W listopadzie ubiegłego roku pochodząca z Kenii laureatka Oscara Lupita Nyong’o wyraziła na swoim Twitterze rozczarowanie tym, że redakcja brytyjskiego wydania magazynu „Grazia” użyła programu graficznego, aby na zdjęciu okładkowym nienaturalnie wygładzić jej włosy i dopasować fryzurę do eurocentrycznych standardów. Pokazała także oryginalną fotografię, na której widać, że gładka z przodu fryzura aktorki z tyłu kończy się kucykiem mocno kręconych, „etnicznych” włosów.  Tweet  Nyong’o wygenerował ponad 34 tysiące polubień i  sprowokował aż 19 tysięcy retweetów, a dłuższy post na ten sam temat na Instagramie polubiło aż 170 tysięcy użytkowników.  Lupita napisała między innymi, że choć dorastała, marząc o jasnej skórze i prostych, jedwabistych włosach, teraz uważa, że pokazanie jej naturalnych włosów na okładce prestiżowego czasopisma byłoby spełnieniem jej marzenia, aby pokazać ciemnoskórym „kudłatym” ludziom, że są piękni. „Za ideał piękna uważałam dziewczęta o alabastrowej cerze i długich, falujących blond włosach” – opowiadała Kenijka, gdy z zaskoczeniem odebrała w 2014 roku tytuł najpiękniejszej kobiety świata według magazynu „People".

Podobna historia przydarzyła się Solange Knowles, która oskarżyła redakcję „London Evening Standard” w związku z cyfrową obróbką jej wizerunku na okładce tygodnika. Młodsza o pięć lat siostra słynnej Beyonce w przeciwieństwie do niej nigdy bowiem nie prostuje włosów ani nie ukrywa naturalnego skrętu pod peruką. A wręcz przeciwnie – należy do grupy bojowniczek Natural Hair Movement. Ta nieformalna grupa skupia miliony czarnoskórych kobiet deklarujących chęć pozostania przy naturalnej strukturze i sprzeciwiających się wymaganiu od czarnych kobiet pracochłonnych zabiegów przystosowujących ich kędzierzawe włosy do europejskich kanonów piękna. O tym zjawisku pisała w artykule „Gdyby Michelle Obama nosiła naturalne włosy, Barack nie wygrałby wyborów” Maria Hawranek.

Solange Knowles, 11 maja 2017 r.Solange Knowles, 11 maja 2017 r. Fot. CHRIS DELMAS

Starożytna trwała

Podczas gdy część ciemnoskórych (i nie tylko) kobiet na początku XXI wieku protestuje przeciwko dyktatowi mody nakazującemu prostować kędzierzawe włosy i głosi, że naturalne jest piękne oraz że nie ma „złych” i „dobrych” fryzur, historia układania włosów i kręcenia loków sięga czasów bardzo zamierzchłych.

Są dowody na to, że już około 2000 r. p.n.e. Egipcjanki nawijały pokryte błotem włosy na specjalne patyczki, a następnie suszyły je na słońcu.

Jeśli gleba miała odczyn alkaliczny, można uznać, że to właśnie mieszkanki starożytnego Egiptu, nie zaś Karl Ludwig Nessler (znany także jako Charles Nestle) w 1908 roku, wynalazły trwałą!

Fryzury wymagające układania włosów w loki i pukle popularne były wśród mieszkańców (obojga płci) starożytnej Grecji oraz dobrze urodzonych Rzymianek.  Kunsztowne koafiury Grecy zawdzięczali głównie przyrządowi zwanemu calamistrum, przypominającemu wykonaną z brązu rurkę, w którą wkładano rozgrzany do czerwoności pręt. Urządzenie to było pierwowzorem dzisiejszej lokówki i przetrwało w ciągle zmienianej i udoskonalanej wersji tysiąclecia.

Rzymscy mężczyźni nosili co prawda krótko obcięte praktyczne fryzury, ale w dwójnasób nadrabiały Rzymianki, które posiadały niewolnice zajmujące się wyłącznie układaniem włosów, a najbardziej wyszkolona wśród nich nosiła specjalną nazwę kupasis.

Loki jak u… Zbyszka z Bogdańca

Historia nowożytnego fryzjerstwa w naszym kręgu kulturowym to po schyłku średniowiecza, gdy dla obu płci modne były rozpuszczone, naturalnie proste włosy z przedziałkiem pośrodku głowy, przede wszystkim historia układania fryzur z włosów uprzednio poddanych skręceniu w loki, pukle i sprężynki. Henryk Sienkiewicz w „Krzyżakach” pisze, że Zbyszko z Bogdańca przed wizytą u Danusi chciał utrefić swoje proste włosy „w pięknie poskręcane zwoje, które często smarowano białkiem dla połysku i mocy”.

W czasach renesansu i baroku modne były wysokie kunsztowne fryzury spiętrzone z wykonanych z naturalnych i sztucznych (końskich lub ludzkich) loków. Włosy kręcono głównie za pomocą wywodzących się od greckiego  calamistrum  specjalnych gorących żelazek, które miały kształt płaski, okrągły o różnej średnicy albo przypominały dzisiejszą gofrownicę.

W podobny sposób układano także ogromne popularne w XVII wieku pudrowane peruki, które nosili zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Podobno Ludwik XIV zaczął łysieć już jako 17-letni młodzieniec i dlatego właśnie zatrudniał aż 48 perukarzy, którzy tworzyli znane z portretów Króla Słońce fryzury ze spiętrzonych i opadających w bogatych kaskadach loki.

1.09 - 300. rocznica śmierci króla Francji Ludwika XIV.1.09 - 300. rocznica śmierci króla Francji Ludwika XIV. Fot. Wikimedia

W wieku XVIII popularne szczególnie były tak zwane loki francuskie oraz anglezy, które formowano znowu za pomocą żelazek i rozgrzanych rurek, ale uzyskiwano także w wyniku nawijania prostych, długich włosów na papierki zwane papilotami.

Loki jak z karabinu

Wiek XIX nie bez przyczyny nazywany jest wiekiem wynalazków.

To właśnie w roku 1866 opatentowano pierwszą lokówkę, mimo że przecież idea kręcenia włosów za pomocą rozgrzanych prętów i rurek sięga starożytności.

Historycznie za wynalazcę urządzenia zwanego hair curlerem uznaje się Hirama Stevensa Maxima. Był on wybitnym konstruktorem broni, więc opatentowana przez niego maszynka do termicznego skręcania włosów bardziej przypominała karabin i nigdy nie znalazła zastosowania praktycznego na większą skalę.

O krok dalej poszedł Marcel Grateau, uważany za faktycznego wynalazcę lokówki w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Ponieważ był on fryzjerem, a nie konstruktorem broni, najpierw wymyślił rodzaj ondulacji, a dopiero potem zaczął udoskonalać narzędzie, które miało służyć do osiągnięcia oczekiwanego efektu. Wyciskane na włosach charakterystyczne fale, zwane od imienia wynalazcy ondulacją marcelowską, pojawiły się w zakładzie fryzjerskim Grateau około roku 1870. Późniejszy milioner i właściciel zamku w Normandii eksperymentował początkowo na niezamożnych klientkach, wykonując często fryzury za darmo. Swoje żelazko fryzjerskie składające się z grubego pręta i dopasowanej do niego rynienki wynalazł około 1890 roku, ale opatentował jako curling iron dopiero w 1905 roku. „Lokówki” zaprojektowane przez Marcela w czterech rozmiarach, tak aby każda kobieta mogła dobrać odpowiedni dla siebie rozmiar fal, produkowała i eksportowała na cały świat  paryska firma L. Pelleray. Później coraz bogatszy (ondulacja wykonana u niego w salonie kosztowała w okresie jego prosperity 500 franków) i sławniejszy Grateau wynalazł lokówkę z regulowanym skrętem.

Żelazka do marcelowskiej ondulacji trzeba było, podobnie jak wcześniejsze modele, nagrzać nad palnikiem gazowym albo innym źródłem ognia. Fryzjer za pomocą papieru sprawdzał, czy temperatura jest odpowiednia i przypadkiem nie spali włosów klientki ani jej nie oparzy. Tajemnicą Grateau, którą przejęli od niego inni mistrzowie ondulacji, było umiejętne obracanie żelazkiem, a właściwie stosowanymi naprzemiennie dwoma, aby otrzymać faktycznie wyciskane za pomocą rynienki fale, a nie znane wcześniej spiralne loki. Jedną z fanek tego typu uczesania była słynna piosenkarka i aktorka Josephine Baker, posiadaczka trudnych do uczesania mocno kręconych włosów.  Apogeum popularności wyciskanych w ten sposób fal nastąpiło po pierwszej wojnie światowej, gdy kobiety zaczęły masowo obcinać włosy. Wystarczy obejrzeć jakikolwiek nakręcony przed drugą wojną światową film, aby przyjrzeć się ondulacji marcelowskiej w wielu wydaniach.

Marcel Grateau (1852-1936) zwany 'aniołem ondulacji'. Gdy na swoim 'żelazku do włosów' zarobił milion franków, zrezygnował z pracy i przeniósł się do swej posiadłości w Normandii.Marcel Grateau (1852-1936) zwany 'aniołem ondulacji'. Gdy na swoim 'żelazku do włosów' zarobił milion franków, zrezygnował z pracy i przeniósł się do swej posiadłości w Normandii. Fot. Wikimedia Commons

Układanie włosów za pomocą podgrzewanego żelazka dawało być może spektakularne efekty, ale na pewno nie służyło włosom.

W kalendarzyku „Bluszczu” z 1872 roku ostrzegano: „Szkodliwe bywa także zapiekanie włosów żelazkiem”.

Po drugiej wojnie światowej ondulację żelazkową wyparła zatem bezpieczniejsza dla włosów ondulacja wodna, czyli nakręcanie mokrych włosów na wykonane z różnego materiału wałki i suszenie ich w tym stanie mechanicznie lub naturalnie.

Do idei starożytnych Greków i Marcela Grateau wrócili pod koniec lat 50. XX wieku wynalazcy lokówki elektrycznej Rene Lelievre i Roger Lemoine. Początkowo była ona niezwykle droga i jej posiadanie zarezerwowane było wyłącznie dla profesjonalnych salonów fryzjerskich. Dość szybko jednak wkroczyła pod strzechy. Dziś w nowoczesnych lokówkach spirale grzewcze są mniejsze, gęsto rozmieszczone, co umożliwia równomierne rozprowadzenie temperatury, a coraz nowocześniejsze materiały zastosowane do ich produkcji nie tylko chronią włosy przed spaleniem, lecz także sprawiają, że współczesne urządzenia tego typu są coraz bezpieczniejsze dla włosów. Styliści są jednak zgodni, XXI wiek jest wiekiem naturalności. – Nowoczesne akcesoria i kosmetyki mają pomóc nam podkreślić urodę, a nie zmienić w kogoś, kim zupełnie nie jesteśmy – apeluje jedna z przedstawicielek ruchu Natural Hair Movement na amerykańskim forum poświęconym urodzie. Zgadzają się z tym styliści, którzy także coraz częściej odradzają swoim klientkom radykalne metamorfozy, a w ich miejsce proponują zabiegi podkreślające naturalny kształt i kolorów włosów.

Proste (i kręcone), że naturalne

Zresztą i w Europie nie brakuje szczęściar, które mogą pochwalić się włosami niemal jak u Lupity  Nyong’o. Badania pokazują, że 45 procent Europejczyków ma włosy proste, 40 procent  falowane, a jedynie 15 procent kręcone. Wśród Polek i Polaków ten procent jest jeszcze mniejszy. Trzeba dbać o nie szczególnie. Jak?  – Zawsze powtarzam, że włosy kręcone w Polsce to wyjątkowy dar, ale dar, którzy trzeba odpowiednio pielęgnować. Są one bowiem najbardziej podatne na zniszczenia, wysuszenie i łamliwość. Odpowiednia pielęgnacji jest więc kluczowa, jeśli zależy nam na nowoczesnej, ładnej fryzurze – wyjaśnia stylista Sebastian Kobielski.

Styliści fryzur są zgodni. W łazienkach powinien rządzić minimalizm.

– Włosy kręcone i falowane potrzebują odpowiedniego nawilżenia i odżywienia. Nie ma co eksperymentować, do pielęgnacji włosów kręconych polecam przede wszystkim trzy kosmetyki: szampon nawilżający, odżywkę bez spłukiwania i maseczkę nawilżającą, którą stosujemy raz lub dwa razy w tygodniu – wyjaśnia kreator fryzur i dodaje, że należy zwracać szczególną uwagę na skład produktów. Dlaczego? – Np. odpowiednie składniki pomogą wygładzić i nabłyszczyć włosy, ale jeśli są one suche i delikatnie, o co w naszym rejonie geograficznym nietrudno, może je także dodatkowo obciążyć. Tak intensywne składniki należy odpowiednio dawkować, dlatego też przy włosach kręconych polecam odżywki w mgiełce – tłumaczy stylista marki BaByliss Paris.

O włosy kręcone trzeba dbać inaczej niż o włosy proste. – Błąd popełniają zarówno styliści, jak i posiadaczki tego typu włosów. Często obserwuję, że fryzjerzy strzygą włosy kręcone i falowane jak proste, a to błąd, bo taka fryzura nigdy nie będzie wyglądała dobrze. Panie natomiast niepotrzebnie sięgają po produkty i akcesoria przeznaczone dla posiadaczek prostych włosów. Przy kręconych kosmykach nie polecam stosować szczotek plastikowych, o wiele lepiej sprawdzą się drewniane akcesoria, a bywa, że i same palce. Pozwólmy naszym włosom na naturalność – apeluje Sebastian Kobielski, który o trendach fryzjerskich wie wszystko.

Moda na naturalne włosy nie oznacza, że włosy muszą być zaniedbane. To, w jakiej fryzurze będziemy czuły się najlepiej, zależy wyłącznie od nas samych.

Dziś dzięki rewolucyjnym, w pełni bezpiecznym akcesoriom każda z nas może wyczarować fryzurę, na jaką tylko ma ochotę – taką, która będzie pasować do jej charakteru, gustu, a nawet humoru. Suszarki wyposażone w centralny generator jonów ujemnych sprawiają, że są one w pełni bezpieczne dla włosów i można ich używać codziennie. Do tego takie sprzęty są bardzo wygodne. Są dostępne w wielu różnych kształtach i rozmiarach więc mogą towarzyszyć nam podczas wyjazdów, podróży czy nawet wypadów na basen przed pracą.

Różnego rodzaju prostownice – klasyczne, kompaktowe, profesjonalne i parowe – to idealne rozwiązanie dla tych z nas, którym zależy, aby włosy były idealnie gładkie, ale jednocześnie naturalne i zdrowe.

Rewolucyjnym rozwiązaniem jest też szczotka prostująca z podwójną jonizacją, która gwarantuje idealny efekt prostowania i wygładzania bez szarpania włosów.

Paniom, które chcą iść w kierunku etnicznych fryzur, styliści polecają natomiast lokówki klasyczne, stożkowe i automatyczne. Te z nas, które nie mają czasu dosłownie na nic, docenią zwłaszcza te ostatnie – jak zapewniają producenci, dzięki nim można w domowym zaciszu wyczarować fryzury jak z salonu fryzjerskiego.

W stronę etno

Jakie więc fryzury przy włosach kręconych będą modne w 2018 roku? – Moda idzie w kierunku etno. Rządzić będą wysokie upięcia i afro. Głównym hasłem jest swoboda zaczerpnięta z ulicy. Na topie wśród eksperymentatorek będą wygolone boki, biżuteria i różnokolorowe końcówki kręconych włosów lub kolor u nasady (np. w modnym afrykańskim odcieniu złota), a miłośniczki klasyki i elegancji będą pytać o fryzury w stylu diw jazzowych. Nie ma jednak co popadać w kompleksy, moje doświadczenia z Londynu pokazują bowiem, że to Afroamerykanki najchętniej pytają o włosy sztuczne i decydują się na takie zabiegi. Nie miejmy kompleksów, włosy w stylu Erykah Badu w polskiej wersji też mogą wyglądać świetnie  – śmieje się Kobielski. I trudno się z nim nie zgodzić.