Seks, psychologia, życie: zapisz się na newslettery "Wysokich Obcasów"
Trzy lata temu Aneta Czaplicka była znużoną menedżerką w firmie farmaceutycznej.
– Czułam, że się nie rozwijam, że potrzebuję nowych wyzwań, że muszę wyjść z korporacji – wspomina.
Jej marzeniem była praca dekoratorki wnętrz. Rzuciła etat, chciała spełnić się w nowej roli. – I kompletnie nie potrafiłam się w tym odnaleźć – opowiada.
Przeglądając stronę butiku inwestycyjnego Rubicon Partners Ventures, który pomaga pozyskać finansowanie spółkom we wczesnej fazie rozwoju, zwróciła uwagę na spółkę Synthex Technologies. Pracowała ona nad nowym sposobem syntezy ksantohumolu. To związek z grupy flawonoidów, występuje w szyszkach chmielu, jeden z najsilniejszych naturalnych antyoksydantów, działający m.in. przeciwgrzybiczo, przeciwbakteryjnie, przeciwstarzeniowo i wspomagająco na gojenie ran. Ksantohumol wykazuje również działanie lecznicze m.in. w atopowym zapaleniu skóry, a nawet w terapii czerniaka.
– Wiedziałam, że ksantohumol to cząsteczka o ogromnym potencjale. Pomyślałam, że warto nawiązać współpracę z tą spółką – mówi Aneta.
Metoda syntezy ksantohumolu składała się z 11 etapów, podczas których powstają toksyczne odczynniki. W dodatku jej wynik był niepewny – nie zawsze udawało się uzyskać czysty ksantohumol. Do tego cały proces był bardzo kosztowny i czasochłonny. Synthex Technologies zamierzał opracować szybszą, tańszą i skuteczniejszą metodę.
– Pomyślałam, że możemy połączyć siły i wspólnie wyprodukować kosmetyki z ksantohumolem – mówi Aneta.
Spółka z kuzynką
O wszystkim opowiedziała swojej kuzynce Paulinie Stopczyk. – Nie miałam wątpliwości, że moim pomysłem na start-up muszę podzielić się właśnie z nią – opowiada Aneta.
Paulinie, która jest z wykształcenia kosmetolożką, pomysł od razu się spodobał.
Kuzynki zaproponowały zespołowi dr Mariusza Bosiaka z Synthex Technologies współpracę. Biznesplan dla założonego przez siebie start-upu DermoTech Beauty opracowały przy pomocy Rubicon Partners. Udało im się zdobyć także zaufanie inwestorów. – Pozyskałyśmy 3 mln zł dofinansowania wypłacanego w trzech transzach w projekcie Infini BridgeAlfa Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. 20 proc. tych środków pochodziło od inwestorów prywatnych – mówi Aneta.
Pieniądze pozwoliły doprowadzić badania do końca. Zajęło to w sumie rok. Syntezę ksantohumolu udało się skrócić do pięciu etapów i wyeliminować wszystkie toksyczne odczynniki. Nowa metoda daje pewność, że efektem końcowym będzie zawsze produkt o stężeniu od 99 do100 czystego ksantohumolu. Cały proces jest też dużo tańszy niż wcześniejszy.
Pojawił się jednak nowy problem. Ksantohumol jest bowiem bardzo wrażliwy na środowisko wodne, w którym przekształca się w mniej aktywny biologicznie izoksantohumol. – To podobny proces, jak z witaminą C. Producenci dodają ją do wielu produktów, np. do kremów, w celach marketingowych, wiedząc, że i tak szybko przestanie być aktywna. Właściwie witamina C swoje działanie zachowuje tylko w kosmetykach na bazie oleju. A my nie chciałyśmy mieć marketingu, tylko działającą cząsteczkę, stąd kolejne pół roku myślenia, co z tym zrobić – mówi Aneta.
Sprzedaż w internecie zmniejsza prestiż marki
Paulina i Aneta, wspólnie z zespołem naukowym wymyśliły, że ksantohumol można zamknąć w kompleksie – cyklodekstrynie. W tej formie jest on bardziej stabilny, a badania potwierdziły, że także 30 razy silniejszy od witaminy C.
DermoTech Beauty półtora roku temu wypuściło na rynek pierwszą linię kosmetyków, silnie skoncentrowaną i skupioną na antyoksydacji. W czerwcu pojawiły się produkty do demakijażu, a jesienią – linia trychologiczna, wspierająca proces leczenia chorób skóry głowy. Obecnie trwają badania nad linią rozjaśniającą.
DermoTech Beauty sprzedaje swoje produkty do klinik medycyny estetycznej i gabinetów kosmetologicznych. Sprzedażą kosmetyków zajmują się przedstawiciele.
Podczas wiosennego lockdownu, kiedy kliniki przez trzy miesiące były zamknięte, DermoTech Beauty uruchomiło tymczasowo sklep internetowy. Był on jednak przeznaczony głównie dla klientek klinik, które mogły zakupić produkt do pielęgnacji domowej, wpisując kod otrzymany w swojej klinice. Bez takiego kodu płaciło się o wiele drożej.
18 maja, gdy kliniki zostały otwarte, sklep internetowy został zamknięty. – Niestety, sytuacja epidemiczna jest poważna i klientki boją się odwiedzać kliniki. Liczymy, że w przyszłym roku będziemy mogły zacząć ekspansję zagraniczną. Mamy już przedstawiciela w Wielkiej Brytanii, przedstawicielstwo w Niemczech, kończymy negocjacje z dystrybutorem hiszpańskim, testujemy na rynku chińskim, tajwańskim i australijskim, myślimy o Kanadzie – wylicza Aneta.
Probiotyki dla roślin
Pandemia, paradoksalnie, nie pomogła wcale Annie Ogar, doktor nauk biologicznych, prezesce start-upu Insignes Labs, produkującego specjalistyczny proszek nadający materiałom właściwości antymikrobiotyczne. Wydawać się może, że w czasach, gdy tak ważna jest sterylność, proszek, który sprawia, że wzbogacone nim tworzywo czy farba do malowania ścian stają się nieprzyjazne dla mikrobów, będzie jak kopalnia złota. Problemy logistyczne, opóźnienia w dostawach, trudności związane z organizacją pracy w laboratorium czy wydłużające się kwestie rejestracyjne sprawiły, że czas pandemii nie był wcale dla firmy różowy.
Anna Ogar znalazła dla Insignes Labs inwestora, największego polskiego producenta środków ochrony roślin. Chętnie inwestował w badania nad antymikrobiotycznym proszkiem, bardziej jednak interesowało go stworzenie technologii dla potrzeb rolnictwa. Gdy Anna miała już dla niego opracowaną gotową koncepcję, wraz ze wspólnikami założyła kolejny start-up Microbe+.
– Skupiamy się na wprowadzeniu na rynek innowacyjnego bioproduktu, bazującego na bakteriach, które wspomagają uprawę roślin. Nazwaliśmy go probiotykiem dla roślin, bo podobnie do preparatów probiotycznych stosowanych u ludzi, ma zapewnić roślinom zdrowy wzrost i poprawę ich witalności. A to przekłada się również na zdrowie konsumentów, bo opracowany biopreparat nie pozostawia niepożądanych związków w ziarnach, owocach i warzywach – mówi Anna.
Podkreśla, że produkt Microbe+ doskonale wpisuje się w strategię Europejskiego Zielonego Ładu, która zakłada obniżenie zużycia chemicznych pestycydów o połowę, a syntetycznych nawozów o 20 proc. do 2030 r.
Laboratorium w kuchni
Pomysł na Waste Lab, start-upu Soni Jaśkiewicz, zaczął się tak naprawdę od projektu dyplomowego podczas studiów z wzornictwa przemysłowego na School of Form. – Zastanawiałam się, czy jako projektantka faktycznie chcę tworzyć nowe rzeczy, czy nie cierpimy na ich nadmiar. Czy nie lepiej po prostu wykorzystać odpady i nadać im nową funkcję? – wspomina Sonia.
Dowiedziała się, że największym odpadem w polskim rolnictwie są liście buraka cukrowego. Ta informacja zaprowadziła ją i na pole, gdzie miała okazję porozmawiać z rolnikiem, i do cukrowni, gdzie dowiedziała się, jak wygląda proces wysładzania buraków. – Okazało się, że oprócz liści powstają także inne produkty uboczne, m.in. wysłodki z buraczanej pulpy, które w części wykorzystywane są jako dodatek do paszy dla zwierząt. Ale i tak wysłodków jest nadmiar. Każdego roku w Europie powstaje ich około 20 milionów ton. Większość się marnuje. Tymczasem zawierają cenne składniki, takie jak celuloza czy hemiceluloza – mówi Sonia.
Ponieważ nie miała doświadczenia w dziedzinie chemii, zaczęła uzupełniać wiedzę, czytając artykuły naukowe oraz konsultując się ze specjalistami.
Rozpoczęła też eksperymenty we własnej kuchni. – To było trochę tak, jakbym piekła ciasto. Sprawdzałam, co się stanie z wysłodkami, jeśli wymieszam je z dostępnymi pod ręką składnikami, np. ze skrobią ziemniaczaną. Albo kiedy podgrzeję je do wysokiej temperatury. Z lewarka samochodowego, ramy i drewnianej formy zbudowałam mechanizm prasujący, żeby nadawać mojej masie kształt. Wyglądało to zabawnie, ale pozwoliło mi lepiej poznać surowiec, sprawdzić, jaki jest jego potencjał – mówi Sonia.
Zaczęła współpracę z jednostką badawczą. Potem zaangażowała chemika materiałoznawcę. Obecnie myśli nad powiększeniem zespołu.
Soni udało się stworzyć dwa rodzaje materiału: o strukturze twardej i sztywnej, zbliżonej do płyty wiórowej oraz o strukturze elastycznej, zbliżonej do ekoskóry.
Po dyplomie porzuciła na pewien czas wysłodki i wyjechała na staże do Holandii i Francji. Nadal jednak pogłębiała wiedzę na temat recyklingu i nowych materiałów.
Doniczki z wysłodków
Tymczasem jej projekt zaczął żyć własnym życiem. Trafił m.in. do finału prestiżowego konkursu dla młodych projektantów make me! Był również prezentowany na targach dizajnu w Gdyni, Łodzi i Poznaniu, na wystawie polskich projektantów w Pekinie oraz na targach materiałowych w Sydney. – Moja koleżanka, Róża, właścicielka start-upu Make-Grow-Lab, który również zajmuje się nowymi materiałami, namawiała mnie, żebym swój pomysł rozwijała – mówi Sonia.
Dlatego po powrocie do Polski aplikowała do Wschodniego Akceleratora Biznesu przy Puławskim Parku Naukowo-Technologicznym. Dostała wsparcie finansowe i przez kilka miesięcy pod skrzydłami specjalistów realizowała badania. Kupiła też maszyny do prototypowania. Od listopada do grudnia 2020 uczestniczyła z kolei w programie Climate-KIC, w czasie którego brała udział w warsztatach i spotkaniach z ekspertami. W tym programie także dostała wsparcie finansowe. Teraz zamierza aplikować o milion złotych z Programu Operacyjnego Polska Wschodnia.
W pierwszej kolejności Sonia zamierza skupić się na produkcji opakowań do dań na wynos dla restauracji. Trafiła w idealny moment, bo w lipcu wejdzie w życie unijna dyrektywa o ograniczeniu użycia jednorazowych opakowań z tworzyw sztucznych.
Później Waste Lab zamierza wprowadzić na rynek doniczki produkcyjne z tworzywa z wysłodków. – Kupione w takiej doniczce rośliny można byłoby wsadzać razem z nią do ziemi. Po jakimś czasie doniczka rozkładałaby się. To rozwiązywałoby problem związany z wyrzucaniem doniczek z tworzyw sztucznych – mówi Sonia.
W rozwijaniu start-upu najtrudniejsze było to, by ideę przekształcić w produkt, który ma szansę zaistnieć na rynku. – I pozyskiwanie funduszy. To na początku zawsze wydaje się przytłaczające, ale daje szansę na rozwój, a za to jestem bardzo wdzięczna – mówi Sonia.
***
Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach
Akcja społeczna Kulczyk Foundation, „Wysokich Obcasów” i Fundacji „Gazety Wyborczej”. Z uwagą i czułością przyglądamy się naszym relacjom – tym rodzinnym i tym z nami samymi – aby je uporządkować i z nową energią tworzyć świat po pandemii. Rozmawiamy o lękach, które towarzyszą wielu z nas, o podziale obowiązków i pomysłach na to, jak przygotować siebie i swoich najbliższych na nowy świat. Chcemy tworzyć nową rzeczywistość. Chcemy rozmawiać o wolności kobiet w sferze świadomości, cielesności i bytu.
Wszystkie publikowane do tej pory materiały można znaleźć na stronie Kulczykfoundation.org.pl