Cóż, trzeba przyznać, że jest to dość szokujące, nawet jeśli dodamy do tego pieniądze przeznaczone na opakowanie czy reklamę, ale z drugiej strony mało kogo dziwi już to, że te same gwiazdy noszą torebki za jakieś 100 tysięcy złotych, których wykonanie kosztuje pewnie góra procent tego, płaci się więc głównie za... widoczne logo. Niektórzy, by uchodzić za luksusowych i światowych, po prostu lubią przepłacać. Ja niekoniecznie!

I choć nie znam osobiście nikogo, kto na zwykły krem do twarzy jest w stanie wydać więcej niż 200 złotych (a i to, mówiąc szczerze, uważam za luksus), nie ma lepszego sposobu na znalezienie idealnego produktu dla siebie, niż znajomość potrzeb swojej skóry i czytanie składów kosmetyków. Nie jest to proste, bo niemal każdy preparat naszpikowany jest mnóstwem dobroczynnych składników, ale i – niestety – bywa, że szkodliwą chemią. Warto się w tej kwestii dokształcać, zwłaszcza jeśli mamy problemy skórne albo nie jesteśmy do końca zadowoleni z wyglądu naszej cery – rozmawiać z dermatologami, podpytywać farmaceutów, czytać  książki z zakresu kosmetologii, a nawet najbardziej rozsądne blogi urodowe. Skoro w ostatnich latach nauczyliśmy się sprawdzać składy żywności, co poprawiło nasze zdrowie i samopoczucie, czemu nie zrobić tego samego z produktami, które stosujemy zewnętrznie? Trochę natury detektywa jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a i nasza cera na pewno nam za to podziękuje.

Jak czytać składy kosmetyków? To dość proste. Substancja, której jest w kremie najwięcej, będzie na początku składu. Im mniejsza zawartość danego składnika – tym dalej będzie on umieszczony na etykiecie. Po substancjach bazowych na opakowaniu zwykle znajdują się składniki aktywne, takie jak: witamina C, koenzym Q10 czy kwas hialuronowy. Na końcu znajdują się składniki emulgujące i stabilizujące, które odpowiadają za trwałość, wygląd, konsystencję i zapach kremu. Uff, pierwszy krok już za nami.

Bez względu na to, czy dany krem jest „inteligentny” czy „holistyczny” (takim hasłom lepiej nie wierzyć!), zwykle na pierwszym miejscu listy z jego składnikami znajduje się woda (aqua). Choć producenci nie mają obowiązku umieszczania tego, ile dokładnie procent wody jest w kremie, w kremach nawilżających jest jej około 70-80 proc., w kremach tłustych zaś 50-60 proc. Bez wątpienia każda skóra potrzebuje nawilżenia, choć zdarza się, że czysta woda (najczęściej pochodzenia mineralnego) bywa zastępowana hydrolatem, czyli wodą z rozpuszczonymi w niej cząsteczkami roślinnymi oraz niewielką ilością olejków eterycznych.

Woda jest odpowiedzialna nie tylko za nawilżanie skóry, lecz jest także doskonałym rozpuszczalnikiem dla składników aktywnych. Innym popularnym rozpuszczalnikiem jest gliceryna (często występuje zaraz za wodą), znana też ze swoich właściwości nawilżających – jej obecność wspomaga funkcjonowanie lipidów skórnych. Co więcej, gliceryna dodawana jest do kremów również dlatego, że zapobiega wysychaniu kosmetyku (jako humektant) i nadaje emulsji odpowiednią konsystencję. Niestety, przy wyższych stężeniach (powyżej 15-20 proc.) – zwłaszcza gdy na dworze jest sucho, parno, np. podczas wakacji – gliceryna jako alkohol może potęgować wysuszenie skóry. Jeśli mamy takie problemy, warto zapytać producenta o dokładną zawartość procentową kosmetyku, a także poradzić się swojego dermatologa.

Wolnym rodnikom – śmierć

To była baza. Najważniejsze są jednak składniki aktywne. Tu od kilku lat królują przeciwutleniacze, które zwalczają wolne rodniki (szkodliwe cząsteczki tworzące się w naszym organizmie podczas procesu utleniania), a więc chronią komórki przed uszkodzeniem, przyspieszają naturalny proces regeneracji skóry, pobudzają syntezę elastyny i kolagenu. I tu też ważne jest stężenie – przy niskim antyoksydanty (to inna nazwa przeciwutleniaczy) chronią jedynie kosmetyk, przy wyższych i dobrze dobranych połączeniach (np. nieśmiertelny duet witaminy C i E) wykazują działanie chroniące skórę przed stresem oksydacyjnym, wywołanym na przykład promieniami UV, i zanieczyszczeniami z powietrza czy dymu papierosowego. Jakich przeciwutleniaczy warto szukać w kremach?

Ulubienicą kosmetologów jest witamina C, nazywana przez nich nie bez przyczyny „królową młodości”. To jeden z najsilniejszych antyoksydantów – chroni skórę przed wolnymi rodnikami, bierze udział we wspomnianej syntezie elastyny i kolagenu, ma delikatne działanie antybakteryjne, redukuje przebarwienia i zaczerwienienia, poprawia mikrocyrkulację krwi, dodaje skórze blasku i sprawia, że wygląda ona na świeżą i pełną energii. Co ciekawe, po kremy z witaminą C mogą sięgać osoby w każdym wieku – polecana jest zarówno tym dojrzałym (chcącym wygładzić już istniejące zmarszczki), jak i młodszym w ramach prewencji. Witamina C jest składnikiem bardzo kapryśnym – szybko się utlenia i traci swoje supermoce. Jeśli używamy kremu lub innego kosmetyku z jej dodatkiem, musimy pamiętać, by go szczelnie zamykać i uważać na wszelkie zabrudzenia. Najlepiej wybierać preparaty, które są zamknięte w szklanych słoiczkach lub aluminiowych tubkach.

Koenzym Q10, występujący na opakowaniu jako Ubiquinone, jest rozpuszczalną w tłuszczu cząsteczką podobną do witaminy i doskonałym przeciwutleniaczem. Naukowcy twierdzą, że krem z dodatkiem koenzymu Q10 mogą pomóc nam w walce zarówno ze starzeniem wewnętrznym (fizjologicznym), jak i zewnętrznym (powodowanym przez zanieczyszczenie środowiska, promieniowanie UV, niewłaściwą dietę, nałogi, stres itp.).

Doskonały duet ze wspomnianą już superwitaminą C tworzy witamina E (Tocopherol). Dodana w odpowiedniej ilości do kremów (co najmniej 5 proc.) jest niezwykle skutecznym przeciwutleniaczem, który wnika głęboko w skórę, dzięki czemu chroni przed stresem oksydacyjnym wszystkie jej tłuszczowe składniki. Witamina E znana jest także ze swoich właściwości przeciwzapalnych i regeneracyjnych, zapobiega również wysuszeniu skóry i osłabieniu elastyczności naskórka.

Resweratrol, ostatni z najpopularniejszych antyoksydantów, jest związkiem z grupy polifenoli obecnym w owocach czerwonych winogron, wykazującym działanie przeciwzmarszczkowe. Badania pokazują, że kremy z dodatkiem resweratrolu mają nie tylko doskonałe właściwości przeciwzmarszczkowe, lecz także poprawiają proces gojenia i regeneracji oraz korzystnie wpływają na naczynka i inne zaczerwienienia skóry.

Daj skórze dobro, czyli szybka ściąga ze składników

Co jeszcze znajduje się w kremie? Bywa, że i cała tablica Mendelejewa, ale nie zawsze świadczy to o kosmetyku zbyt dobrze. Oto krótka ściąga z najpopularniejszymi składnikami.

Pantenol, czyli prekursor witaminy B5 (kwasu pantotenowego), znany ze swoich właściwości nawilżających sprawia, że skóra staje się miękka i elastyczna. Jest niekomedogenny (nie zatyka porów) i wykazuje działanie antybakteryjne – po kosmetyki z jego dodatkiem mogą sięgać zwykle także osoby z cerą tłustą i problematyczną. Dodany do kremu zapobiega też wysychaniu masy kosmetycznej.

Z mody nie wychodzi także kwas hialuronowy, ale – uwaga – nie ma się co nabierać na żadne „cudowne zastrzyki” mające odmłodzić nas w jedną noc co najmniej o dekadę. Kwas hialuronowy dzięki zdolnościom wiązania wody w skórze jest odpowiedzialny za jej nawilżenie, a więc także za jej elastyczność i jędrność. Ponieważ tworzy na powierzchni skóry niewidoczny film, doskonale chroni ją przed działaniem niekorzystnych czynników zewnętrznych. Kremy z dodatkiem tego popularnego humektantu (substancja mająca zdolność do trwałego wiązania i zatrzymywania wody z otoczenia) – jeśli oczywiście nie będą zanieczyszczone innymi niewłaściwymi substancjami – polecane są także osobom ze skórą trądzikową, kwas hialuronowy jest bowiem niekomedogenny.

W kosmetykach o działaniu przeciwzmarszczkowym często obecny jest także kolagen – białko występujące na przykład w tkance łącznej, odpowiedzialne za sprężystość i elastyczność naskórka. Proteina ta ujędrnia i zmniejsza zmarszczki powierzchniowe skóry oraz poprawia jej elastyczność.

Dość popularnym składnikiem są ceramidy, które przywracają skórze naturalną równowagę hydrolipidową. Działają uszczelniająco: wytwarzają na skórze naturalną barierę ochronną, która zapobiega ucieczce wody z powierzchni naskórka.

To tylko część najpopularniejszych składników zawartych w kremach. Producenci wciąż jednak chętnie eksperymentują i próbują znaleźć substancje, które zapewnią naszej skórze wieczną młodość. Na razie jest to niemożliwie (przynajmniej bez ingerencji chirurga plastycznego!), ale trzeba pamiętać, że kremy działają trochę jak maska – chronią naszą skórę przed przesuszeniem, podrażnieniem i działaniem czynników zewnętrznych, dlatego lepiej z nich nie rezygnować, zwłaszcza gdy mieszkamy w mieście.

Składy, nie reklamy

Co jeszcze dodawane jest do kremów? Najczęściej różnego rodzaju konserwanty, takie jak parabeny (przedłużają trwałość preparatu: zapobiegają psuciu się kosmetyków, zabijając bakterie i pleśnie, ale u niektórych mogą powodować zaczerwienienie), a także parafiny (oleje mineralne nawilżające skórę, u niektórych osób ze skłonnościami trądzikowymi mogą jednak powodować powstawanie zaskórników) oraz silikony (odpowiadają za wygładzenie twarzy, dlatego często dodawane do kremów typu BB i baz pod podkład, mogą jednak „zapychać”). Czy należy się ich bać? I tak, i nie. Niektóre z tych substancji są po prostu potrzebne, by inne składniki dobrze działały i by kosmetyk mógł służyć nam dłużej niż tydzień. Wszystko zależy też od miejsca w składzie, a więc stężenia, a także tego, jak nasza skóra reaguje na daną substancję – bywa, że to, co służy naszej koleżance, niekoniecznie będzie dobre dla nas. I oczywiście odwrotnie.

Jeśli lubimy pielęgnację w nurcie eko i staramy się żyć zdrowo, możemy z powodzeniem ukręcić sobie krem sami lub sięgnąć po taki z najprostszym składem, pozbawiony wszelkich chemicznych ulepszaczy. Trzeba jednak pamiętać, że roślinne składniki też lubią uczulać (u mnie odpada na przykład rumianek w każdej postaci i hydrolat oczarowy) – dlatego warto obserwować swoją skórę i patrzeć, jak reaguje ona na dany składnik. Jeśli nie mamy większych problemów i lubimy wygodę (własnoręczne kosmetyki wymagają właściwego przechowywania i przygotowywania na bieżąco), z powodzeniem możemy stosować zwykły krem z apteki lub drogerii, który zawiera jak najwięcej potrzebnych naszej skórze substancji (np. jeśli zależy nam na tym, by odzyskała blask i na prewencji przeciwzmarszczkowej, warto spróbować produktów z dodatkiem witaminy C i koenzymu Q10). Ale nawet najlepszy kosmetyk nie pomoże, gdy będziemy nakładać go byle jak – trzeba pamiętać o tym, by krem aplikować tylko na idealnie oczyszczoną skórę. Warto zastosować także delikatny masaż: to jeden z najlepszych sposobów na pozbycie się nadmiaru limfy i toksyn. A przy okazji doskonały sposób na relaks!

Zamiast ufać barokowym hasłom reklamowym, wybierajmy kremy, które wysoko na liście INCI mają składniki dające efekt, na którym najbardziej nam zależy. W internecie bez trudu znajdziemy strony i aplikacje, które pomogą nam zanalizować skład danego produktu – sprawdzić na przykład, czy jest on w pełni bezpieczny, czy może jednak zawiera potencjalny alergen lub substancję zapychającą pory. Przy wątpliwościach co do procentowej zawartości danego składniku – śmiało poprośmy o tę informację producenta. Jeśli w ten sposób uda nam się znaleźć idealny krem – doskonale. Ale jeśli wciąż będziemy czuć, że naszej skórze czegoś brakuje (to działa jak z jedzeniem: seler jest przecież bardzo zdrowy, a jednak niektórych uczula!), wybierzmy się do zaufanego dermatologa, który na pewno pomoże nam dobrać najlepszy produkt.