Bardzo trudno jest ocenić, kiedy Żyd patriota może sobie powiedzieć, że czas spieprzać.
- Podświadomie usiłowaliśmy przekształcić uniwersytet w rodzaj oazy wolności. Czy wierzyliśmy, że taka może być Polska? Chyba nie. Ale wierzyliśmy, że można różne rzeczy wywalczyć - mówi Seweryn Blumsztajn, dziennikarz "Gazety Wyborczej", działacz opozycji antykomunistycznej w okresie PRL-u.
W marcu 1968 roku miał 22 lata i studiował ekonomię polityczną na Uniwersytecie Warszawskim. Był jednym z tzw. "komandosów" - studenckiej grupy kontestatorów, do której należeli też m.in. Adam Michnik, Barbara Toruńczyk i Jan Lityński. - Byliśmy pokoleniem, które nie miało w kościach stalinizmu. Mniej się baliśmy - mówi.
Preludium do wydarzeń marcowych była manifestacja przeciwko zdjęciu "Dziadów" z repertuaru Teatru Narodowego. 30 stycznia 1968 roku, po ostatnim spektaklu ok. 200 osób skandowało pod teatrem "Wolny teatr, wolna sztuka!". Milicjanci wyciągnęli z tłumu i aresztowali ok. 35 osób, 6 usłyszało zarzuty zakłócania porządku.
8 marca studenci UW zorganizowali wiec w obronie wyrzuconych z uczelni Adama Michnika i Henryka Szlajfera. - Mnie zwinęli o 6 rano i to jest koniec moich doświadczeń marcowych - opowiada Blumsztajn. Z więzienia wyszedł w sierpniu 1969 roku.
- Z żydowskiego punktu widzenia, to było najlepsze miejsce w którym można było być. Nie dotarła do mnie histeria, którą przeżywali ludzie, kiedy się zaczęła antyżydowska kampania. Więcej o wydarzeniach marcowych, m.in. o przemówieniu Gomułki słyszanym z więzienia, pożegnaniach i powrotach oraz analogiach między marcem z 1968 roku a dziś w materiale wideo.
Chcecie podzielić się komentarzem? Piszcie: listy@wyborcza.pl.
Wyrzucanie Żydów nie pomaga, tylko opinię nam psuje. Zawsze kilku zostanie i dalej rozrabiają.
Seweryn Blumsztajn opowiada o tym, jak powstał Komitet Samoobrony Społecznej KOR.
O podziemnej działalności wydawniczej opowiada Seweryn Blumsztajn