Seks, psychologia, życie: zapisz się na newslettery "Wysokich Obcasów"
"Nikomu nie żal pięknych kobiet" – napisała Agnieszka Osiecka ponad 50 lat temu. Statystycznie rzecz biorąc, atrakcyjnym ludziom wiedzie się w życiu lepiej, bo piękno zewnętrzne w postrzeganiu społecznym rozlewa się też na cechy charakteru.
Oznacza to, że gdy uznamy kogoś za pięknego, to automatycznie przypiszemy mu też szlachetne cechy charakteru, takie jak dobroć, życzliwość czy pracowitość. W psychologii nazywa się to efektem halo.
To pewnego rodzaju uproszczenie poznawcze polegające na tym, że na podstawie jednej, widocznej gołym okiem cechy człowieka przypisujemy mu awansem inne zalety. Jest jednak haczyk. Żeby osobę ocenić pozytywnie, odbiorca musi uznawać piękno za ważny atrybut w ocenie wartości człowieka oraz nie może mieć z urodą rozmówcy żadnego problemu.
Wkurzające piękno
Piękne i świadome swojej urody kobiety często dostrzegają minusy atrakcyjności. Zarzucają mężczyznom, że patrzą na nie wyłącznie jak na obiekty seksualne, a kobietom – że się z nimi porównują i rywalizują. Piękno innych wzbudzać może wrogość zwłaszcza u osób niepewnych, mających do siebie zastrzeżenia. A Polki to kobiety z największymi kompleksami w Europie. Badania TNS Polska wskazują, że aż 84 proc. nas nie przepada za swoim wyglądem. Poczucie niezadowolenia z siebie rośnie, kiedy porównujemy się z innymi, bo przeważnie robimy to na swoją niekorzyść. Gros osób sądzi, że piękno prowadzi do uprzywilejowania, otwiera drzwi do kariery. A jego brak przyczynia się do niepowodzenia – nie tylko w sytuacjach romantycznych, ale też w pracy.
Mając takie przeświadczenie, piękne kobiety postrzega się jako te, które swoją urodą coś "kradną" – odbierają awans, stanowisko, uwagę. Wiele kobiet, chcąc wzbudzić szacunek albo sympatię, stara się ukrywać swoje walory.
Nie chce "epatować urodą", bo boi się kolejnego zranienia i szufladki – ładna, więc nie traktujmy jej poważnie. Trudno się dziwić – piękne kobiety zmagają się z protekcjonalnym traktowaniem. Przywykłe do dewaluowania lub kwestionowania ich talentu i zdolności nierzadko próbują dopasować się, nie wychylać, by nikogo nie drażnić. Uroda jest jak talent. Z jednej strony to dar, z drugiej – jak każdy talent – wywołuje zawiść. Dlatego ludzie boją się wyróżniać, wychodzić "poza pudełko".
Mądre starzenie się
Uroda może stać się pułapką dla kobiet, które wyłącznie na niej opierają swoją wartość. Żyjąc w przekonaniu o urodzie jako swoim największym kapitale, kobiety stają się jej więźniami, żyją pod presją konieczności jej utrzymania. Branża beauty dotychczas podkręcała tę walkę o wygląd wymyślaniem coraz to nowych sposobów na młodość. Zauważyć można jednak, że powoli ten trend zaczyna słabnąć. Osoby publiczne coraz częściej mówią "stop" kultowi młodości. Aktorki promują siwiznę, naturalną mimikę twarzy, a firmy kosmetyczne zastępują opresyjne określenie "anti-aging" hasłem "smart aging", czyli mądre starzenie się, co ma zachęcać kobiety do dbania o urodę, ale bez budowania narracji, że naturalne procesy zachodzące w ich ciele są czymś złym, szkodliwym.
Niektórym kobietom jednak "smart aging" nie mieści się w głowie. Jeśli człowiek nie buduje swojej wartości, opierając się na cechach osobowości, lecz wyłącznie na wyglądzie, to w miarę upływu czasu, utraty urody czy figury traci dobre samopoczucie, a jego samoocena zaczyna szybować w dół.
Kiedy kobieta żyje w przekonaniu, że jedyne, co ma do zaoferowania światu, to uroda, starzejąc się, czuje się tak, jakby z dnia na dzień stawała się nieważna.
Przyzwyczajona do spojrzeń, adoracji i komplementów może w sytuacji utraty lub uszczerbku wewnętrznego wpaść w popłoch i doświadczać rozczarowania. Tak jest niestety wtedy, gdy swoją wartość i dobre samopoczucie opieramy na jednym filarze. Dlatego nie warto robić z urody swojego jedynego atutu.
Pod presją
Jak radzić sobie z presją życia w kulturze, która premiuje urodę kobiet? Presja piękna dotyka nas wtedy, kiedy wierzymy w to, że musimy być doskonałe, żeby coś znaczyć. Jeśli chcemy jednak zrzucić urodę z piedestału, to warto rozpoznać w sobie inne wartościowe cechy i na nich budować poczucie własnej wartości. Skupić się na szlifowaniu swojego charakteru, na korygowaniu wad, które utrudniają utrzymanie relacji i osiąganie celów. Przeniesienie uwagi na inne walory niż uroda to proces rozciągnięty w czasie. Jeśli matki, babcie i do tego media wkładały nam przez lata do głowy, że uroda to wielki kapitał, refleksja, że to niekoniecznie słuszne, wymaga dojrzałości i czasu. Pomóc nam może kilka sztuczek: zrezygnowanie z porównywania się z wyretuszowanymi fotografiami gwiazd, zaprzestanie stosowania filtrów upiększających na zdjęciach, poświęcanie na myślenie o swojej urodzie najwyżej 30 minut dziennie i sukcesywne zmniejszanie tego czasu, z każdym tygodniem o kilka minut.
To, co jest wspierające w walce z presją piękna, to pełen czułości dialog wewnętrzny, z którego wykreślimy sformułowania w rodzaju: "jesteś gruba i brzydka, do niczego", "zestarzałaś się", "najlepsze masz już za sobą", i zastąpimy je pełną życzliwości narracją: "taka, jaka jestem dzisiaj, jestem właściwa, a to, co chcę zmienić w sobie, zmienię w dogodnym momencie".
Narracja działająca w służbie kobiety to komunikaty, które nie umniejszają jej wartości, lecz są dla niej otulające i czułe. Będąc dla siebie niczym oddana przyjaciółka, kobieta staje się szczęśliwa, spokojna i zadowolona z siebie.
Ponieważ jednak korygujemy postawę, którą pielęgnowałyśmy w sobie przez lata, ta zmiana sposobu myślenia wymaga cierpliwości i czasu. Jeśli ma nam wejść w krew i stać się naszym nawykowym stylem myślenia, wymaga od nas konsekwencji i niepoddawania się presji poprzedniego, szkodliwego sposobu oceniania siebie. Warto jednak podjąć ten wysiłek, bo mamy tylko jedno życie do przeżycia.
***
Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach
Akcja społeczna Kulczyk Foundation, "Wysokich Obcasów" i Fundacji "Gazety Wyborczej".
Z uwagą i czułością przyglądamy się naszym relacjom – tym rodzinnym i tym z nami samymi – aby je uporządkować i z nową energią tworzyć świat po pandemii. Rozmawiamy o lękach, które towarzyszą wielu z nas, o podziale obowiązków i pomysłach na to, jak przygotować siebie i swoich najbliższych na nowy świat. Chcemy tworzyć nową rzeczywistość. Chcemy rozmawiać o wolności kobiet w sferze świadomości, cielesności i bytu.
Wszystkie publikowane do tej pory materiały można znaleźć na stronie Kulczykfoundation.org.pl
Z drugiej strony już dawno człowiek mający możliwości finansowe wyglądał inaczej od biedaka. Czyli jeżeli mógł, to ujawniała się jego naturalna skłonność do bycia atrakcyjnym w adekwatnym do czasów pojęciu.
Nie lubimy żyć w zaniedbanych mieszkaniach , a
ponurość dawnych blokowisk powodowała, ze swego czasu niemal nikt młody z własnej woli nie chciał na nich mieszkać. Brzydki budynek czy nadmiar betonu wokół niego ściągają na inwestora gromy. Zachwycamy się urodą miejsc, na wakacje jeździmy ( raczej ;) ) tam, gdzie jest pięknie, a nie do... ( nie będę się znęcać nad mieszkańcami ;) ). Raczej rzadko ( pewnie się zdarza z powodów technicznych czy użytkowych) kupujemy samochód, który zdecydowanie się nam nie podoba, bo jak nawet mamy ograniczone zasoby, to w ich ramach kupimy naszym zdaniem ładny.
Dlaczego więc dziwić się, że człowiek chce mieć ładne zęby, nie mieć zmarszczek, chce być szczupły i nosić fajne ubrania? Przecież nie dość, że choćby podczas mycia rąk nie da się kilkanaście razy dziennie nie spojrzeć na swoje odbicie w lustrze, to jeszcze prawda jest taka, że lepszy wygląd to i kontakty społeczne lepsze i to się odczuwa każdego dnia.
To dotyczy wszystkich ludzi, już nawet... niemowlaków w żłobku. Może i straszne, ale o tym decydują nasze gadzie mózgi.
Nie zmienia to faktu, że skupianie się głównie na wyglądzie i budowanie poczucia własnej wartości tylko na nim jest zjawiskiem strasznie smutnym, bo z góry wiadomo, że bez zmiany w sobie człowiek skazany jest w przyszłości na doświadczenie mniejszej lub większej trwałej porażki, więc w takich przypadkach pewnie... depresji?
Omnia tempus habent
?taka, jaka jestem dzisiaj, jestem właściwa, a to, co chcę zmienić w sobie, zmienię w dogodnym momencie". Już wytatuowana, ufarbowana, z odklejonym ekoplastikiem na pazury, podciągnięta i wydepilowana. Przecież właściwa Ja nie może oznaczać kogoś bez korekcji i ingerencji wymagającej ciągłego wydawania pieniędzy. Czytaj: nie rezygnuj z traktowania siebie w kategorii NOWA JA jako niezbędnej akceptowalnej utrzymującej branżę BEAUTY.
?Ponieważ jednak korygujemy postawę, którą pielęgnowałyśmy w sobie przez lata, ta zmiana sposobu myślenia wymaga cierpliwości i czasu.?
Czytaj: nie zmieniaj nawyków daj branży BEAUTY okres przejściowy tak aby nie upadła.
Ale w tym pierwszym zdaniu chyba nie chodzi o (niby)akceptację wyglądu i jego przyszłą zmianę. Przynajmniej ja to odczytałam szerzej - jak dążenie do zgody na to kim się jest z ewentualną korektą własnych wad, nawyków czy zachowań, które utrudniają życie.
Zgadzam się, bardzo dobra rada. I skuteczna
a 90 % kobiet ma właśnie takie, na inne nie starcza już czasu .. - myślę, że to niuczciwe obliczenie, niczym niepoparte. Pracuję z kobietami od lat, w dużej grupie, nie widzę tych 90 procent, w sklepir też, na ulicy też, a pod kościołem to już zupełnie,,,,