Seks, psychologia, życie: zapisz się na newslettery "Wysokich Obcasów"
Arkadiusz Karwacki*: Przystępuję do tego wywiadu z dużą dozą pokory. Trudno mi wniknąć w realne doświadczenie kobiety w sytuacji menstruacji, bo jestem mężczyzną. Za to jako socjolog od lat badam problemy społeczne i doświadczenia deprywacji, czyli niezaspokojenia potrzeb przedstawicieli różnych grup i kategorii społecznych. Mogę mówić o sytuacjach, gdy brakuje pewnych zasobów, gdy ktoś ma blokadę w dostępie do pewnych uprawnień i w relacji z innym ludźmi odmawia mu się godności.
O ubóstwie i wykluczeniu menstruacyjnym w Polsce mówi się ostatnio i pisze coraz więcej. To dobrze?
Dobrze. To jest właśnie droga do tego, aby te kwestie przestały być tematem tabu i można było skutecznie pomagać. To problem wielowymiarowy i, paradoksalnie, egalitarnie doświadczany przez kobiety – choć w różnej postaci.
Czym innym jest bowiem brak środków higienicznych, a czym innym brak możliwości zakomunikowania kondycji psychofizycznej w kontekście wypełnianych obowiązków. Jednocześnie zamiast mówić o wykluczeniu, wolę mówić o deprywacji potrzeb.
To dużo zmienia?
Mówimy o tym samym, ale pojęcia mają moc wyjaśniającą i jednocześnie kreującą rzeczywistość. Pozwalają zdefiniować doświadczenie i przypisują nam jakieś miano, hierarchizują. Gdy mówimy w naukach społecznych o wykluczonych, pozycjonujemy tę osobę, przyklejamy jej pewną etykietę. A naszą rolą jest szukanie takich konceptów, które nie będą stygmatyzować. Kiedy mówię o deprywacji, czyli niezaspokojeniu pewnych potrzeb, nie naznaczam nikogo, nie wkładam do szufladki z napisem „wykluczony”.
To trochę jak z mówieniem o niepełnosprawnych i osobach z niepełnosprawnością. Ciężar nie jest przekierowany na tę osobę, tylko na problem.
Tak, to celny przykład. Przecież każdy może mieć niezaspokojone potrzeby i tym się możemy różnić. Wciąż jednak jesteśmy ludźmi równymi sobie pod względem dostępu do godności.
Słyszałam określenie, że bieda w Polsce ma twarz kobiety. Czy mamy w Polsce do czynienia z feminizacją ubóstwa?
Przywykło się biedę dzielić na starą, tę przed 1989 rokiem, i nową – od czasu transformacji. Warto przywołać cechy nowej biedy w Polsce i przyjrzeć się sytuacji kobiet. Wiele cech nowej biedy możemy odnieść do kwestii ubóstwa menstruacyjnego. Ważną rolę odgrywa gettoizacja ubóstwa, koncentracja biedy w określonych dzielnicach, na podwórkach kamienic, izolowanie się, zamykanie w domach. Jeśli doświadczam deprywacji, nie obnoszę się z nią, chowam się. Wolę spuścić głowę i nie ujawniać swoich problemów czy tego, czego mi względem innych brakuje.
Szczególną cechą tej nowej biedy jest juwenalizacja, na którą zwraca uwagę wielu badaczy, czyli nadreprezentacja i szczególne doświadczenia dzieci w ubogich gospodarstwach domowych – nieuwzględnianie ich potrzeb w strategii przetrwania rodzin. Dlatego zdarza się mówić, że polska bieda ma twarz dziecka. Ale określenie, że ma twarz kobiety, też pasuje. Feminizacja biedy sprowadza się do szczególnego obciążenia kobiety w kontekście przetrwania gospodarstwa domowego. To dźwiganie odpowiedzialności za rodzinę, która zmaga się z niedostatkiem. To kobiety najczęściej idą do instytucji pomocowych, wypełniają dokumenty potrzebne do uzyskania zasiłku. Bo faceci mówią: „Nie, bo honor”. W filmie „Arizona”, dokumencie z połowy lat 90., jest scena, gdy kobieta tłumaczy do kamery, że mężczyzna może sobie wypić, a ona musi dzieci nakarmić i położyć spać. To dobrze odzwierciedla rolę kobiety, która ma duże poczucie obowiązku i odpowiedzialności za rodzinę. Często jej potrzeby stawia przed swoimi.
Jak to się ma do ubóstwa menstruacyjnego?
Przejawia się nieuwzględnianiem własnych potrzeb i komfortu, aspiracji i jakości życia w strategii trwania rodziny, wydatków i potrzeb. Za często zdarza się, że kobieta nie dostrzega przestrzeni dla siebie, aby poza pełnieniem w rodzinie funkcji usługowej dać sobie prawo do komfortu, czas na własne sprawy i zaspokojenie potrzeb. Nie dostrzega, że jej cielesność jest niezbywalnym prawem, że jej potrzeby są ważne w kontekście przetrwania rodziny. Ma prawo troszczyć się o siebie i swoje zdrowie.
To dużo więcej niż tylko dostęp do środków higienicznych.
Refleksja na gruncie nauki nad istotą ubóstwa, która trwa już ponad sto lat, to jest przejście od kwestii niezaspokojenia potrzeb podstawowych (materialnych) do perspektywy rozszerzonej, z uwzględnieniem niezaspokojenia potrzeb pozamaterialnych. Bieda to nie tylko brak jedzenia, środków na schronienie czy na ubranie. To także brak dostępu do różnych aspektów życia, które uznaje się za wartościowe, do takich warunków, które gwarantowałyby bezpieczeństwo i dobre relacje z ludźmi. Zaspokojenie podstawowych potrzeb to główne oblicze ubóstwa. Ale nie możemy zapomnieć o innych, które sprawiają, że nasze życie oceniamy jako dobre.
Podobnie jest z ubóstwem menstruacyjnym. Ważny jest nie tylko zasób środków higienicznych, ale także zdolność komunikowania potrzeb, umiejętność mówienia o tym zjawisku, świadomość praktyk higienicznych i wiedza, jak radzić sobie w tym czasie. Ważne jest też – w kontekście zdrowia psychicznego – poczucie podmiotowości i sprawstwa. Niezwykle istotne są również komfort i samoakceptacja.
Wiedza o własnej cielesności i umiejętność rozmowy na tematy z nią związane przekazywane są z pokolenia na pokolenie. A o menstruacji mówi się cicho albo wcale.
To też można by było odnieść do zjawiska towarzyszącego ubóstwu. Mówi się o dziedziczeniu biedy, czyli przekazywaniu kolejnym pokoleniom schematów, które sprawiają, że dzieci naśladują styl życia rodziców i trudno jest przerwać ten zaklęty krąg.
Doświadczenie niezaopiekowania dziewczynek w kontekście fizycznym i psychicznym, umiejętność lub brak umiejętności rozmawiania o cielesności i własnych potrzebach – wszystko to ma też wymiar międzypokoleniowy. To od matki czy babci dziewczynka uczy się, jak postępować, jak dbać o higienę, własne zdrowie, jak mówić o swoich odczuciach.
Czy ubóstwo menstruacyjne narusza godność?
Dla mnie deprywacja potrzeb ma niezwykły splot z pojęciem godności. Bo godność to moja wartość bazująca na zasobach. Dostęp do tych zasobów jest warunkowany normami prawa albo normami społeczno-kulturowymi. I zawsze ta godność będzie znajdowała wyraz w kontakcie i w relacji z innym człowiekiem. Bo to on potwierdza lub zaprzecza mojemu prawu do godności. Jeśli w trakcie menstruacji jest się pozbawionym dostępu do potrzebnych środków higienicznych, jeżeli odmawia się prawa do intymności, nie szanuje cielesności, zawstydza, to tak, jest to naruszenie godności. Jest nim także odmawianie poczucia bezpieczeństwa, negowanie potrzeb.
Wiele z nas wychowywały mamy i babcie, które o menstruacji mówiły z zawstydzeniem. Sporo czasu upłynie, zanim będziemy głośno mówiły o swoich potrzebach.
Nie zostawiajmy tego następnym pokoleniom, bo długo jeszcze będziemy doświadczać nierówności. Na Dzień Kobiet bliskim mi kobietom pisałem w tym roku: „Życzę Ci, żebyś była silna wtedy, kiedy tego chcesz, i słaba wtedy, kiedy tego potrzebujesz”. A w podtekście – żebyś wreszcie mogła głośno mówić, jeśli gorzej się czujesz, bo masz do tego prawo.
Wyobraża pan sobie, że na ważnym zebraniu ktoś wstaje i mówi: „Chcę przełożyć prezentację na inny termin, bo dziś mam okres”?
W tym momencie jako upowszechnionej praktyki sobie tego nie wyobrażam. Ale gdyby stało się to na zebraniu mojej katedry, nie potraktowałbym tego jako czegoś zawstydzającego, nie byłbym zszokowany i taką argumentację bym przyjął z pełnym zrozumieniem.
Ale pan zajmuje się problemami społecznymi zawodowo.
Jestem w stanie wyobrazić sobie, że po pewnych transformacjach w środowiskach pracy, które notabene postępują, taka komunikacja będzie możliwa.
Nawet w społeczeństwie tak przesiąkniętym genderyzmem, gdzie faceci nie płaczą, a kobieca niedyspozycja to tabu?
Fakt, wciąż zamykamy się w klatce i spychamy trudne doświadczenia w ciemny kąt. Menstruacja to doświadczenie intymne. Decyzja należy do konkretnej osoby, ile chce na ten temat mówić.
Wierzę jednak, że idziemy w dobrym kierunku, choćby mówiąc i pisząc o tym zagadnieniu w różnych aspektach.
Pamiętam, jak z przymrużeniem oka traktowani byli przedstawiciele pokolenia Y i Z, ci młodzi ludzie, którzy głośno formułowali swoje oczekiwania wobec pracodawców, bo chcieli dobrze zarabiać, ale nie poświęcać pracy całego życia. Teraz już nikt się temu nie dziwi, a coraz więcej firm reaguje na system wartości młodszych pokoleń.
Przyjrzyjmy się także, jak przyjmują się w społeczeństwie feminatywy. Wierzę w zmiany, ponieważ są potrzebne. To kwestia troski o godność.
Czy sposób traktowania kwestii fizjologicznych w pracy ma wpływ na to, jak funkcjonuje pracownik?
Zdecydowanie, tym bardziej że tak duży nacisk kładziemy na konkurencję. Brak poszanowania prawa osoby menstruującej choćby do czasowego gorszego samopoczucia może prowadzić do sytuacji, że zostanie zamknięta w samotnym zmaganiu, aby utrzymać swą dyspozycję.
Takie forsowanie się ponad miarę może prowadzić do frustracji. Doświadczając takich obciążeń, ponosi się ogromne konsekwencje utrzymywania swego obrazu jako osoby niezawodnej, zawsze gotowej do kolejnych zadań, jak niezniszczalnego robota. To wiąże się z pogorszeniem jakości życia.
Co robić, żeby skutecznie i realnie pomóc osobom menstruującym?
O kwestii ubóstwa menstruacyjnego, jego przejawach i powodach należy mówić jak najwięcej, żeby na początek pokazać to zjawisko. Ale nie w zawężonym spektrum. 4 proc. Polaków ma dochody poniżej minimum egzystencji, w tym część to osoby menstruujące, ale – jak już mówiłem – ubóstwo menstruacyjne ma dużo szerszy zasięg. Trzeba pokazywać je w perspektywie egalitarnej. W kontekście dostępu do intymnego komfortu, samoakceptacji w czasie, gdy pewne aktywności są utrudnione.
Mamy do wykonania ogromną pracę diagnostyczną i w zakresie kreowania zmian w instytucjach. Trzeba zapewnić dostęp do środków higienicznych. Potrzebne są też warsztaty i kampanie z komunikacji dotyczącej kwestii menstruacji.
Kto miałby to robić?
Wyobrażam sobie, że pracodawcy mogliby finansować kursy i szkolenia połączone z diagnozą problemu i szukaniem sposobów pokonywania barier.
O ubóstwie menstruacyjnym trzeba mówić również w szkołach, uwzględniając nie tylko fizyczny aspekt, lecz także kontekst poczucia bezpieczeństwa czy godności. Przydałyby się kampanie kierowane do środowiska szkolnego czy środowiska pracodawców, które zachęcałyby do takich działań.
Skupiłbym się także na budowaniu solidaryzmu między kobietami. Mam wrażenie, że czasami same kobiety potrzebują przekonania, że mogą dać sobie prawo, aby ich obciążenia miały charakter widzialny. Trzeba także podkreślać, że nie chodzi o znoszenie różnic osobistych związanych z płcią i rolami społecznymi, tylko ich poszanowanie i uznanie.
Arkadiusz Karwacki – socjolog, profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, kierownik Katedry Badania Jakości Życia i Socjologii Stosowanej w Instytucie Socjologii UMK. Badacz problemów społecznych, jakości życia i współczesnej polityki społecznej. Autor takich książek, jak: „Błędne koło”, „Papierowe skrzydła. Rzecz o spójnej polityce aktywizacji”, „Reintegracja. Aktywna polityka społeczna w praktyce”, „Napięcia, starcia, rozładowania”. Członek Komitetu Socjologii Polskiej Akademii Nauk, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Polityki Społecznej
***
Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach
Akcja społeczna Kulczyk Foundation, „Wysokich Obcasów” i Fundacji „Gazety Wyborczej”. Celem działań Kulczyk Foundation jest rzeczywistość, w której nie istnieją prawne, społeczne, ekonomiczne i kulturowe ograniczenia ze względu na płeć. Wspieramy wolność kobiet w trzech sferach: świadomości, ciała i bytu. Każda kobieta w pełni realizuje swój potencjał, umożliwiając w ten sposób postęp wśród wszystkich grup społecznych. Chcemy to osiągnąć poprzez działania na rzecz normalizacji tematu menstruacji i walki z ubóstwem menstruacyjnym.
Więcej o tych działaniach w ósmym sezonie „Efektu Domina” na antenie TVN i na Player.pl.
Wszystkie materiały publikowane do tej pory w cyklu "Czułość i wolność" można znaleźć na stronie Kulczykfoundation.org.pl
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
A już na pewno nie zbankrutuje z powodu tych 40gr VATu..
Drogie Panie, we've been mansplained! Co za odmiana. Proponuję rozwiązanie: skoro pan zna się lepiej na menstruowaniu, niech się pan nim zajmie, najlepiej za 2 zł. Ja pokibicuję.
Kupuję córce podpaski bez żadnego problemu i nie czuję potrzeby wypisywać o tym całe książki, bo to nic niezwykłego.
A teraz powiedz na co przepuściłaś 500zł co miesiąc, skoro nie macie na paczkę dla własnych córek.
Gdybyś kupował córce co miesiąc podpaski, to byś wiedział, że nawet najtańsze podpaski bez skrzydełek (które są bezużyteczne, tak nawiasem mówiąc), są droższe niż 2 zł. Trzeba liczyć od 4 zł za marketowe w zwyż, a jedna paczką nie zawsze wystarczy na jeden miesiąc.
Wynika z tekstu że mniej więcej jedną butelkę piwa,na miesiąc??
Do tego dochodzą koszty bielizny, która u kobiet szybciej się zużywa, plami. Koszty ibuprofenu również. Ale najgorszy jest ten ciągły stres, żeby nie zapomnieć zabrać podpasek na zapas do szkoły, pracy, podróży. Lęk że w publicznym miejscu poplami się spodnie. Że będąc przykutym do komputera, bo jest kupa roboty, nie zdaży się pójść na czas do łazienki, żeby zmienić podpaskę. Tracenie przerwy na ciągłe bieganie do wc albo na bieganie wokół biura w poszukiwaniu sklepu z podpaskami, bo automat z coca colą jest na każdym piętrze, ale podpasek brak. Brak podpasek u szkolnej higienistki! Wstyd żeby zwolnić się z lekcji w sytuacji gdy krew przesiaknęła ubranie. Wstyd, że koledzy z klasy dowiedzą się że masz okres. Brak wiedzy jak się zabezpieczyć - pamiętam jak koleżanka z klasy przyklejałą podpaskę do ciała, zamiast do bielizny, bo myślała że tak to się robi. Inna weszła do basenu z podpaską przyklejoną do stroju. Jak 12-letnie albo i młodsze dziewczynki mają sobie z tym radzić? Menstruacja dla wielu kobiet to nie 2-3 dni ale np. 10, co miesiąc (120 dni w roku, a ile w ciągu całego życia?) Panowie, dziękujemy za dobre rady, nigdy nie wypychaliście majtek papierem toaletowym. Popytajcie swoich babć, jak sobie radziły między gromadą dzieci, świniami, kurami i krową oraz małżonkiem któremu trzeba podać pod nos obiad, jednocześnie piorąc skrawki zakrwiawionego płótna używanego po wielokroć. Menstruacja w PRL, zwłaszcza na wsi - gotowy temat na doktorat oddam. Potrzeba bidetów, czystych toalet miejskich w których nie stoi się pół godziny, automatów z podpaskami w każdym miejscu pracy i każdej szkole, mówienia o menstruacji bez wstydu, wychowania seksualnego, uczenia chłopców szacunku do dziewczęcej fizjologii (pamiętacie tekst 'czesć laska, podpaska ci mlaska'?), a dziewcząt - samoakceptacji.
To, że brudzicie w kiblach i tworzycie kolejki na pół godziny to jest tylko i wyłącznie wasza wina. Tak samo braki higieniczne w szkołach, które od dyrektorkek w do pielęgniarek są w większości obsadzone przez kobiety. Automatów z podpaskami nie ma? To niech jedna z drugą założy firmę i próbuje zrobić zysk na takowych. A za przyklejanie sobie podpasek to tyłka to kogo byś jeszcze chcała obwinić?
Aż się dziwię, że nie Tuska.
Niektórzy wola bez skrzydełek.
'...uczenia chłopców szacunku do dziewczęcej fizjologii'
Masz rację, aż mi głupio, że to zanegowałam. Co nie zmienia faktu, że istnieje to samo ubóstwo i tabu wokół antykoncepcji.
Ty tak sam z siebie czy ktoś Ci pomaga takie brednie wypisywać? Dziewczynki same są sobie winne, że brudzą w łazienkach i tworzą kolejki na pół godziny? A pomyślałeś Einsteinie, że zrobienie siku przy pisuarze trwa krócej niż wejście do kabiny, zdjęcie spodni i majtek, zrobienie siku, wymiana podpaski, wytarcie się (na ogół swoimi) chusteczkami higienicznymi, ponieważ szkolnego papieru toaletowego w toaletach ZAWSZE brak? Czasowo wychodzi tak, jak byś porównywał skorzystanie z toalety na siku i na kupę. No niestety, ale menstruacja nie jest czysta. To tylko w reklamach wszystko super wsiąka w podpaskę, i można pływać w basenie czy jeździć konno. W prawdziwym życiu, cała pipka i tyłek są brudne od krwi. Przy wymianie zdarza się, że krew poleci po udach lub ubrudzi ręce, szczególnie, gdy mówimy o małych dziewczynkach, jeszcze bez wprawy.
Ja nawet w Polsce nie mieszkam i śmieję się z problemów nadwiślańskich feministek. 2zł, 4zł, co za różnica, skoro z jednego pińcetplusa na Vaneskę można zrobić zapas podpasek na dwa lata?
@swadharma
Bielizna się zużywa? No straszne, a facetom częściej robią się dziury w skarpetkach od chodzenia do pracy, o maszynkach do golenia nie wspominając. :D
Sugerujesz, że kobiety do pracy nie chodzą?
Nie odróżniasz podstawowych potrzeb, wynikających z faktu bycia człowiekiem posiadającym macicę, których zaspokojenie oznacza godność od dziury w skarpecie??
Ale cię to 500 boli, ta pogarda dla matek i córek...
Wolisz świat, gdzie każdy ma dochrapywać się kosztem innych na wyścigi, byleby nie dokładać się do wspólnej kasy. Wspólna kasa z podatków kształtuje nasze wartości, to czy dbamy o słabszych, czy umiemy empatyzować, to czym jest dla nas humanizm. Ale co tam tyś pewnie 'kowalem własnego losu', prawda?
Kochana, wspaniały, wyczerpujący komentarz, owacje na stojąco, dziękuję!
Wspólna kasę to mogę mieć w rodzinie. Wspólna kasa kształtuje wartości? Śmiechłem. Wspólna kasa pozwala jechać na gapę nieudacznikom oraz żreć tym przy korycie.
pewnie nigdy na gapę nie jechałeś ;)
W Pańskim (Twoim? infantylna treść nie pozwala na rozpoznanie wieku komentującej osoby) komentarzu możemy podziwiać w pełnej krasie nieumiejętność czytania ze zrozumieniem, brak empatii i ewidentne, o ironio ? wzmiankowane już ubóstwo umysłowe. Podczas procesu wychowawczego prawdopodobnie nie wykształciło się też poczucie wstydu. Tylko współczuć.
No co ty, pedagogiką wstydu chcesz mnie tu atakować? Tym znienawidzonym narzędziem służącym do opresji kobiet? Chyba za mało czytasz WO (albo bez zrozumienia) - tu już od dawna nawołują do wyzbycia się takich reliktów.
Nie mówiąc o tym, że na facetów to słabo działa.
rety, ale bieda!
A mężczyźni to ironmeny, nie mają kaca, nic ich nie boli, super się zawsze czują?
Ale nie co miesiąc przez 40 lat.
Ego ich boli nieustannie i robią wokół tego jedna wielka gownoburze. To tez psuje efektywność i to nie tylko w pracy
Mieszkania, fabryki,drogi, samochody,AGD. Wszystko zaprojektowane i wykonane w większości przez facetów. To może teraz kolej wykazać się paniom?
Karwacki produkuje problemy, ale jakos brak tematu aborcja
Dokładnie. Dlatego uważam, że to oderwany od rzeczywistości feministyczny pier.dolec. Każda nastolatka/kobieta ma podpaski - są tanie i są WSZĘDZIE, w przeciwieństwie do antykoncepcji.
Chcesz się bzykać i nie zachodzić? Płacisz i masz dostęp do tabletek. Za wszystko ma płacić NFZ finansowany w większości przez facetów? Co to jest, jakaś choroba, że ma być refundacja? A jaki jest dostęp do androloga? Prawie żaden, są chyba tylko w dużych miastach.
stfu, mendo aspołeczna! Wiedz że prof. Karwacki to jest jeden z rzadkich w Polsce ludzi rzeczywiście zajmujących się biedą i wykluczeniem społecznym i to od wielu lat. Znał takich ludzi jak Heniek Bogaciel i Marysia Kotara osobiście kiedy ty jeszcze na chleb mówiłeś "bep" a na muchy "tapty" więc trochę szacunku proszę mi tutaj. Podobnie jak Adriana Rozwadowska powinien mieć w Wyborczej stałą kolumnę i uświadamiać takich jak ty.
Dobra, zrobisz sobie pompujący krzywdę- płacisz, uprawiasz sport ekstremalny i się połamiesz - płacisz, żresz za dużo i dostaniesz cukrzycy- płacisz! Bo dla czego za czyjąś głupotę ma płacić NFZ finansowany w ogromnej części składkami kobiet? Za viagrę i terapie odwykowe też płać sam i wara od składkowych pieniędzy
Szkocja to socjalistyczne bagno.
Nie wiem czemu cię minusują, ale podejrzewam że w Szkocji to oni nigdy nie byli. Drogi dziurawe jak Kosowo po nalocie dywanowym, no ale grunt że są darmowe podpaski dla szlauf na zasiłkach z trójką brązowych dzieci. :D
-raz w miesiącu
- środki są tanie
-można je łatwo pozyskać
Kopulacja:
-kilka do kilkunastu razy w miesiącu (a wystarczy jeden raz, aby była katastrofa)
-środki są kosztowne
- trudno je pozyskać
Chłopie, okres trwa średnio 5 dni i zużywa się ok 4 opakowań podpasek, plus tabletki na jazdy dzień. Ale mężczyźni są ekspertami od wszystkiego. Ps. To może niech mężczyźni wezmą odpowiedzialność za antykoncepcję. Hormony to nie jest samo zdrowie. Wkładka domaciczna w tym chorym kraju z założeniem kosztuje 1200 zł, a teraz pewnie jeszcze drożej
A o czym ja piszę? Nadal wychodzi, że menstruacja jest tańsza niż antykoncepcja. Nikt nie próbuje zaoszczędzić na menstruacji, na antykoncepcji owszem.
Wkładka jest chyba na lata? A w tym chorym kraju dopłaca się do leczenia bab i ich wcześniejszych emerytur miliardy. Za to dobrze zarabiający facet musi zasuwać do 65 a jak chce się leczyć to prywatnie bo na NFZ obstawione przez "chore" rencistki, które potrafią uprawiać sprint do autobusu.
Ale przecież mężczyźni muszą potem płacić za WSPÓŁNĄ wpadkę alimenty przez 18 lat.
Jęczycie wiecznie MOJA MACICA MOJA SPRAWA, no to się martw że z niej krew leci, bo nas to przecież gó... powinno obchodzić. XD
ja rowniez, wystarczylo tekst przeleciec wzrokiem
Chyba na amerykańskim filmie. Środki higieniczne są bardzo drogie, zważywszy, na potrzebną ilość, od 3 do 4 opakowań. Dla kogoś bez dochodu (dziecko), albo z niskim dochodem to dużo.
Pińćset nie starczy?
Uzywam ok. 1.5 opakowania w miesiącu, dwa kosztują mniej niż 10zł.