Egipskie MSZ potwierdziło, że do stolicy Somalii, Mogadiszu, dotarła kolejna dostawa jego pomocy wojskowej. Etiopia uznaje to za "przygotowanie do inwazji".
Na twarzy ma odżywczą maskę z miodu, włosy pokryte grubą warstwą masła. Podnosi ciężką, skórzaną pelerynę, aby trochę obniżyć temperaturę kąpieli dymnej, jakiej zażywa w SPA Weyba Tis. Saba Yilma jest jedną z wielu klientek salonu piękności w stolicy Etiopii, Addis Abebie, które nowoczesny świat zostawiają za drzwiami, a w środku znajdują tradycyjne etiopskie zabiegi, kojący wszelkie kobiece bóle gorący dym z palącego się drewna weyba i ziół, i spokojne spotkania z innymi mieszkankami miasta. Klientek chcących skorzystać z jej usług jest tak wiele, że właścicielka Fana Gebremedhin planuje właśnie otwarcie trzeciego salonu SPA w mieście.
Powszechna w Etiopii miłość do Rosji - i niechęć do Ameryki - nie jest efektem propagandy Kremla. To stan umysłu z korzeniami w historii i domieszką ignorancji.
Każdego dnia fotoedytorzy "Gazety Wyborczej" oglądają setki, a bywa, że tysiące zdjęć z kraju i ze świata. Tylko niewielki ułamek z nich ilustruje potem wydarzenia opisywane przez naszych dziennikarzy. Wiele wspaniałych fotografii nie ma szansy zaistnieć w serwisie Wyborcza.pl czy papierowym wydaniu "Wyborczej". A szkoda, by przepadły. Dlatego wybraliśmy dla Was zdjęcia, które nas dziś zachwyciły, zaciekawiły, zainspirowały lub po prostu wpadły nam w oko.
Cytowani przez "Guardiana" świadkowie twierdzą, że rozlew krwi rozpoczął się 29 stycznia, po kilkugodzinnych walkach między siłami federalnymi a regionalną milicją Fano. Kiedy Fano się wycofała, żołnierze weszli do domów i zaatakowali cywilów, oskarżając ich o bycie bojownikami.
Strzelanie z bliskiej odległości, atakowanie mężczyzn, kobiet i dzieci, bicie, okaleczanie i gwałty - według Human Rights Watch saudyjska straż graniczna masowo morduje i katuje uciekających z Etiopii bezbronnych uchodźców i migrantów.
Kiedy skini pobili Izajasza Techane, przysiągł sobie, że gdy wyzdrowieje, będzie pomagał takim jak on zagubionym przybyszom.
Pałac Buckingham odrzucił prośbę Etiopii o zwrot szczątków chłopca pochowanego w zamku Windsor w XIX wieku, tłumacząc, że ekshumacja naruszyłaby miejsca spoczynku innych pochowanych tam osób.
Daniel bronił się przed Polską rękami i nogami, ale widocznie miało być tak, że spotkamy się właśnie tutaj.
Tigist Gezahagn Mengistu już raz przełamała wielką barierę, zdobywając pierwszy złoty medal dla Etiopii na paraolimpiadzie w Tokio.
Emahoy Tsegué-Maryam Gu?brou urodziła się w 1923 r. w Addis Abebie. Usłyszałam o niej pod koniec zeszłego roku - "The Guardian" umieścił ją w podsumowaniu roku jako jedno z dziesięciu najciekawszych zjawisk w muzyce nowoczesnej. Postanowiłam posłuchać jej kompozycji. Są zachwycające
"Gdyby Facebook powstrzymał rozprzestrzenianie się nienawiści i odpowiednio moderował posty, mój ojciec wciąż by żył" - napisał w mediach społecznościowych Abrham Meareg, syn etiopskiego naukowca zastrzelonego po tym, jak został zaatakowany w postach na Facebooku.
Po rozmowach w Republice Południowej Afryki dwaj wrogowie: rząd w Addis Abebie i Ludowy Front Wyzwolenia Tigraju (TPLF), zgodzili się trwale zakończyć działania wojenne. Wojska tigrajskie mają się zintegrować z armią federalną, z którą przez dwa lata toczyły wojnę.
Biniam Girmay został także pierwszym człowiekiem, którego wyeliminował z wyścigu korek od prosecco.
Świat zachodni zna Hajle Syllasjego przede wszystkim z "Cesarza", bodaj najlepszej książki Ryszarda Kapuścińskiego. Po publikacji traktowana jak reportaż, dziś należy do kategorii literatury tylko po części opartej na faktach.
Nawet ułamek uwagi, jaką dostaje Ukraina, nie trafia do Etiopii, Jemenu, Afganistanu czy Syrii. Świat nie traktuje różnych ras tak samo - przekonuje szef Światowej Organizacji Zdrowia.
Biruk nie wie, ile ma lat. Może siedem, a może dziewięć. Nikt o to nie pyta, nikogo to nie obchodzi. Gdy nie wróci na noc, nikt się nie zmartwi. Ot, jedna gęba mniej do miski.
Po 17 miesiącach wojny, która według badaczy z belgijskiego uniwersytetu Ghent mogła pociągnąć za sobą do pół miliona ofiar, w etiopskim Tigraju zaświtała szansa na wstrzymanie dalszych walk
Wielka Tama Etiopskiego Odrodzenia (GERD) pozwoli afrykańskiemu państwu na rozwój ekonomiczny. Od 2015 roku Etiopia nie dopięła jednak w tej sprawie porozumienia z Egiptem, który chce pozostać "władcą Nilu". Pierwsza turbina elektrowni już ruszyła. Czy Afrykę czeka wojna o wodę?
Poprzedni władcy Etiopii zaprojektowali federację, inspirując się socjalistyczną Jugosławią. Nie przewidzieli, że skończyć ona może podobnie.
Czy to już koniec trwającej od ponad roku wojny? Po odbiciu z rąk Ludowego Frontu Wyzwolenia Tigraju miasta Kobo wojska federalne są już zaledwie o kilkanaście kilometrów od granic zbuntowanego stanu Tigraj.
Wojska rządowe zlikwidowały ofensywę TPLF w sąsiadującym z Tigrajem od wschodu stanem Afar, a do tego Tigrajczykom nie udało się osiągnąć Mile, miasta na kluczowej autostradzie A1 łączącej Addis Abebę z Dżibuti.
Największa zapora łukowa w Afryce została poświęcona przez wojska rządowe na ołtarzu zwycięstwa z buntownikami z Tigraju.
Skandynawski model pokojowego rozwiązywania sporów etnicznych z trudem się upowszechnia. Państwa dążeniom secesyjnym z reguły brutalnie się przeciwstawiają.
Rozpoczęta w ubiegłym miesiącu wielka kontrofensywa wojsk etiopskich, która miała zakończyć trwającą od ponad roku wojnę w Tigraju, kończy się właśnie spektakularną klęską.
Koniec konfliktu pomiędzy Etiopią, Erytreą i Tigrajem nie przyniesie dla mieszkańców Rogu Afryki otuchy, lecz jeszcze więcej cierpień.
Samolot ze 167 Polakami na pokładzie lądował awaryjnie w Etiopii. W niedzielę rano pasażerowie wrócili do kraju. Jak podaje MSZ, wszyscy są w dobrym stanie.
Samolot linii Enter Air lecący z Mombasy w Kenii do Warszawy lądował w Addis Abebie w Etiopii. Na pokładzie było 167 osób. Z relacji pasażerów wynika, że w samolecie przed wylotem pojawił się ogień.
Wybitni afrykańscy intelektualiści w dramatycznym apelu wzywają władze Etiopii oraz przywódców Ludowego Frontu Wyzwolenia Tigraju do podjęcia rozmów pokojowych. Konflikt trwa już rok i przeradza się z wojny regionalnej w domową, podsycaną jeszcze przez napięcia etniczne.
Amharowie nieoczekiwanie znaleźli się w pułapce między siłami tigrajskimi a oromskimi. Wzięci w dwa ognie będą walczyć tylko o przetrwanie.
Ludowy Front Wyzwolenia Tigraju podniósł się po ubiegłorocznej klęsce poniesionej w wojnie z siłami etiopskimi, a jego dowódca chełpi się, że mógłby zająć stolicę kraju. Ale przywrócenie władzy w Addis Abebie byłoby mrzonką.
Etiopia jest na skraju przepaści. Ale Federalna Republika Nigerii również wydaje swoje ostatnie tchnienie.
Klęska w Tigraju dramatycznie osłabi Etiopię, może być też szansą dla przeciwników dyktatora Erytrei Isaiasa Afwerkiego.
Żołnierze Ludowego Frontu Wyzwolenia Tigraju (TPLF) zajęli w poniedziałek Mekelie - dokładnie po siedmiu miesiącach od utraty miasta. Mieszkańcy witali ich radośnie, fajerwerkami i flagami. Urzędnicy rządowi uciekli.
Etiopskie siły powietrzne zaatakowały we wtorek miasto Togoga, 25 km od stolicy regionu, Mekelle. Według lekarza cytowanego w BBC, co najmniej 60 osób zginęło, a ponad 40 zostało rannych.
Poniedziałkowe głosowanie w Etiopii emisariusz UE nazywa "tak zwanymi wyborami", a USA piętnują pogwałcenia prawa, ale od ujścia Nilu do jego źródeł jedynie w Kenii sytuacja jest lepsza.
W etiopskiej prowincji Tigraj od ponad pół roku trwa wojna, która wygnała z domów co trzeciego z sześciu milionów mieszkańców. Nikt nie wie, ile tysięcy cywilów lub bojowników zostało zabitych. Dopiero niedawno przedstawiciele ONZ zostali wpuszczeni do Tigraju, by przeprowadzić dochodzenie w sprawie dokonywanych tam masakr. Większość okrucieństw przypisuje się wojskom etiopskim, milicjom z prowincji Amhara, a przede wszystkim żołnierzom z sąsiedniej Erytrei sprzymierzonym z armią Etiopii. Jedna z większych bitew miała miejsce w Hawzen. Erytrejczycy zniszczyli tam placówki medyczne, w tym oddział intensywnej opieki dla niemowląt, a ściany szpitala umazali krwią zabijanych na korytarzach kurczaków. Najgorsze były zbiorowe gwałty. Według naczelnej pielęgniarki z kliniki w Mekele, Mulu Mesfin, spośród około 400 ocalałych, którymi się opiekowała, od 100 do 150 było zgwałconych. Erytrejczycy często sodomizują swoje ofiary, co stanowi tabu dla tigrajskich chrześcijan. - Jedni mówili: "Zabijmy ją". Inni: "Nie, gwałt jej wystarczy" - wspominała kobieta z Mekele. Tedros Abadi, 38-letni sklepikarz z Samre, powiedział, że erytrejscy żołnierze, którzy przybyli do jego wioski w kwietniu, zastrzelili księży wracających do domu po nabożeństwie w niedzielne popołudnie i spalili około 20 domów. - Nic tam nie zostało - powiedział. W połowie listopada w wiosce Tirhas Fishaye w rejonie Zalambessa trwający około 13 godzin ostrzał artyleryjski Erytrejczyków pochłonął 150 ofiar. - Przez dwa miesiące ukrywaliśmy się w jaskini z 200 innymi osobami - opowiada wysiedlona stamtąd kobieta. - Wtedy znalazła nas armia erytrejska i zamordowała 18 osób. Tigraj, region graniczący z Erytreą, do jesieni kontrolowany był przez Front Wyzwolenia Narodu Tigrajskiego (TPLF). To grupa zbrojna, która przemieniła się w partię polityczną, gdy w 1991 r. po 17-letniej wojnie domowej obaliła komunistycznego satrapę Mengystu Hajlego Marjama. TPLF przez prawie trzy dekady dominował w rządzie etiopskim. Do czasu, aż masowe protesty w 2018 r. wyniosły do władzy Abiya Ahmeda z ludu Oromo. Oromo stanowią jedną trzecią Etiopczyków, Tigrajczycy - 6 proc. Rozgoryczeni utratą wpływów Tigrajczycy rzucili premierowi wyzwanie, zarzucając dyskryminację Tigraju i ciągoty dyktatorskie. 4 listopada zaczęła się odwetowa ofensywa sił etiopskich, które przejęły kontrolę nad miastami regionu. Do konfliktu włączył się erytrejski prezydent Isaias Afwerki, który dostrzegł w tym konflikcie szansę na zemstę po latach - pod koniec lat 90. TPLF wydała mu wojnę, którą Erytrea przegrała. UNHCR ostrzega, że kryzys humanitarny w Tigraju się pogłębia. Obecnie głoduje tam 350 tys. ludzi, a 5,5 mln wymaga pomocy żywnościowej. Konflikt wybuchł w szczycie sezonu żniw. Ponad 90 proc. zbiorów zostało utraconych wskutek grabieży, podpaleń i innych destrukcyjnych działań. 80 proc. zwierząt gospodarskich zostało skradzionych lub zabitych. 46 proc. szpitali przestało funkcjonować na skutek zniszczeń, a 37 proc. działa w ograniczonym zakresie.
Addis Abeba odwołała właśnie rozpisane na maj wybory, oficjalnie "z powodów logistycznych", praktycznie dlatego, że nie sposób ich przeprowadzić w kraju ogarniętym wojną.
Mówienie o kryzysie humanitarnym wówczas, gdy wiemy, że mamy do czynienia ze zbrodniami, którym winni są inni ludzie, tylko nie chcemy ich nazwać, jest nieludzkie po prostu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.