Seks, psychologia, życie: zapisz się na newslettery "Wysokich Obcasów"
W dzisiejszych niepewnych czasach pewne jest jedno: feminizm i kobiety mają dziś swój czas. Nie da się nie zauważyć, że feministyczna fala idzie przez świat. Ale za każdego rodzaju władzą, również za rządem dusz, idzie odpowiedzialność. A ta polega na patrzeniu w oczy lękom i konfrontowanie się z trudnymi pytaniami. Nie mam wątpliwości, że jestem feministką i tak też wychowuję dzieci. Feministkami są wszystkie moje przyjaciółki i najbliższe koleżanki. Od paru lat przekonuję się jednak, że – o, banale! – im głębiej w las, tym więcej drzew. I czasem zadaję sobie pytanie: co feminizm na to, co na tamto? Pytają też w poufnych rozmowach koleżanki oraz mężczyźni, którzy chcą lepiej kobiety zrozumieć. A czasem tylko znaleźć na nas haczyk i zapędzić w kozi róg w rozmowie.
I chyba te pytania są najcenniejsze i warto poszukać na nie odpowiedzi. Nie bez lęku przed gromami, jakie sypną mi się na głowę, zebrałam kilka z nich.
1. Co z tym wyborem?
My, feministki, powtarzamy, że kobieta ma wybór i może ze swoim życiem robić, co chce. Również znajdować spełnienie w byciu matką i żoną oraz zajmowaniu się domem. Ale nie da się ukryć, że feministyczny dyskurs gospodyń domowych specjalnie nie propsuje. Mówimy: rób, co chcesz, byle byś pracowała i zarabiała.
Jest w tym troska, że jeśli mężczyzna odejdzie lub umrze, kobieta, na ogół z dziećmi, zostanie na lodzie. Wszystko to prawda i świętym zadaniem feminizmu jest naświetlać zagrożenia, niemniej w każdej dyskusji słychać głosy kobiet, które czują się dotknięte, że feminizm nie szanuje ich stylu życia. Czy feminizm nie powinien bardziej walczyć z systemem, przez który zostawiona sama sobie kobieta najczęściej popada w biedę, podczas gdy porzucony mężczyzna miewa się na ogół całkiem nieźle? I czy wolność wyboru nie powinna zawierać w sobie prawa do błędów, nawet tych kardynalnych?
2. Czy rycerz bez konia musi nam wskakiwać na plecy?
Nie chcemy całowania po rękach (coś okropnego), w imię równości nie oczekujemy już otwierania nam drzwi. Udowadniamy, że feminizm nie kończy się, kiedy trzeba wnieść lodówkę na ósme piętro, płacąc własnymi pieniędzmi osiłkom, którzy to zrobią. Nie chciałyśmy być bezwolnymi księżniczkami, więc zaraz po wyważeniu drzwiczek złotej klatki zrzuciłyśmy rycerza z konia.
I dobrze, pytanie, czy aby teraz niektóre z nas nie tachają swoich rycerzy na plecach. Słychać bowiem pytania, czy – pozbawiając mężczyzn, nazwijmy to umownie: „rycerskości” – nie otworzyłyśmy im przypadkiem przy okazji możliwości do zwolnienia się z odpowiedzialności. Badania pokazują, że z podziałem domowych obowiązków w Polsce jest coraz gorzej: jeszcze kilka lat temu mężczyźni przynajmniej podejmowali się drobnych napraw w gospodarstwie lub zlecali je innym. Teraz coraz częściej to kobiety wzywają hydraulików, elektryków i monterów. „Skoro jesteś taka niezależna, nie polegaj na mnie” – zdają się mówić niektórzy. Oczywiście, że to sofistyka i wykorzystywanie okazji, ale jednak ofiarami są znów kobiety. W Stanach Zjednoczonych zaczyna się otwarcie mówić, że feminizm spowodował wzrost liczby samotnych matek, bo mężczyźni szybciej zwalniają się z obowiązku wobec silnych kobiet. To nie do usprawiedliwienia, ale jednak chyba mamy problem.
3. Co z seksem, gdy on zarabia mniej?
Od lat kobiety domagają się, żeby mężczyźni poważniej podchodzili do ojcostwa i oprócz spacerów od czasu do czasu oraz budowania z klocków zajęli się też mieszaniem kaszek, zmienianiem pieluch i smarowaniem atopowej skóry niemowlaka emolientami. Kiedy wreszcie pojawili się tacy ojcowie, którzy nie tylko umieją obwieźć dzieciaka w wózku po dzielni, ale nawet pytają czasem córki przy czesaniu: „Kłos czy dobierany?”, okazuje się, że nie bardzo kobiety kręcą. Tzw. latte pappas, czyli pełnowymiarowi ojcowie, którzy robią sobie przerwę w karierze, żeby pobyć z dzieckiem na urlopie ojcowskim lub wychowawczym, podobają się nam w reklamach i filmach. W prawdziwym życiu mężczyzna, który nie zarabia, wydaje się nam mało sexy. Tak wynika m.in. z sondażu dla „Wysokich Obcasów”. Tylko co dziesiąta Polka uważa, że latte papa jest pociągający, 44 proc. jest zdania, że atrakcyjność mężczyzny spada, gdy nie pracuje. Nadzieja w tym, że nie wszędzie tak jest. W Szwecji równość jest sexy. Sęk w tym, że reszcie świata do niej daleko.
4. Dobry ojciec i piersią wykarmi?
A skoro jesteśmy przy urlopach ojcowskich, na horyzoncie pojawia się kolejny problem. Większość badaczy jest zgodna, że droga do równouprawnienia wiedzie przez przystanek „równe płace”, a do tych dojdziemy tylko, jeśli macierzyństwo przestanie wyłączać kobiety z pracy.
Załóżmy utopijnie, że udaje się nam w Europie wprowadzić obowiązkowe urlopy dla ojców, i to nie jakieś tam skromne, trzytygodniowe, ale kilkumiesięczne (na razie w 2022 r. Polska ma wdrożyć dyrektywę zakładającą przyznanie ojcom 2 miesięcy urlopu, który nie może przejść na matkę). Jak wówczas rozwiązać kwestię karmienia piersią, skoro WHO zachęca, by robić to co najmniej przez pierwszy rok życia dziecka, i wiele kobiet chce się tego trzymać? Są laktatory – powiecie, i to prawda, ale nie zna wojny, kto nie ściągał pokarmu laktatorem. To narzędzie tortur, w dodatku mało skuteczne. Do tego dochodzą różne skomplikowane sytuacje, jak dzieci z alergiami, dla których pokarm matki jest podstawą dłużej niż przez pierwsze pół roku. Jak pogodzić dążenie do pełnej równości na rynku pracy i do zaprowadzenia dziejowej sprawiedliwości w postaci równych płac, nie naruszając przy tym dóbr matek i niemowląt bardzo delikatnej natury. No i jak nie doprowadzić przy okazji do kolejnej wojny matek piersiowych i butelkowych?
5. Czy kobiety są gotowe zrezygnować z męskich pieniędzy?
Simone de Beauvoir mówiła – uwaga, będzie nieprzyjemnie – że patriarchat upadnie dopiero, gdy kobieta przestanie być pasożytem. Filozofka Aleksandra Derra w „Wysokich Obcasach Extra” komentowała to tak: „Kiedy przestajesz być dzieckiem i stajesz się suwerenną jednostką? Gdy jesteś w stanie sama o siebie zadbać, o to, gdzie mieszkasz, co jesz. Jak długo kobieta nie może sobie tego zapewnić sama, bez męża, partnera, ojca, jest dzieckiem. Nawet najwspanialszy partner czy partnerka, jeśli cię utrzymuje, może mieć wobec ciebie roszczenia. Stajesz się jednym z elementów wyposażenia. Osoba, która cię utrzymuje, nie musi wymagać posłuszeństwa, ale ty zawsze będziesz miała poczucie, że tak jest”. Tu oczywiście kłania się punkt 1., czyli praca i zarabianie na siebie oraz wiele splatających się ze sobą czynników społeczno-ekonomicznych sprawiających, że często kobiety nie są w stanie być niezależne. Ale powiedzmy sobie szczerze, że wiele kobiet nie dąży do tej niezależności jak do wody na pustyni. Jakim językiem musi mówić feminizm XXI w., żeby przekonać kobiety, że nie warto oddawać wolności za komfort, jaki gwarantują męskie pieniądze?
6. Włączanie czy rewanżyzm?
Ruth Ginsburg, zmarła niedawno legendarna sędzia amerykańskiego Sądu Najwyższego, mówiła, że będzie zadowolona, gdy w dziewięcioosobowym składzie będzie dziewięć kobiet, gdyż przez całe lata uznawano za sprawiedliwe, gdy było to dziewięciu mężczyzn.
Wszystkie kochamy Ginsburg i jej mocna opinia sprawia, że chce się krzyczeć: „Hell, yeah!”. Pytanie jednak, czy naprawdę chcemy odciągnąć teraz wahadło maksymalnie w drugą stronę, narażając się, że gdy za jakiś czas znów będzie wracać, rąbnie w głowę nasze córki i wnuczki. Jednym słowem: czy patriarchat zastępujemy matriarchatem, czy, idąc za myślą Hamleta, który zalecał traktować ludzi lepiej, niż na to zasługują, obchodzimy się z mężczyznami lepiej, niż w przeszłości oni obeszli się z nami?
Za tym idzie kolejne pytanie: czy możemy i powinnyśmy szukać męskich sojuszników? I czy mężczyzna może być feministą? Wedle niektórych odłamów feminizmu nie jest w stanie, gdyż jako mężczyzna nigdy nie był w opresyjnym położeniu, w jakim znajduje się większość kobiet na świecie. Pytanie, czy trzeba coś rozumieć do kości, by to wspierać?
7. Czy za wzięcie na siebie połowy rodzicielskich obowiązków damy mężczyznom połowę przywilejów?
Domagamy się od mężczyzn wzięcia na siebie połowy obowiązków przy dzieciach, ale wielu kobietom trudno jest im oddać choćby część rodzicielskiego splendoru. Bywa, że rola matki jest jedyną w życiu, która daje kobiecie poczucie kontroli, stąd szyte po nocach kostiumy na bale i muffiny pieczone o świcie na przedszkolne i szkolne kiermasze. Najlepsza i najbardziej zmęczona to często jedyny order, po jaki możemy wypiąć pierś. A niechby mąż czy partner kupił dzieciakowi kostium w sieciówce, a ciastka w cukierni, sam zawiózł do placówki i wrócił z tytułem najlepszego ojca? Albo raz w tygodniu zajął się dzieckiem przez cały wieczór i niechby nawet dzieciak poszedł spać brudny, a w kuchni na stole zostały tłuste kartony po pizzy, ale niechby tak mieli – ojciec i dzieciak – swój czas bez nadzoru i późniejszej krytyki? A idąc dalej: czy po rozstaniu lub rozwodzie jesteśmy gotowe temu partnerowi, co to lojalnie dzielił z nami obowiązki przy dzieciach, oddać połowę czasu z nimi? Zgodzić się na opiekę naprzemienną, jeśli gość jest odpowiedzialny, a dzieci z nim związane?
8. Czy feminizm zabije flirt, romantyzm i pożądanie?
Śliski temat, wiadomo. Oczywiście, że #MeToo to przełom, jak przełomami są wszystkie akcje przeciw przemocy wobec kobiet, ujawnianie i krytyka mizoginii – tej jawnej u sław i tej ukrytej w biurach, urzędach i szkołach. Nie będziemy tu dyskutować z faktem, że głośne mówienie o tym, jakim polem nadużyć wobec kobiet przez wieki był i wciąż niestety jest seks, jest ze wszech miar dobre.
Nie sposób jednak nie słyszeć głosów seksuologów, którzy alarmują, że zgłasza się do nich coraz więcej młodych mężczyzn z zaburzeniami wywołanymi współczesnym dyskursem. I udzielenie im odpowiedzi na pytanie: „Jak postępować wobec kobiet?”, nie jest tak proste jak „Po prostu nie molestuj i nie gwałć”. Jak zwracał uwagę w rozmowie dla „Wysokich Obcasów” seksuolog Wojciech Kruczyński, wiele kobiet odrzuci powściągliwych w okazywaniu pożądania mężczyzn jako niezbyt atrakcyjnych. Tymczasem młodzi, progresywni mężczyźni za nic nie chcą wskoczyć w patriarchalne buty swoich ojców, nierzadko dziadersów, i żeby tego uniknąć, po prostu uciekają od intymnych relacji z kobietami.
Przed feminizmem stoi więc zadanie wypracowania nowego modelu na nowe czasy, stworzenie nowego języka mówienia o seksie. Warto się tym zająć, bo nie po to nasze matki, babki i prababki walczyły o to, żebyśmy miały prawo do orgazmów i kochanków, żeby teraz nie było z kim tego konsumować.
9. Czy feministka może być Barbie?
Feminizm zrobił nieskończenie wiele, by kobieta przestała być tylko obiektem. Zrzucenie gorsetu, spodnie, obcięcie włosów na krótko, moda na chłopięcą sylwetkę, moda na sylwetkę XXL, sportowe buty do sukienek, ciuchy oversize, moda na no make-up, niegolenie pach i okolic bikini, wreszcie ostatni trend ciałopozytywności – to wszystko kamienie milowe od ponad stu lat rzucane na drodze do wyzwolenia się z pułapki bycia jedynie seksualnym obiektem. Ale trudno czasem oprzeć się wrażeniu, że łatwiej nam zaakceptować owłosioną pachę Julii Roberts niż poprawioną twarz Nicole Kidman czy ostrzyknięte botoksem czoło koleżanki z pracy. Intuicyjnie wiemy, o co chodzi: akceptacja siebie, nieuznawanie, że tylko ładne i młode z nas mają prawo do pełni życia, ale jednak nie sposób nie postawić pytania: co, jeśli jej z tym dobrze? Co, jeśli dzięki powiększeniu piersi, zmniejszeniu nosa czy wypełnieniu ust kobieta czuje się silniejsza i bardziej pewna siebie? Czyż wtedy nie bardziej rokuje na zdecydowane sięganie po wszystkie zdobycze feminizmu, z których jesteśmy tak dumne?
***
Czułość i wolność. Budujmy równowagę w relacjach
Akcja społeczna Kulczyk Foundation, „Wysokich Obcasów” i Fundacji „Gazety Wyborczej”. Z uwagą i czułością przyglądamy się naszym relacjom – tym rodzinnym i tym z nami samymi – aby je uporządkować i z nową energią tworzyć świat po pandemii. Rozmawiamy o lękach, które towarzyszą wielu z nas, o podziale obowiązków i pomysłach na to, jak przygotować siebie i swoich najbliższych na nowy świat. Chcemy tworzyć nową rzeczywistość. Chcemy rozmawiać o wolności kobiet w sferze świadomości, cielesności i bytu.
Wszystkie publikowane do tej pory materiały można znaleźć na stronie Kulczykfoundation.org.pl
W punkt!
Problem w tym, że nikt nie żyje w społecznej próżni i obrany przezeń sposób życia oddziałuje na innych, bezpośrednio albo i potencjalnie. Z tej właśnie przyczyny istnieje prawo, ideologie, gazety i feministki.
?pozwól żyć innym?
Granicą wolności człowieka jest wolność drugiego człowieka. Minęło już prawie 250 lat od zapisania tej zasady w Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, a tu dalej mamy się zastanawiać nad "potencjalnym oddziaływaniem"?
Przez świat? Świat jest długi i szeroki. Tzw. Zachód i przyległości to tylko 8% ludności świata. Jak tam miewa się feminizm w świecie Islamu, Indiach, Chinach, czarnej Afryce, Ameryce łacińskiej?
Odnośnie zaś relacji feministek względem feministów, dobrym probierzem jest opieka nad dziećmi po rozstaniu. Mało która feministka odda dzieci ojcu, a sama zabierze się za karierę i budowę życia na nowo :) .
Dlaczego niby sofistyka? Przecież to całkiem logiczne. Gdyby chodziło o jakąś pracę, która wymaga np. siły fizycznej lub jakichś specyficznych umiejętności, których partnerka nie ma, to wymigując się od niej, z pewnością partner postępowałby po świńsku (podobnie zresztą jak i na odwrót). Ale jeśli chodzi o umówienie montera i uważanie, żeby czegoś nie spieprzył, to przecież kobieta może to zrobić równie dobrze jak mężczyzna.
Wedle tego rozumowania, to kobiety w większości domów wszystko robią lepiej
Nie sądzę, aby Pani robiła badania terenowe większości domów.
<<< Wedle tego rozumowania, to kobiety w większości domów wszystko robią lepiej >>>
A co by było dziwnego lub niewłaściwego w takiej tezie?
Nie sądzę, żebyś miał jakąkolwiek wiedzę w tym temacie, trolu.
ilość plusów świadczy o stopniu skumania ironii
ta sofistyka tu faktycznie od czapy. Zarówno ja, jak i wiekszosc koleżanek zamawiamy fachowców, nowe meble, dyrygujemy remontem (Dopiero przy budowie domu wiecej widać panów) , zwykle nie dlatego że jesteśmy takie cholernie dyrektywne, tylko nie chce nam sie czekac az partner to załatwi. Kiedyś sprawdziłam - na wymiane grzejnika czekałam 2 lata i 3 miesiace i to to tylko dlatego tak krotko, że ostatecznie jednak przyłożyłam do tego rękę. Po rozwodzie jedyne moje wieksze obciazenie to takie że musze czesciej chleb kupowac. Takie podejście " jak umie, to niech sobie sama zrobi" uważam za przykre, smutne i anty-związkowe. czy naprawde muszę być wiecznie nieumiejąca słaba białogłowa, żeby panu sie cokolwiek chciało?
Wczoraj zapłaciłem za przedszkole, dziś zorganizowałem odliczoną kwotę gotówki na komitet. Powinienem opłacić zajęcia dodatkowe dzieciaków, bo dziś 10. miesiąca. Rachunki za gaz, prąd i wodę były w listopadzie, więc w tym miesiącu ich nie będzie. Po obiedzie muszę przypilnować synów, żeby odrobili pracę domową i ją sprawdzić. Przychodzi też malarz, powinienem dokończyć oklejenie glazury w łazience inną taśmą (winylową), bo papierowa malarska nie trzyma się dobrze na płytkach. Przedtem podjechać do marketu budowlanego po taśmę uszczelniającą cokołową (już sprawdziłem w którym jest), bo po wymianie zmywarki zdjęty jest cokół i warto przy okazji wymienić uszkodzoną taśmę. Potem jeszcze porządnie umyć podłogę przed ponownym założeniem cokołu.
Z pewnością jestem kobietą.
"To one wiedzą kiedy i jaki rachunek zapłacić, jakie menu w tym tygodniu, co dzieci mają zadane, to one mają inicjatywę żeby zamówić naprawę i dźwiganie czegoś tam, żeby posprzątać, żeby chodnik odśnieżyć, wysłać kartki czy maile z pozdrowieniami, co w domu wyremontować itp itd. "
Wątpię. Ale to chyba kwestia punktu widzenia.
Ale sa jakieś na toen temat badania naukowe? Jakieś wyliczenia? - ile czasu efektywnie mężczyzna a ile czasu kobieta angażuje się w życie rodziny ( w tym jest zawarte zapewnienie utrzymania, organizacja życia, opieka jak i wychowanie dziecka - wszystko co dotyczy podstawowej komórki społecznej)?
no zobacz, a jak od nas sie wymaga czegos czego akurat nie umiemy, to sie nas gnoi, umniejsza, poniza, i kaze sie nauczyc bo krolowa kazala...;)
Paniusie tez sie nauczyc moga, mezczyzna to nie sluga domowy i nie istnieje dla niej.
CBOS robi takie badania
A co by było dziwnego lub niewłaściwego w takiej tezie?
To, że nie potrzeba specjalnego talentu, żeby zmyć podłogę czy wyszorować kibel. Jeśli ktoś tego nie robi, jest leniwy, a nie niekompetentny
"dzielnia" - od dzielnica, po polsku dzielnica, okolica
dzięki ! czytałam ten fragment kilka razy i zastanawiałam się jaki w tym kryje się błąd - czyli co to miało być za słowo :)))
mam swoje lata, ale z tym określeniem zetknęłam się po raz pierwszy.
Makaronizmy zaśmiecają język.I ośmieszają wypowiedź.
Na podstawie wcześniejszych treści można wysnuć wniosek, że to jednak nie takie proste i coraz ciężej o "osiłka" chętnego na targanie cudzych mebli czy agd.
www.wyborcza.biz/pieniadzeekstra/7,134263,25641175,terror-firm-dostawczych-szesc-razy-probowalam-kupic-przez.html
"W Szwecji równość jest sexy"
Czytałem, że nawet w krajach skandynawskich znacząco wzrasta ryzyko rozwodu, kiedy żona zarabia więcej niż jej mąż.
Poza tym, skoro 52 % gospodarstw domowych w Szwecji jest prowadzonych przez osoby żyjące samotnie, to tam chyba jednak ten tatusiek pełnoetatowy taki sexy wcale nie jest. A najwyraźniej nikt nie jest na tyle sexy, żeby z nim żyć.
Był taki fajny artykuł (na Wyborczej), o którymś ze skandynawskich krajów; jak to tam fajnie i "szczęśliwi ludzie" spędzają czas wolny siedząc samemu w majtkach w domu i pija alkohol. Rozwalił mnie komentarz pod tym artem, który mówił: skoro tam szczęśliwi ludzie upijają się siedząc samotnie w domu to aż boję się zapytać, co robią tam ludzie nieszczęśliwi? ;)
"I czasem zadaję sobie pytanie: co feminizm na to, co na tamto?"
Zmienić "czasem" na "zawsze" i wszelkie rozterki znikną już zupełnie. Wtedy będzie jasne kto wróg, kto nie ma racji, kto jest zarazą świata i z kim wojna w imię wyższej idei usprawiedliwi wszystkie działania. Umysł ludzki ma ku temu biologiczne uwarunkowania (znaleźć wroga, opisać konieczny plan poprawy świata jako "ideę nadrzędną" i... hulaj dusza). Robimy tak od zawsze, najczęściej i od pradziejów karmiąc się wierzeniami (tak, tak o religii mówię).
No właśnie. Tu jest pies pogrzebany. Feministki są grupą, która wierzy, że inżynierią społeczną można wszystko przemodelować. Tylko nasz genom jest (praktycznie) taki sam od 130 000 lat. Kto czytał "Samolubny gen"; coś z psychologii ewolucyjnej; jakieś doświadczenia, ukazujące, że to co człowiek deklaruje w badaniach ankietowych, często stoi w opozycji do tego co faktycznie "czuje" jego mózg (bo już chyba możemy założyć z bardzo dużym prawdopodobieństwem, że procesy w mózgu dzieją się też za naszą wolą, ale wiele tych podstawowych, które w efekcie generują lęk, pożądanie, niechęć powstają podświadomie z naszej bazowej biologicznej maszynerii i nie dają się kontrolować.
Dlatego ocenianie mężczyzn po pozycji i zasobach, a kobiet po wyglądzie i młodości nigdy się nie zmieni. Czego by nie napisać i nie powiedzieć w ankietach, atrakcyjny będzie zamożny facet z władzą, i młoda ładna dziewczyna. Cała reszta to bawitka, żeby zająć czymś nasze zbyt długie życie.
[ o którymś ze skandynawskich krajów; jak to tam fajnie i "szczęśliwi ludzie" spędzają czas wolny siedząc samemu w majtkach w domu i pija alkohol ]
To straszne! W Polsce pan i władca może się nabombić a potem lać swój inwentarz ile wlezie. A w tej całej Skandynawii panie, to nawet takiej podstawowej rozrywki ni ma! Jak żyć?!
Chciałbym odpowiedzieć na takim samym poziomie, ale jednak wyjdzie i tak trochę wyżej: kojarzysz eksperyment społeczny w Szwecji (jest na youtubie), kiedy chłopak szarpie, szturcha i popycha dziewczynę. Kto jako jedyny zareagował ? Szwedzi?
i prawidlowo ze nie reagowali - niech sie sama broni, albo wezwie bagiety. Mezczyzni to co, darmowa firma ochroniarska? :)