Trup ściele się gęsto, sycąc najniższe instynkty milusińskich - rzecz jasna w obłoku ironii.
Nasza europeizacja, a może nawet uświatawianie, przez jakiś czas kończyła się na spodniach.
Tym razem nie biedna cyganeria biesiadowała, ale najmożniejsi tego kraju, a przynajmniej regionu.
Wstali i zaczęli bić brawo: ministrowi Czarnkowi, posłowi Kowalskiemu, sobie samym.