Nie robię postanowień noworocznych, bo nie lubię sama sobie fundować dodatkowych stresów, porażek i upokorzeń. Ale podziwiam oczywiście tych, którzy robią, a już najbardziej tych, którzy dają radę wytrwać w nich co najmniej do końca stycznia.
Polska Akcja Humanitarna właśnie obchodzi 25. urodziny. A dokładnie pierwsza akcja Polskiej Akcji - pierwszy konwój humanitarny do zgliszczy Sarajewa. Zorganizowała go pewna nieduża kobieta poruszająca się o kulach. Opowiedziała w radiowej Trójce o tym, co zobaczyła w Bośni, gdy wraz z Francuzami dostarczała pomoc ofiarom bratobójczej wojny, i oznajmiła z przekonaniem, że Polacy też powinni pomóc. Polacy pomogli. I pomagają wraz z nią od ćwierćwiecza.
Bezdyskusyjnie na nagrodę dla najlepszego polskiego kabaretu 2017, a może i dekady, wyprzedzając o klasę "Ucho Prezesa" oraz polską edycję SNL, zasługują paski w TVP. Okazuje się, że beka z propagandy ciosanej tak grubo, że można się zabić o drzazgi, łączy ponad politycznymi podziałami.
Anna Popek wypowiedziała się na temat feministycznych postulatów i tego, jak zostały - rzekomo - skompromitowane. Gdyby nie feminizm, Anna Popek już w wieku 23 lat z pewnością z nawiązką spełniłaby swoje marzenie o licznej gromadce dzieci, a jedynym jej życiowym powołaniem i pracą byłoby zajmowanie się nimi, rodzenie kolejnych i zarabianie na ich utrzymanie w sposób, który każdej wykształconej współczesnej kobiecie nie śni się nawet w najgorszych koszmarach.
Bang! "Witajcie w piekle. Sporo tego, ale tak tu już jest. Oprowadzimy was. 'House of Cards' zrujnowane. Słabo. A oto lista rzeczy, które zrujnowano nam: parkingi, hotele, spacerowanie, picie, noce" - mówi (śpiewa?) żeńska obsada amerykańskiego show satyrycznego "Saturday Night Live". Tak? To witajcie w piekle. Piekle kobiet.
Ach, gdybyż Bronisław Wildstein poprzestał na tradycyjnie protekcjonalnym odesłaniu niegodnej do książek. Ale nie. Prawicowy publicysta nie byłby prawicowym publicystą, gdyby nie uczynił w felietonie przynajmniej jednej obleśnej, seksistowskiej uwagi.
Zamiast salwy śmiechu słyszały gorzkie połajanki od zbulwersowanych ciotek czy sąsiadów. No bo jak to tak, żeby dziewczynka. Takie rzeczy! A fe!
Agata Kornhauser-Duda wybrała zachowawczy i bezpieczny modus operandi. Tymczasem, co mi się naprawdę nie śniło, jest chyba sfera, w której postulaty feministek mogą liczyć na aktywne wsparcie pierwszej damy. I to tej obecnej, a nie wymarzonej, hipotetycznej.
"Kobiety, które walczą" - nowa książka Sylwii Chutnik, która ukaże się w księgarniach już jutro - to rozpisana na 14 kobiecych i jeden męski głos opowieść o kobiecej sile i determinacji.
Najwyższa pora przestać zbywać problem głupawym chichotem albo jeszcze głupszym czczym moralizatorstwem. I przestać wreszcie udawać, że go nie ma.
W Wadowicach ostatnio lokalni politycy podnieśli larum, bo w szkołach miano czytać dziewczynkom "Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek". Bo słuchanie o wybitnych kobiecych postaciach, które zmieniły losy świata, to czysty gender.
"Ginekolog to nie dentysta i dziewczynki nie powinny do niego chodzić zbyt często" - pouczał przed dwoma laty podręcznik wychowania do życia w rodzinie opublikowany jeszcze za poprzedniej ekipy w MEN. Ale jak widać, ekipy się zmieniają, a przyuczanie Polek do unikania wizyt u specjalistów od kobiecego zdrowia nadal ma się świetnie.
Świat reklamy jest nieustającym źródłem inspiracji dla feministycznych felietonistek - co dzień nowa odsłona "szczucia cycem", co godzinę nowy pomysł na przedmiotowe traktowanie kobiecych ciał
Opieka ginekologiczna nad pacjentkami w ciąży jest w Polsce, jaka jest. Wielokrotnie, również na tych łamach, krytykowano bezduszność i niewydolność systemu, który tylko w teorii gwarantuje bezpłatny dostęp do lekarza specjalisty każdej, nawet nieubezpieczonej, Polce.
Alpinizm to ponoć męski sport, tak jak i zresztą większość dyscyplin. I to bez względu na to, ile uprawia go kobiet i jak wielkie odnoszą w nich sukcesy. Polski alpinizm jest jednak tym rzadkim przypadkiem dyscypliny, w której powiedzenie, że kobiety zawsze będą w tyle z sukcesami, nie ma co więc tak się handryczyć o ich nieobecność w reprezentacji i ogólne traktowanie jako sportowców drugiej kategorii, trudniej przechodzi przez usta.
"- Odejdź, kobieto - ryknął ojciec. - Rozmawiam z twoim synem.Ale mama odciągnęła Thomasa jeszcze dalej od stołu i położyła mu dłonie na ramionach. Naraz ręka ojca uniosła się i wymierzyła mamie policzek, aż klasnęło. A ona zachwiała się i puściła Thomasa.
Dziękuję, że nie marnuje Pan pieniędzy podatników na takie bzdury, jak edukacja, profilaktyka i terapia uzależnień. Niech to robią bogate firmy, takie jak Żywiec, Carlsberg czy Kompania Piwowarska, które od lat wyrzucają w błoto setki tysięcy złotych w ramach swojej kampanii "W ciąży nie piję alkoholu"
Panjaśnienie - nawet jeśli nie spotkałyście się z tym słowem, znacie to zjawisko. To niesłuchanie kobiet i niedawanie wiary temu, co mówią. Uciszanie.
Parę dni temu w Zawierciu przyszedł na świat chłopczyk, który zanim jeszcze wyszedł ze szpitala, stał się pośmiewiskiem połowy Polaków. Dlaczego? Ano dlatego, że rodzice postanowili dać mu na imię Jeronimo Martin, czyli prawie dokładnie tak samo jak nazywa się koncern będący właścicielem sieci dyskontów Biedronka (Jerónimo Martins), który to z kolei nazwę zawdzięcza pewnemu Galisyjczykowi, który w 1772 roku otworzył w dzielnicy Lizbony Chiado swój pierwszy sklep, po zakończeniu wojen napoleońskich uzyskał od króla Portugalii Ferdynanda II przywilej zaopatrywania królewskiego dworu, co dało początek potężnej firmie handlowej zarządzającej obecnie tysiącami sklepów w Portugalii, Brazylii i Polsce.
"Zwalniam się z WDŻ". Do takiej akcji protestacyjnej zachęca Grupa Edukatorów Seksualnych "Ponton" na swoim facebookowym fanpage'u. Paradoks?
W ubiegły czwartek odbyłam poruszające spotkanie. Opisałam całą rzecz na Facebooku bloga, bo nieraz się przekonałam, że warto. A było to tak: "Utargowałam w Saturnie pięć dych (bo im pokazałam, że w Media Expercie mają to samo taniej), więc dylam wesoło z Mikrobem [to syn mój, lat cztery] do biedry po bańki mydlane, 'ale takie, co nie pękają, bo mają rękawiczkę' (sic!). Przed wejściem łapie mnie za łokieć staruszek, na oko 80 lat z hakiem, o kuli, i pyta, czy mu kupię 'taką najtańszą chińską herbatę', bo - dodaje, łykając łzy - 'ja nie mam za co żyć, żona chora, syn chory, więc mi ludzie czasem coś kupią'.
Niedziela. Ostatnia niedziela urlopu nad polskim morzem. Pogoda nie rozpieszczała, ale nic to - jak się lubi Bałtyk i jedzie tam w dobrym towarzystwie, to i marznąć na plaży nawet miło. Więc niedziela. Powrót z Jastrzębiej Góry przez Trójmiasto. Z przystankiem na obiad i lody. Ostatni rzut oka na morze. Sopot. Piękny dzień. Ciepło, ale nie upalnie. Delikatna bryza. Dzikie tłumy, ale nieważne, bo jesteśmy weseli, wypoczęci i już nawet chce nam się wracać do domu. Ale jeszcze obiad, i droga. I te lody na finał udanego tygodnia.
Szacuje się, że tylko 1-5 proc. kobiet z obiektywnych powodów nie jest w stanie karmić piersią i dla wielu z nich są to prawdziwe tragedie. Niestety ani one, ani te matki, które napotykają trudności w pierwszym okresie laktacji, zwykle nie mogą liczyć na fachowe wsparcie ani nawet rzetelną informację
Podczas ostatnich demonstracji widziałam na ulicach mnóstwo dzieci i był to widok krzepiący.
Chciałoby się więcej od kogoś, kto ma wszelkie predyspozycje ku temu, by pokazać dziewczynkom (i chłopcom) na całym świecie, że bycie księżniczką to coś więcej, niż bycie żoną księcia, rodzenie małych książątek, noszenie diademu i okolicznościowe przemowy od czasu do czasu. I choć już dwukrotnie Kate znalazła się na liście najbardziej wpływowych ludzi świata TIME 100, to jednak głównie dzięki swoim protokolarnym rolom i gustownym wdziankom.
W Kanadzie urodziło się pierwsze dziecko, któremu zaraz po urodzeniu nie przypisano płci. Nalegała na to Kori Doty - rodzic niemowlęcia, który nie chce określać się ani jako kobieta, ani mężczyzna. Kori od 2013 r. walczy w sądach o prawo do usunięcia z dokumentów odniesień określających płeć. Ma osobiste powody.
"Badania dowodzą, że przynajmniej 80 proc. kobiet, u których stwierdzono RAKA piersi, jajnika, mózgu, dokonało wcześniej ABORCJI" - głosi billboard ustawiony przed kilkoma dniami nieopodal Krakowa
Na litość boską! - myślałam - co za paranoja. Rozumiem drastyczne doświadczenia historyczne, ale mamy już XXI wiek, inne czasy, inny świat! I oczywiście rozumiałam już wtedy, że polityka historyczna i edukacyjna kraju, który od ponad 60 lat jest w stanie wojny z niemal wszystkimi sąsiadami i musi wciąż na nowo uzasadniać trzymanie swoich obywateli w nieustannej militarnej gotowości, ma swoje wilcze prawa. Ale ostatnią rzeczą, o której bym pomyślała, jest to, że ma to sens. Że jest potrzebne, uzasadnione. Realnie. Naprawdę.
Nie winię aż tak bardzo bydgoskiego Edu-Center za gafę, bo na co dzień stykam się z nimi właściwie non stop. Wiara, że mężczyźni są Marsa, "męska rzecz - być daleko, a kobieca - wiernie czekać" jest w nas tak mocna, tak podskórna, że trzeba sporo wysiłku, lektur i pewnej zdolności do syntezy, żeby ją zakwestionować
Ja wiem, że ludzie są ludźmi, chorzy pracownicy pewnym kłopotem, śmieciówki i pseudosamozatrudnienie polskim standardem, a premię kwartalną dostaje się za wynik, ale na litość boską, to jest jakieś minimum przyzwoitości
Do "Wysokich Obcasów" napisała ostatnio czytelniczka: "Wydaje się, że jako społeczeństwo dorośliśmy już do tego, że nie każda kobieta chce i powinna mieć dziecko. Pozostało natomiast tabu, o którym nie wypada nawet wspominać - kobiety, które żałują, że dzieci mają. Jestem jedną z tych kobiet".
Olaboga! Koniec świata! Bruksela nas bije! Dżender przeżarł lewackie umysły eurokratów i niedługo zadekretują, że ojcowie mają być w ciąży przez 4,5 miesiąca, a po porodzie (też dzielonym fifty-fifty) mają koniecznie karmić piersią, bo jak nie, to kryminał i zsyłka na Białoruś! Tak się kończy gmeranie przy odwiecznym porządku natury, w którym kobieta jest od rodzenia i zajmowania się dziećmi, a mężczyzna od tachania mamuta na niedzielny rosół - mniej więcej w tym tonie odbywa się w Polsce krytyka propozycji nowej unijnej dyrektywy w sprawie równowagi między życiem zawodowym a prywatnym rodziców i opiekunów, którą dosłownie przed kilkoma dniami przyjęła Komisja Europejska.
Wiecie, ile zarabia prezydentowa?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.