„To mi krem!” – powtarzała tytułowa bohaterka powieści „Mistrz i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa, gdy po użyciu czarodziejskiej substancji, magicznego eliksiru dodającego urody, podziwiała swoją odzyskaną młodość. I chociaż coraz więcej kobiet zafascynowanych azjatycką pielęgnacją zdaje sobie sprawę z wartości wieloetapowego dbania o urodę, to krem do twarzy pozostaje najpowszechniej stosowanym kosmetykiem pielęgnacyjnym i to jemu najczęściej przypisuje się owe magiczne właściwości odmładzająco-upiększające.

W to, że bez kremu się nie obędzie, wierzono już w starożytnym Rzymie. Pierwszy znany krem, produkowany zresztą z ulepszoną recepturą jako tak zwany cold cream  do dzisiaj, był dziełem rzymskiego lekarza Galena i powstał jako emulsja przez bardzo intensywne mieszanie roztopionego wosku pszczelego z oliwą z oliwek i wodą. Pierwsze kremy były bardzo nietrwałe i produkowane przez aptekarzy niemal na bieżąco. Przez wieki receptura cold creamu ulegała znacznym modyfikacjom, aby w drugiej połowie XIX wieku wraz z ulepszeniem receptury i zastosowaniem oleju mineralnego i wazeliny oraz boraksu jako przeciwutleniacza zacząć produkcję tego najstarszego z kremów do twarzy na skalę przemysłową. Produkowany współcześnie przez wiele firm i znakomity jako ochrona skóry przed warunkami atmosferycznymi cold cream jest gęstą, tłustą emulsją w niczym nieprzypominającą leciutkich, świetnie się wchłaniających kremów współczesnych. Pierwszy krem o nowoczesnej, lekkiej, aksamitnej strukturze ma 106 lat i jest również produkowany do dziś. To z pewnością najbardziej znany i rozpoznawany przez wszystkich krem Nivea.

Krem. Król kosmetyków

Z biegiem lat kremy przeszły wielką ewolucję, ale wciąż pozostają produktem, po który sięgamy wyjątkowo chętnie – także w Polsce. Badania pokazują, że jesteśmy jednym z najbardziej zadbanych narodów świata. Zgodnie z raportem GfK Beauty 2016 na dobrym wyglądzie zależy aż 44 proc. Polaków, a dbanie o urodę zajmuje nam przeciętnie niemal 5 godzin tygodniowo, czyli prawie godzinę więcej niż średnia światowa. W ciągu ostatniego roku w 70 proc. gospodarstw domowych przynajmniej raz dokonano zakupu produktów do pielęgnacji twarzy, makijażu lub stylizacji włosów. Inne badania wskazują, że kremów do twarzy używa aż 76 proc. Polek, a tych pod oczy niemal tyle samo.

Oferta kremów do twarzy i pod oczy w każdej aptece, drogerii i sklepie internetowym powala różnorodnością. Trudno się zresztą w tym wszystkim nie pogubić. Z półek uśmiechają się do nas kremy do każdej cery, każdego wieku, na każde konkretne problemy ze skórą. Kremy na noc, na dzień, na słońce, deszcz, nawilżające, matujące, na niedoskonałości oraz podnoszące owal twarzy, na pierwsze zmarszczki i zmarszczki „ostatnie”, wybielające oraz brązujące, odmładzające oraz przynoszące ulgę wrażliwcom, pachnące i bezzapachowe, z wyciągiem ze ślimaków oraz z 24-karatowym złotem, wyłącznie z naturalnych składników albo zawierające komponenty tak skomplikowane, że ich nazw nie sposób wymówić, kremy energetyzujące, dotleniające, rozświetlające, wzmacniające, liftingujące i po prostu, jeśli wierzyć reklamom, działające cuda. Chciałoby się zaśpiewać jak w Kabarecie Starszych Panów „Krem jest dobry na wszystko…”  i kupować, kupować, kupować… Stop!

Zanim przeczytasz starannie etykietę, wybierzesz optymalny dla swojej skóry krem i włożysz go do prawdziwego lub wirtualnego koszyka – zobaczysz opakowanie kosmetyku. Niektórzy wolą sięgać po produkty zamknięte w kolorowych, zabawnych opakowaniach, inni wręcz przeciwnie – tak jak w życiu  – na półkach szukają minimalizmu. Ale nie tylko o to tu chodzi. Najważniejsze są bowiem funkcjonalność, łatwość aplikacji, zachowanie świeżości i ochrona przed zanieczyszczeniami. I to nieważne, czy mamy do czynienia z luksusowym kremem we flakonie z kryształowego szkła, czy z popularnym środkiem nawilżającym w zwyczajnym plastikowym słoiczku, produkt musi być w opakowaniu całkowicie bezpieczny. To znaczy aktywne komponenty kremu nie mogą wchodzić w żadną reakcję z tubką, słoiczkiem czy butelką, tracić swoich właściwości nawet po otwarciu opakowania, a ono powinno skutecznie chronić produkt przez cały okres jego przydatności do użycia, być łatwe do napełniania i przechowywania oraz nie psuć się przy użytkowaniu.

Słoiczku, otwórz się!

W Polsce ciągle najpopularniejszym opakowaniem dla kremu do twarzy są pudełeczka i słoiczki z plastiku lub szkła, z których najczęściej nabieramy i nakładamy zawartość na twarz za pomocą własnych palców. Takie opakowanie ma swoich zwolenników przede wszystkim dlatego, że w przeciwieństwie do tub i pojemników z aplikatorami możemy zużyć zawartość do samego końca, a poza tym sami dozujemy ilość kosmetyku, jaka nam jest potrzebna. Jednak nie da się ukryć, że krem w otwieranych codziennie opakowaniach jest narażony chociażby na kontakt z powietrzem, co sprawia, że wiele delikatniejszych składników, takich jak witamina C, retinol czy antyoksydanty, ulega szybkiej degradacji. Ponadto kontakt z naszymi nawet najstaranniej wymytymi palcami naraża zawartość słoiczka na zakażenie bakteriami. Dlatego jeśli używasz kremu w klasycznym opakowaniu, zawsze nabieraj go za pomocą szklanej – wyparzanej – szpatułki lub wzorem Koreanek jednorazowymi drewnianymi patyczkami.

Koncert na tubę i tubki

Znacznie higieniczniejsze i bezpieczniejsze dla bardziej wrażliwych składników jest zamieszczanie emulsji w tubach. Co prawda często użytkownicy skarżą się, że część, czasem bardzo drogiego, kremu osiada na ściankach i dnie tubki, ale za to zawartość jest wewnątrz niemal szczelnie zamknięta, składniki nie są narażone na kontakt z powietrzem i światłem i dłużej zachowują swoje „magiczne” właściwości. Należy oczywiście pamiętać, aby starannie zakręcać tubę po użyciu, bo bakterie i zanieczyszczenia mogą się dostać do środka nawet przez relatywnie niewielki otwór.

Nowoczesne tubki są bardzo często w całości wykonane albo wyściełane od środka warstwą aluminium, co chroni zawartość przed światłem, zapewnia dłuższą trwałość aktywnych składników, a także zabezpiecza czystą witaminę C przed utlenianiem, a tlen przed migracją. Dodatkowo niektóre tuby wyposażone są w precyzyjne aplikatory, dzięki czemu nawet największe gapy mają pewność, że kosmetyk się nie zmarnuje. Dobrym rozwiązaniem dla składników takich jak witamina C są także słoiki z grubego szkła –dzięki temu krem może być przechowywany dłużej i mamy pewność, że składniki nie tracą swoich dobroczynnych właściwości.

Masaż prosto z lodówki

W świecie kosmetyków także opakowania typu roll-on odmienia się przez wszystkie przypadki – a już zwłaszcza, gdy mowa o kremach pod oczy. Do najważniejszych zalet tego typu preparatów należy nie tylko bezpieczeństwo zawartości, lecz także możliwość wykonania nimi łatwego i niezwykle skutecznego masażu delikatnej skóry wokół oczu. Działanie tego rodzaju zabiegu można spotęgować, gdy przechowuje się to opakowanie w lodówce. Aplikator zakończony kuleczką przy nakładaniu preparatu dodatkowo wykonuje ruchy poprawiające cyrkulację krwi i limfy oraz zmniejszające opuchliznę i cienie pod oczami.

Nie ma jak pompa!

Bezpieczeństwo przechowywania emulsji gwarantują także opakowania z pompką (znane też jako airless) – szklane lub plastikowe często laminowane aluminium od środka. Zawartość jest tu szczelnie zamknięta, składniki aktywne nienarażone na kontakt z otoczeniem, a możliwość przeniesienia bakterii do środka opakowania zredukowana niemalże do zera. Niektóre firmy produkujące dermokosmetyki stosują w swoich opakowaniach aplikatory tak skonstruowane, że krem wewnątrz pozostaje sterylny, nie mają żadnego kontaktu z powietrzem, co pozwala na redukcję chemicznych konserwantów niemal do zera. Jednak nie wszyscy użytkownicy je lubią ze względu na to, że dość duża część kremu pozostaje wewnątrz opakowania.

Porcja mini, efekt maxi

Szczególnie aktywne, naszpikowane wrażliwymi na czynniki zewnętrzne składnikami pakuje się w pojedyncze saszetki z aluminium do jednorazowego użytku. Tego typu opakowania polecane są nie tylko do bardzo specjalistycznych dermokosmetyków, lecz także do wyjątkowo wrażliwej skóry, wymagającej wręcz medycznej pielęgnacji. 

Niezależnie od tego, czy sięgniemy po zwykły krem za kilka złotych, czy „magiczną emulsję” reklamowaną przez gwiazdy Hollywood, musimy pamiętać o tym, by przestrzegać zasad higieny. Najwspanialszy i najdroższy krem (prawie taki jak ten od Bułhakowskiego Asasello) niezakręcany, narażony na działanie zbyt wysokich lub zbyt niskich temperatur, działanie promieni słonecznych albo naszych własnych niezbyt czystych palców z eliksiru piękności może się zmienić w nic niewarte pozbawione działania placebo, a wręcz nawet truciznę dla naszej skóry.

Pielęgnuj swój krem

Pamiętaj zatem o ochronie przed światłem, temperaturą, wilgocią (nie trzymaj kremów na wierzchu łazience!), zawsze zamykaj starannie opakowanie, nawet to najbardziej sterylne, używaj szpatułek do nabierania zawartości słoiczka, kremy roll-on trzymaj w lodówce, podobnie jak te z zawartością witaminy C i retinolu. Sprawdzaj datę ważności i nie sięgaj po produkt, jeśli zmienił konsystencję, zapach lub zaczął się rozwarstwiać.

Nie ma się co oszukiwać - krem, nawet ten najdroższy, najlepiej reklamowany i w najwspanialszym opakowaniu, nie odejmie nam nagle paru dziesiątek lat i nie sprawi, że w ciągu nocy pozbędziemy się wszystkich kłopotów z cerą, ale odpowiednio dobrany, umiejętnie przechowywany, do czego przyczynić się może dobre, szczelne opakowanie, i aplikowany na pewno sprawi, że nasza skóra będzie nawilżona, wygładzona i ochroniona przed czynnikami zewnętrznymi, dzięki czemu będziemy po prostu wyglądać ładniej, czuć się lepiej i wolniej się starzeć.