Ta powieść o XVII-wiecznej Anglii świetnie przystaje do aktualnej Polski. Bo opowiada o pułapkach politycznego rewanżu.
Przed nimi stał zamek krzyżacki opasany potężnym murem. Poniżej, mając za plecami fosy i wały, ruszała do ataku zakonna armia. Serce Łokietka zaczęło walić jak kowalski młot. Tam-tam-tam.
Bezimienny medyk, człowiek o naukowym podejściu do natury, wciągnięty jest w relacje z całym przekrojem ówczesnego świata: papieżem i królami, kardynałami i akademikami, bankierami. Zleca też morderstwo.
Przyjęło się mówić, że był zdrajcą, że jak tchórz uciekł z Polski, że - zniewieściały - wolał towarzystwo mężczyzn niż kobiet, że przebierał się w damskie sukienki, a bardziej niż sprawy państwa obchodziły go orgie, uczty i dobre perfumy. W swojej debiutanckiej powieści Jędrzej Napiecek rozprawia się ze stereotypami na temat Walezego, pierwszego króla wybranego w Polsce w ramach wolnej elekcji.
W wydanej właśnie "Wojennej koronie", Cherezińska znów zabiera nas w podróż w czasie. Opowiada o kobietach Starej Krwi i kapłanach Trygława. Trafiamy na Wawel i do zamku w Malborku. Autorka tradycyjnie zaskakuje wiedzą na temat historii, obyczajów, polityki. To nie Łokietek jest tu bohaterem, to Rzeczpospolita i jej zmienne, europejskie losy. Dostaliśmy kolejną powieść, która jest gotowym scenariuszem - znacznie lepszym od pokazywanej w TVP "Korony królów".
Czy "Hardą" Elżbiety Cherezińskiej może czytać tylko zimna, liberalna feministka (ta gorsza, nielewicowa) albo sympatyczka ONR-u?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.