Tekst pochodzi z magazynu "Wysokie Obcasy" z dnia 23 lutego 2019 r.

Vivienne. Kolekcja w koszu

Londyn, 2014 rok. Kilkanaście godzin przed pokazem wiosna/lato Vivienne Westwood chce wycofać swoją kolekcję. – Pieprzyć to, wyszło obrzydliwie. Nie wiem, czy pokazywać cokolwiek z tego gówna – mamrocze i kręci się po studiu, na zmianę obwiniając asystentów i siebie. Jej mąż oraz dyrektor kreatywny marki Andreas Kronthaler próbuje ją pocieszyć, ale Vivien powtarza: – Nie chcę już tego robić. Zamykamy firmę?

Cięcie.

Lorna Tucker, reżyserka filmu dokumentalnego „Westwood: punkówa, ikona, aktywistka”, kręci tę scenę z czułością. To właśnie momenty wahania, rozbicia interesują ją najbardziej, bo Westwood jak mało kto potrafi się z nich podnosić.

Dzień później, podczas pokazu, Vivienne siedzi w pierwszym rzędzie z zawadiacką miną i świetnie się bawi. Odprowadza wzrokiem modelki, a potem kiwa głową z uznaniem, jakby dawno nie oglądała czegoś równie dobrego.

 

Lorna. Wolność pod mostem Waterloo

Londyn, druga połowa lat 90. Lorna Tucker ma 15 lat i od kilku miesięcy mieszka na ulicy. Nigdy wcześniej nie czuła się tak wolna.

– To było pierwsze miejsce, do którego pasowałam. Przez całe dzieciństwo byłam inna niż wszyscy. W za dużych ciuchach po bracie, bo byliśmy biedni. Nie radziłam sobie w szkole, wolałam wagarować, brać narkotyki, kraść. Kiedy policja zagroziła, że pójdę do poprawczaka, uciekłam z domu – wspomina 36-letnia dziś reżyserka. – Dzieciaki z ulicy przyjęły mnie z otwartymi rękoma. Stworzyliśmy rodzinę wyrzutków. Wszyscy z podobnym życiorysem, więc nikt nikogo nie oceniał. Całymi dniami paliliśmy trawkę i graliśmy muzę. Początkowo spaliśmy na Shaftesbury Avenue, potem pod mostem Waterloo. W piątkowy wieczór robiliśmy obchód po centrum Londynu, żeby skombinować kasę. Najpierw żebraliśmy na Piccadilly Circus, a około pierwszej w nocy szliśmy na Leicester Square pod klub ze striptizem. Wiedzieliśmy, że o tej porze możemy liczyć na hojność facetów, którzy stamtąd wychodzili. Wrzucali nam całe banknoty. Wciągnęłam się w kombinowanie pieniędzy i ćpanie. Póki trwało lato, świetnie się bawiłam.

Tylko że lato szybko przeszło w jesień, a miękkie narkotyki – w heroinę. Ulica przestała kojarzyć się Lornie z wolnością.

Vivienne. Seks na końcu świata

Królowa Elżbieta. The Beatles. Big Ben. „Harry Potter”. Mind the Gap. No i Vivienne Westwood. Dziś trudno wyobrazić sobie brytyjską kulturę bez punk rocka i jego matki chrzestnej. To ona ubierała Sex Pistols. To ona wprowadziła na salony irokezy i stroje, które parodiowały angielską klasę średnią: tweedowe kombinezony czy krynoliny mini.

Początki legendy Westwood sięgają Końca Świata, czyli sklepu, który w 1974 roku założyła ze swoim ówczesnym partnerem Malcolmem McLarenem (późniejszym menedżerem Sex Pistols). Przy Kings Road 430 sprzedawali płyty winylowe i ubrania szyte przez Vivienne. Nowa kolekcja była jednoznaczna z nowym szyldem, więc Koniec Świata szybko przerodził się w Seks, Niech Grają i Zbyt Szybcy, by Żyć, za Młodzi, by Umierać. Vivienne wierzyła w wywrotową moc punku, aż po kilku latach zrozumiała, że choć obiecywał nowy porządek, to podlegał tym samym siłom rynku co stary. – Mój irokez po miesiącu był w „Vogue’u”. Zamiast atakować system, staliśmy się częścią zasłony dymnej.

Uznała, że jeśli już ktoś ma wprowadzać punk na wybiegi, to tylko ona, i postanowiła zabrać się do haute couture. Miała dość szycia dla małej publiczności za małe pieniądze. Sęk w tym, że haute couture nie było jeszcze gotowe na Westwood.

Lorna. 15 lat na odwyku

– Bezdomne nastolatki wcześniej czy później padają ofiarą gangów pedofilskich i prostytucyjnych. To spotkało nie tylko mnie, ale także większość moich znajomych. Do dziś mam koszmary z tamtego czasu – opowiada Tucker. W ciągu dziewięciu miesięcy, które spędziła na ulicy, policja kilka razy odstawiała ją do domu, ale Lorna zawsze uciekała. – Uniezależnienie się od tej grupy było trudniejsze niż od heroiny. Udało się dzięki rodzicom, którzy mnie kochali i nigdy nie przestali szukać. 90 proc. dzieciaków z ulicy nie miało tyle szczęścia.

Lorna Tucker, reżyserka filmu o Vivienne WestwoodLorna Tucker, reżyserka filmu o Vivienne Westwood Fot. Richard Stow

Przez następne trzy lata Lorna przeszła odwyk, urodziła córkę, zaczęła studia artystyczne i została zwerbowana przez agencję modelek. Chodziła na wybiegach w Mediolanie i Paryżu, wystąpiła w kampanii Levi’s, pozowała takim fotografom jak Steven Meisel. – Tak, to brzmi glamour, ale szybko wycofałam się z modelingu, bo w tym środowisku wróciłam do dragów – wspomina.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Rewolucja w męskich spodniach

Podobnych tąpnięć zaliczy jeszcze wiele. – Narkotyki pojawiły się w moim życiu tak wcześnie, że nie umiałam radzić sobie z trudnymi sytuacjami bez nich. Przez 15 lat byłam narkomanką. Jasne, bywałam czysta przez rok, ale wystarczył jakikolwiek kryzys – rozstanie, utrata pracy – a wracały wspomnienia z ulicy i musiałam coś wziąć. Odstawiałam córkę do moich rodziców na weekend, obiecywałam sobie, że w poniedziałek przestanę, ale ostatecznie traciłam trzy miesiące z życia, bo musiałam powtórzyć odwyk – opowiada Lorna.

Przełom nastąpił siedem lat temu, kiedy zostawił ją mąż i po raz pierwszy musiała wziąć pełną odpowiedzialność za swoje życie. Zaczęła asystować przy sesjach i na planach filmowych: – Zrozumiałam, że dzięki swojej przeszłości jestem w stanie wczuć się w sytuację właściwie każdego człowieka.

Vivienne. Śmiech na sali

W połowie lat 80. brytyjski świat mody jest równie konserwatywny jak rządząca krajem Margaret Thatcher. Nie ma w nim miejsca dla Vivienne Westwood, która reguły wykroju ma w głębokim poważaniu. W 1988 roku publiczność programu „Wogan” w BBC1 wyśmiewa jej kolekcję „Wehikuł czasu”: krynolinową mini, zdekonstruowaną tweedową marynarkę, królewskie bolerko. – Rozumiem, że pani nie robi tego dla żartu, pani naprawdę podobają się te projekty? – prowadząca Sue Lawley jest bezlitosna. Erozji ulega też jej związek z McLarenem, który po ich rozstaniu drenuje wspólną firmę finansowo.

Vivienne dorabia jako krawcowa. Mieszka na osiedlu komunalnym. Ale się nie poddaje. Konsekwentnie pokazuje kolekcję za kolekcją, aż świat mody oswaja się z jej stylem. Na początku lat 90. zostaje uhonorowana tytułem Brytyjskiej Projektantki Roku – dwa razy z rzędu.

W tym czasie poznaje Andreasa, o 25 lat młodszego studenta projektowania z Wiednia, który najpierw zostaje jednym z jej najbliższych współpracowników, a potem mężem. Dzisiaj część ich kolekcji jest podpisywana jako „Andreas Kronthaler dla Vivienne Westwood”.

Pracują staroświecko: składają ubrania rękoma, na ciele modelki, jak wielcy kreatorzy XX w. – Vivienne wychowała się w powojennych czasach, kiedy żyło się skromnie i doceniało rzemiosło – tłumaczy Lorna.

Westwood i Kronthaler tworzą jedną z najbardziej ekscentrycznych, ale też zgranych par świata mody. – Jest Vivienne projektantka, Vivienne aktywistka i Vivienne osoba. Lubię każdą z nich, ale Vivienne osobę – wyjątkowo. Podoba mi się w niej wszystko. Jej zapach. To, jak układają się jej włosy. Każdy milimetr jej ciała – opowiada Andreas.

W 1992 roku Westwood odbiera z rąk królowej Elżbiety Order Imperium Brytyjskiego. Na galę przychodzi w szarej, dystyngowanej sukni godnej damy. I bez majtek, jak na punkówę przystało.

Lorna. Najseksowniejsza kobieta na świecie

Dziś Westwood ma 78 lat i nie zamierza ani odmładzać się operacjami plastycznymi, ani postarzać ubraniami, które uważa się za odpowiednie dla kobiet w jej wieku. – Gdy pierwszy raz ją zobaczyłam, miała na sobie szaloną sukienką, kilkunastocentymetrowe obcasy, do tego rozpuszczone rude włosy – wspomina Lorna. – Pomyślałam, że to najseksowniejsza kobieta, jaką spotkałam. Pewna siebie, niezwykle energiczna.

Vivienne jest czystym żywiołem. Zawsze uważałam, że ktoś powinien nakręcić o niej film, ale kiedy poznałam ją osobiście, pomyślałam: może ja to zrobię?

Vivienne. Plastik na ratunek

Westwood jest zatopiona w fioletowym, aksamitnym fotelu. Rozgląda się nerwowo, jakby szukała wyjścia awaryjnego. – Chyba musisz po prostu pozwolić mi mówić i nie zadawać pytań, żebyśmy jak najszybciej miały to z głowy – instruuje Lornę. W odróżnieniu od wielu sław jej kalibru projektantka nie padła ofiarą własnej legendy. Być może dlatego, że cholernie nudzi ją Vivienne Westwood. – To nie jest fałszywa skromność – twierdzi Lorna. – Wyobraź sobie, ilu dziennikarzy pytało o jej przeszłość. Vivienne interesuje tylko i wyłącznie teraźniejszość, a konkretnie – jej aktywizm.

 

Od początku mają inną wizję filmu. Lorna chce naszkicować intymny, uczciwy portret artystki i kobiety; Vivienne chciałaby, żeby film przypominał jej wideoblogi z You Tube’a, gdzie naucza świat o zbliżającej się katastrofie klimatycznej. Tylko że antykonsumpcjonistyczne slogany brzmią nieco śmiesznie w ustach projektantki, która wypuszcza kilka kolekcji w roku. Zwłaszcza tych z plastikowymi butami w roli głównej. Lorna nie unika tematu aktywizmu, ale też nie chce, by film stał się tubą propagandową. Bliscy projektantki uprzedzają ją, że nie da się nakręcić filmu, który spodobałby się Vivienne, z jednego prostego powodu – bo to nie Westwood go zrobiła. Lorna przyjmuje to do wiadomości, ale reżyseruje po swojemu. Tuż przed premierą na zeszłorocznym festiwalu Sundance film dostaje najlepszą reklamę, jaką można sobie wyobrazić. Vivienne Westwood tweetuje: „(...) Lorna Tucker towarzyszyła Vivienne przez kilka lat, żeby udokumentować jej aktywizm. Tymczasem w filmie nie ma nawet pięciu minut aktywizmu, jest za to masa starych materiałów o modzie, które są dostępne w internecie za darmo. Szkoda, bo film jest przeciętny, w przeciwieństwie do Vivienne i Andreasa”.

Tucker nie jest zaskoczona. – To zabawne, bo jej przyjaciele i współpracownicy, którzy go obejrzeli, mówili mi, że to najbardziej autentyczny portret Vivienne. Mimo to nie rozmawiałyśmy od premiery. I to jest OK. Obie zrobiłyśmy, co uważamy za słuszne.

Po premierze filmu gazety piszą o Tucker: „Była bezdomna, potem została top modelką, dziś kręci filmy”. – Ludzie uwielbiają historie od pucybuta do milionera, błyskawiczne metamorfozy. Moja życie takie nie jest, zresztą Vivienne też nie – komentuje Tucker. – Przez 15 lat szłam małym kroczkami i po drodze schrzaniłam masę rzeczy. Od siedmiu lat jestem czysta, ale wciąż potrzebuję terapii. Mam na koncie dwa dobrze przyjęte dokumenty, pracuję nad pierwszym filmem fabularnym, podpisałam umowę na kolejny. Mimo to miewam momenty rozbicia. Zrozumiałam, że niezależnie od tego, czy odniosę sukces, być może już zawsze będą mi towarzyszyły. I to też jest OK.

Wypowiedzi Vivienne Westwood i jej bliskich oraz współpracowników pochodzą z filmu „Westwood: punkówa, ikona, aktywistka” oraz biografii projektantki autorstwa Iana Kelly’ego. Film był pokazywany na zeszłorocznym festiwalu Millennium Docs Against Gravity. 16. edycja Millennium Docs Against Gravity odbędzie się w dn. 10-24 maja w sześciu miastach: Warszawie, Wrocławiu, Lublinie, Gdyni, Bydgoszczy i po raz pierwszy w Katowicach. W ramach festiwalu zostanie pokazanych 160 filmów, którym towarzyszą spotkania z przeszło 80 gośćmi (reżyserzy i bohaterowie prezentowanych filmów) oraz debaty i koncerty. Więcej informacji: www.mdag.pl