Dobry fryzjer to skarb. Musi nie tylko znać się na włosach, umieć poradzić sobie z lokami, prostymi cięciem, czy farbowaniem, ale powinien też znać się na ludziach i ich osobowościach. Wiedzieć, kiedy podcięcie o centymetr naprawdę oznacza centymetr, a kiedy to tylko kwestia niepewności osoby siedzącej w fotelu i można z czystym sumieniem zaproponować bardziej odważne rozwiązanie.

Czasem musi być też psychologiem, który wyczuje, czy gruntowna zmiana fryzury to akt odwagi i szaleństwa, czy desperacji, której ktoś później będzie żałował. I odpowiednio do sytuacji doradzić, bądź odradzić drastyczne zmiany. No i niejednokrotnie jest też spowiednikiem i najlepszą przyjaciółką, czy przyjacielem. Często to właśnie podczas wizyty u fryzjera, obcej osobie, opowiadamy najwięcej i najszczerzej o własnym życiu.

Małgorzata Serafin przez ponad dekadę była dziennikarką newsową. Z ludźmi spotykała się na co dzień, sprawnie poruszała się w meandrach polityki i codziennych spraw Polaków. Pewnego dnia postanowiła jednak zerwać z dziennikarstwem i zostać fryzjerką.

"Mikrofon zamieniam na nożyczki, będę robić dobrą zmianę na włosach. (...) Mam zamiar być najlepszą fryzjerką wśród dziennikarek i najlepszą dziennikarką wśród fryzjerek" - powiedziała w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl.

Od stycznia tego roku Małgorzata Serafin pracuje w salonie fryzjerskim na warszawskim Żoliborzu, gdzie czasami spotyka się ze swoimi byłymi gośćmi ze studia telewizyjnego.

Wcześniej przez ponad 10 lat pracowała w mediach, gdzie produkowała, wydawała i prowadziła programy newsowe. Najpierw w Superstacji i Radiostacji, później w TVP Info i TVP 1, gdzie prowadziła programy "Polityka przy kawie" i "Debata".

Na chwilę związała się jeszcze z Wirtualną Polską, gdzie tworzyła telewizję internetową, ale ostatecznie postanowiła całkowicie zmienić swoje życie. - Newsy miały coraz gorszy poziom, a politycy przestali odpowiadać na pytania dziennikarzy. (...) Poza tym znudziłam się newsami politycznymi - tłumaczyła swoją decyzję w rozmowie z Anną Dryjańską, dziennikarką Tokfm.pl.

Przyznała się także, że przez intensywny tryb życia zaczęła cierpieć na bezsenność. Wstawała nawet o 4 nad ranem, nie rozstawała się z telefonem, na którym obsesyjnie sprawdzała informacje z kraju i ze świata. W końcu uznała, że nie chce już dłużej tak żyć.

Pomysł zostania fryzjerką podsunęły jej znajome z salonu fryzjersko-kosmetycznego, do którego przychodziła robić manicure. Zauważyły, że od jakiegoś czasu skarżyła się na swoją pracę, mówiła, że jest zmęczona i potrzebuje zmiany. Jej wahanie i uwagę, że przecież nie zna się na obcinaniu włosów, zbyły prostym "nauczysz się". I faktycznie, Serafin skończyła kurs fryzjerstwa i dołączyła do zespołu.

W rozmowie z dziennikarką Tokfm.pl żartowała, że tylko tata prosił, żeby nie zrywała na zawsze z dziennikarstwem: - Chce się chwalić córeczką (śmiech).

Zmianę odczuła od razu. Wyznała w wywiadzie, że spełniła marzenie o posiadaniu psa, dla którego wreszcie mogła mieć czas. Skończyły się też jej problemy ze snem, a stresuje się tylko tym, czy dobrze położy klientce farbę albo czy równo wyjdzie cięcie. Podkreśla też, że "fotel fryzjerski ma w sobie coś takiego, że człowiek siada i się otwiera". Nie dzieli ludzi na lepszych i gorszych, zapewnia, że ich polityczne poglądy nie mają dla niej znaczenia, gdy siedzą przed nią na fotelu.

W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl przyznała, że pewnie rozważyłaby powrót do mediów, ale wyklucza już działkę newsową. - Kocham kamerę i jeżeli miałabym się na coś zdecydować, to raczej z dziedziny lifestyle'u i beauty - mówi.

Wyznała też, że nie uważa fryzjerstwa za zawód gorszy od dziennikarstwa. I nie można się z nią nie zgodzić. Zwłaszcza, że choć na pierwszy rzut oka to zupełnie różne prace, jak dobrze się przyjrzeć można znaleźć między nimi wiele wspólnego.