mo¿liwo¶ci dzieciêcy b±czek. Wiatr obudzi³ demoniczn± naturê oceanu.

 

(...) Statek ry³ dziobem fale, wydaj±c z siebie niepokoj±ce trzaski. Po³owa go¶ci le¿a³a w kojach, inni snuli siê przera¿eni i co rusz pytali, czy nie czas nak³adaæ pasy ratunkowe. Ci, którzy mieli bulaje w kabinach, zerkali z przera¿eniem - raz mieli przed oczami sinozielon±, spienion± wodê, za chwilê o³owiane niebo. Nie mdli³o tylko marynarzy i pasa¿erów z chorym b³êdnikiem. Reszta z ka¿dym przechy³em traci³a chêæ do ¿ycia, ludzie czuli, jak mgliste poczucie przesytu przesuwa siê od ¿o³±dka coraz wy¿ej i wy¿ej. W takie dni statek pustosza³. Dla tych, którzy podejmowali próby wyj¶cia z kabin, stewardzi pod ¶cianami ustawili w równych odstêpach papierowe rzygawki.

 

(...) Gdy fale jeszcze hu¶ta³y statkiem w najlepsze, radiotelegrafista odebra³ komunikat meteorologiczny, ¿e ni¿ s³abnie i wkrótce wp³yn± na spokojne wody. Kapitan Borkowski, przez ca³y sztorm dy¿uruj±cy na mostku, rzuci³ okiem na kartkê, popuka³ w barometr i mrukn±³ do Meissnera, który mia³ wachtê.

 

- Idziemy do pasa¿erów.

- Chwila, muszê zdj±æ p³aszcz - odpowiedzia³ oficer.

- Nie, nie, chod¼ pan, tak jak stoimy.

Gdy wyszli na pok³ad, zwróci³ siê do marynarza:

- Chlu¶nij na nas po wiadrze wody.


Przyzwyczajony do ekstrawagancji kapitana, bez s³owa wyla³ na nich wodê. Kapitan i oficer w grubych p³aszczach, kapturach, d³ugich butach, z lornetkami na piersiach maszerowali, znacz±c nowiutkie dywany podwójnym mokrym ¶ladem. Odprowadzani wzrokiem zaskoczonych pasa¿erów, minêli wszystkie bary i palarnie, zakrêty korytarzy, a¿ doszli do kabiny biskupa Karola Niemiry. Kapitan zacz±³ waliæ w drzwi. Po kilku minutach duchowny w koñcu otworzy³, mia³ na sobie d³ug± nocn± koszulê i z trudem utrzymywa³ siê w pionie na tañcz±cej pod³odze.

 

- Ekscelencjo! - hukn±³ Borkowski. - Zrobili¶my wszystko, co marynarz powinien uczyniæ, ale nie rêczê za bezpieczeñstwo statku, je¶li Bóg siê nie zmi³uje.

I run±³ na klêczki, poci±gaj±c za sob± Meissnera.

- Ksiê¿e, b³agamy o modlitwê w czas nawa³nicy. Ca³a moja kapitañska wiedza jest bezsilna wobec ¿ywio³u. W tobie jedyna nadzieja.


Pomimo doktoratu z prawa kanonicznego obronionego na rzymskiej Gregorianie, Niemira da³ siê podpu¶ciæ kapitanowi. Klêkn±³ obok i razem zaczêli siê modliæ, obejmuj±c siê i wznosz±c pro¶by do Boga. Po chwili biskup podniós³ siê, pob³ogos³awi³ Borkowskiego, Meissnera, po czym cichym g³osem powiedzia³:

 

- Wszystko w rêkach Boga, id¼cie, dzieci, na swoje posterunki z ufno¶ci±, ¿e Bóg nas nie opu¶ci w tak wielkiej potrzebie.


Nastêpnego dnia podczas obiadu Borkowski uroczy¶cie potwierdzi³ cud, który siê zdarzy³ na "Batorym". Biskup Niemira zrewan¿owa³ siê podczas mszy (...)

 

- Kapitan Borkowski - powiedzia³ na zakoñczenie kazania - wierny syn Ko¶cio³a, z chwil± gdy wyczerpa³y siê mo¿liwo¶ci jego wiedzy, z³o¿y³ swój los i los statku w rêce Boga. - Tu podniós³ g³os i uniós³ obie d³onie ku niebu: - Bracia w Chrystusie, je¶li macie p³yn±æ przez wielk± wodê do starego kraju, to p³yñcie tylko na "Batorym". Bo dowodzi nim dobry katolik, a nie ewangelik, jak to ma miejsce na "Pi³sudskim".


Czytaj dalej...

9 z 10
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl
Miesiêcznik Morze, www.megamar.com.pl

Z powrotem w Polsce: Nic do oclenia

Gdynia przywita³a nowy transatlantyk. Na nabrze¿u Dworca Morskiego gra³a orkiestra i wiwatowa³ t³um. Wiwaty, okrzyki i wielki transparent z napisem "Witajcie" cieszy³y wycieczkowiczów, ci jednak marzyli, aby jak najszybciej siê odprawiæ i jechaæ do domów - by³o grubo po czwartej po po³udniu.

 

Najbardziej zdenerwowany by³ chirurg dentystyczny z Lwowa, któremu w Marrakeszu uda³o siê kupiæ ogromny dywan. Wnios³o go na statek kilku Arabów i po ciasnym zwiniêciu umie¶ci³o w kabinie. Miejsca zosta³o niewiele, wiêc podczas ciep³ych nocy dentysta spa³ na pok³adzie, a z ka¿dego portu wysy³a³ do ¿ony depesze, aby czeka³a w Gdyni i mobilizowa³a pieni±dze na op³atê celn±. Zszed³ z trapu ostatni, a za nim stewardzi i marynarze, którzy wynie¶li wielki rulon, po czym rozwinêli go na posadzce w hali odpraw celnych. Dywan rzeczywi¶cie by³ piêkny, doktorostwo z gotówk± stali na jego krañcach i czekali na werdykt. Celnicy popatrzyli i orzekli:

 

"Nic pan nie p³aci, to ³ódzki wyrób na eksport".

10 z 10
MATERIA£Y PRASOWE
MATERIA£Y PRASOWE

Ksi±¿ka ju¿ w ksi±garniach

Fragmenty pochodz± z ksi±¿ki Bo¿eny Aksamit "Batory. Gwiazdy, skandale i mi³o¶æ na transatlantyku", wydawnictwa Agora.

Ebook jest dostêpny na Publio.pl >>

Przewiñ i czytaj dalej Wysokie Obcasy