Weź witaminkę C!” – mówiła mi babcia niemal równie często jak legendarne już: „Zjedz mięso, możesz zostawić ziemniaczki”. Przykro mi, ale nie miała racji. Wbrew temu, co powtarzała jak mantrę, żółte tabletki nie są panaceum na wszystkie choroby świata. A już na pewno nie na przeziębienie!

Po przeanalizowaniu badań z ostatnich kilkudziesięciu lat naukowcy orzekli nieodwołalnie, że łykanie witaminy C podczas trwającej tydzień choroby ani w żaden sposób jej nie skraca, ani też nie łagodzi objawów, a nadmiar może nawet szkodzić nerkom, w końcu witamina C to kwas!

Co więcej, analizy opublikowane przez międzynarodową organizację Cochrane Collaboration, największy autorytet w medycynie opartej na faktach, wykazały, że zażywanie witaminy C (a także A, E, beta-karotenu i selenu) nie zapobiega nowotworom, a badania statystyczne wskazują, iż może nawet zwiększać śmiertelność z ich powodu (pisała o tym Irena Cieślińska w „WO” z 13 grudnia 2014 r.). Czy to znaczy, że nie potrzebujemy witaminy C? Oczywiście, że potrzebujemy! Ale w XXI w. w krajach rozwiniętych jadamy na tyle dobrze, że dostarczamy jej organizmowi pod dostatkiem. Choćby dzięki kiszonkom i cytrusom. Moc słynnej kwaśnej witaminy można jednak wykorzystać inaczej. Np. w pielęgnacji. Zapytałam o to specjalistów.

C od a do zet

W branży kosmetycznej – tak jak w ustach mojej babci – witamina C odmieniana jest przez wszystkie przypadki. Ma wspomagać ochronę przeciwsłoneczną, strzec komórki przed atakiem wolnych rodników, rozjaśniać przebarwienia, wygładzać zmarszczki, poprawiać koloryt skóry, niwelować rozstępy, a nawet ograniczać przetłuszczanie się włosów. To wszystko widać w drogeriach. Z półek uśmiechają się sera, kremy (na dzień, na noc, do rąk, do ciała), emulsje, koncentraty, maseczki, toniki, szampony, odżywki do włosów i paznokci. I choć to żadna nowość rodem z azjatyckiego czy kalifornijskiego laboratorium, bo w pielęgnacji wykorzystuje się ją co najmniej od VII w., kiedy to reprezentantki chińskiej dynastii Tang w czasach ogólnego prosperity wcierały w swe lica własnoręcznie wyciśnięte olejki z rokitnika i dzikiej róży, to chyba jeszcze nigdy witamina C nie była składnikiem tak modnym, pożądanym i… drogim. Ale czy to przypadkiem nie przekręt marketingowy?

Na wysoki procent

Od dawna mówi się o właściwościach przeciwstarzeniowych preparatów z dodatkiem kwasu askorbinowego. Ile w tym prawdy?

– Witamina C chroni przed wolnymi rodnikami, działa fotoprotekcyjnie, stymuluje fibroblasty, jest niezbędna do biosyntezy kolagenu, który stanowi główne białko m.in. skóry i naczyń krwionośnych, hamuje degradację kolagenu i elastyny, wzmaga syntezę ceramidów, wspomaga procesy gojenia – wymienia jednym tchem dermatolożka dr Justyna Kostyra-Grabowska.

Cudów jednak nie ma – jak zawsze trzeba się uzbroić w cierpliwość. Specjalistki twierdzą, że witamina C z powodzeniem może być też stosowana w walce z przebarwieniami, zarówno tymi pigmentacyjnymi (np. posłonecznymi lub hormonalnymi), jak i pozapalnymi (ślady po wypryskach). Polecana jest także dla osób z poszarzałą cerą (palacze!), aby dodać jej blasku i ją rozświetlić.

Ale czy kosmetyki z witaminą C są dobre na wszystko? Tu lekarze są ostrożni. Zdaniem dr Justyny Kostyry-Grabowskiej szczególnie uważać powinni posiadacze skóry wrażliwej. Witamina C może wywoływać u nich podrażnienia, a w skrajnych przypadkach nawet pokrzywkę. Dermatolożka dr Marta Janowska z Lea Clinic również nie zaleca samodzielnego eksperymentowania z mocnymi stężeniami. – Nieumiejętne stosowanie preparatów z dodatkiem witaminy C może prowadzić nawet do odbarwienia skóry i włosów – ostrzega i dodaje, by szczególnie troskliwie traktować delikatną skórę wokół oczu.

A jak sprawdzi się witamina C w pielęgnacji skóry trądzikowej? Badania pokazują, że pomaga w niwelowaniu niedoskonałości, także trudnej w pielęgnacji skóry z trądzikiem różowatym. Przy nasilonym trądziku najlepiej się zdecydować na kurację pod kontrolą dermatologa.

Jeśli nie mamy większych problemów z cerą, możemy jednak śmiało rozpocząć przygodę z kosmetykami z witaminą C w domu. Zdaniem obu dermatolożek najskuteczniej zadziała serum apteczne: najlepiej zacząć od bezpiecznego, 10-procentowego. A co ze zwykłymi kremami z drogerii?

– Musimy pamiętać, że witamina C wyjątkowo szybko rozkłada się pod wpływem wysokiej temperatury i tlenu. Dlatego pamiętajmy, żeby kosmetyki z dodatkiem witaminy C dobrze zamykać i przechowywać z dala od światła, najlepiej w lodówce.

Włos na wysokim C

Witaminę C coraz częściej możemy znaleźć też w kosmetykach do włosów. Warto spróbować? Trycholożka Weronika Słupek, autorka książki „Trychologia kosmetyczna. Pielęgnacja skóry głowy i włosów”, zaznacza, że i tu kluczowa jest sprawa stężenia. To, że znajdziemy witaminę C na opakowaniu szamponu, jeszcze o niczym nie świadczy. – Często dodaje się ją do kosmetyków jedynie jako środek konserwujący i regulujący poziom pH. Dopiero w wyższych stężeniach, powyżej 5 proc., jej działanie będzie dawało efekty pielęgnacyjne: włosy staną się miękkie w dotyku, nawilżone i pełne blasku.