Taka fajna dziewczyna. Ładna, inteligentna, no naprawdę atrakcyjna, a nikogo nie ma… Coś z nią musi być nie tak!". Ile razy usłyszeliście takie zdanie? Ja wielokrotnie. Ostatnio też. Nie o sobie, bo z racji trzech rozwodów wiadomo, że ze mną jest aż tak nie tak, że nie warto nawet o tym wspominać. To jest po prostu oczywiste. Głównie wiem to z komentarzy pod artykułami na swój temat, bo znajomi szczęśliwie nabrali wody w usta. Jestem trudna, nos mam wysoko, a piskliwy głos i fałszywy uśmiech też nie pomagają. Wymagam, marudzę, być może mam penisa. Mężowie odchodzą. Uciekają w popłochu, jak tylko o tym „nie tak" przekonają się na własnej skórze. Jeden dlatego, że nie chciałam dzieci. To akurat zabolało, bo po latach starań przeczytać coś takiego to jednak coś człowiekowi robi. Ale to nieważne, bo kto by posądzał bohaterów artykułów o uczucia! Mam zły charakter, deficyty emocjonalne po równie złym dzieciństwie i żywię się odwłokami kolejnych partnerów. Kto by ze mną wytrzymał?
Ta fajna dziewczyna z opowieści też pewnie coś ma. Niewidocznego na pierwszy rzut oka. Łuski pod ubraniem, złe nawyki i nienawiść do mężczyzn. Może ma mieszkanie pełne porcelanowych lalek i nie ma nawet gdzie usiąść, bo na kanapie rządzą Amelia, Rita i Izydora, martwo wpatrując się w komodę ozdobioną metodą decoupage’u? Postawiła na karierę i jest już za późno? Ma nawyki starej panny? A może to zwykła lesba! Jaka to strata dla świata prawdziwych związków! Jakiś mężczyzna będzie musiał sam sobie gotować i prać, bo z nią to naprawdę jest coś nie tak. I powinna się zacząć z kimś widywać. Najlepiej z terapeutą. Ha, ha.
No dobra. A teraz przeczytajcie jeszcze raz to pierwsze zdanie i odpowiedzcie szczerze, czy nie uważacie, że coś w nim jest. Trochę się z nim zgadzacie, co? Auć. Atawizm, wygoda, wzorce społeczne, tradycja czy... No właśnie. To działa w dwie strony, niezależnie od płci. Taki przystojny, miły facet. Zabawny. Na stanowisku. I sam. Co z nim jest nie tak? Zresztą czasem stawiamy też taką „atrakcyjną i samotną" osobę na piedestale: „Jest tak silna, że inni się jej boją, zbyt inteligentna, ma wysokie wymagania, i dobrze". Tłumaczymy, dodajemy sił: „samodzielny", „singiel", „w związku też można być samotnym".
No dobrze, drodzy państwo, a co powiecie na to, żebyśmy się po prostu radośnie odpierdolili od innych? Nie przykładali naszych kalek i oczekiwań do tego, jak ktoś żyje? Przepraszam za natężenie emocjonalne tej prośby, podbite słowem z rynsztoka, ale jak jeszcze raz usłyszę, co z kim i dlaczego jest nie tak, to przejdę do rękoczynów. Czy bycie „tak" jest gdzieś w Sèvres obok wzorca metra? No błagam!
Jest taki żart. Facet za każdym razem w stresowej sytuacji się moczył. Szef wysłał go na terapię. Facet wraca po kilku tygodniach, szef go pyta: „I jak, pomogło?". Facet kiwa głową. „Nie moczy się już pan?". „Nie, nadal się moczę, ale jestem z tego dumny".
Możesz być w związku i możesz w nim nie być. I to jest OK. Więcej – nic nie jest z tobą nie tak, jeśli lubisz być sama ani wtedy, kiedy czujesz się samotna i marzysz o wielkiej miłości. Tak samo, gdy rezygnujesz z kariery zawodowej, by wychowywać dzieci, albo nie chcesz dzieci, bo wybierasz karierę, podróże lub cokolwiek innego.
Nawet jeśli robimy coś dla kogoś, poświęcamy się albo nie jest nam w czymś wygodnie, liczy się tylko to, czy pozwolimy sobie to zauważyć i poczuć ze wszystkimi konsekwencjami. Wtedy mamy szansę coś zmienić lub pozostać w tym, co mamy. Ale to już jest nasz wybór.
Tekst pochodzi z magazynu "Wysokie Obcasy Extra" nr 6(120)/2022