Jaka jest skala przemocy seksualnej wobec kobiet w Polsce? Z badań, które w 2014 r. przeprowadziła fundacja STER, wynika, że co trzecia kobieta doświadczyła jakiejś formy molestowania: przemocy seksualnej słownej, fizycznej, niechcianego kontaktu, a co piąta – gwałtu.
– Nie zdajemy sobie sprawy, jaka jest naprawdę skala tego zjawiska. Nawet nie znamy definicji molestowania i jej pojemności. Dopiero kiedy zaczynamy dociekać, szukamy możliwości obrony przed sprawcą, dowiadujemy się, że napastowanie seksualne to nie tylko przysłowiowe łapanie za tyłek, ale też gwizdanie za kimś, wymowne spojrzenie, objęcie, sprośny żart, telefony w nocy, dwuznaczne SMS-y. Tak było w moim przypadku – mówi aktorka Alina Kamińska.
Kamińska razem z ośmioma innymi aktorkami i pracownicami krakowskiego Teatru Bagatela ujawniła wieloletnie molestowanie. Kobiety oskarżyły dyrektora Henryka Jacka Schoena o seksualne napastowanie i mobbing.
Co się działo w Bagateli? Każda z tych historii jest inna. Tak jak każda z tych kobiet – są w różnym wieku (od dwudziestu kilku do ponad 50 lat), różnego typu urody.
– Byłyśmy samotnymi matkami albo po rozwodzie, albo na życiowym zakręcie, albo u progu zawodowej kariery. Przez wiele lat milczałyśmy. Teraz, gdy jesteśmy pod opieką psychoterapeuty, wiem, że to mechanizm obronny, że tylko w ten sposób nasza psychika potrafiła poradzić sobie z traumą – mówi Kamińska.
– W sytuacji molestowania wolność się kurczy, uruchamiają się w nas mechanizmy, które sprawiają, że spycha się i wytrzymuje takie doświadczenia. „Wytrzymywanie” stało się wartością – tłumaczy Natalia de Barbaro, psycholożka i trenerka.
Sprawą Bagateli zajęła się prokuratura. Trwają przesłuchania. Polskie prawo w takich sytuacjach przewiduje składanie zeznań tylko raz – jeszcze przed postawieniem prokuratorskich zarzutów kobiety opowiadają o swojej traumie przed sędzią. Po to, by uniknąć ponownego wałkowania tych samych historii i by oszczędzić ofiarom traumy.
Oskarżające dyrektora Bagateli kobiety przyznają, że takie przesłuchania – choć konieczne – to dla nich niszcząca wiwisekcja. Trzeba ją przetrwać, a przy okazji udowodnić psychiczną równowagę. Muszą odpowiadać na pytania o to, czy cierpią na zaburzenia odżywiania, czy miały próby samobójcze, jak sobie radzą w życiu, czy są samotne czy w związku.
Dlaczego tak późno zaczęłyście mówić? Dlaczego dopiero teraz, skoro jesteście molestowane od wielu lat? Właśnie takie pytania najczęściej słyszą kobiety z Bagateli. Psychologowie mówią wprost: to pytania oskarżające i oceniające. Zadając je, zakładamy, że na miejscu molestowanych potrafilibyśmy twardo się przeciwstawić.
Natalia de Barbaro: – Gdy dochodzi do molestowania, pojawia się poczucie wstydu, niedowierzania, że to się wydarzyło. Wina zawsze jest po stronie sprawcy, a nie ofiary, ale to ofiara czuje się winna. To nie jest tak, że za słabo postawiła granice. To jej granice zostały brutalnie naruszone.
Kobiety z Bagateli zapłaciły wysoką cenę za ujawnienie swoich historii. Przyznają, że potrzebują wsparcia (są pod opieką psychoterapeutów), część z nich boryka się z depresją, kilka już wie, że nie wróci do pracy w teatrze. Mówią, że ich decyzja ma wpływ na ich rodziny, przyjaciół, boją się, że już zostaną „tymi kobietami z teatru”. – Przez chwilę byłam najbardziej znaną aktorką w Polsce. Nie tak chciałam być znana. Nie miałam jednak wyjścia – mówi Alina Kamińska.
Siłą kobiet z krakowskiej Bagateli jest grupa. Żadna z nich sama nie dałaby sobie rady z obciążeniem. Kamińska mówi o emocjonalnym rollercoasterze. – Dostajemy mnóstwo wsparcia z zewnątrz, same się wspieramy, ale nie ma co ukrywać, że co jakiś czas sinusoida ciągnie nas w dół i wtedy jest ciężko – wyznaje. Żeby przetrwać te najtrudniejsze chwile, chcą nadać swoim decyzjom szerszy sens. Mówią: jeśli dzięki nam otworzą się inne kobiety, to nasza droga ma sens.
Do Aliny Kamińskiej dzwonią kobiety, które opowiadają o swoich traumach. – Chciałybyśmy, aby nasza historia pomogła otworzyć się innym kobietom po podobnych przejściach. Jest takie ładne słowo, którego używacie w „Wysokich Obcasach” – siostrzeństwo. Myśmy je znalazły w naszej dziewięcioosobowej grupie. Chcemy się dzielić tym doświadczeniem. Nie tylko emocjonalnym, ale też prawniczym: gdzie szukać pomocy, jak wyglądają przesłuchania, co się z nami dzieje, jak uwolnić się od wstydu – mówi aktorka.
Kamińska chciałaby, żeby od Bagateli rozpoczęła się też dyskusja na temat molestowania i mobbingowania w środowisku artystycznym i instytucjach kultury. – Brakuje nam wciąż standardów, w wielu miejscach dyrektorzy mają władzę wręcz absolutną. Trzeba to zmieniać. Kiedy, jeśli nie od teraz?
Natalia de Barbaro: – My, kobiety, możemy dać sobie wielkie wsparcie w takich sytuacjach. Największym sprzymierzeńcem molestowania jest milczenie. Budujmy więzi i relacje z innymi kobietami. Wtedy poczujemy się bezpieczniejsze.
Dyskusja „Jak stawiać granice” odbyła się w czasie spotkania „Kobiety wiedzą, co robią” w Krakowie 7 grudnia 2019 r.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Było mi niedobrze, jak słyszałam te argumenty, które wtedy oceniałam jako skrajny konformizm. Po latach teraz rozumiem to zupełnie inaczej: strach przed jego mocą i władzą, poczucie bezsilności, to od dziecka wmawianie dziewczynkom, że "końskie zaloty" i poniżanie ze strony kolegów świadczą o naszej wartości. To minimalizowanie, to taki "gaslightning", trening od maleńkiego do bycia potulną ofiarą, przekazywany sobie z pokolenia na pokolenie.
Bo,
I też, z zupełnie innej strony, czy Wasze babcie, te które przeszły przez obozy, prace niewolnicze, czy zwykły strach i głodówkę opowiadały Wam o problemie wojennych gwałtów? Czy to była zwykĺa hańba, którą trzeba było nosić w ciszy i z zaciśniętymi zębami? Private is political, cała historia gwałtów i molestowania od zawsze była właśnie czymś prywatnym. Dobrze wiedzieć i widzieć jak to się zmienia.
Tak
**** ( . . . ) napastowanie seksualne to nie tylko przysłowiowe łapanie za tyłek, ale też gwizdanie za kimś, wymowne spojrzenie, objęcie, sprośny żart, ( . . . ) ****
Oczywiście oślepianie półgołym zadkiem, ozdobionym spódniczką ultra mini - za molestowanie seksualne uznawane być w żadnym wypadku nie powinno. Czy to w pracy, metrze, na ulicy . . . . - Bo przecież molestują tylko mężczyźni - więc najpewniej jest im miło, kiedy sami są seksualnie prowokowani.
Owszem miło większości męskiej z tego powodu jest - ale "miłe złego początki" ,
jak mówi stare przysłowie.
Tym złem, jest seksizm - kto więc jest mu winien . . . ?
A czemu tak łatwo was sprowokować do agresji seksualnej?
Mojego kolegę geja kręci owłosiona męska ręka albo nawet przedramię czy... dłoń.. Wg pańskiej logiki, jest prowokowany gdy podwija pan mankiet. Nie mówię o szortach latem. Czyli co? Ma pańskie przyzwolenie na wymowne ku panu spojrzenia? Czy może więc objąć pana syna lub szepnąć mu sprośny żart, gdy ten tylko (!) w t-shircie? A może powinien pana i i nych oskarżać o seksizm?
I tak nawigujmy sobie w stronę bezmiernej głupoty.