Nikt tu nie potrzebuje ich wyplatania koszyków, czy dźwigania wody w misach na głowie, więc uczą się trzymać ołówek w ręce

Katarzyna Denys
Calgary Immigrant Women's Association (CIWA)

Calgary Immigrant Women's Association (CIWA) (Archiwum prywatne)

W każdej klasie znajdzie się przynajmniej jedna kobieta z zespołem stresu pourazowego, z rodziny uchodźców. Potrzebne jest im specjalne podejście, bo często zapominają to, czego się wcześniej nauczyły, zadają w kółko te same pytania, spóźniają się, potrafią zasypiać na zajęciach. Mają bóle głowy i trudności z koncentracją. Nauczycielki w CIWA przechodzą specjalne szkolenia, by wiedzieć jak pracować z osobami po przejściach
1 z 8
Archiwum prywatne
Archiwum prywatne

Program "Pebbles in the Sand" (Kamyki w piasku) to jeden z około czterdziestu projektów, jakie CIWA oferuje kobietom i ich rodzinom

Zajęcia z nowymi grupami kobiet zaczynamy od rzucania i łapania piłki. Mają złapać piłkę i powiedzieć swoje imię i kraj pochodzenia. Skupiają się wtedy na mówieniu i mniej się przejmują, gdy piłka upadnie. Dzięki zabawie szybko orientujemy się, która z nowych "Kamyczek" ma zaburzenia motoryki i koordynacji ruchowo-wzrokowej, a która jest już gotowa, żeby chwycić ołówek w rękę.

W Calgary, w Kanadzie, działa kilka organizacji, które pomagają imigrantom w adaptacji i integracji, ale Calgary Immigrant Women's Association (CIWA) jest wyjątkowa, bo skupia się na kobietach i ich potrzebach już od trzydziestu pięciu lat. Prawie wszyscy pracownicy CIWA to kobiety. W naszym gronie jest tylko trzech mężczyzn, a znakomita większość pracowniczek to imigrantki. Jak się samemu przejdzie kolejne etapy adaptacji w nowym kraju, to dla nowoprzyjezdnych jest się bardziej wyrozumiałym. Bez empatii nie dałoby się tu pracować. Program "Pebbles in the Sand" (Kamyki w piasku) to jeden z około czterdziestu projektów, jakie CIWA oferuje kobietom i ich rodzinom. Nasze uczennice są jak kamyki w piasku - kolorowe i niepowtarzalne. Ale też delikatne, a zarazem twarde, bo ukształtowane w niezwykle trudnych okolicznościach. Większość z nich nie miała żadnej formalnej edukacji w krajach, z których emigrowała. Te, które do szkoły chodziły choć rok, czy dwa lata, czują się znacznie pewniej. Sprawniej posługują się segregatorami, długopisami, łatwiej zapamiętują i szybciej kojarzą.

2 z 8
Archiwum prywatne
Archiwum prywatne

W Kanadzie napaści na kobiety, zwłaszcza w autobusie i za dnia, praktycznie się nie zdarzają

Pochodzą głównie z Indii, Afganistanu, Sudanu, Somalii, Etiopii, Maroko, Bangladeszu, Nepalu, czasami z Tybetu, Jemenu, Wybrzeża Kości Słoniowej, a ostatnio z Syrii. Starsze, młodsze, przeważnie zamężne i wielodzietne, także dziewczęta wydane za mąż, jako nastolatki. Ponad połowa z tych kobiet ma podany w dokumentach przybliżony rok urodzenia. Jako dzień przeważa 1 stycznia - tak wpisuje się, gdy miesiąc urodzenia jest nieznany. Na zajęcia, dwa razy w tygodniu, przyjeżdżają kolejką lub autobusem. Spotykają się w dziewięciu "szkołach", zlokalizowanych przeważnie w kościołach. Zimą, większość nowych ma męskie kurtki. Po pierwsze, z powodu biedy, poza tym ciężko im odróżnić kurtki damskie od męskich, bo wcześniej nigdy ich nie nosiły. W ciemnych kolorach czują się też bezpieczniej, choć wiedzą, że w Kanadzie, napaści na kobiety, zwłaszcza w autobusie i za dnia, praktycznie się nie zdarzają. Wkładają kozaki na bose stopy, bo ich skóra jest nieprzyzwyczajona do skarpetek - ciasno i niewygodnie. Dopiero, gdy poczują się pewniej, w ich strojach pojawia się więcej jasnych barw.

3 z 8
Archiwum prywatne
Archiwum prywatne

Assita z Wybrzeża Kości Słoniowej, dziewczyna o fenomenalnej pamięci i zdolności szybkiego kojarzenia, radosna, wygadana

Spotkania "Kamyczków" różnią się od typowych lekcji. Zanim kobieta będzie gotowa na pierwszy poziom kursu angielskiego, ma przede wszystkim poczuć się bezpieczna i akceptowana, dlatego w CIWA panuje rodzinna atmosfera. Każdy uczy się we własnym rytmie, nikt nikogo nie ocenia, ale wolno opuszczać zajęć. Niektórym uczennicom kilka miesięcy zajmuje samo rozpracowanie kalendarza, czy nauka wypełnienia prostego kwestionariusza. Czasem trafiają się dziewczyny bardzo bystre, jak Assita z Wybrzeża Kości Słoniowej, dziewczyna o fenomenalnej pamięci i zdolności szybkiego kojarzenia, radosna, wygadana. Mogłaby wiele osiągnąć, gdyby tylko posłano ją wcześniej do szkoły. Niestety, kiedy zaszła w kolejną ciążę, z komplikacjami, przestała chodzić do nas na zajęcia. W każdej klasie znajdzie się przynajmniej jedna kobieta z zespołem stresu pourazowego, z rodziny uchodźców. Potrzebne jest im specjalne podejście, bo często zapominają to, czego się wcześniej nauczyły, zadają w kółko te same pytania, przerywają swoją pracę w połowie, spóźniają się, potrafią zasypiać na zajęciach. Mają bóle głowy i trudności z koncentracją. Nauczycielki i koordynatorki w CIWA przechodzą specjalne szkolenia, by wiedzieć jak pracować z osobami po przejściach.

4 z 8
Archiwum prywatne
Archiwum prywatne

Nikt tu nie potrzebuje ich umiejętności z krajów rodzinnych - wyplatania koszyków, zdobywania wody i dźwigania jej potem w misach na głowach

W czasie zajęć, uczestniczki wszystkich kursów - językowych, integracyjnych, rodzicielskich, zdrowotnych, komputerowych - mają zapewnioną opiekę dla dzieci. Te trzy godziny dziennie, to dla nich czas nauki i relaksu. Czują tu wsparcie, którego często brakuje im w domu. Nie muszą nikogo obsługiwać, zawierają nowe znajomości; najprostszą angielszczyzną i mową ciała mogą ponarzekać na mężów, pochwalić się sukcesami dzieci, popłakać z tęsknoty za rodzinnym krajem. To nie one decydowały o wyjeździe z ojczyzny, a to właśnie im jest szczególnie trudno: nie znają języka, doświadczają szoku kulturowego i zderzenia z rzeczywistością, w której słowo pisane jest wszechobecne. Nikt tu nie potrzebuje ich umiejętności z krajów rodzinnych - wyplatania koszyków, zdobywania wody i dźwigania jej potem w misach na głowach. Zupełnie nie przyda się znajomość uprawy roślin niespotykanych w chłodnej Albercie. Ale bez pisania i czytania - ani rusz, więc pokonują ból palców i nadgarstków nieprzywykłych do trzymania ołówka i piszą, ćwiczą.

5 z 8
Archiwum prywatne
Archiwum prywatne

Na zakończenie semestru robimy "potluck" (cokolwiek do jedzenia) i wtedy uczestniczki promienieją, bo w końcu mogą się pochwalić tym, w czym są naprawdę dobre

W klasie zauważa się i chwali każdy drobny krok naprzód. Na przykład, gdy podopieczna nauczy się pisać swoje imię, potrafi utrzymać kontakt wzrokowy, poda, po angielsku i bez zająknięcia, swój numer telefonu, zapamięta adres. Mózg osoby, która nigdy nie chodziła do szkoły pracuje inaczej niż kogoś, kto zaczął edukację w wieku kilku lat. Trudniej jest odczytać obrazek, nie wiadomo, czy przedstawia słońce, gwiazdę czy kwiatek. Najlepiej pracować na fotografiach, są jednoznaczne. Liczenie parzyście, co pięć, po dziesiątkach, to już duże wyzwanie, trzeba długo ćwiczyć. Dla nowych "Kamyczek" niemal niewykonalne jest pisanie w linii, trudno im też dostrzec różnice między wielkimi i małymi literami. Część z nich czytania po angielsku, zwłaszcza dłuższych wyrazów, nie nauczy się nigdy. Zdawałoby się, że dobrym rozwiązaniem będzie przynoszenie na zajęcia materiałów do nauki języka angielskiego przeznaczonych dla dzieci. Ale to mogłoby być dla uczennic upokarzające - zranić je jest bardzo łatwo. Pomoce dydaktyczne do zajęć nauczycielki, opiekunki przygotowują same. Wykorzystują wszelkie autentyczne materiały: formularze, bilety, rachunki, pieniądze czy gry. Na zakończenie semestru robimy "potluck" (cokolwiek do jedzenia) i wtedy uczestniczki promienieją, bo w końcu mogą się pochwalić tym, w czym są naprawdę dobre. Każda przynosi swój specjał - potrawę ze swojego rodzinnego kraju, i to jest prawdziwa uczta.

6 z 8
Archiwum prywatne
Archiwum prywatne

"Kamyczki" najbardziej lubią zajęcia plastyczne

Uczestniczki bardzo lubią zajęcia plastyczne, to je bardzo odpręża. IPady oczywiście też świetnie się sprawdzają podczas zajęć. Dwa, trzy razy do roku, uczestniczki mają wycieczkę do ZOO, biblioteki czy parku.

7 z 8
Archiwum prywatne
Archiwum prywatne

Umieszczenie dziecka w "daycare" to wydatek rzędu tysiąca dolarów miesięcznie

Bardzo ważne, by dzieci miały opiekę, gdy matki chodzą na zajęcia. Gdyby nie opieka, większość uczestniczek programów CIWA nie mogłaby z nich korzystać. Nasze opiekunki do dzieci są doceniane i dobrze opłacane. Kiedyś była taka sytuacja, że ich zabrakło. I CIWA była sparaliżowana, bo kobiety nie miały z kim zostawić dzieci i przestały przychodzić na lekcje.

W Calgary nie ma dostępnych przedszkoli takich, jak te w Polsce. Chyba, że kogoś stać na placówkę Montessori - ale na pewno nie imigrantki. Zajęcia edukacyjne dla dzieci w wieku trzech, czterech lat odbywają się w różnych miejscach, dwa lub trzy razy w tygodniu, po dwie godziny, są płatne. Rodzice, którzy pracują, umieszczają dzieci w "daycare". Taki żłobek może otworzyć każdy i nie realizuje on programów nauczania, jak w Polsce. Nie ma też pań kucharek, czy woźnych. Ale umieszczenie dziecka w "daycare" to wydatek rzędu tysiąca dolarów miesięcznie.

8 z 8
Archiwum prywatne
Archiwum prywatne

Calgary jest na czwartym miejscu pod względem przyjmowania uchodźców

Zapotrzebowanie na usługi dla imigrantów, w szczególności dla kobiet, rośnie z roku na rok. Calgary jest na czwartym miejscu pod względem przyjmowania nowych mieszkańców.

Źródło: www.ciwa-online.com

Komentarze
I jeszcze rodowite (przeważnie Białe) Kanadyjki w tej inwazji pomagają, zamiast wyjeżdżać do tych przeludnionych krajów, rozdając tam pigułki antykoncepcyjne lub facetom nasieniowody hurtem zawiązując.
@nazwakontazajeta "inwazji" - jest mi ciebie żal; nienawiść i poczucie wyższości odebrało ci człowieczeństwo
już oceniałe(a)ś
0
0
Straszne. Kanada staje się na naszych oczach Bangladeszem czy Somalią.
@nazwakontazajeta w czym gorsi są ci, co mają ciemniejszą karnację?
już oceniałe(a)ś
0
0
Przewiń i czytaj dalej Wysokie Obcasy