Co najbardziej niszczy zęby? Oczywiście brak odpowiedniej higieny. Jednak pułapek, które czyhają na nasz piękny uśmiech, jest wiele, a kilka z nich jest wyjątkowo zdradliwych. Oto pięć, które warto poznać i starać się je usunąć.

Chipsy i krakersy gorsze niż cukierki?

Od dziecka tłumaczono nam, że cukierki i lizaki psują zęby. To prawda, ale są rzeczy gorsze dla zębów. Jakie? Na przykład słone przekąski. Dlaczego? Ponieważ oblepiają zęby. Słone przekąski też zawierają cukier. Czasami prosty, ale także złożony – w postaci skrobi, która z czasem rozpada się na cząsteczki glukozy. Możemy to sami sprawdzić, wkładając do ust kawałek słonego chleba. Po chwili poczujemy, że jest słodkawy. To właśnie glukoza uwolniona ze skrobi. To samo dzieje się na naszych zębach, gdy przykleją się do nich resztki chipsa, paluszka, chrupka czy słonego krakersa. Nie czujemy tego, a glukoza robi swoje, czyli karmi próchnicowe bakterie, które wydzielają kwasy drążące w zębach dziury.

Mycie? Owszem, ale bez przesady

Mitem jest przekonanie, że należy czyścić zęby po każdym posiłku – robienie tego zbyt często powoduje ścieranie szkliwa. Zazwyczaj nie domywamy zębów dokładnie, szczególnie tych tylnych, za to bardzo energicznie czyścimy „front”, co grozi rozwojem ich nadwrażliwości.

Są też przypadki, kiedy nie powinniśmy zębów szorować od razu po jedzeniu. Nie jest to zalecane po zjedzeniu kwaśnych owoców lub wypiciu soku owocowego, np. z cytrusów, a także alkoholu. Po ich spożyciu warto odczekać 20-30 minut, a bezpośrednio po nim można tylko przepłukać usta wodą. W przeciwnym razie szczotkowanie może doprowadzić do erozji szkliwa i ubytków.

Co dwie minuty, to nie jedna

Podstawą higieny jamy ustnej jest usunięcie bakteryjnej płytki nazębnej. Odkłada się ona cały czas na powierzchniach zębów, a najdłużej zalega w tzw. miejscach retencyjnych, czyli na brzegach dziąseł, powierzchniach żujących, tylnych zębach, trudno dostępnych do szczotkowania, i w przestrzeniach międzyzębowych. Jeżeli płytka bakteryjna nie zostanie dobrze usunięta, to wystarczą trzy dni, żeby bakterie rozpoczęły tworzenie tzw. ognisk kalcyfikacji, czyli odkładania się twardego złogu – kamienia nazębnego. To szorstka powierzchnia, do której przyczepiają się setki tysięcy bakterii próchnicowych. Dlatego właśnie zaleca się mycie zębów przez dwie minuty, tymczasem średnio zajmuje nam to tylko 37 sekund. To za krótko! Mamy przekonanie, że przecież umyliśmy zęby, a zostawiliśmy bakteriom wiele przyczółków, z których za chwilę znów będą nas atakować. Skutek? 90 proc. naszej populacji cierpi przynajmniej na jedną chorobę jamy ustnej. To może być próchnica, nadwrażliwość, choroba przyzębia, halitoza czy kwasowa erozja szkliwa. To efekty nieprawidłowego mycia zębów. I nie ma co się obrażać. Trzeba myć zęby lepiej.

Zęby to nie podłoga

Nieodpowiednie albo wręcz obsesyjne szorowanie zębów czasem przyczynia się do ich uszkodzenia. Nadgorliwość w tym wypadku może doprowadzić do powstania ubytków przyszyjkowych. Najgorsze jest szorowanie zębów w prawo i w lewo. Taki ruch szczoteczką jest bardzo traumatyczny dla przyzębia, które w reakcji na ten uraz cofa się i odsłania korzeń podatny na atak bakterii próchnicowych.

Zęby powinniśmy myć z wyczuciem – nie naciskając na nie zbyt mocno, ale też nie „przelatując” po samym wierzchu. O sile nacisku wiele mówi wygląd szczoteczki do zębów. Jeśli po miesiącu nowa szczoteczka staje się rosochata, zmierzwiona, a włókna są poszarpane, to znaczy, że zbyt mocno szorujemy zęby. Jeśli zaś po pół roku używania wygląda tak, jakbyśmy dopiero ją kupili, to znaczy, że za słabo angażujemy ją do pracy.

Bakterie na językach

W ustach mamy nie tylko zęby i dziąsła, o które należy dbać, ale również język. Jest on siedliskiem ogromnej liczby bakterii i dlatego wiele osób cierpi na halitozę, czyli brzydki zapach z jamy ustnej. Uwaga! Nie dla osób o słabych nerwach. Za tę specyficzną woń najczęściej odpowiedzialne są bakterie beztlenowe, które w wyniku rozkładu białek produkują lotne związki siarki: siarkowodór (przypomina zapach zgniłych jaj), merkaptan metylu (zapach zgniłej kapusty) oraz siarczek dimetylu (zapach siarki i czosnku zbliżony do aromatu duriana). Do produktów metabolizmu bakterii, których woń może przeniknąć do wydychanego powietrza, należą również takie związki, jak: skatol (zapach fekaliów), kwas izowalerianowy (przypominający zapach sera), kwas masłowy (zapach zjełczałego masła), propionowy, kadaweryna (tzw. trupi jad) i putrescyna (zapach gnijącego mięsa). Ohyda? Tej woni nie należy maskować, ale szukać jej przyczyny. W pierwszym odruchu powinniśmy iść do stomatologa.

– W szczelinach międzyzębowych często gromadzą się resztki pożywienia, które mogą być źródłem nieprzyjemnego zapachu, więc zawsze oczyszczajmy je za pomocą nitki dentystycznej oraz używajmy płukanki antybakteryjnej bez dodatku alkoholu. Czyszczenie języka z nalotów, szczególnie tylnej jego części, gdzie lubią gromadzić się bakterie, również jest niezbędne. Język szorujemy regularnie za pomocą specjalnego skrobaka lub szczoteczki z odpowiednią końcówką – wyjaśnia dr Monika Stachowicz, stomatolog z Centrum Periodent w Warszawie.