W czasach, gdy piękna tradycja wysyłania bliskim kart świątecznych z życzeniami umiera, przedstawiamy galerię przedwojennych pocztówek bożonarodzeniowych. Czego życzono sobie sto lat temu? Tego samego, co i dziś: wesołych świąt, zdrowia, pomyślności, Bożego błogosławieństwa i zdrowia oraz pogodnych chwil spędzonych w gronie najbliższych.
W Polsce najważniejszy jest kościelny. Zjeżdża się cała rodzina, odnajdują się rodzice chrzestni. W obyczaju tradycja miesza się z przesądem. Panna młoda wkłada monetę w pantofel. Pilnuje, by odchodząc od ołtarza, nie obejść męża naokoło. Po uroczystości sypią się na młodych garście monet na szczęście. Nie wydadzą ich rozrzutnie, to mogłoby pozbawić ich powodzenia. W domu weselnym para młoda witana jest chlebem i solą. Młody przenosi młodą przez próg. Po pierwszym toaście szampanem kieliszki lecą na ziemię. Stłuczone szkło to dobry los. Goście wołają: "Gorzko, gorzko", nie piją i nie jedzą. Pan młody musi pocałować młodą, by wszystko stało się słodsze. Północ to oczepiny. Niezamężne dziewczyny chwytają ślubny welon młodej, kawalerowie walczą o muchę młodego. Kto je pochwyci, też wkrótce stanie przed ołtarzem.... Tak opisywał to wydarzenie fotoreporter Krzysztof Miller, gość imprezy w 1992 r. Nigdy nie był "fotografem ślubnym", jak dziś określa się tę profesję. Za to odkąd tylko zaczął robić zdjęcia objawił się jego wyjątkowy talent do pokazywania ludzi z bliska. Jego fotografie z lat 90. w wyjątkowy sposób oddają klimat pierwszych lat po upadku komunizmu.
Lato, lato, lato czeka. Razem z latem czeka rzeka, razem z rzeką czeka las, a tam ciągle nie ma nas. I tak od stu lat...
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.