Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Seks, psychologia, życie: zapisz się na newslettery "Wysokich Obcasów"

Przebadał pan już tysiąc osób, które COVID przechorowały w domu. I udowodnił pan, że ozdrowieńcy wcale nie są zdrowi. Kto bardziej cierpi przez koronawirusa – kobiety czy mężczyźni?

– Możemy na pewno powiedzieć, że problem COVID u kobiet jest większy niż u mężczyzn. Nawet na badania, które od kilku miesięcy prowadzę z moim zespołem na ozdrowieńcach, zgłosiło się dwa razy więcej kobiet niż mężczyzn.

Wysokie Obcasy Extra na Prenumerata24.pl
ZAMÓW MIESIĘCZNIK Z BEZPŁATNĄ DOSTAWĄ DO DOMU

Może po prostu bardziej troszczą się o zdrowie?

– Przyszło mi to do głowy. Ale badania wykazały, że naprawdę ciężej przechodzą zakażenie i mają większy problem, aby wrócić do formy. To zadziwiające, bo przecież w porównaniu z mężczyznami rzadziej mają nadwagę czy otyłość i dwukrotnie rzadziej chorują na cukrzycę. Wiele wskazuje na to, że powinny lżej przechodzić COVID-19. A wcale tak nie jest. Porównywałem stan pacjentów obu płci, których średnia wieku nie przekraczała 49 lat. W obu grupach byli zarówno ci, którzy nie mieli przez zakażeniem koronawirusem żadnych problemów ze zdrowiem, jak i ci, którzy już te tzw. choroby współtowarzyszące mają. U kobiet przeważały choroby tarczycy, przede wszystkim choroba Hashimoto, była też grupa pań z astmą. U mężczyzn dominującym schorzeniem sprzed zakażenia było nadciśnienie tętnicze i związane z nim zmiany w układzie krwionośnym.

Od czego zaczynał pan badania?

– Prosiłem, aby pacjenci określili w trzystopniowej skali, jak oceniają przebieg infekcji – lekki, średni czy ciężki. Kobiety dużo częściej oceniały, że chorują ciężko – tak podało 42 proc. kobiet, a mężczyzn – 30 proc. Oczywiście ta ocena była absolutnie subiektywna. Ale już czas trwania choroby – a konkretnie występowania objawów COVID-19 – to rzecz łatwa do zmierzenia. I okazuje się, że kobiety chorują średnio o jeden dzień dłużej niż mężczyźni. I to jest dużo, bo – podkreślam – mówimy o średniej. Niekiedy choroba trwała wiele dni dłużej u kobiet niż u mężczyzn.

Czy objawy są również inne w zależności od płci?

– Są zbliżone, ale zauważyłem pewne różnice. Kobiety częściej skarżą się na ból – głowy, mięśni, stawów. Natomiast rzadziej niż mężczyźni mają wysoką temperaturę. Zdecydowanie częściej odczuwają za to zaburzenia węchu i smaku.

Czy po chorobie też kobietom trudniej dojść do siebie?

– Z moich badań wynika, że bezpośrednio po chorobie zdecydowana większość ozdrowieńczyń, bo aż 85 proc., podaje, że nadal ma problemy ze zdrowiem. U mężczyzn jest znacznie lepiej – na powikłania pocovidowe uskarża się 65 proc. Niestety, ta tendencja utrzymuje się w dłuższej perspektywie. Po upływie trzech miesięcy od wyzdrowienia połowa mężczyzn i aż 71 proc. kobiet podkreśla, że wciąż ma kłopoty zdrowotne. To znów o 20 proc. więcej. Potężna różnica. Kobiety częściej podają jako objaw pocovidowy zmęczenie i osłabienie.

Jak wytłumaczyć te różnice?

– Próbuję to ustalić, więc oprócz wykonywania badań medycznych i laboratoryjnych zadaję ozdrowieńcom sporo pytań. Uwagę zwracają różnice w wypowiedziach z wyraźnym podziałem z uwagi na płeć. Pytałem ozdrowieńców, czy bezpośrednio przed zakażeniem mieli okres zwiększonego stresu. Inne pytanie było o to, czy tuż przed chorobą byli przepracowani. Okazuje się, że aż 40 proc. kobiet na oba pytania odpowiedziało tak. Dla porównania – przepracowanych i przemęczonych przed COVID mężczyzn było zaledwie 25 proc.

Stres i przepracowanie to mogą być powody cięższego przebiegu i powikłań?

– Tak, bo stres ma wpływ na naczynia krwionośne i realnie zmniejsza odporność. To, co najbardziej mnie niepokoi, to fakt, że po COVID-19 kobiety aż dwukrotnie częściej niż mężczyźni mają zmiany pozapalne w sercu. Wykrywamy je u co trzeciej kobiety i u nieco ponad 20 proc. mężczyzn. Wychodzi na to, że serca kobiet są bardziej wrażliwe na zmiany po COVID niż serca mężczyzn. Wzrasta też średnia akcja serca. U kobiet serce bije średnio 75 razy na minutę, u mężczyzn 71. U części ozdrowieńczyń serce uderza z prędkością powyżej 90 razy na minutę. Badanie było prowadzone w spoczynku, a wyniki są mocno niepokojące, bo wiemy przecież, że im wolniej bije serce, tym dłużej człowiek żyje.

To nie najlepsza perspektywa dla ozdrowieńczyń.

– Bardziej jednak martwią mnie powikłania związane ze zmianami zapalnymi w sercach kobiet. Bo trudno je leczyć. A z badań wynika, że ryzyko zgonu u osób ze zmianami zapalnymi w perspektywie pięciu lat to niemal 20 proc.

A przecież to mężczyźni częściej mają problemy z sercem.

– No właśnie, bo kobiety są chronione przez hormony i – szczególnie w wieku przedmenopauzalnym – zdecydowanie rzadziej mają problemy kardiologiczne. To mężczyźni w okolicach 40. roku życia są statystycznie dużo częściej narażeni na zawał. Podobnie więc mniej destrukcyjnych zmian wywołanych przez COVID moglibyśmy się spodziewać u kobiet. Bo przecież nasza grupa badana to ludzie stosunkowo młodzi, przed 50. rokiem życia. Hormony powinny więc chronić kobiety. Ale z drugiej strony hormony wpływają na emocje. To przez nie kobiety bardziej emocjonalnie podchodzą do wielu kwestii i przeżywają stres większy niż mężczyźni. A mamy przecież twarde dowody naukowe, że stres wpływa niekorzystnie na układ odpornościowy człowieka. W podręcznikach dla lekarzy są nawet rozdziały poświęcone neuroimmunologii, czyli wpływowi psychiki na odporność organizmu. To stres może obkurczać naczynia krwionośne. A skurcz wywołuje reakcję niedokrwienną. To może być jedna z przyczyn, dla których kobiety ciężej przechodzą COVID. Niedotlenienie organizmu wynikające ze stresu potęgowane jest przez działanie koronawirusa – bo przecież niedotlenienie jest jednym z efektów COVID. To teoria, którą widzimy w czasie prowadzonych badań.

Potwierdza się?

– Mamy sprzęt, który potrafi zmierzyć, jaka jest reakcja organizmu i małych naczyń na niedokrwienie i niedotlenienie. Razem z moim zespołem współpracujemy z Politechniką Łódzką. Prof. Jerzy Gębicki z Wydziału Chemii PŁ zaproponował nam skorzystanie z wytworzonego na uczelni urządzenia oceniającego makro- i mikrokrążenie, czyli stan dużych i małych naczyń krwionośnych. Bardzo wyraźnie możemy dzięki temu sprzętowi obserwować pracę mięśni gładkich w naczyniach. U niektórych, choć pacjent jest w spoczynku, widzimy, że mięśnie ciężko pracują, poruszają się z trudem, zupełnie jakby były zmęczone. Mięśnie gładkie naczyń krwionośnych próbują walczyć z niedotlenieniem, a skoro w komórkach jest mało tlenu, jest też mało energii. A to prowadzi do zmęczenia. Wśród takich obrazów zdecydowanie dominują „zmęczone” naczynia kobiet. Kobiet z takim obrazem jest o kilkanaście procent więcej niż mężczyzn.

Jest na to jakiś sposób?

– Próbujemy pomagać ozdrowieńcom, którzy mają problemy z przewlekłym zmęczeniem, bardzo częstym powikłaniem pocovidowym. Proponujemy kompleksową opiekę rehabilitacyjną: fizjoterapię, konsultacje psychologa. A wybranym chorym, którzy skarżą się na ciągłe zmęczenie i osłabienie, proponujemy terapię mitochondrialną. Podajemy naprzemiennie powietrze z użyciem niskiej i dużej zawartości tlenu. To trochę tak, jakbyśmy wysyłali człowieka w wysokie góry, gdzie tlenu jest mało, a później nad morze, gdzie oddycha się wspaniale. Taki trening ma zmobilizować mitochondria odpowiedzialne za dawanie komórkom energii. My je hartujemy, zachęcamy do efektywniejszej pracy. To dopiero początek takiej terapii, stosujemy ją u kilku osób, ale widzimy dobre efekty. Wiele wskazuje na to, że to ozdrowieńczynie będą częściej jej potrzebowały niż ozdrowieńcy.

Czyli płeć jest czynnikiem ryzyka cięższego przechorowania COVID i wystąpienia poważnych powikłań?

– Tak. W dodatku takim, na który nie mamy wpływu. Za to inne ważne czynniki ryzyka to przemęczenie i stres. A styl życia jest modyfikowalny. Z tym można i trzeba coś zrobić. Dlatego zalecam – szczególnie kobietom – aby w czasie pandemii zadbały o siebie z nadzwyczajną uważnością.

Tylko jak przekonać człowieka, żeby mniej się denerwował?

– Z tym rzeczywiście może być kłopot. Ale już o sen, o relaks, o spacery i czas dla siebie łatwiej zadbać, prawda? To czas, żeby sobie odpuścić, uśpić w sobie perfekcjonistkę, potężne ambicje, potrzebę rywalizacji. Pandemia w drastyczny sposób pokazuje, co jest najważniejsze, pozycjonuje wiele kwestii. Spójrzmy na rzeczy najistotniejsze – zadbajmy o swoje zdrowie. Niezależnie od tego, jakie obowiązki wypełnia kobieta, czy bardziej zawodowe, czy domowe i rodzinne – a bardzo często przecież i jedne, i drugie – powinna pomyśleć o odpoczynku i regeneracji. Drogie panie, pomyślcie o sobie, o własnym komforcie i szczęściu. Dajcie sobie przestrzeń na wypoczynek i na luz. I do tego, jako lekarz, jako kardiolog, bardzo was teraz namawiam.

Informacje o programie oraz zapisy - www.stop-covid.pl

***

Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach

Akcja społeczna Kulczyk Foundation, „Wysokich Obcasów” i Fundacji „Gazety Wyborczej”. Z uwagą i czułością przyglądamy się naszym relacjom – tym rodzinnym i tym z nami samymi – aby je uporządkować i z nową energią tworzyć świat po pandemii. Rozmawiamy o lękach, które towarzyszą wielu z nas, o podziale obowiązków i pomysłach na to, jak przygotować siebie i swoich najbliższych na nowy świat. Chcemy tworzyć nową rzeczywistość. Chcemy rozmawiać o wolności kobiet w sferze świadomości, cielesności i bytu.

Wszystkie publikowane do tej pory materiały można znaleźć na stronie Kulczykfoundation.org.pl

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.