"Ginekolodzy" [FRAGMENTY KSIĄŻKI]

red.
Jurgen Thorwald,

Jurgen Thorwald, "Ginekolodz" (mat. prasowe)

Konserwatyści uważali, że kobiece podbrzusze jest siedzibą grzechu i dlatego kobieta musi rodzić w bólu. By nie siać zgorszenia, miała być ubrana od stóp do głów, ale i tak lekarz mógł odebrać poród tylko z zasłoniętymi oczami. Pierwsze na świecie wydanie kontrowersyjnej książki
1 z 9
mat. prasowe
mat. prasowe

"Ginekolodzy"

Nazywano ich mordercami, damskimi rzeźnikami lub strażnikami najcenniejszego dobra narodu. Jedni prześcigali się, kto szybciej wytnie macicę, odbierze poród kleszczami bądź usunie torbiel. Ci, byli podziwiani w męskim środowisku medycznym. Inni, którzy próbowali złagodzić bóle porodowe i starali się wymyślić sposoby, by kobiety kierowały własną płodnością - byli wyrzucani poza nawias społeczeństwa i nierzadko stawali przed sądem.

2 z 9
123rf
123rf

Mężczyznom wstęp wzbroniony (chyba, że nikt się nie dowie)

Przez wieki absolutnego panowania Kościoła żaden lekarz nie dotknął nagiej kobiety i jej grzesznego podbrzusza, nie wszedł do izby porodowej. Hamburczyk Veit Völsch, nazywany doktorem Veitem, który spróbował tego w damskim przebraniu, został spalony na stosie. Znikoma wiedza o kobietach i porodzie przedchrześcijańskich i pogańskich lekarzy, od Hipokratesa (ok. 400 roku p.n.e.) po Galena (129-199 rok n.e.), została zamknięta w bibliotekach klasztornych. Zgodnie z ówczesnym wyobrażeniem o wnętrzu niewieściego ciała macica składała się z wielu przegród, połączonych kanałami z jamą ustną i piersiami. Przez owe kanały płynęły mleko i powietrze. W roku 1280 kolońscy duchowni ustalili, że usta kobiety, która zmarła przy porodzie, należy utrzymywać otwarte za pomocą kawałka drewna, aby zapewnić dziecku dostęp do powietrza, dopóki nie zostanie wycięte i ochrzczone. Do niesienia pomocy podczas porodu (włącznie z wycięciem dziecka z brzucha martwej matki) były uprawnione wyłącznie kobiety, które już rodziły. Nazywane akuszerkami, chodziły od domu do domu - często za zgodą biskupów - z krzesłami położniczymi, niedomyte i nie mając żadnej wiedzy o anatomii człowieka (a porody przecież brudziły) (...).

Jeżeli poród nie mógł się odbyć całkowicie naturalnie, kobiety nadal umierały lub do kresu swoich dni żyły z porozrywanymi pochwami, kroczami i odrażającymi przetokami między pęcherzem moczowym, odbytem a pochwą, których nikt nie potrafił zszyć. Do cierpiących ciężarnych, nieprzestrzegających nakazów kościelnych, powodowane litością akuszerki wzywały potajemnie chirurgów mężczyzn. Ci próbowali miażdżyć główki zakleszczonych dzieci za pomocą metalowych haków, wierteł i noży, wyciągać ich ciała po kawałku i w ten sposób ratować matki. Ale tam, gdzie rozciągała się władza Kościoła, szybko rezygnowali ze swoich krwawych praktyk.

3 z 9
123rf
123rf

Wkładali ręce pod sukienki

Przez okres dwustu lat lekarze chorób kobiecych kwestii nagości unikali jak ognia. Prekursorzy ginekologii z roku 1750 i 1800, którzy wczołgiwali się do sal chorych z przewiązanymi oczyma, byli tak szczęśliwi, mogąc po jakimś czasie zdjąć przepaski, podczas gdy ich dłonie badały i operowały pod kobiecymi sukniami i kołdrami, że przez następne sto pięćdziesiąt lat nawet nie pomyśleli o zerknięciu pod przykrycia. Nie chcieli bowiem, na litość boską, wzbudzać w opinii publicznej jakichkolwiek podejrzeń co do intencji swojego z takim trudem uprawomocnionego rzemiosła.

Wprowadzili metodę badania, której Francuzi nadali nazwę toucher. Zgodnie z nią kobieta była badana na stojąco, w ubraniu, "pośladkami oparta o stół, z rękami złożonymi przed sobą i nogami lekko rozkraczonymi pod sukniami". Lekarzowi wolno było "lekko unieść suknię lewą ręką i wprowadzić naoliwiony palec wskazujący prawej do pochwy, i to od jej tylnej strony, aby nie budzić nieprzyjemnych wrażeń w łechtaczce". To, co na temat zmian wewnętrznych organów płciowych dało się ustalić za pomocą poruszającego się po omacku palca, nie miało znaczenia, ba, często było wręcz mylące. Później zezwolono kłaść lewą dłoń na odzianym brzuchu niewiasty i dokładniej "dotykać" macicy między nią a palcem w pochwie. Później wprowadzano palec do odbytu, aby stamtąd obmacywać macicę.

Ponieważ do ostatniego trzydziestolecia XIX wieku nie wiedziano nic o infekcjach i bakteriach oraz nie znano ani pojęcia sterylności, ani gumowych rękawiczek, pierwsi ginekolodzy przenosili najzłośliwsze zarazki z jednego otworu do drugiego. Rzadko się myli, a przy pracy znów szybko się brudzili. Nie da się oszacować, ile kobiet wpędzili do grobu, zamiast im pomóc. Podnieśli jednak metodę toucher do rangi reguły, prześladując w swoich szeregach każdego, kto się z niej wyłamywał, aby dowiedzieć się czegoś więcej o niewieściej tajemnicy.

4 z 9
123rf
123rf

Księżniczki rodzą ubrane od stóp do głów

Rankiem 27 stycznia 1859 roku pilnie wezwano Eduarda Martina, profesora i dyrektora szpitala porodowego przy Dorotheenstrasse w Berlinie, do pałacu następcy tronu. Medyk zastał tam osiemnastoletnią księżniczkę Vicky, córkę angielskiej królowej Wiktorii, rodzącą pod pierzyną podciągniętą po samą szyję. Już dziesiątą godzinę wiła się w boleściach. Była kompletnie ubrana, tak że pot lał się z niej strugami. Nikomu, ani nadwornemu lekarzowi, doktorowi Wegnerowi, ani akuszerce Stahl, ani wysłanemu incognito do Berlina lekarzowi przybocznemu królowej Wiktorii, sir Jamesowi Clarkowi, ani profesorowi Martinowi nie przyszło nawet na myśl, aby podnieść choćby na wysokość ud wełnianą podomkę i długą, flanelową halkę księżniczki, która z krzykiem wiła się w daremnej męce. Profesor Martin - przepełniony strachem, że podczas pierwszego dworskiego występu wydobędzie na świat martwe książątko - przeprowadził badanie zgodnie z przepisami, na ślepo i pod zwałami ubrań: dziecko znajdowało się w nieprawidłowej pozycji, pośladkami do przodu i z nogami uniesionymi aż do klatki piersiowej. Było zakleszczone w łonie matki. Bóle skurczowe zwęziły drogi rodne kobiety. Rozpaczliwa sytuacja. Mijała godzina za godziną, ale nikt się nie ważył rozebrać księżniczki. Wreszcie, około godziny trzeciej po południu, Martin wydobył spod ubrań pupę i nóżki, następnie ściągnął po kolei uniesione nad głowę rączki, które uniemożliwiłyby jej wyjście, a potem wyjął z ciemności dziecko - sine i niedające oznak życia (...).

Martin wraz z akuszerką byli później tak zajęci budzeniem księcia do życia za pomocą uderzeń mokrymi ręcznikami, że nie zauważyli bezwładnie zwisającej lewej rączki noworodka. Dopiero cztery dni później, 31 stycznia, mamka odkryła tę wadę i stało się jasne, że podczas czynności porodowych doszło do zmiażdżenia nerwu, co doprowadziło do nieuleczalnego urazu ręki.

W atmosferze ścisłej tajemnicy, jaka otaczała kalectwo księcia i późniejszego cesarza Wilhelma II, mnożyły się skargi przeciwko niezdarności Martina, ale ani jedna nie była skierowana przeciwko sukniom, halkom i pierzynom księżniczki, które w znaczący sposób przyczyniły się do tak żałosnego zakończenia porodu.

5 z 9
123rf
123rf

Torbiel jajnika ważąca 30 kilogramów

Farmer William Wheeler wtaszczył swoją żonę Margareth po czterech schodkach prowadzących do gabinetu Claya przy Piccadilly 101. Musiało mu pomagać dwóch parobków, ponieważ pani Wheeler, czterdziestosześcioletnia matka ośmiorga dzieci, cierpiała z powodu ważącej około trzydziestu kilogramów torbieli jajnika. Pozostało jej niewiele życia. Później opowiadano, że miesiącami prosiła doktora Claya, aby wyciął jej cystę wraz z jajnikami. Od młodości widziała, jak wycinano jajniki krowom i świniom - przypuszczano, że to pobudza produkcję mleka i tuczy. Żadne zwierzę nie padło. Pogrążona w rozpaczy pacjentka nalegała, aby doktor odważył się zrobić z nią to samo i uwolnić ją od cierpień. Ponieważ nie mogła poruszać się samodzielnie, kazała zanieść się do Claya na krześle, aby uprzedzić jego wymówki.

Medyk zwlekał przez dwa dni, potem skapitulował. (...)

O pani Wheeler pisał (ze strachem i z rozpaczą): "Głowę miała kompletnie zaprzątniętą myślą o operacji.[...] Ogarnął mnie strach przed prześladowaniami, jakich mogłem się spodziewać ze strony swoich kolegów. Jednak apele kobiety i świadomość, że nic innego nie mogło jej uratować, dodały mi zdecydowania".

W czterdzieści minut - na łóżku obok przegrzanego pieca, aby wnętrzności się nie przeziębiły - zrobił to, czego żądała od niego Margareth. Podobnie jak Amerykanie on także pracował, nie stosując narkozy i aseptyki, kilkoma nożami i igłami z nawleczonymi jedwabnymi nićmi, wpiętymi w podszewkę kołnierza jego surduta. Kiedy było po wszystkim i olbrzymia torbiel leżała w cebrzyku, sam podjął opiekę nad pacjentką. Dobrostan pani Wheeler był dla niego zbyt ważny, aby powierzyć ją jednej z ówczesnych, najczęściej uzależnionych od alkoholu "opiekunek chorych". Dysponował prymitywnymi środkami: przeciw gorączce stosował lewatywy z terpentyny, a przeciw atakom bólu - upuszczanie krwi. Ale Margareth przetrzymała wszystko. Dnia 21 września zażyczyła sobie pierwszy kotlet barani, a 3 października wróciła do pracy na farmie.

Dzisiejsze kobiety mogą podziękować swoim siostrom - Margareth Wheeler i Jane Crawford. Historie ich chorób stoją bezsprzecznie na początku rozwoju sztuki medycznej, która obecnie rok w rok ratuje życie dziesiątkom tysięcy pań chorych na raka.

6 z 9
123rf
123rf

Jako pierwsza zrobiła cesarskie cięcie - sama sobie

Zdarzenie miało miejsce na Jamajce w 1769 roku. W nocy z 20 na 21 stycznia Jeremiasz, niewolnik pracujący na plantacji Johna Campbella, między Kingstonem a Spanish Tower, znalazł swoją ukochaną Amenthę w rowie, na skraju pola. Amentha miała "osiemnaście lat, była piękna, dzika i nieokiełzana w swojej namiętności". Mimo że od ośmiu miesięcy była w ciąży, poprzedniej nocy odwiedziła innego swojego wielbiciela na sąsiedniej plantacji. Kiedy nie wróciła, opętany zazdrością Jeremiasz wybrał się na poszukiwania i znalazł ją blisko miejsca, gdzie dwadzieścia godzin wcześniej złapały ją bóle porodowe. Nie mogła urodzić dziecka i patrzyła na niego zrozpaczonymi oczami. Gdy Jeremiasz pochylił się nad nią, sięgnęła nagle po nóż, który miał wetknięty za pas. Przez sukienkę rozcięła sobie brzuch i zaraz potem skurcz wypchnął dziecko razem z pępowiną.

Ogarnięty strachem Jeremiasz pobiegł do zabudowań, w których mieszkali niewolnicy, i zbudził akuszerkę, panią Bland. Ta posłała go do doktora Suttona (zaopatrywał niewol ników w środki przeczyszczające, korę chinowca i upuszczał im krew). Pani Bland ruszyła w drogę do Amenthy i znalazła ją oraz dziecko jeszcze przy życiu. Przecięła pępowinę, wsunęła kikut "z całym brudem" z powrotem do jamy macicy i wyrecytowała formułkę chrztu, jakiej nauczył ją ojciec Joasis, "aby nieochrzczone dzieci nie trafiły do trzeciego receptaculum nieszczęsnych obok piekła i czyśćca".

Niedługo potem przybył doktor Sutton i wyjął placentę (łożysko). Ponieważ w jednym z podręczników wyczytał, że macica obkurcza się sama i zamyka każde rozcięcie swoich ścianek, zszycie rany uznał za niepotrzebne. Zaszył jedynie ranę brzucha i pozostawił Amenthę akuszerce i Jeremiaszowi. Kiedy dwa tygodnie później znów pojawił się na plantacji Campbella, dziecko nie żyło, ale ku jego zdumieniu matka znów była na nogach (...).

Amentha, pani Bland i doktor Sutton nie wiedzieli, że mieli poprzedników. Już około 1500 roku krążyły pogłoski o kastratorze zwierząt domowych Jacobie Nuferze i jego żonie Evie z Siegershausen w Szwajcarii. Kiedy "trzynaście akuszerek" daremnie próbowało odebrać poród Evy, Jacob zaoferował się, że otworzy ciało swojej żony. Tylko dwóm położnym starczyło odwagi, aby towarzyszyć rodzącej, podczas gdy Jacob, pomodliwszy się, wykonał cięcie. Eva pozostała przy życiu, a jej córka dożyła siedemdziesięciu ośmiu lat. Ponieważ jednak pani Nufer urodziła później jeszcze czworo dzieci siłami natury, historycy medycyny przypuszczają, że Jacob nie rozciął macicy żony, tylko uwolnił ją od ciąży brzusznej - dziecka, które przez kaprys komórki jajowej i nasienia poczęło się w jamie brzusznej zamiast w macicy.

7 z 9
123rf
123rf

One nie muszą wkółko rodzić czyli początki antykoncpecji

Wilhelm Mensinga miał trzydzieści siedem lat, kiedy wywołał trwającą do dzisiaj wojnę o kontrolę narodzin (...). W klinice dla ubogich należącej do profesora Webera przy Johannisgasse i w poliklinice położniczej profesora Germanna spotykał rodzące i cierpiące kobiety, którym później poświęcił życie. Były to żony i narzeczone robotników przemysłowych i rolnych, rzemieślników oraz drobnych urzędników, którym się nie powiodło. Widział rodziny ze zbyt liczną gromadką dzieci, doszczętnie zrujnowane. Spotykał kobiety, którym medycy stanowczo odradzali kolejne ciąże, ponieważ groziły im śmiercią, ale z posłuszeństwa wobec Kościoła, państwa i swojego zawodu ci sami lekarze wzbraniali się przed poinformowaniem pacjentek o metodach zapobiegania poczęciu.

W Lipsku zrozpaczony Mensinga próbował przystawiać dzieci, których matki zmarły w połogu, do wymion kozy, ponieważ nigdzie indziej nie było mleka. Zanotował: "Czy matka nie mogłaby przestać rodzić, zanim zabrakłoby jej sił? Czy to wszystko ma być wolą opatrzności?". (...)

W małym Flensburgu zaczął więc dowiadywać się o technikach stosowanych potajemnie. (...) Większość tych "lepszych metod" znały już klasy panujące najdawniejszych ludów. Rzymianki próbowały wsuwać w pochwę pęcherze zarzynanych owiec, aby "oddzielić od siebie" penisa i spermę. Żydówki używały gąbek nasączonych octem. (...)

Ze sprzedawanych potajemnie pamiętników Casanovy dowiadujemy się o "powłokach na penisa z jelit owcy", które później otrzymały nazwę kondomów. (...)

Mensinga w trakcie swoich studiów dokonał ciekawych obserwacji. Znalazł notatkę o Węgierkach próbujących zamknąć część pochwową szyjki macicy, zwaną portio,  zatyczką z wosku. (...)

W roku 1873 Mensinga wciągnął w swoje poszukiwania producenta instrumentów chirurgicznych z Flensburga, Fried - richsena. Wspólnie przygotowali prototyp narzędzia nazwanego przez Mensingę pesarium zamykającym. Miało zamykać nie tylko portio, ale także całe tylne sklepienie pochwy, tak by ani mężczyzna, ani kobieta nie czuli jego obecności. (...)

Pierwszą próbę dopasowania pesarium przeprowadzał zawsze sam doktor Mensinga. Kiedy znalazł odpowiedni rozmiar, uczył pacjentkę, jak je zakładać z użyciem piany z mydła. Co tydzień oraz przed rozpoczęciem miesiączki należało je wyjąć, umyć i ponownie włożyć. Można je było stosować od półtora roku do trzech lat, za cenę jedynie 2,50 marki. I zbędne okazały się już uciążliwe przygotowania przed stosunkiem lub po stosunku.

Ginekolog z Flensburga przeżywał teraz najszczęśliwszy okres w życiu, panie składały mu swoje wyrazy wdzięczności. (...)

Mensinga zanotował: "Ich łzy zwilżały moją dłoń przy pożegnaniu".

8 z 9

Antykoncepcja przestaje być przestępstwem

W styczniu 1915 roku, trzydziestojednoletnia Amerykanka Margaret Sanger, z domu Higgins, przyjechała do Holandii, aby studiować prace doktor Aletty Jacobs oraz poznać pesarium. (...) Jako pielęgniarka w nowojorskich slumsach, Sanger zdobyła cenną wiedzę o życiu kobiet. Była równie przyzwyczajona do ich skarg: "Lekarze nam nie pomagają", co do widoku długich kolejek, w których stały matki chcące poddać się aborcji za 5 dolarów.

Nabyte doświadczenia skłoniły panią Sanger do podróży do Paryża. Nie miała wiedzy z zakresu ginekologii, próbowała więc wydobyć od Francuzek ich tajemnice. Po powrocie do Nowego Jorku wydała rozprawę Kontrola rodziny. Nie pozostało to bez konsekwencji. Musiała uciekać do Kanady i Anglii przed Anthonym Comstockiem, wszechwładnym pełnomocnikiem amerykańskiego rządu do spraw ścigania obsceniczności. Mężczyzna ten nie znał litości. Potrafił - przebrany - zażądać, aby cały personel burdelu paradował przed nim nago, a później aresztować wszystkich z powodu nagości. Obsceniczne było już dla niego samo słowo "antykoncepcja". (...)

Przez pięć dziesięcioleci ta nieustraszona wojowniczka walczyła ze skostniałą tradycją. Nie zraziły jej aresztowania i pogróżki czy obławy w klinikach kontroli urodzeń i w założonym w 1923 roku - pierwszym - instytucie badawczym regulacji poczęć. (...)

Dopiero w 1965 roku, zanim zmarła, dożywszy osiemdziesięciu dwóch lat, w stanie Connecticut cofnięto jedną z ostatnich ustaw, które stosowanie środków antykoncepcyjnych określały mianem przestępstwa. Potrzeba było wielu lat, aby przełamać upór amerykańskich ginekologów i ich strach, że kontrola urodzeń naruszy finansową podstawę ich zawodu. Pominąwszy nieliczne wyjątki, lekarze ci bronili się, posuwając się wręcz do ostateczności, przed uznaniem antykoncepcji za integralną część swojego rzemiosła (...).

Ostatnim i chyba największym triumfem Margaret Sanger okazała się pigułka. W roku 1950 rozpoczęła prace badawcze w laboratoriach Worcester Foundation należących do jej przyjaciółki, pani Stanleyowej McCormick. Wraz z pigułką dobiegła końca amerykańska era kapturka Mensingi (który jednak nie został całkowicie wyparty).

9 z 9
mat. prasowe
mat. prasowe

"Ginekolodzy"

Jurgen Thorwald (1915-2006) - niemiecki pisarz, dziennikarz i historyk, szczególnie znany z książek opisujących historię medycyny sądowej  i II wojny światowej. Autor bestselerów: "Stulecie chirurgów", "Triumf chirurgów", "Dawna medycyna, jej tajemnice i potęga", "Stulecie detektywów".

Książkę "Ginekolodzy" uznawaną za najbardziej kontrowersyjną w dorobku autora wydało Wydawnictwo Marginesy. Jest to pierwsze światowe wydanie.

Książka jest już w sprzedaży

Więcej na ten temat: ginekolodzy, jurgen thorwald
Komentarze
Do tej pory tak uważają.
już oceniałe(a)ś
7
0
Polecam doskonały serial "The Knick" o medycynie w roku 1900. Jest też o ginekologii, w tym o kontroli urodzin.
już oceniałe(a)ś
7
0
Przykładny, katolicki ginekolog w porządnym katolickim kraju nadal tak uważa. Położna również...
@dzabril_k Na szczęście nie każdy..mój lekarz powiedział że jeśli nie czuję się matką polka to nie muszę rodzić naturalnie.
już oceniałe(a)ś
1
0
przeciez w Polsce nadal ten poglad panuje- rozlozylas nogi to sie mecz.
już oceniałe(a)ś
2
0
Czytalem fascynująca lektura.
już oceniałe(a)ś
2
0
Przewiń i czytaj dalej Wysokie Obcasy