Kiedy w 1773 roku królowa Francji Maria Antonina pozowała do portretu w muślinowej koszuli, kapeluszu i z kwiatkiem w dłoni, nie wiedziała jeszcze, że to właśnie jej przypisze się wprowadzenie do mody jednego z najbardziej ponadczasowych elementów garderoby. Portret królowej wywołał wówczas wielki skandal. Mieć na sobie jedynie koszulę, było jak pokazać się innym nago. Koszula pełniła wtedy rolę dzisiejszej bielizny. Oddzielała ciało od właściwego ubioru, który wykonany był z grubych i ciężkich tkanin. Koszulę zakładano też podczas kąpieli. Ponoć „przywędrowała” do Europy aż z Persji, a jako pierwsi zaadaptowali ją starożytni Rzymianie.

Koszule od początku nosili również mężczyźni. Jej ozdobne elementy – plisowane mankiety albo żaboty wystawały spod dubletów, a potem kamizelek i fraków. Mogły być również wykonane z koronki, która dawniej nie miała kobiecych konotacji. Bogate dekoracje przy szyi i nadgarstkach odróżniały elity od chłopów, były symbolem statusu społecznego. Koszula stała się nieodłącznym elementem męskich stylizacji. W epoce baroku dopełniał ją krawat – w pierwszej wersji był to prosty pasek białego płótna, który owijało się wokół szyi, a końcówka opadała luźno na klatkę piersiową.

W XIX wieku kołnierzyk męskiej koszuli był krótki, sztywny i ułożony w pionie. Jeden z najbardziej znanych wówczas „influencerów”, Anglik - Lord Brummel, uważał go za kluczowy element stroju prawdziwego dandysa. Brummel wylansował również wiązanie krawata w duży ozdobny supeł i wprowadził nowe standardy higieny. Najbardziej ekstrawaganckim posunięciem, oprócz wyeliminowania peruki, była zmiana koszuli każdego dnia! W drugiej połowie XIX wieku do mody wszedł łamany kołnierzyk, a krawat zaczął przypominać współczesne modele i nabrał koloru. Strój męski został uproszczony, na korzyść koszuli, która stopniowo stawała się coraz bardziej widoczna.

W latach 20. kolejnego stulecia noszono już ją tak, jak dziś – wsuniętą w spodnie i w prostych zestawach z kamizelką lub marynarką. Szyku zadawano kołnierzykiem typu „botton down”, czyli z guziczkami.

Biała koszula Coco Chanel

Gdyby nie Coco Chanel, damska koszula być może do dziś pozostałaby w ukryciu, a już wielce prawdopodobne, że nie pozbyłaby się falban, wstążek i bufek przy rękawach. Kiedy na początku XX wieku Chanel uwolniła kobiety od gorsetów, w zamian zaproponowała uproszczoną wersję białej koszuli, która idealnie komponowała się z nowoczesnymi garsonkami.

Zdaniem Coco Chanel ubiór musiał nadążać za potrzebami kobiet, a przecież na ulicach dopiero co pojawił się nowy model Forda „T”! Ciężko byłoby wsiąść do niego w olbrzymiej sukni, dużo lepiej w prostym i wygodnym stroju.

Uproszczenie damskiej garderoby oznaczało znacznie więcej niż zaspokojenie kaprysów zamożnych klientek. Stało się częścią ruchu dążącego do emancypacji kobiet, a sylwetki Coco Chanel idealnie wpisywały się w styl „garconne”, czyli ówczesnej chłopczycy.

Biała koszula Diora

Druga wojna światowa znów odwróciła potrzeby kobiet do góry nogami. Zmuszone przez wiele lat do oszczędności i prostoty, ponownie zapragnęły wyrafinowanych i ozdobnych kreacji. Mistrzem w tej estetyce okazał się Christian Dior, który otworzył swój dom mody w 1947 roku. Inspirując się strojami z XIX wieku, francuski „couturier” zaproponował kobietom koszule z organzy. Wykańczał je dekoracyjnymi haftami, kołnierzykiem ze stójką albo kokardą i łączył z rozkloszowanymi spódnicami „z koła”.

Słynny „New Look” Diora pokochały największe ówczesne trendsetterki: diwy światowego kina, partnerki prezydentów i monarchów – Grace Kelly, Jackie Kennedy, Anita Ekberg, Elizabeth Taylor czy Audrey Hepburn. W kultowej scenie „Rzymskich wakacji” Audrey pędzi na skuterze ulicami Wiecznego Miasta. Ubrana jest w białą koszulę z kołnierzykiem i dekoltem w szpic, a także spódnicę z paskiem podkreślającym talię. Wyraźnie zarysowana kobieca sylwetka była najważniejszym trendem lat 50. Jednak chłopięca figura Audrey jeszcze lepiej prezentowała się w uniseksowych ubraniach z kolejnej dekady. W latach 60. biała koszula zaczęła pojawiać się w towarzystwie cygaretek i płaskiego obuwia. Ponownie stała się prosta. W „Śniadaniu u Tiffany’ego” z 1961 roku Audrey obudzona przez dzwonek do drzwi wkłada na siebie jedynie białą, męską koszulę. Nadal ma na sobie turkusową opaskę na oczy do spania i makijaż z poprzedniego wieczoru. W białej koszuli i spodniach można było też zobaczyć seksbombę Marilyn Monroe, na przykład w filmie „Skłóceni z życiem” z tego samego roku.

Grzeczni chłopcy w bawełnie oksford

W międzyczasie w modzie męskiej zyskał popularność styl „preppy”, czyli „na grzecznego chłopca”. Inspiracją były mundurki elitarnych, amerykańskich szkół z białą koszulą z bawełny oksford w roli głównej. Uzupełniała ją marynarka z tweedu w kolorach ziemi, spodnie bez kantów i sznurowane półbuty. Styl „preppy” służył młodym mężczyznom do podkreślania pozycji społecznej i ekonomicznej. Chodzili do dobrych szkół, cieszyli się powojennym bumem ekonomicznym. Zakupy robili u Brooks Brothers, a później, w latach 70. u Ralpha Laurena. Jednocześnie biała koszula stała się emblematem tych, których dobrobyt lat 50. i 60. nie objął. W Londynie narodziła się subkultura Teddy Boysów, młodych buntowników z klas robotniczych, którzy brak pieniędzy „nadrabiali” eleganckim wyglądem. Podziwiali dandysów z epoki wiktoriańskiej, ale słuchali Elvisa Presley'a i Billa Haley'a. Białą koszulę łączyli z cienkim krawatem albo wąską i prostą kokardką lub pozostawiali rozpiętą, bez dodatków. Stylizację dopełniała marynarka z aksamitnymi wstawkami i fryzura „na Elvisa” z uniesioną grzywą.  Białe koszule nosili też Modsi, zakochani w jazzie i rockowych zespołach takich jak The Who. Uwielbiali łączyć je z dopasowanymi marynarkami w wersji „slim”. Podobne nosili Beatlesi, którzy przywrócili do życia wysokie kołnierzyki koszuli jak z XIX wieku. Przez całe życie lubował się w nich też Karl Lagerfeld!   

Biała koszula feministki

Lata 70. to dla białej koszuli kolejny ważny moment. W modzie damskiej stała się symbolem feminizmu. W Ameryce bardzo często nosiły ją aktywistki walczące o prawa kobiet. Ciekawe zmiany zaszły również na scenie muzycznej i w kinie. W 1975 roku w sklepach pojawił się debiutancki album punk rockowej artystki Patti Smith pod tytułem „Horses”. Do okładkowej fotografii wokalistka zapozowała w białej koszuli, czarnych spodniach i przerzuconym przez szyję rozwiązanym krawacie. Trzyma też w ręku ciemną marynarkę. Ma krótkie, roztrzepane włosy i zero makijażu. Męski „look” à la Patti Smith w mig stał się punktem odniesienia dla tych kobiet, które nie widziały się w tradycyjnej roli pani domu, żony i matki. Inspirację czerpały też od Diane Keaton i stworzonej przez aktorkę postaci Annie Hall z filmu Woody’ego Allena (1977 rok). Aktorka jest tam ubrana w szerokie, beżowe spodnie typu „chinos”, męską białą koszulę, garniturową kamizelkę i krawat. Dziewczyny, które nie posiadały kamizelek, zastępowały je zrobionymi na drutach bezrękawnikami, obowiązkowo zapiętym w talii na guziki. Styl Annie Hall był potem wielokrotnie odtwarzany przez gwiazdy i projektantów, m.in. Kate Moss czy Phoebe Philo – eks-dyrektor kreatywną marki Celine. Biała koszula w męskim stylu występowała zawsze, zmieniały się jedynie dodatki.

Biała koszula Gianfranco Ferré i Vivienne Westwood

Prawdziwą sławę dzięki białej koszuli zdobył włoski designer – Gianfranco Ferré. Określany mianem „architekta mody”, zaczął eksperymentować z białą koszulą na początku lat 80. Była dla niego punktem wyjścia do coraz to odważniejszych i bardziej skomplikowanych konstrukcji – czasami romantycznych z jedwabiu, innym razem futurystycznych z tafty albo organzy. W 2015 roku relacji Gianfranco Ferré z białą koszulą poświęcono wystawę „The White Shirt According to Me, Gianfranco Ferré” („Biała koszula według mnie, Gianfranco Ferré). Krążąca ekspozycja odwiedziła m.in. Mediolan czy Phoenix w USA.

O ile w damskiej garderobie lat 80. biała koszula kojarzona była z koncepcją „power woman”, tak u mężczyzn pojawiła się fascynacja stylem „new romantic”. Do łask ponownie wróciły dekoracyjne żaboty i rozszerzane mankiety, a koszule wyglądały jak wyciągnięte ze starego kufra z przebraniami. Styl „new romantic” łatwo rozpoznać w stylizacjach zespołu Duran Duran albo Boya George’a. Teatralność, widowiskowość strojów – to się liczyło w białej koszuli! Na wybiegach można było je zobaczyć u Vivienne Westwood albo Johna Galliano.

Biała koszula Baby i Nirvany

Jeśli mowa o latach 80. nie można pominąć kultowego filmu „Dirty Dancing” z Jennifer Grey jako Baby, która odkrywa tajniki tańca w ramionach Patricka Swayze. Młoda Jennifer ćwiczy kroki salsy ubrana w jeansowe szorty, tenisówki i białą koszulę zawiązaną w supeł nad pępkiem. Taki sposób noszenia koszuli popularny był również w kolejnej dekadzie. Odkąd w 1995 roku brytyjski projektant Alexander McQueen wprowadził biodrówki, wszystko co podkreślało ich efekt było mile widziane. Biała koszula pasowała też do grunge’owego „looku” lansowanego przez grupę Nirvana. W latach 90. można było zobaczyć ją w towarzystwie kraciastych spódniczek i glanów.

To wtedy kobiety zaczęły rzeczywiście kraść koszule od mężczyzn. Wystarczyło nieco podwinąć rękawy i stylizacja była gotowa! Nauczyła ich tego Julia Roberts, filmowa „Pretty Woman”, która zabrała koszulę swojemu klientowi (chyba nikomu nie trzeba przypominać, że grał go czarujący Richard Gere) i udała się w niej na zakupy. To samo zrobiła Angelina Jolie w filmie „Mr and Mrs. Smith”.

Ponoć to właśnie moment, w którym Angelina pojawiła się na planie w męskiej, białej koszuli wywołał u Brada Pitta szybsze bicie serca. Filmowa para postanowiła zostać razem również w świecie realnym.

Obie aktorki zakładały też potem białą koszulę na czerwony dywan. Julia Roberts zrobiła to w 1990 roku podczas rozdania Złotych Globów, a potem powtórzyła w nowej stylizacji w 2014. Także Angelina Jolie pojawiła się na gali w białej koszuli - chodzi o rozdaniu Nagród Brytyjskiej Akademii Filmowej w 2014 r.  Za każdym razem ich stylizacje budziły wielkie emocje, bo przełamywały prymat tradycyjnych sukni balowych.

Biała koszula uznawana jest dziś za klasyk damskiej i męskiej garderoby. Bardzo często znajdziemy ją w poradnikach typu „Pięć rzeczy, które każda kobieta powinna mieć w swojej szafie”. W męskich poradnikach rozważania dotyczą nie tego czy w ogóle, ale z jakim kołnierzykiem wybrać białą koszulę. Rzeczywiście warto ją mieć – przydaje się i do pracy i na wieczorne wyjście. Ale warto też pamiętać, że za słowem „klasyk” w wypadku damskiej garderoby, zawsze kryła się werwa i duch zmiany. U panów biała koszula wydaje się oczywista, mimo to nigdy nie trąci banałem.