W środę, 24 listopada, w przededniu Międzynarodowego Dnia Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet, spotkamy się, żeby porozmawiać o skali przemocy w Polsce. Bo przemoc jest wszędzie: w domach, szkołach, instytucjach, które mają nas chronić. Jest w polityce i na ulicy. W Polsce przemoc jest wszechobecna, a ta jej obecność w każdej sferze życia - często przemilczana. Mówimy: dość.
Spotykamy się, by rozmawiać o potrzebach zmian nie tylko systemowych, ale i tych w mentalności, bo – co słusznie zauważył w przełomowej, październikowej rezolucji Parlament Europejski – źródłem nierówności i przemocy są stereotypy. To ich mocne zakorzenienie w naszym społeczeństwie sprawia nie tylko, że kobiety mniej zarabiają i piastują mniej stanowisk chociażby w polityce, ale także, że giną. Tego właśnie dotyczyła ubiegłoroczna odsłona kampanii Centrum Praw Kobiet, zorganizowana z okazji zaczynających się w listopadzie 16 Dni Przeciwko Przemocy Wobec Kobiet. W tym roku kampania – która rozpocznie się 25 listopada – odbywa się pod hasłem „Przemoc to nie tradycja".
Kampania odnosi się do art. 12 pkt 5 Konwencji stambulskiej, który brzmi: "Strony gwarantują, że kultura, zwyczaje, religia, tradycja czy tzw. "honor" nie będą uznawane za usprawiedliwienie dla wszelkich aktów przemocy objętych zakresem niniejszej Konwencji". Z tego też powodu estetyka kampanii będzie nawiązywała do polskiej sztuki ludowej. Wydźwięk kampanii będzie nie tylko skierowany przeciwko przemocy wobec kobiet, ale również będzie wskazywał na zagrożenia płynące z możliwości wypowiedzenia Konwencji stambulskiej przez Polskę.
Owa „tradycja", do której tak chętnie odnoszą się jej obrońcy przerażeni gender i równouprawnieniem, bywa potencjalnie śmiertelna. Na całym świecie, także w Polsce, kobiety giną tylko dlatego, że są kobietami. Centrum Praw Kobiet liczy, że rocznie w wyniku przemocy domowej ginie w Polsce 400-500 kobiet.
Według raportu Światowej Organizacji Zdrowia 30 proc. kobiet na świecie doznaje przemocy z rąk swoich partnerów. Rada Europy szacuje, że około 25 proc. kobiet doświadczyło przemocy fizycznej, a 10 proc. przemocy seksualnej z użyciem siły. Są też badania wskazujące, że 45 proc. kobiet w Unii Europejskiej deklaruje, że co najmniej raz padło ofiarą przemocy ze względu na płeć.
W Polsce badania wiktymizacyjne prowadzone przez Beatę Gruszczyńską wykazały, że co trzecia kobieta doznała w swoim życiu przemocy ze strony mężczyzny.
CPK szacuje, że ofiarą przemocy w Polsce co roku pada ok 800 tys. kobiet. Policja – niewiele ponad 100 tys.
Dlatego spotykamy się, by rozmawiać. Bo przemoc to nie tylko siniaki. To także maltretowanie psychiczne, to także przemoc ekonomiczna i ta, która polega na zaniedbaniu. To wszechobecna w Polsce przemoc instytucjonalna, polegająca m.in. na tym, że instytucje powołane teoretycznie do ochrony ofiar i wspierania ich w dążeniu do sprawiedliwości, traktują kobiety jak obywatelki drugiej kategorii i zwyczajnie im nie wierzą – często mimo dowodów. Polegająca też na tym, że system wciąż chroni i nagradza sprawcę, zamiast pochylać się nad ofiarą, a wyroki, jeśli w ogóle dojdzie do procesu i sprawa nie zostanie umorzona na etapie zgłoszenia, są skandalicznie niskie.
Będziemy rozmawiać o tym, jak działać, rozmawiać i edukować. I jak wspierać osoby, które doświadczyły przemocy. Przede wszystkim, jak mówiła w rozmowie z „WO" szefowa Feminoteki Joanna Piotrowska: Stać po jej stronie. Wierzyć. Kobiety, które doświadczają przemocy, często mają za sobą takie doświadczenie, że nikt im nie wierzy albo jest podważane to, co mówią. Słyszą, że przesadzają, że każdy mąż jest zazdrosny, a jak zazdrosny, to znaczy, że kocha, w każdej rodzinie zdarzają się kłótnie, daj spokój. Ona ma poczucie, że w związku z tym faktycznie coś jest z nią nie tak. Że przesadza, coś sobie wymyśliła, a przemocowiec oczywiście ją w tym utwierdza. Naszą rolą jako koleżanek jest wierzyć i powiedzieć: słuchaj, to jest przemoc. Wierzę ci i stoję po twojej stronie. Taki sygnał powinien iść w pierwszej kolejności.
Do udziału w spotkaniu "Przemoc jest" - kolejnego z cyklu "Kobiety wiedzą, co robią" - zaprosiłyśmy: Joannę Gzyrę-Iskandar z Centrum Praw Kobiet, Elżbietę Annę-Polak, marszałkinię województwa lubuskiego, Marzennę Guz-Vetter, rzeczniczkę prasową przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, Ewę Aplas, naukowczynię z zakresu genetyki molekularnej i społeczniczkę, Jankę Baran z Plakaciar, działaczkę feministyczną oraz Ewę Chodakowską, która od lat wspiera m.in. Centrum Praw Kobiet.
Tylko jak przekonać kobiety żeby nie wiązały się z brutalami? Razem ze znajomymi próbowaliśmy już wiele razy przemówić jednej czy drugiej dziewczynie do rozumu, wytłumaczyć że gość z którym się związała jest sadystą, brudalem i kawałem s*#&#$*yna. Jak grochem o ścianę... A kilka miesięcy lub kilka lat później płacz i żal do nas dlaczego jej nie odwiedliśmy od zamiaru poślubienia tego faceta. Próbowaliśmy!!!
Drogie Wysokie Obcasy.
Znacie na pewno wiele specjalistów od psychologii, socjologii i dziedzin pokrewnych. A może by tak zorganizować jakąś kampanię? Jak świat światem zawsze znaczny procent kobiet był przyciągany przez narcyzów, brutali, kombinatorów i oszustów. Jeżeli ktoś twierdzi że tak nie jest, to sam siebie oszukuje. Może czas to zmienić?
pierwszy krok do tych zmian to przestanie publikowania tych artykulow o 'martyrologi' kobiet. I uzmyslowienie tym kobietom ze to my same podejmujemy decyzje o tym z kim sie zwiazac i z kim pozostac, to my decydujemy czy chcemy pozostac z czlowiekiem ktory stosuje przemoc wobec nas. Nic innego nie pomoze. Dopiero jak sobie takie kobiety uzmyslowia ze to one w tym biora udzial, wtedy beda mogly zmienic swoje zycie. Ale feministki w Polsce caly czas utwierdzaja kobiety ze to kobiety sa 'ofiarami', a cala wina spada na okropnych mezczyzn ( z ktorymi to feministki sie zwiazuja).
Bardzo często kobieta będąca w przemocowym związku nie zdaje sobie sprawy, że jest ofiarą. Manipulacja przemocowego partnera powoduje, że kobieta obwinia siebie.
Uświadomienie kobiety że jest ofiarą w związku to bardzo ważny krok, aby z tej relacji sie wydostać, to ważny element nawiązywania kontaktu z samą sobą, poczucia współczucia do siebie a pote złości i niezgody na wykorzystywanie, bicie czy wyzwiska.
Zostajecie przy nich bo dzieci, bo kredyt, wycofujecie zeznania... a później płacz że znów się znęcał.
No ale kobiety kochają brutali, bo brutale kochają najmocniej.
dokladnie, nie wiazac sie z czlowiekiem co do ktorego ma sie watpliwosci; a jak juz 'wyjdzie szydlo z worka' to nie pozostawac w zwiazku z kims kto stosuje przemoc. to jest nparwde proste, ale te kobiety musialyby przyznac ze sa tez odpowiedzialne za pozostawanie w takiej sytuacji, i ze bardzo czesto nie potrafia zrezygnwoac z korzysci ktore maja z takich zwiazkow.
Łatwo powiedzieć. Nie wiem czy można polegać na wsparciu państwa w konieczności odejścia z przemocowego domu.
A do czego jest potrzebne wsparcie państwa ? To państwo ma odejść od brutalnego partnera?
Jak odejść skoro np. Partner trzyma wszystkie pieniądze?